Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 listopada 2010

30/11

,,......argumenty te były wyciągane z chlebaczka dawnych działaczy opozycji demokratycznej, którzy - jak sądzimy - w latach osiemdziesiątych z wypiekami na twarzy podawali sobie wiadomości o nowych antykomunistycznych graffiti...,,

Każdy z nas(może większość z nas)
w swym
intelektualno-charakterologiczno-psychologicznym plecaczku, nosi
łatwość zamiany: kontestatora systemu
-w beneficjenta, wyzyskiwacza, no powiedzmy,uprzywilejowanego.
Taka to nasza natura!
Warto mieć tego świadomość
i wypisywać ją dużymi literami już w pierwszych klasach podstawówki.

Komercjalizacja plotki

i mechanizm rozwoju napędzany napięciem między dyscypliną i jej brakiem.

,,The social network,,
Krzysztofie
poleciłeś (kazałeś mi iść na) ten film i podpowiedziałeś jego nazwę.

Nie jest to film na miarę: Bergmana, Felliniego, Eisensteina, Wajdy.
Jest jakby, wyciętym z rzeczywistości jej kawałkiem, a raczej czymś co swoją wyrazistą nicią przeplata współczesność .

Postać Marka Zuckerberga jest mi jakby znajoma. Jest jak Marcin, mój młody znajomy, jego równolatek. To bardzo charakterystyczne pokolenie, wyróżnia ich lakoniczny, zubożony nieraz do
mruknięć i monosylab, esencjonalny do bólu sposób mówienia, i podobne zachowanie, które może wydawać się (niesłusznie) aroganckie. Coś jak w filmie ,,...pan mnie lekce warzy ,,
,,-nie tylko poświęcam panu tyle uwagi ile to konieczne,,. Mniej więcej tak. Okazuje się, że obcowanie z komputerem może kształtować osobowość bardziej niż cokolwiek innego.

Komercjalizacja plotki
W momencie narodzin Facebooka plotka została skomercjalizowana na niespotykaną dotychczas skalę.
Najlepiej uzyskuje się wpływy, zarabia, na najbardziej podstawowych, biologicznych potrzebach człowieka: strach, głód, seks.
Do podstawowych potrzeb człowieka, drugiego rzędu, ewolucyjnie sprawdzonych, które rozwinęły się w społecznościach - należy plotka. Plotka ustnie przekazywana, plotka w tabloidach, plotka w Vivie itp.
Plotkę na skalę: pół miliarda ludzi którzy używają Facebooka - największego przedsięwzięcia komercyjnego współczesności, uruchomił dopiero Mark Zuckerberg

-Tam i tu,

w filmie i w globalności, są dwie dominujące tendencje, które się warunkują i wspierają:
jedna,
to dyscyplina na maks, druga, odrzucenie wszelkiej dyscypliny.
(Wysiłek i dyscyplina dla zdobycia pieniędzy i możliwości wejścia do towarzystwa.)
druga-dla tych, którym wolno wszystko, których stać na wszystko, na zakwestionowanie wszystkiego (z wyjątkiem pieniędzy), i odrzucenie jakiejkolwiek dyscypliny.
Powstaje napięcie między tymi biegunami .
Między dyscypliną i jej odrzuceniem.
I to napędza ten współczesny świat.
Czy nie ma innej opcji?



3 KOMENTARZE:


Krzysztof pisze...
Zawsze jest inna opcja, wbrew obiegowym pojęciom. Nazywamy ją solidarnością, tym pięknym, a tak sparodiowanym w naszym kraju w ostatnim trzydziestoleciu słowem. A co do "Social Network", to zapomniałeś Jerzy o elemencie zdrady. Bohater zdradza w tym filmie wszystkich. Bez komentarza...
kot pisze...
-Raczej zignorowałem! Pamiętasz bajeczkę o skorpionie i o lwie. W tam przedstawionym świecie, który staje się coraz bardziej naszym światem, takie pojecie jak zdrada nie istnieje, biznes to biznes. Teraz w szkołach wyższych marketingu uczy się jak oszukiwać. Sportowców uczy się fauli taktycznych. Na kwestię ,,mówiłeś co innego,, pada odpowiedź:,,kłamałem,,- bez zażenowania. Zdrada wtapia się w te zachowania.
kot pisze...
-Co do pierwszej Twojej kwestii. Na pewno istnieje inna opcja. To jest moje stanowisko filozoficzne, że zawsze istnieje druga opcja. Lecz pozwolę się z Tobą Krzysztof nie zgodzić. Solidarność, czy miłość bliźniego, czy to,że ma się ,,serce z lewej strony,, to postawy indywidualistycznie piękne ale politycznie naganne! Bo zwalniają nas od tworzenia mechanizmów, które powinny takie postawy czynić naturalnymi.



poniedziałek, 29 listopada 2010

Joanna Kluzik Rostkowska (29/11)

Jest na pewno talentem politycznym.
Ale to może być mało.
Ma za sobą kampanię wyborczą i wie jak należy zabiegać o elektorat.Widziała z bliska jaką politykę uprawia Kaczyński.Zmiany frontów Kaczyńskiego czegoś ją nauczyły. Przekroczyła granice niezrozumienia takich zachowań.
A więc ma oprócz talentu konieczna praktykę, która uzbraja w śmiałość jej poczynania.

Jest talentem bo trafiła w sedno tego czym polityka być powinna:
Powinna stawiać sobie cele nie wymyślone tylko takie które rodzą się z bólu.

Lecz czy wie, że ich realizatorzy powinni być gotowi znosić ból związany z ich realizacją i umieć przeciwstawić się tym, którzy będą twierdzić, że to nie możliwe.
Wyrwać z letargu i pchnąć lud do działania może polityk, który głęboko wierzy w swoje posłannictwo.Dlatego osiąganie celu politycznego jest dostępne świętym, nieprzeciętnym umysłom, lub wariatom. Joanna nie wydaje się być żadną z tych postaci.
Jest zbyt normalna, ponad przeciętnym umysłem też nie jest i już zanotowała wpadkę z Jaruzelskim, bo zadziałała jak pies Pawłowa, wbrew swojemu aktualnemu politycznemu drogowskazowi żeby Polaków łączyć, a nie dzielić. Nie zauważyła nadarzającej się okazji, ani nie skorzystała z możliwości milczenia.
Najbliższa jej jest Merkel spokojna zrównoważona, uwzględniająca w polityce aspekt ludzki.
Ale nie ma (chyba) równie ścisłego umysłu fizyka ważącego z żelazną logiką za i przeciw. A więc -nie Merkel.
Jej szansą i miarą szansy jest dojrzewanie społeczeństwa do zmian.
Niewiadomą jest też jej zdolność do uczenia się w trakcie działania.

niedziela, 28 listopada 2010

Anna Delic (28/11)

W czasach prehistorycznych, gdy Krytyka nie była jeszcze gazetą i podpinała się pod prawicowy ,,Salon 24,, Anna Delic zamieściła w niej swoje pierwsze teksty.
Nasycone faktografią socjologią i niezadowoleniem z rzeczywistości Szwedzkiej. Skrytykowałem wówczas te jej wypowiedzi, za podważanie opinii o Ziemi Obiecanej
-lewicy –Szwecji, bo zamiast pisać jak tam jest pięknie , pisała o szwedzkich mankamentach.
Dzisiaj Anna Delic to świetna publicystka, intelekt, socjolog wyrastający ponad obowiązujący paradygmat socjologiczny, znawcą problemów lewicy europejskiej, czująca bluesa Internetu i znakomity analityk.
Szkoda, że nie za bardzo mamy w Polsce takich
- do niej, porównywalnych.
Można Krytyce pogratulować trwałej współpracy
- Szwecję mimo jej świetnej społecznej i politycznej tradycji nie ominęły spustoszenia społeczne neoliberalizmu. Tyle, że trudno o dobrą świadomość tego- co to oznacza? Np. biedny w Polsce i biedny w Szwecji itp.
Bo w historii półwiecza oba nurty: ideologia państwa dobrobytu i ideologia neoliberalna przeorały państwa EuroAmeryki. I teraz, poza takimi krajami jak Polska, trudno znaleźć takie , w których nie ma obu tych nurtów.
-Cergy le Haut francuskie miasteczko matecznik klasy średniej z czasów, gdy we Francji dominowała. Miasto zbudowane dla ludzi, a nie dla komercji. Ale już nowe dzielnice odbijają zmianą punktu widzenia na miejskie funkcje-nie dla mieszkańców- wszystko dla komercji.
-Kanada, z kolei, nazywana przeze mnie krajem, który ,,zbudował komunizm,,. wedle statystyk jest dzielona głębokimi podziałami nierównościowymi i plagami (patrz znakomite o tym opisy Baumana), które te nierówności tworzą. Bezdomni nie giną w jak w Polsce na śmietnikach ale rozkładają swoje wyra na centralnych ulicach, ochraniani przez policje i otoczeni są opieką zapewniającą im wyżywienie i medyczną pomoc.
A w USA skąd się wzięły problemy, i kryzys. Nie tylko dla tego, że wszyscy uczestnicy procesu prowadzącego do kryzysu, przez lata, mieli interes w jego kontynuacji i eskalowaniu. Dom dla każdego był podzwonnym państwa dobrobytu. Jakoś trzeba było pokazać, że nie wszystko idzie ku gorszemu, coś co by nie powodowało u ludzi tęsknoty za dobrą przeszłością i obawy przed niepewną przyszłością.
I teraz, to co opisuje w Krytyce Anna Delic -rozprzestrzenianie się neoliberalnych spustoszeń w Szwecji oczywiście w proporcjach nam nieznanych!

