Szukaj na tym blogu

środa, 13 stycznia 2016

 tej tajemniczej granicy dzielącej świat sprzed katastrofy i po niej i pokazał ojcu, mówiąc, że to jedna z największych zagadek w geologii. A Luis wpadł na genialny pomysł, aby w warstewce iłu zbadać zawartość irydu. Miał nosa, stężenie irydu było wyjątkowo duże. Jako fizyk już wiedział, co o tym myśleć - to był odcisk palca asteroidy lub komety z kosmosu. W skorupie ziemskiej irydu jest mało, bo w gorących czasach formowania się planety razem z żelazem poszedł na dno.

Luis i Walter Alvarezowie opublikowali swoją hipotezę w czerwcowym numerze "Science" z 1980 r. Napisali, że ok. 65 mln lat temu w Ziemię musiał uderzyć intruz z kosmosu. Wtedy była to sensacja, potem znaleziono kolejne dowody uderzenia kosmicznego ciała - spękane kryształki kwarcu, stopione szkliste kulki (tzw. sferule), drobne diamenty. Wreszcie w 1990 r. odkryto "dymiący pistolet zabójcy" - pozostałość po kraterze o średnicy 150 km na meksykańskim półwyspie Jukatan.

Zabójcze ciało miało średnicę 12 km, a masę - 3 bln ton. Leciało z prędkością 20 km/s (20 razy szybciej niż kula karabinowa) i uderzyło w Ziemię z energią miliard razy większą niż eksplozja bomby atomowej w Hiroszimie. Tego typu katastrofy - mówili astronomowie - to czysty przypadek, kosmiczna loteria, wynik losowych zakłóceń we wzajemnym tańcu ciał kosmicznych. Czyżby?