Szukaj na tym blogu

wtorek, 26 stycznia 2016

Prof. Maciej Henneberg

- Amerykanie, którzy tak długo mieli rasizm u siebie, potem przegięli w drugą stronę i chcieli na siłę udowodnić, że wszyscy pochodzimy z Czarnego Lądu. Badacze tam jeździli, bo na to najłatwiej można było zdobyć fundusze.

Opłaca się ogłosić odkrycie nowego gatunku, bo za to są nagrody, a za rozwagę nikt nikogo nie ceni.


Straciliśmy możliwość produkowania niezależnej wiedzy. Pojedynczemu pracownikowi uczelni nie zależy już, by wnieść coś nowego do nauki. Chce wydać książkę, bo to pomaga w awansie. Na problem badawczy patrzy się w kategoriach "czy to się da opublikować".

Gdyby poprzestał na tym, czego nauczył go tatuś, umarłby z głodu. Teraz wystarczy robić dobrze to, co szef każe, i wszystko będzie OK. Bo funkcjonujemy w coraz większych społecznościach, a przecież mózg ewoluował po to, żeby imitować i zapamiętywać. Zdolność do oryginalnych pomysłów była na dalszym miejscu.

Wielu w Polsce nie mówi, co chciałoby robić, ale że chce etatu. A etat polega na tym, że przez osiem godzin dziennie pięć dni w tygodniu wykonuje się to, co każą. Samemu myśleć nie trzeba. Sfera wolności zostaje ograniczona do wyboru modelu komórki.

Ale skoro mózg od zawsze imitował, dlaczego nagle stało się to groźne?

- Kiedyś skłonność do imitacji ratowała życie. Ale to jak z jedzeniem: w dzisiejszych czasach zamiast pomagać, szkodzi, bo już nie potrzebujemy tyle energii, więc rozwinięta część ludzkości je za dużo.

"Trzeba zmienić sposób działania społeczeństw, by ludzie zaczęli myśleć niezależnie. Na uczelniach młode umysły należy uczyć myślenia, zamiast pakować im do głów dane potrzebne do zdania testu.


jak w PRL eksponowane stanowiska zajmują ludzie, którzy nie są rzetelnymi badaczami, ale mają wpływy, tworzą swoje sieci i wyznaczają akademickie trendy.

Po drugie, w czasie transformacji zastąpiono jedną ideologię drugą. Do starej sitwy dołączyli karierowicze, którzy pozycję zawdzięczają układom z Kościołem katolickim.

Na Zachodzie też istnieją grupy interesów, ale jest ich tak wiele, że można robić swoje, balansując między nimi. Jest też więcej uczelni, łatwiej zmienić środowisko. A my mamy nieruchliwą kadrę, kolejny przeżytek po PRL. Konkursy są krojone pod "naszego" kandydata. Ludzie zaczynają studia i zostają profesorami na tym samym wydziale. Nie ma niezależności jednostki."