czwartek, 25 listopada 2010

Michalski (27/11)

Bałem się o Cezarego gdy zaczynał pisać w Krytyce felietony inne od tego co pisał przedtem. Było to przełomowo lepsze. Lecz gdy wszedł tematem, który wydawał się być złożem wyczerpywalnym mogło to się skończyć nawrotem do poprzedniego.
Z przyjemnością stwierdzam, że nic takiego nie nastąpiło i poziom jego felietonistyki zasilany lewicowym spojrzeniem na prawicową stronę ustabilizował się na dobrym, równym, poziomie.
Z tymi Anglikami i Cameronem to nie taka łatwa sprawa jakby się mogło wydawać.
Big Society wydaje się być poronionym pomysłem, gdy lokalność chce się połączyć
z oszczędzaniem na lokalności na rzecz globalności.
Lecz Anglicy potrafią jak mało który, a może jedyny naród, zdyscyplinować się wobec kryzysu. A to zawsze jakoś pozytywnie owocuje. Zdaje sie, że Cameronowi Anglicy wierzą i dopóki nie przestaną, coś z tego może być. Chociaż kontynuacja mechanizmu materialnego rozwarstwiania społecznego wydaje się być decydująca. Zobaczymy co zwycięży performatywność czy materia.

- John Gray i inni zaczęli dostrzegać,że hasło deregulacji- mniej państwa, w istocie zmienia się w swoje przeciwieństwo i państwo staje się bardziej opresyjne. Czy o to chodziło ideowcom, bo na pewno o to chodziło kapitalistom, aby mieć w reku sprawne narzędzie egzekwowania interesów: Balcerowicz, Thatcher używali państwa jak obucha do przeprowadzania kapitalistycznych reform (uczynienia państwa powolnym interesowi kapitalistycznemu, a nie społecznemu).

Performatywność performacji nie jest perfomatywna.(26/11)

Między coś i nie coś jest nic i to jest coś.
Byt i bycie różnią się -i to jest odkrycie.
I tak przez dwie godziny.
Krytyka rozumu ponowoczesnego prof. Cezarego Wodzińskiego -tytuł zachęcający, osoba znamienita (wykłady uniwersytetu Krytyki w N.W.Ś.)
Wykład prowadzony składnie i po polsku, z odnośnikami po niemiecku.
Takie to ćwiczenie akademickie przypominające pokazy cyrkowe, bo to się i kupy trzyma i jest ekstremalne.
Sala nabita: młodzieżą zasłuchaną, snobami, tymi którzy usiłują zrozumieć lub doświadczyć przeżycia metafizycznego ostatniego -bo to koniec metafizyki i otwarcie nowej nie metafizycznej metafizyki. Po przerwie ubyło niewiele osób.
Oczarowanie performatywne działało.Koniec i trochę oklasków.
Chciałem wyjść, wcześniej, trochę w proteście. Nie wyszedłem, chcąc dać szanse jemu i sobie.
Czekałem na moment żeby usłyszeć choć jedno zdanie, które by mi się do czego przydało. Nic z tego. Wcześniej zobaczyłem z daleka młodego filozofa. Chciałem po zakończeniu podejść i spytać się jak mu się podobał wykład. Ale go już nie było i to całkiem nie performatywnie.
Po tym doświadczeniu mogłem docenić to,co, i jak, robi Bielik-Robson.Tylko nie mogę zrozumieć dlaczego na jej wykładach nieporównywalnych, było nieporównywalnie mniej słuchających.
Jeżeli ktoś ze słuchaczy wyszedł z wykładu bogatszy, olśniony, to będę wdzięczny jeżeli o tym powie.

Rozdział II
Wyjaśnię o co biegam.
Filozofia jako opowieść, uporządkowana relacja, porządek oparty o język.
Mało!
Dlaczego Bielik -Robson? Ona nie relacjonuje ale przeprowadza własną myśl poprzez wybranych filozofów. Dlaczego był w tym dobry Kołakowski, bo on prowadził wątek filozoficzny poprzez wyróżnione pojęcia.
To już jest coś!
Chcę więcej!
Aby filozoficzny wątek wpleść nitkę współczesności.
Na tym wykładzie tego nie było, poza zachęcającym nazwaniem wykładu! Tylko tyle?

Sposób uprawiania filozofii przez Wodzińskiego jest skansenem, jest martwy,
ograniczony,laboratoryjny, a to mi nie wystarcza.
Zanadto widzę potrzebę filozofii jako uczestnika zchodzących zmian, pomocną, ba niezbędną aby je kształtować w kierunku najwłaściwszym, a nie tylko by czynić nas bardziej kulturalnymi.
Nie kwestionuję wybitności Kołakowskiego, którego wykłady z historii pojęć filozoficznych są niedoścignione, Bielik Robson, która cudownie lekko porusza się w filozoficznych odmętach, niszy w której Wodziński snuje soje filozoficzno -językowe zabawy. Jednak filozofia jest sprawą zbyt poważną aby ją do tych sposobów uprawiania filozofii ograniczyć.

Zizek wśród współczesnych zajmujących się filozofią jest mi najbliższy.Obok dyskutuję właśnie z nim, w kontekście aktualnym.
Lecz Zizek, który ma intuicje filozoficzną jest w ścisłym znaczeniu filozofii za mało ścisły i dla mnie i dla Bielik Robson za mało filozoficznie dopracowany.
Choć mający za sobą sporą listę poprzedników podobnie swawolnie filozofujących.

poniedziałek, 22 listopada 2010

(25/11)

Plemienność i bałwochwalstwo idą w parze.
Mają te same podłoże kulturowe, opierają się na totemach, a nie na szerszym zamyśle.
Jest też miarą naszego zacofania.
Plemienność w naszych czasach powinna mieć miejsce w rozgrywkach piłkarskich: Legia!Legia!!! I tylko tam, jeśli mamy być obywatelami XXI wieku.
Gorzej,że mamy tradycje wielokrotnie ćwiczoną robienia polityki opartej o totemy, a nie o myśl społeczną.

Po drodze z Zizkiem i przeciwko Zizkowi (24/11)

Zizeka tezy
1-,,Nie możecie" - to hasło na dziś, pierwsze przykazanie: nie możecie angażować się w wielkie kolektywne działania, bo one prowadzą zawsze do totalitarnego terroru; nie możecie przywiązywać się do państwa opiekuńczego, bo przestaniecie być konkurencyjni i spowodujecie kryzys gospodarczy; nie możecie odcinać się od światowego rynku - chyba, że mieszkacie w Korei Północnej.,,
-,,Zaczynają się nowe czasy, czasy coraz mocniej zaciskanego pasa, coraz drastyczniejszego oszczędzania na zdrowiu, emeryturach i edukacji oraz rosnącej niepewności zatrudnienia.,,
-Taką mamy aktualną rzeczywistość i nie dającą się przewidzieć przyszłość.

Utworzony system:
2-,,.... podlega pewnej pseudo-naturalnej logice, której reguł nie sposób podważyć nie powodując gospodarczej katastrofy.,,

-Fundamentalne sformułowanie! Zgoda,dla tak określonego punktu wyjściowego.

Działa to tak:
3- ,,.....gigantyczny deficyt budżetu publicznego w wielkiej części spowodowany jest utopieniem dziesiątek miliardów w ratowanie banków, i że przyznanie Grecji kredytu służy przede wszystkim zwróceniu długów francuskim i niemieckim bankom. Europa pomaga Atenom tylko po to, żeby ratować prywatny sektor bankowy.,,

-Państwa europejskie zachowują się jak państwa kapitalistyczne, a nie współczesne państwa egalitarnie demokratyczne!Decydujący jest interes kapitalistyczny, a nie społeczny.
Pytanie czy można było w tym momencie postąpić inaczej. Może nie, ale jeśli tak, to z powodu określonego przez tezę nr.1

-Dalej Zizek opisuje jak daleko -za pomocą sprywatyzowania ideologii:roli państwa, szkoły, szpitala, emerytury- zaszło spywatyzowanie kulturowe,powodując rozbicie tkanki społecznej na atomy. I że właśnie o to chodziło aby ludzi przestawić na myślenie o sobie tak jakby byli niezależnymi atomami,a społeczeństwo środowiskiem przyrodniczym, a nie ludzkim, bo wówczas nawet nam nie przyjdzie do głowy aby wyłamywać się z systemu, któremu podlegają priorytety i konieczności polityczne.
Wówczas robimy wszystko aby
4-,,.....zachować państwo opiekuńcze.,,(!) i ,,........pozostać w ramach globalnego kapitalizmu,.......... przystać na poświęcenia narzucone robotnikom, studentom i emerytom.,,

- ,,..... nie brak nam antykapitalistów. Demaskowanie okropności kapitalizmu jest na porządku dziennym, zalewają nas dziennikarskie śledztwa, telewizyjne reportaże i bestsellery, których bohaterami są dewastujący środowisko przemysłowcy; skorumpowani bankierzy przyznający sobie kosmiczne premie, gdy ich sejfy wysysają publiczne pieniądze; producenci odzieży każący pracować dzieciom 12 godzin na dobę. Ale nawet najostrzejsze krytyki........ gdy się im przyjrzeć, nigdy nie kwestionują liberalno-demokratycznych ram, w jakich kapitalizm sieje swoje zniszczenia.
........... Nikt nie ma zamiaru kontestować instytucjonalnych mechanizmów burżuazyjnego państwa prawa.,,


-Z tym wszystkim trudno się z Zizkiem nie zgodzić, a wręcz trzeba oznaczyć to, jako fix stanu rzeczy!
Ale trzeba odpowiedzieć czemu skoro diagnoza jest poprawna nie można znaleźć lekarstwa. Jaka blokada to uniemożliwia?
Dlaczego lewica od radykalnej po ugodową jest wyprana z energii?

Bo nie ma celu do realizacji!

Przeszkodą która uniemożliwia sformułowanie celu jest brak rozróżnienia między gospodarką kapitalistyczną, a państwem kapitalistycznym.
Teraz lewica albo na wszystko się godzi albo stawia się poza polityką wzywając do rewolucji , która ma obalić nie tylko państwo kapitalistyczne ale także gospodarkę kapitalistyczną.

6-,,......Nasza obecna sytuacja jest dokładnie odwrotna do tej z początku XX w., kiedy to lewica wiedziała, co powinna robić, musiała tylko czekać na odpowiedni moment. Dziś nie wiadomo, co robić.,, !?

-Gdyby pokazywać i sączyć - do wszystkich kulturowych i edukacyjnych kanałów - wiedzę o tym, że
-człowiek jest niepowtarzalnym indywiduum-ale jest również społeczny
i bywa, alee nie jest towarem.
-kapitalizm jest przypisany do gospodarki, ale wpuszczanie go do polityki jest obarczone ryzykiem wpuszczania lisa do kurnika. Gospodarka z natury kapitalistyczna nie jest w stanie określić całego spektrum życia społecznego
-że nie należy atakować gospodarki kapitalistycznej ale zwalczać państwo kapitalistyczne i jego kulturowe agendy.

Gdy jest wyznaczony cel: przejęcie- odzyskanie państwa i jego agent z rąk kapitalizmu, to wtedy lewica nie będzie pokazem bezsilności.

Wówczas zdanie, że
6-,,......Nasza obecna sytuacja jest dokładnie odwrotna do tej z początku XX w., kiedy to lewica wiedziała, co powinna robić, musiała tylko czekać na odpowiedni moment. Dziś nie wiadomo, co robić.,, !?
będzie można zdezawuować.




7.-,,.........Próżno się łudzić, że polityka pozwoli rozszerzyć demokrację na tereny daleko od niej odsunięte.....,,

- W tym rzecz-,,odsunięte,,!
W tym rzecz,że demokracja jako polityka zajmuje się procedurami dotyczącymi władzy- nie zajmuje się tym co tworzy bazę polityki: sposobem myślenia wyborców, a jeżeli się zajmuje, to w sposób powierzchowny, populistyczny, działając w samej rzeczy przeciw skutecznie.
Natomiast kapitalizm dążący do zawłaszczenia państwa nie tyle może czyni to z tej politycznej potrzeby - robi po prostu dobre interesy, urynkawiając coraz nowe obszary sfery, która nigdy nie powinna stać się rynkowa, bo deformuje, uszkadza mentalność zbiorową wyzyskiwanych.

- To kluczowe zdanie: czy demokracje da się rozszerzyć do miejsca, które pozostawało poza jej dotychczasowym zwyczajowym rozumieniem i odzyskać te już zawłaszczone przez państwo kapitalistyczne. Dotrzeć do jądra demokracji. Realizować w pełni i wystarczająco- egalite, to najważniejsze przesłanie demokracji.
Zizek robi wywód, w którym pokazuje jak głęboko w tkankę społeczną wgryzła się kapitalistyczna mentalność, która może umożliwić rozprzestrzenienie się nie ułomnej demokracji. Wbrew mojej (powyżej) kontestacji, że przy pomocy środków politycznych prowadzących do uspołecznienia państwa można osiągnąć cel socjalistyczny-państwo społeczne.
To może nie wystarczyć jeżeli świadomość wyzyskiwanych jest zorientowana na model kapitalistyczny, a nie społeczny.
W Polsce mamy akurat tę sytuacje.
Wniosek: ,,co robić,, jest oczywisty.
voj Žižek: Permanentny stan wyjątkowy
[2010-11-21 09:34:05]

Od Madrytu i Aten do Paryża i Bukaresztu przetacza się fala społecznego gniewu. Masowe strajki, demonstracje, okupacje i blokady dają świadectwo społecznemu buntowi i głębokiemu pragnieniu zmian. Ruchom protestu brak jednak spójnej strategii politycznej, koniecznej do odniesienia sukcesu. Czy oznacza to, że po raz kolejny ryzykujemy przegapienie okazji odrzucenia systemu, który doprowadził do globalnego kryzysu? Scenariusz ten jest wielce prawdopodobny, o ile nie zdecydujemy się na radykalizację postulatów. Slavoj Žižek twierdzi, że w obecnej sytuacji najbardziej pragmatyczne i odpowiedzialne wydaje się wysunięcie żądań, których realizacja wydawała się dotąd niemożliwa.

Wybuchające tego roku w całej Europie protesty przeciw polityce oszczędności - nie tylko w Grecji i we Francji, lecz w mniejszym zakresie także w Irlandii, we Włoszech, w Hiszpanii - ujawniły dwie fikcje. Pierwsza, stworzona przez władze i media polega na depolityzacji kryzysu: podjęte przez rządy cięcia budżetowe przedstawiano nie jako wybór polityczny, lecz jako techniczną odpowiedź na finansowe imperatywy. Płynął z tego morał taki, że jeśli chcemy stabilizacji gospodarki musimy zacisnąć pasa. Z kolei strajkujący i manifestanci utrzymują, że zarządzone oszczędności to tylko narzędzie w rękach kapitalistów dążących do likwidacji resztek państwa opiekuńczego. W pierwszym przypadku Międzynarodowy Fundusz Walutowy jawi się jako sędzia, któremu leżą na sercu porządek i dyscyplina; w drugim - znów gra rolę sługi globalnych finansów.

Gdzie jest prawdziwa linia sporu?

Choć każda z tych perspektyw kryje w sobie ziarno prawdy, obie są w istocie błędne. Strategia obrony europejskich przywódców pomija oczywiście fakt, że gigantyczny deficyt budżetu publicznego w wielkiej części spowodowany jest utopieniem dziesiątek miliardów w ratowanie banków, i że przyznanie Grecji kredytu służy przede wszystkim zwróceniu długów francuskim i niemieckim bankom. Europa pomaga Atenom tylko po to, żeby ratować prywatny sektor bankowy. Z kolei argumentacja niezadowolonych znów zdradza nędzę współczesnej lewicy - brak jej jakiegokolwiek programu, to tylko protest przeciw utracie społecznych zdobyczy. Utopia ruchu społecznego nie polega dziś na zmianie systemu lecz na przekonywaniu samych siebie, że uda się w jego ramach zachować państwo opiekuńcze. Ta defensywna pozycja prowadzi do trudnej do odrzucenia obiekcji: jeśli chcemy pozostać w ramach globalnego kapitalizmu, nie mamy wyjścia - musimy przystać na poświęcenia narzucone robotnikom, studentom i emerytom.

Jedno jest pewne: po dziesięcioleciach państwa opiekuńczego, kiedy cięcia budżetowe były ograniczone i zawsze towarzyszyła im obietnica powrotu do stanu normalnego, wchodzimy obecnie w gospodarczy permanentny stan wyjątkowy. Zaczynają się nowe czasy, czasy coraz mocniej zaciskanego pasa, coraz drastyczniejszego oszczędzania na zdrowiu, emeryturach i edukacji oraz rosnącej niepewności zatrudnienia. Przyciśnięta do muru lewica musi podjąć straszliwe wyzwanie i wytłumaczyć, że kryzys gospodarczy jest przede wszystkim kryzysem politycznym, że nie ma w sobie nic "naturalnego", bowiem istniejący system wynika z serii decyzji z istoty politycznych; mając przy tym świadomość, że tenże system, dopóki jesteśmy w jego ramach, podlega pewnej pseudo-naturalnej logice, której reguł nie sposób podważyć nie powodując gospodarczej katastrofy.

Reformy stały się niemożliwe

Ułudą jest wiara, że permanentny kryzys będzie miał ograniczone konsekwencje i że europejski kapitalizm wciąż będzie w stanie gwarantować większości mieszkańców Europy przyzwoity poziom życia. Jaka zadziwiająca koncepcja "radykalności" - liczyć tylko na zbieg okoliczności, by złagodzić straty spowodowane przez kryzys... Rzecz jasna nie brak nam antykapitalistów. Demaskowanie okropności kapitalizmu jest na porządku dziennym, zalewają nas dziennikarskie śledztwa, telewizyjne reportaże i bestsellery, których bohaterami są dewastujący środowisko przemysłowcy; skorumpowani bankierzy przyznający sobie kosmiczne premie, gdy ich sejfy wysysają publiczne pieniądze; producenci odzieży każący pracować dzieciom 12 godzin na dobę. Ale nawet najostrzejsze krytyki bledną w praniu - gdy się im przyjrzeć, nigdy nie kwestionują liberalno-demokratycznych ram, w jakich kapitalizm sieje swoje zniszczenia. Celem - ukrytym lub jawnym - jest poprawianie kapitalizmu pod presją mediów, prawa czy uczciwych śledztw policyjnych. Nikt nie ma zamiaru kontestować instytucjonalnych mechanizmów burżuazyjnego państwa prawa.

W tym kontekście analiza marksistowska, dziś może bardziej niż kiedykolwiek, zachowuje całą swoją świeżość. Dla Marksa kwestia wolności nie jest w polityce najważniejsza, a przynajmniej nie te jej aspekty, wedle których międzynarodowe instytucje oceniają państwo: czy organizuje faktycznie wolne wybory, czy sędziowie są niezależni, a prawa człowieka przestrzegane. Klucza do prawdziwej wolności szukać należy raczej w "apolitycznej" sieci społecznych stosunków, od tych w pracy do rodzinnych - tam, gdzie koniecznej zmiany nie przyniesie reforma polityczna, lecz przekształcenia stosunków w aparacie produkcji. Ale nikt nigdy nie pozostawia wyborcom decyzji co kto powinien posiadać, albo jak mają wyglądać zasady zarządzania w ich miejscu pracy. Próżno się łudzić, że polityka pozwoli rozszerzyć demokrację na tereny daleko od niej odsunięte - np. organizując "demokratyczne", kontrolowane przez obywateli banki. W tej dziedzinie radykalne przemiany pozostają poza sferą obowiązujących praw.

Zdarza się oczywiście, że owocem demokratycznych procedur są społeczne zdobycze. Jednak one też pozostają trybikami w machinie burżuazyjnego państwa, którego rola polega na zagwarantowaniu optymalnej reprodukcji kapitału. Tak więc trzeba obalić jednocześnie dwa fetysze: "instytucje demokratyczne" z jednej strony, zaś z drugiej ich negatywną przeciwwagę - przemoc.

Przemoc uciśnionych jest zawsze słuszna lecz nigdy konieczna

W jądrze marksistowskiego pojęcia walki klas jest myśl, że "spokojne" życie społeczne oznacza zwycięstwo (chwilowe) klasy dominującej. Z punktu widzenia uciśnionych samo istnienie państwa jako aparatu klasy dominującej jest aktem przemocy. Credo liberałów: przemoc nigdy nie jest słuszna, ale czasem konieczna - zdaje się mocno niewystarczające. W radykalnej, emancypacyjnej perspektywie człony tej zasady powinny się odwrócić: przemoc uciśnionych jest zawsze słuszna - bo ich status jest skutkiem przemocy - lecz nigdy konieczna - decyzja o użyciu siły w walce z wrogiem jest wyłącznie kwestią strategii.

W obecnym ekonomicznym stanie wyjątkowym oczywiste jest, że nie mamy do czynienia z finansowym miotaniem się, lecz ze strategicznymi działaniami, starannie przemyślanymi przez władze i instytucje finansowe, które mają zamiar wyjść z kryzysu wedle własnych zasad i z korzyścią dla siebie. Jak więc w takich okolicznościach nie brać pod uwagę kontrofensywy?

Tego typu wątpliwości mogą co najwyżej zakłócić dobre samopoczucie radykalnych intelektualistów. Chroniąc swoje wygodne, bezpieczne życie czują się w obowiązku wyprodukować parę katastroficznych scenariuszy. Dla wielu z nich rewolucja, jeśli powinna się dokonać, to gdzieś daleko od ich domów - na Kubie, w Nikaragui, w Wenezueli. To rozgrzeje ich serca nie przeszkadzając w karierze. Ale załamywanie się państwa opiekuńczego w rozwiniętych, przemysłowych gospodarkach może zapewnić im chwilę prawdy: chcieli prawdziwej zmiany i będą ją mieć.

Nic nie usprawiedliwia faktu, że gospodarczy stan wyjątkowy każe lewicy zarzucić cierpliwą intelektualną pracę, bez "natychmiastowego użytku". Powoli zanika prawdziwa funkcja myślenia - nie polegająca na próbie rozwiązywaniu problemów, jakie napotyka "społeczeństwo" (czyli państwo i kapitał), lecz na poddaniu refleksji samego sposobu, w jaki problemy te są stawiane. Czyli na kwestionowaniu sposobu, w jaki postrzegamy tę czy inną kwestię.

Przerost środków i skarlenie celów

W czasie ostatniego okresu kapitalizmu "post 1968" sama gospodarka - logika rynku i konkurencji - występowała jako przewodnia ideologia. Na przykład szkoła w coraz mniejszym stopniu jest niezależną od rynku służbą publiczną, będącą w gestii państwa, propagującą oświecone wartości: wolność, równość, braterstwo. W imię świętej zasady "większa skuteczność przy mniejszych kosztach" system edukacji dał się opanować przez różne formy państwowo-prywatnego partnerstwa. Jeśli zaś chodzi o dziedzinę polityki, system wyborczy, organizujący i legitymizujący władzę, zdaje się coraz bardziej wzorować na modelu wolnego przedsiębiorstwa - głosowanie staje się handlową transakcją, w czasie której wyborcy "kupują" artykuł najlepiej zapewniający porządek społeczny, karanie przestępców itd.

Na mocy tej samej zasady funkcje dotąd zarezerwowane dla państwa, jak prowadzenie więzień, podlegają prywatyzacji. Nie ma już poboru do wojska, jest armia najemników. Nawet państwowa biurokracja straciła swój uniwersalny, heglowski charakter - co widać gołym okiem na przykładzie rządów Berlusconiego. W dzisiejszych Włoszech to burżuazyjna baza bezpośrednio trzyma władzę, otwarcie i bez skrupułów wykorzystując ją do ochrony własnych interesów. Nawet stosunki intymne podlegają rynkowym prawom: usługi proponowane ewentualnym przyszłym parom takie jak speed dating, internetowe serwisy randkowe czy agencje matrymonialne każą traktować się jak towar, wychwalać swoje zalety i wybierać najlepsze zdjęcia.

W takich okolicznościach sama myśl o radykalnej przemianie społeczeństwa zdaje się niemożliwym marzeniem. Ale właśnie przed tą "niemożliwością" powinniśmy się zatrzymać i zastanowić. Dziś rozróżnienie na to, co możliwe i co niemożliwe tworzy się w dziwny sposób, z takim samym nadużyciem w definicji każdego z pojęć. Z jednej strony wbija się nam do głów, że w dziedzinie rozrywki i technologii "wszystko jest możliwe" - mamy cieszyć się szerokim wachlarzem seksualnych świadczeń, Internet otwiera przed nami dostęp do encyklopedycznie uporządkowanych archiwów piosenek, filmów i telewizyjnych seriali, możemy nawet polecieć w kosmos (jeśli przypadkiem jesteśmy miliarderami). Na dodatek obiecuje się nam, że już w niedalekiej przyszłości będziemy mogli poprawiać nasze fizyczne i psychiczne cechy dzięki manipulacji ludzkim genomem. Nawet technognostyczny sen o nieśmiertelności zdaje się być na wyciągnięcie ręki - dzięki transformacji naszych tożsamości w zapisywany na twardym dysku software.

W dziedzinie społeczno-ekonomicznej przeciwnie - nasze czasy cechuje wiara, że ludzkość wreszcie dojrzała do odrzucenia starych utopii, do pogodzenia się z ograniczeniami rzeczywistości (czytaj: rzeczywistości kapitalistycznej), która najeżona jest masą "niemożliwości". "Nie możecie" - to hasło na dziś, pierwsze przykazanie: nie możecie angażować się w wielkie kolektywne działania, bo one prowadzą zawsze do totalitarnego terroru; nie możecie przywiązywać się do państwa opiekuńczego, bo przestaniecie być konkurencyjni i spowodujecie kryzys gospodarczy; nie możecie odcinać się od światowego rynku - chyba, że mieszkacie w Korei Północnej. Ekologia w swej ideologicznej wersji dorzuca do tej listy własne, oparte na zdaniu ekspertów zakazy - nie możemy dopuścić do ocieplenia planety o więcej niż dwa stopnie Celsjusza.

Niemożliwe się zdarza

Panująca dziś ideologia usiłuje przekonać nas, że radykalna zmiana jest niemożliwa, że nie da się obalić kapitalizmu, że nie sposób stworzyć demokracji nie sprowadzającej się do brudnych parlamentarnych gierek, ukrywającej antagonizmy dzielące nasze społeczeństwa. Dlatego Lacan, by wyjść z tego ideologicznego zakleszczenia, zamienił formułę "wszystko jest możliwe" na skromniejsze stwierdzenie: "niemożliwe się zdarza".

Evo Morales w Boliwii, Hugo Chávez w Wenezueli czy rządzący w Nepalu maoiści zdobyli władzę w "sprawiedliwych" demokratycznych wyborach, a nie przez zamach. Jednak ich sytuacja nie jest przez to "obiektywnie" mniej rozpaczliwa - płyną pod prąd historii i nie mogą wesprzeć się na żadnej "obiektywnej tendencji". Mogą robić jedno: improwizować w sytuacji na oko bez wyjścia. Ale czy dzięki temu nie zyskują zupełnie wyjątkowej wolności? I czy my wszyscy, my z lewicy, nie płyniemy tą samą galerą?

Nasza obecna sytuacja jest dokładnie odwrotna do tej z początku XX w., kiedy to lewica wiedziała, co powinna robić, musiała tylko czekać na odpowiedni moment. Dziś nie wiadomo, co robić. Wiadomo jednak, że trzeba coś zrobić natychmiast, bo nasza bierność przyniesie fatalne skutki. Bardziej niż kiedykolwiek zmuszeni jesteśmy żyć "jakbyśmy byli wolni".
Slavoj Žižek
tłumaczenie: Anastazja Dwulit

Tekst ukazał się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska".

piątek, 19 listopada 2010

Spotkanie z Krasowskim

Było rozczarowujące. Facet świetnie pisze i z sensem. Gada jakby go ktoś skrzywdził, lub jakby mu się nie chciało.
Kilka lat temu był w ,,starej siedzibie,, i mówił całkiem do rzeczy,teraz
-rozczarowanie.
Jego widzenie rzeczywistości takie jak jego zachowanie- beznadzieja.A może tylko zakłócenia uniemożliwiły mi dotarcie do lepszej myśli.
Widocznie prawicowość szkodzi. Przed tym wybronił się Cezary zadając się się z Krytyką. I nie tylko pisze lepiej, ale także lepiej włada słowem mówionym,mniej zadęcia, więcej sensu.
-Bendyk był ciekawy tylko w jednym zdaniu o Luli. O Luli warto pisać i mówić więcej.
- Pni od sieci nic znaczącego nie powiedziała o sieci- lepiej wypadła wtedy, gdy już o niej mówić przestała.
-Raciborski
poprawny w Polskim (i nie tylko polskim) paradygmacie socjologicznym.Czyli nuda i tylko niewielkie uporządkowanie rzeczywistości.
-Zabieracie się do badania faktów z pustymi rekami-bez ździebka teorii.
-Łatwo mówić! Skoro takiej nie ma. Skoro nie ma innej, trzeba sięgnąć do tej, która przeszła próbę czasu (mimo,że to nie dla wszystkich jest oczywiste). Nie może być robiona żadna analiza społeczna, bez odniesienia jej do klasowej natury społeczeństwa.
Gdyż wówczas wszystko co się powie pływa jak korek rzucany we wszystkie strony przez fale.
A wiec mówiąc o państwie trzeba powiedzieć jak ono się odnosi do klasowych interesów, bez tego z analizy wyparowuje pożytek.
Fizyk wkraczając na teren współczesnej, klasycznie, uprawianej socjologii byłby przerażony jej stanem.
Współczesny fizyk nie dotknie się faktu bez oświetlenia go latarką teorii.
Abstrakcję do socjologii wprowadzają nieliczni. Ciekawa jest droga Baumana, który kiedy nudził faktografią aby pod koniec życia wprowadzić do swych rozważań abstrakcje.
W fizyce rzeczywistość staje coraz bardziej abstrakcyjna, bez teorii nie da się w niej poruszać, matematyczna złożoność fizyki na to nie pozwala.
Współcześnie relacje socjologiczne mimo,że nie nadają się do obróbki matematycznej, osiągnęły na tyle wysoki poziom skomplikowania,
że również wymagają sekwencji: od teorii do faktu, a nie odwrotnie.

czwartek, 18 listopada 2010

Spotkanie z Baumanem

-Uznanie dla Zygmunta Baumana, dla jego wkładu w opis globalizmu, i dla jego klasy, swady, sprawności, riposty i dowcipu. Mógłby być wzorem dla pozostałych panelistów na Konferencji.
-Socjalizm ,,jako ostroga, i jako droga,, ma przed sobą przyszłość nie dającą się zakwestionować.
- Zasługa Marksa jest zwrócenie uwagi na znaczenie klas społecznych,
dla zrozumienia sposobu funkcjonowania społeczeństwa.

To były założenia zrobione po to, aby nie było nieporozumień.
Ad meritum.
Dramatycznie nie zgadzam się z Baumanem w ocenie spuścizny Marksa, która jest jego zdaniem aktualna w dwóch twierdzeniach: że kapitalizm jest niemoralny, że kapitalizm jest marnotrawny.
Twierdzenie drugie: to taki kij z dwoma końcami,jest trywialne i łatwe do zakwestionowania. Dlatego nie będę się nim zajmował.
Twierdzenie pierwsze, wiek po tym jak je Marks sformułował, jest pozbawione sensu.
W myśleniu Marksa o kapitalizmie i socjalizmie nie zaistniało pojęcie: państwo dobrobytu (albo jak woli Bauman państwo społeczne).Państwo, które mimo gospodarki kapitalistycznej realizowało cele społeczne. Takie państwa powstały wiele lat później.Ale powstały -jakby nie doszukiwać się unikalnych powodów ich powstania- i fakt, że coś może istnieć ma swój ciężar gatunkowy nie dający się zlekceważyć!
A Marks takiej możliwości nie przewidział! Jakoś ten fakt umyka z pola widzenia znawców przedmiotu.
Powstanie ,,państwa dobrobytu,, , które realizowało inne cele niż tylko cele kapitalistyczne zdezawuowało sens mówienia o kapitalizmie w kategoriach moralnych. Kapitalizm stał się narzędziem w rękach państwa,które miało służyć
wzrostowi bogactwa i generować konkurencje, a mówienie o moralności narzędzia jest pozbawione sensu. Skoro ,,rynek wie lepiej,,, skoro ,,rynki rządzą,,, -to też dobry powód aby nie mówić o moralności. Kapitalizm ze swej istoty jest amoralny!
Dlatego potrzebuje zewnętrznego wobec siebie regulatora, który jest obdarzony moralnością.
Proszę tylko nie pomyśleć,że zmierzam do twierdzenia, że nie istnieje ustrój kapitalistyczny. Istnieje jak najbardziej. ale tylko wtedy gdy zdobędzie decydujący wpływ na państwo, podporządkuje je sobie.
Państwa dobrobytu uniknęły tego scenariusza. Dlatego należy odwrócić do góry nogami nomenklaturę i nazwać je państwami socjalistycznymi!

-I jeszcze jedno!
Bauman powiedział,że woli mówić, zamiast- państwo dobrobytu -państwo społeczne.
To mi nasunęło myśl, że popełniamy tautologię.
Państwo społeczne (socjalne, dobrobytu, opiekuńcze)to w warunkach powszechnej demokracji realizując zasadę wolności, równości, sprawiedliwości dla wszystkich swoich obywateli,realizuje swój ,,psi obowiązek,, , w przeciwieństwie do państwa kapitalistycznego, które spełnia swoje obowiązki wtedy, gdy realizując cele kapitalistyczne, a cele społeczne, jeśli realizuje, to w najlepszym wypadku wtórnie. A więc tam gdzie jest demokracja obejmująca wszystkich obywatelstwem,
tam nie ma miejsca dla państwa kapitalistycznego,lecz pozostaje niekwestionowane miejsce dla gospodarki kapitalistycznej.

Jedyna opozycja to, państwo bez przymiotnika przeciwstawione państwu kapitalistycznemu. (W tym miejscu można by podyskutować o państwie, w nawiązaniu do wypowiedzi Raciborskiego).

Musimy pozmieniać podręczniki,bo to nie tylko sprawa niewłaściwego nazywania.
Bo przemyca się błąd, prowadzący do sprzeczności teoretycznych, bałaganu pojęciowego i zaniku polityki.
Kapitalizm jest zawsze ten sam, jest zawsze tym samym systemem, o tej samej naturze. Tymczasem często słyszymy o dobrym lub złym kapitalizmie.

Bez zrozumienia
nazywaliśmy państwami kapitalistycznymi powojenne państwa demokratyczne, utworzone przez socjaldemokracje.
Z tego samego powodu nie zauważyliśmy procesu przechodzenia od demokracji do plutokracji.

Demokratyczne państwo kapitalistyczne.
Zestawienie demokracji i państwa kapitalistycznego jest podobnym potworkiem pojęciowym jak ten: demokracja- z przymiotnikiem ludowa.

Bauman akceptuje twierdzenie Gerharda Schrödera, że gospodarka nie jest ani socjalistyczna, ani kapitalistyczna.
W konsekwencji mamy rozróżnienie kapitalizmu w gospodarce
i państwa kapitalistycznego.
W takim razie ciężar walki o socjalizm nie sprowadza się do tego aby zwalczać kapitalizm, ale do tego aby zwalczać państwo kapitalistyczne.
Po to aby je oddać społeczeństwu demokratycznemu bez przymiotników, aby je wyrwać z rąk klasowych grup interesu, a kapitalizm uprzedmiotowić, wyrywając mu jadowe zęby upodmiotowienia. A jeżeli tak, to mamy nie tylko socjalizm drogi ale także mamy cel socjalistyczny: socjalizm rozumiany jako upodmiotowienie się ogółu społeczeństwa w państwie. Upodmiotowienie, które nigdy nie będzie ostateczne, bo przeciwna mu jest natura klasowa społeczeństwa ( to było nieprzemijalne odkrycie Marksa), a w aktualności reprezentuje ją kapitalizm.
Kapitalizm ma tendencje to uprzedmiotowiania człowieka, do zdobywania pozycji nadrzędnej nad społeczeństwem,po to aby podporządkować je swoim kapitalistycznym celom.
A powinno być akurat odwrotnie.

niedziela, 14 listopada 2010

Kapitalistyczne reformy Witolda Gadomski ego

Lubię Witolda Gadomskiego, który jest inteligentnym i kompetentnym, w ramach swojego neoliberalnego paradygmatu, przeciwnikiem. Zatem prezentuje rzadko spotykane cechy -u polskich odpowiedników tej szkoły.

To, co jest najciekawsze, to jego definicja reformy.
Reforma wg.Gadomskiego, to redukcja wydatków państwa:
na służbę zdrowia, emerytury i przerzucanie kosztów utrzymania na większość społeczeństwa.
Tylko dlaczego nazywać toto reformowaniem.

W ,,Świątecznej,,z dnia 14 listopada Gadomski zajmuje się długiem publicznym i tym jak z nim sobie radzą poszczególne państwa.
Z analiz, które przytacza wyłania się ponury obraz przyszłości, zdominowanej przez narastający dług publiczny, który paraliżuje rozwój gospodarek, konkurencyjność,prowadząc do greckiego scenariusza.
Słowem- w perspektywie nie odległej -kryzys, lub stagnacja.

Na pytanie- co robić- odpowiada: trzeba reformować gospodarki obciążone wysokim długiem publicznym. Dotyczy to niemal wszystkich państw rozwiniętych.
Reformować, czyli ciąć socjał.
Rzecz w tym,ze system na to pozwala i wymusza aby bogatych nie ruszać, bo uciekną zabierając swoje zabawki i miejsca pracy!

Globalizm wygenerował nowy potencjał gospodarczy, to dobrze
ale wyrwał się z więzi powszechnego interesu społecznego i zniszczył podstawy państwa kierującego się interesem socjalnym, to źle.
Gdy światowe bieguny nędzy i bogactwa się wyrównają kapitalizm zostanie zapędzony tam gdzie jego miejsce, do generowania bogactwa i konkurencji,
-Pytanie kiedy to nastąpi? I czy nie można naprawdę nic zrobić aby zmienić obecną absurdalną sytuację.

( Zwolennicy kapitalizmu niekontrolowanego zadają inne pytanie:,,jak przeprowadzić reformy kapitalistyczne w demokracji, która jest na tyle głupia, że tak oczywistych rzeczy nie rozumie i stawia opór,,.)

Jak się ma PKB do wzrostu produktywności?
Wzrost bogactwa- mierzonego PKB i -ubożenia obywateli, którzy maja ponieść koszty długu.
PKB to jest taka miara zniewolenia, która powoduje, że państwa, które są w stanie produkować tyle,żeby starczyło dla wszystkich produkuje PKB, który nie zwiększa dobrobytu,lecz większość społeczeństwa wpędza w coraz większe kłopoty.

Wyrzekamy się racjonalnego stosunku do rzeczywistości!
Mamy sytuację następującą: produktywność gospodarki- po raz pierwszy w historii ludzkości - osiągnęła możliwości zaspakajania podstawowych potrzeb dla wszystkich, lecz ta możliwość nie jest realizowana.
Dawniej takich możliwości nie było, teraz są! I każą się nam z taką sytuacją godzić! Łykać bezrefleksyjnie tę absurdalną sytuację.

Hiobowe przepowiednie dotyczące załamania gospodarki na skutek deficytu pomijają fakty jakimi są , możliwości współczesnej gospodarki. Możliwości stale i szybko rosnące.

Rozumiem,że deficytu nie należy lekceważyć, bo w ekonomii nierównowaga owocuje kryzysem. Lecz to świadczy tylko o wadliwości systemu. Z którym nie trzeba się godzić, wtedy gdy obraża rozum.

Deficyt bierze się z braku równowagi ekonomicznej, a nie z braku dóbr, których jest i będzie coraz więcej.
-Pytanie skąd się bierze ten brak równowagi?
-Z samej istoty uwarunkowania kapitalistycznego, dla którego zatrudniony jest czynnikiem niezbędnym.
Bez niego nie byłoby: ani produkcji,ani usług,
-Niezbędny, jako nabywca wytworzonych towarów i usług.

- Ale jest także -kosztem! A z kosztami wiadomo co trzeba robić.
To z kolei wpływa na powstawanie nierównowagi, bo kapitalizm nie chce ponosić kosztów niezbędnych.
Mimo,że chce mieć odpowiednio przygotowanego do pracy pracownika
I zasobnego nabywcę wytworzonych towarów i usług.

Wnioskiem logicznym tej konstrukcji jest konieczność wstawienia czynnika zewnętrznego, przywracającego równowagę ekonomiczną.
Nie wymyślono nic lepszego od wtórnej redystrybucji i państwa,
dbającego: zarówno o niezbędny czynnik systemu -jakim jest zatrudniony,
jak i licznych nabywców, tego co kapitalizm wytworzył, a w rezultacie dba także o kapitał, rozwój, konkurencje i jest zobligowany do zapobiegania tworzeniu się nierównowagi!
-A jeżeli tych funkcji nie spełnia? To trzeba starać się je wdrożyć ale nie ubezwłasnowolnić państwa, ponieważ rynek nigdy go w tych funkcjach nie zastąpi,
bo mu na to nie pozwala jego natura.

piątek, 12 listopada 2010

-Podobało mi się zdanie: ,,biedni są potrzebni bogatym,,

środa, 10 listopada 2010

Czy nie przesada z tymi systemami?

Dedykuje @antence jeśli tu zajrzy i jeśli nie zajrzy.

W ping- pongu, jako dyscyplinie sportowej i sposobem na usportowienie społeczeństwa, oczywiście też jest potrzebny.
Po co te systemy, a kiedy ich brak?
Weźmy takie negatywne przykłady.
Walcowej rządzenie Warszawą, o czym mówił Legierski w Krytyce.
-Jeśli się zrobi dziura w jezdni, to zostanie załatana, buduje się nowy most.
Lecz nie ma myślenia o podstawowych funkcjach miasta i ich społecznym zagospodarowaniu.
-Tusk wymyślił ,,orliki,,. Buduje się stadiony, ale pozostałe ogniwa systemu zapełnienia tych stadionów młodymi sportowcami i przygotowanymi do tej pracy trenerami i odp. sprzętem- już nie.
Kaczyński, wtedy, szedł do wyborów pod hasłami walki z korupcją.
Ale ta walka miała się odbywać przy pomocy zastraszania, to tych, to tamtych, lub obcinania kompetencji urzędnikom centralizując decyzje, to już był system, ale idiotyczny przeciw skuteczny.
Korupcje eliminuje się w Kandzie, ale robi się to właśnie systemowo-nie dopuszczając do powstawania możliwości korupcyjnych.
itp. itd.
Tak,że można robić coś systemowo lub doraźnie.

wtorek, 9 listopada 2010

o wybieraniu właściwych ludzi

Za każdym razem gdy Matlak robił przerwę taktyczną, w celu zmobilizowania siatkarek
widziałem jak skutecznie je demobilizował swoim rażąco chorobliwym zdenerwowaniem.
Siatkówka jak tenis wymaga pewnej ręki i zimnej głowy. Trener, który dowodzi drużną podczas meczu, choćby najlepiej prowadził treningi, jeśli nie potrafi się opanować, to nie może oczekiwać tego od zawodniczek poddawanych najwyższym próbom stresu meczowego o wysoką stawkę.
Tyle zmarnowanego trudu i nadziei, dziewczyn i kibiców. Zmarnowane przez jednego człowieka, który się nie nadawał do sprawowania funkcji, której się podjął
przeceniając swoje siły. Czy tylko jego należy winić? Czy może system źle zadziałał.
Ale system działa też w drugą stronę.
Wywaliliśmy Leo Beenhakkera, który chciał wprowadzić do Polskiej piłki metody systemowe. Mamy Smudę i smutek. Wywaliliśmy Daniela Jorgea Castellaniego, który może nie był najlepszy ale był bardzo dobry.
Coś nam nie wychodzą te decyzje wyborcze. A może to znowu zawodzi system.

poniedziałek, 8 listopada 2010

logika @vikinga

Ot i co tu mamy? W czystej postaci i to jakby po jasnej stronie księżyca.
Logika bezbłędna, a tu coś k. nie gra!
Viking, krótko żyjesz, bo choćby w PRLu
jednak było inaczej i nie koniecznie pod przymusem.
Nie o to chodzi. Uprzywilejowani tez lubią tandetę, aż dziwne, jak bardzo, skoro mają łatwy dostęp do wszystkiego.
Chodzi o odróżnienie się i pokazanie swojej wyższości.
W ,,Jądrze ciemności,, biały pan był zawsze nienagannie ubrany i ogolony w najbardziej prymitywnych warunkach.
Trzeba czymś uzasadnić swoją wyższość i patent na przywileje.
Innym jest pytanie czy kultura wysoka jest dostępna wszystkim czy tylko niektórym.
Minąłeś się Viking z uwagą o braku na sali kolorowych, bo przecież nie jesteś rasistą.

I tak można sobie logicznie i bez sensu dywagować. Jeżeli pominie się aspekt klasowy. Bez którego wypowiedzi robią się koślawe nawet wtedy gdy są logiczne.

Aby grało harmonicznie w Twojej wypowiedzi musiałbyś odpowiedzieć na pytanie
dlaczego do teatru chodzą całe rodziny, a inne, te klasowo niżej stojące- nie?
Wszak talenty i wrażliwość nie są rozłożone tak drastycznie nierówno.

A w końcu można się snobować różnie. Do ogólnego poziomu kultury zależy na co się ludzie decydują na Dodę, czy na Jarzynę. A to w końcu zależy od politycznego i kulturowego kontekstu ustroju.

viking |08.11.2010 23:03:34
@ kot

-Nie minąłem się.
Problem polega na tym, że zachodnioeuropejska
lewica zakochała się w postmodernistycznych dyskursach, ze szczególnym
wskazaniem na ten postkolonialny. Imigrant jest Innym, który wciąż podlega
wykluczeniu i represji. Poza tym, że jest ofiarą, jakby nie istniał. Jedyna
relacja między Holendrem a Afrykaninem to relacja władzy tego pierwszego nad
tym drugim.
Tu nie ma miejsca na inną refleksję, nie ma miejsca na pytanie czy
ci emigranci w ogóle chcą chodzić do teatru czy tylko ,,nie mogą".


- Każde zdanie rozumiem ale co tu ma do tego postmodernizm i stosunek do Innego. Przypuszczam, że czarni- których tam, jak mówi Nowak na ulicach, jest dużo- powinni mieć, odpowiedni do swej liczebności, procent reprezentacji, na sali. Przecież nie było selekcji przy wejściu. Jeżeli było jak było, to zagrał tu aspekt klasowy, a nie postmodernizm czy stosunek do Innego.

Podobało mi się

sformułowanie:
,,Kapitalizm jako narzędzie,, a nie jako ustrój społeczny.

niedziela, 7 listopada 2010

klasa średnia oczami turysty

Pojęcia opisujące współczesność.
W wypowiedzi Bendykam dla Krytyki, znalazła się krótka ich lista, trafiająca w jej istotę.

Zajmowałem się już ,,internetem,,, pojęciem bez którego trudno sobie wyobrazić współczesność, pojęciem które należałoby jeszcze rozwinąć: o jego znaczenie, dla zachowania i rozwijania demokracji.

Teraz, zajmę się pojęciem klasa średnia w Polsce.
Pojęcie drugie, acz nie koniecznie kolejne, z listy Bendyka.

Bendyk powiedział, że Polska klasa średnia, to klasa kolonizatorów. Wydaje się to sprzeczne z istotą klasy średniej.
Oczywiście, obracamy się w świecie definicji i od nich zależy co rozumiemy.
Chodzi nam o jak najlepszy opis rzeczywistości i starajmy się do niego dopasować pojęcia, które używamy.
Pytanie czy w Polsce istnieje klasa średnia? Uważam, ze sens tego pojęcia nabiera znaczenia wtedy gdy klasa średnia staje się klasą dominującą, a więc gromadzi co najmniej 50%populacji, a najlepiej 70%. Wtedy dopiero możemy mówić o klasie dominującej.
W Polsce nie ma dominującej klasy średniej, bo powyższe ilościowe kryterium nie jest spełnione. Polsce można mówić o klasie średniej wyższej lub średniej niższej, ale nie ma tej, która jest jej solą: średniej średniej, czyli średniej masowej. W takiej sytuacji nic dziwnego, że nieliczna klasa średnia aspiruje do klasy wyższej traktując Polskę jak kolonie,pod kolonialnym hasłem wszystko dla mnie nic dla społeczeństwa, w którym żyję.

Jeżeli Polak porównuje dom w Polsce i dom przedstawiciela klasy średniej na Zachodzie, to okazuje się, że dom w Polsce jest zrobiony z lepszych materiałów i jest lepiej wyposażony niż tam. Tylko,że tam w takim Toronto może mieć 70% ludzi
Ostatni kryzys miał więc swoje ideologiczne korzenie.

Jak to wygląda oczmi turysty widziane podczas wielokrotnych pobytów.
Jeśli pojedziesz do podparyskich miasteczek Cergy Le Haut i Prefecture to zobaczysz mateczniki klasy średniej. Budowane w drugiej połowie ubiegłego wieku z myślą o klasie średniej, średniej, licznej i zamożnej, zadbana architektura i infrastruktura miejska. Nawet domy dla tych, którzy mieszkania były dofinansowywne przez miasto, wkomponowane w powszechną zabudowę nie odbiegają wyglądem od pozostałych. Nie blokowiska ale socjalnie pomyślane i przemyślane, młode ale ładne miasto dla ludzi.
Toronto dzielnice dla klasy średniej z szeregami bliźniaczej zabudowy wybudowane sto lat temu. A więc klasa średnia zaczęła się kształtować już wtedy.
Charakterystyczne, dla Toronto,że różnica między domkiem dla klasy średniej a rezydencją jest różnica skali ale i tu i tu ma być tak samo, tylko mniejsze i tańsze.

piątek, 5 listopada 2010

Charyzmatyczny prezydent, niesiony entuzjazmem, postawiony przed koniecznymi wyzwaniami modernizacyjnymi, zderzył się ze ścianą ( to zastanawia nas i czyni tak długowieczną niedolę jak mówił Hamlet w monologu). Zmusza do zastanowienia się nad problemami ustrojowymi.
Stany Zjednoczone nie miały powojennego okresu socjaldemokratycznego.
Elementy socjalistyczne w Stanach, wytropione przez Korwina, nie mają źródła w socjaldemokracji lecz wyrastają tam z ducha demokracji. Państwa Europejskie zostały po wojnie zaszczepione socjaldemokracją(Pytanie na jak długo?). Konstytucja kulturowa Stanów jest kryształowo kapitalistyczna,a elementy socjalistyczne biorą się tam z ducha demokracji, a nie socjaldemokracji (wywodzącej się jednak z marksizmu).
Demokratyczna równość szans tak ważna w demokracji (choćby tak istotny dla niej podatek spadkowy) została w ostatnich latach zaniedbana. Demokracja nie socjaldemokratyczna zaczyna przegrywać z oligarchizujacym się państwem kapitalistycznym.
Państwo kapitalistyczne ukierunkowane wyłącznie na rynek, o zdominowanej przez cele rynkowe( jakże różne od celów demokratycznych) demokracji, staje się niezdolne do działań modernizacyjnych!
Polska dostała od okoliczności wiele szans, z których wiele trwoni.
Myślę, że jedną z takich szans jest stosunkowo niewielki poziom oligarchizacji,
która hamuje w Stanach społeczny rozwój.

czwartek, 4 listopada 2010

I może ostatni ale chyba najważniejszy
punkt na rzecz przeniesienia dyskusji o sprawach ważnych do internetu.
Zauważ,że np. u nas w Polsce od dwudziestu lat masz monopol na publiczne ważne wypowiedzi ograniczony do niewielkiej ilości wypowiadających się.
I tu paradoks. Mówi się powszechnie o braku nowych idei ale wypowiedzi ideologiczne są jakby zarezerwowane dla nielicznych, ciągle tych samych. Jak więc można od kogoś wymagać nowych idei, jeżeli nie potrafił ich sformułować od dwudziestu lat.
Wypowiedzi dopuszczane do obiegu publicznego podlegają różnego rodzaju
formatowaniu, naciskom, interesom.
Tylko internet może zapewnić wolność wypowiedzi.

co nowego wnosi dyskusja w internecie

jeszcze jest jeden powód, który wyróżnia internet. Przyjrzyj się Agnieszko jakiejkolwiek i gdziekolwiek, w każdym miejscu i gronie, dyskusji. Nie masz mozliwości na weryfikowanie swoje wypowiedzi, jesteś poganiana i ograniczana. I tak naprawdę zabierającym głos zależy bardziej na pokazaniu się niż na swojej wypowiedzi. Zauważ jak jest wielu takich, nieraz uznanych skądinąd, którzy nie potrafią skończyć
mówić. Weź wypowiedzi prasowe długie i nudne Natomiast żeby zaistnieć w internecie trzeba wypowiadać się krótko i mieć coś do powiedzenia, aby przyciągnąć uwagę. Gdy ktoś ględzi przelatujesz dalej. Siedząc na sali w środkowym rzędzie jesteś skazana na wysłuchiwanie jakiegoś nudziarstwa.

Bendyk i internet

I tu właśnie głęboki ukłon Bendykowi, bo ta opinia idzie w poprzek opinii powszechnej, że w internecie mamy śmietnik. Tymczasem internet stwarza warunki idealne do wymiany myśli, do dyskursu: daje nieograniczony czas na wypowiedź, możliwość nieograniczonej weryfikacji na obszarze nieosiągalnym innym, tradycyjnym miejscom wypowiedzi i nieograniczoną pojemność na gromadzenie weryfikowanych pomysłów.
A, że te możliwości wykorzystywane są
w 1% to tylko kwestia czasu aby ten stan się zmienił.
Dostrzeżenie możliwości, które na razie są dostrzegane i zrozumiałe w minimalnym procencie, to nie byle co.
Nawiasem, podnoszenie poziomu wypowiedzi na witrynie Krytyki jest dobrym przykładem.
Uczą się wszyscy: moderatorzy doskonaląc regulacje, komentatorzy internetowego języka wypowiedzi. I tego, że nie każdy
jest zdolny wnosić coś nowego, ale bardzo wielu jest zdolnych do prowadzenia poprawnej analizy
krytycznej. I ciągle nie wykorzystane są możliwości masowej publikacji reportarzy z różnych egzotycznych zakątków kraju i świata. Czysty opis rzeczywistości stanowi ważny fragment poznania i umocowania każdego rozsądnego planu.
Na razie króluje opinia, uzasadniona, że
internet to śmietnik i ściek.
Bendyk potrafił się jej przeciwstawić.
-Ależ tak kapitalizm jest po to aby zarabiać za wszelką cenę.Nieporozumienie bierze się stąd,że mówi się o dobrym lub złym kapitalizmie, a czegoś takiego nie ma.
Kapitalizm ma wprawdzie różne oblicza, ale to zależy od warunków w jakich przyszło mu działać, ale jest ciągle tym samym kapitalizmem w każdych warunkach.
Cel ma zawsze ten sam: zysk za wszelką cenę, nawet prowadzący do samozniszczenia. Weź ostatni Kryzys: czy mądrzy, inteligentni ludzie( w Ameryce także gromada ekonomicznych laureatów Nobla) nie wiedzieli,że nadchodzi? Lepiej, czy gdyby byli go pewni zachowywali by się inaczej? Nie, nic by nie zmienili.
Robili to co musieli, bo taka jest logika zysku, gdy inni zarabiają ( a zarabiali wszyscy uczestnicy gry w bankę hipoteczną), to każdy grający w tę grę, nie może sobie pozwolić na to aby się wstrzymać.A jeżeli jakiś prezes by próbował, to by został wylany przez Walne, jako ten, który przeszkadza innym zarabiać.
Dlatego kapitalizm najlepiej funkcjonuje w państwie, które ma inne cele niż tylko zysk o ile to państwo potrafi ten zysk zapewnić. Państwo, które w centrum uwagi stawia nie zysk, lecz jego dystrybucje i bezpieczeństwo socjalne obywateli,
mimo biadolenia, że podatki to kradzież. Czy nie dziwiło ciebie jak bardzo uciemiężeni , restrykcjonowani są kapitaliści w Chinach? I znoszą to pokornie, bo interes tam się kręci. I nie tylko chodzi o niskie koszty pracy, które szybko w Chinach rosną, ale o ogromny popyt tamtego i światowego rynku na towary stamtąd. W momencie gdy państwo zostaje zdominowane przez logikę kapitału kapitalizm dąży do destrukcji.

Bendyk

Kilkakrotnie słuchałem Bendyka i coś czytałem ale nie wiedziałem, że jest taki dobry.
Był dla mnie mało otwarty, lekko bucowaty.
W tej chwili nie widzę drugiego, który by miał tak dobrze poukładaną w głowie współczesność.
Myśl po myśli, podejście, ujecie, akcenty przywoływane przykłady- układanki, jaką jest rzeczywistość, którą przeżywamy.
-patologia, która stała się dla nas normą
-klasa średnia, po której nie należy się spodziewać...., lecz raczej może hamować
- powołanie na Lulę
i tak po kolei.

środa, 3 listopada 2010

No.., ciekawa wypowiedź Sławczana.Chyba masz racje,że socjaldemokratyczne państwa pewnie by nie powstały gdyby ustroje kapitalistyczne nie miały na karku wojny, a potem ciśnienia komunizmu. Tylko nie porównuj Obamy do Tuska.
Wtret, o czym Ty mówisz! Kapitalizm dobry-zły.
Chyba nie jesteś tak naiwny! Kapitalizm jest od tego aby zarabiać, jak kanarek żeby śpiewać. Mieszają Ci się pojęcia.
Nie tylko tobie, także wielu tytułowanym. Pokutuje, wyidealizowany, już nieaktualny, ale chętnie używany przez neoliberałów (i z korzyścią dla nich), podział na kapitalizm i socjalizm definiowany w sposób klasycznie marksistowski.
Natomiast choćby na podstawie tekstu Sutowskiego widać, ale także twojego powołania się na Chiny- że chodzi o zupełnie co innego. W zoligarchizowanej Ameryce, w aktualnym otoczeniu geopolitycznym (brak wojny światowej, komunizmu) i korporacyjnych mediów, otoczenie prezydenta uniemożliwi każdy ruch, który będzie niekorzystny dla korporacji i oligarchii.
Chiny nazywają się państwem komunistycznym i nie jest to dotychczas
( w przyszłości może być różnie) pojęcie puste.
Jeżeli zdefiniujemy ustrój społeczny, nie wyłącznie, w oparciu o własność
ale -decydująco - o hegemonie.
Hegemonie celów społecznych nad kapitalistycznymi, lub jej brak.
Państwo socjalistyczne , to państwo redystrybucji, społecznie przecież, wypracowywanego dochodu i określające cele społeczne,które nie zostawia tej przestrzeni rynkowi.
Cezary coraz więcej rozumie, Bendyk dużo.
Należy wierzyć w instytucje i w działania systemowe, a nie w ludzi.
Ewenementem jest, że Staniszkis nie rozumie własnych książek.
sorry!
Narzekań nie będzie. Jakoś gdzieś przepadły.

o naturze człowieka

ostatnio myślałem o tym
Po przeczytaniu omówienia książki ,,tego Niemca,,, gdzie zyskujemy empiryczny dowód na to,że 90% ludzi, w odpowiednio stworzonych warunkach aprobaty zbiorowości
- to potencjalni mordercy.
Ucieszyło mnie to, bo.
Skoro tak, to powinno pracować także w drugą stronę:,,90% ludzi można skłonić ciśnieniem zbiorowości-do dobroci,,
Niestety w drugą stronę nie zyskamy symetrii.
Istnienie w świecie zmiany jest imperatywnym imperatywem i filozoficznym i ewolucyjnym. Dlatego egoizm zarówno jednostki jak zbiorowości jako forma przetrwania w tożsamości jest tym jak wyżej.
Lecz nie można nie docenić możliwości jaką wywiera ciśnienie zbiorowości.
Może dużo, ale ,,krótko,,. Stąd wzięły się wszelkie wielkie, humanistyczne idee i próby wcielania ich w życie, które względnie szybko wyradzały się w swoje przeciwieństwo.
Lecz z tego też trzeba wyciągnąć wniosek.
Jaki?!

wtorek, 2 listopada 2010

Czy jest różnica miedzy szpitalem , a piekarnią , pytanie jakby z radia Erywań

Szpitale?
Niech bankrutują! Powstaną nowe? Nie powstaną!
Zbankrutuje piekarnia. Przejściowa niedogodność. Rynek to sprawi. Powstanie nowa lepsza. Lub pieczywo zostanie dowiezione, choćby z Chin. Nie żartuję.
Zbankrutował prywatny źle zarządzany, jedyny w rejonie szpital.
Był szpital. Nie ma szpitala. Nagłe wypadki i przewlekle chorzy pozostali.
Powstanie nowy, jeśli to się będzie komuś opłacało. Ale może się nie opłacać. I co wtedy?
( Przy okazji pytanie za sto punktów dlaczego nie powstał w Polsce ani jeden prywatny szpital. Szpital nie przychodnia, klinika, ale szpital, jeśli wiesz co to słowo znaczy?)
Bendyk podniósł,
kilka spraw.
1. Oddawanie rynkowi istotnych sfer życia społecznego prowadzi do zaniku myślenia strategicznego.
Klasyczne myślenie neoliberalne wyklucza możliwość modernizacji. -Rozumianej inaczej niż: ciągle za mało rynku, za dużo państwa. Z tą formuła obudziliśmy się z ręka w nocniku.
Przez ostatnie dwadzieścia lat reformą nazywano oddawanie rynkowi sfer zarządzania na poziomie centrum.Pozbywano się kłopotów: na poziomie myślenia, działania i obciążeń budżetowych. Państwo jako centrum popadało w autyzm.,,Rynek zrobi to za nas i to lepiej,, było złotym kluczem, którym próbowano otwierać każde drzwi. Aż do momentu gdy okazało się,że coś tu nie gra. Zrobiła się modna modernizacja.
Również lepsze, bo bardziej konkretne, jest pytanie o to jaka ma być Polska za
5-1o lat, niż słowo fetysz modernizacja,
które znacząc wszystko nie znaczy nic.

Dobrze,ze Bendyk zwraca uwagę na
zachowania i program Palikota, który jest,
żeby połączyć początek z końcem jego wypowiedzi, klasycznym produktem epoki pop.
I zdumiewa mnie jak na taki lep daje się łapać np filozof - Środa

poniedziałek, 1 listopada 2010

Kot w glebniku czyli lis gołębniku pisze.

Rozumowanie zaprezentowane powyżej przez komentującego wpisowicza należy do znudzenia powtarzanej mantry.
Ale od samego powtarzania rozumu nie przybywa. Skoro autor wpisu byłby pewien swoich racji i zachowywał się jak istota myśląca, a nie powtarzająca, to spróbowałby polemizować konkretnie z konkretnymi tezami Balickiego,a nie tylko po raz tysiączny powtarzać, to co tyle razy już powtarzano.
Balicki, obecnie najbardziej kompetentny znawca ,,reformy,, służby zdrowia
udawania, że służba zdrowia różni się od fabryki gwoździ.
,,Lis,, kompromituje się jako osobnik niezdolny do zrozumienia,że a nie ma żadnej różnicy, na tym poziomie abstrakcji, między fabryką gwoździ, a piekarnią.
Trochę więcej na

Paradoksalne jest,że najgorliwszymi marksistami są obecnie neoliberałowie.
Dla których istnieje, jak dla Marksa, tylko, albo -albo, a nie społeczna funkcja celu. Bez urazy dla nieprzemijającej wielkości Marksa.
Okazało się, że rzeczywistość jest bardziej złożona.
Ale to, co w wypadku fabryki gwoździ sprawdza się, nie sprawdza się w służbie zdrowia, gdzie zysk i powszechna służba zdrowia określają odmienne cele, które nie dają się potem (wtórnie) w żaden sposób podporządkować celowi społecznemu.


Wzrost bogactwa może, ale nie musi, mieć sens pozytywny - społecznie.
Tam gdzie cele społeczne dominują, tam kapitalizm jest też pożyteczny.