Szukaj na tym blogu

środa, 31 października 2012

W Polsce oszczędza 8% ludności
Na prywatnych kontach  bankowych
znajduje 1/3 dochodu narodowego

Król Korwin


nie przeczę, że korwinowcy/krwiniści nie stawiają
ważnych pytań mimo ich teologicznego zacietrzewienia.
Mają rację, gdy podnoszą, że
z pieniądzem dzieje się coś niedobrego.
odkąd został pozbawiony oparcia o złoto.
Co nie znaczy, że wystarczy wrócić do złota i po kłopocie.
Również monarchistyczna-autorytarna idea Korwina
nie jest taka głupia jak się na pierwszy rzut oka wydaje
-potraktowana  niepowierzchownie.
-Czy autorytarne Chiny odniosłyby sukces równy sukces
gospodarczy i społeczny w warunkach  demokracji.
-Wątpię. Bardziej prawdopodobny byłby wieloletni chaos.
-Natomiast zagrożeniem dla Chin (i świata) jest  transformacja do klasycznego
kapitalizmu i demokracji, do czego grawituje wytworzona
tam  oligarchia szukająca legitymizacji.
Zaryzykuję większą herezję.
Podniesienie się gospodarki niemieckiej z największej zapaści
w latach trzydziestych nie byłoby możliwe w warunkach demokracji.
Czy to znaczy, że jestem  zwolennikiem dyktatury.
Nie jestem.
To znaczy, że to co w jednych warunkach jest dobre,
w innych nie jest.
Wiara w absolutnie słuszne rozwiązania,
myślenie teologiczne
-to największe zagrożenie w szybko zmieniających się warunkach.

Tak to za wątpliwymi rozwiązaniami mogą kryć się  najistotniejsze problemy.

Gdyby żył Adam Smith


zdeklarowany wolnorynkowiec, 
przyznałby, ze system kapitalistyczny, 
jeśli jego korzyści są ograniczone 
do wąskiej grupy społeczeństwa, 
zakłóca racjonalność ekonomiczną 
i moralne uzasadnienie dla swego istnienia,
w którym bankierzy i maklerzy z Wall Street uważają, wciskanie nic niepodejrzewającym klientom niebezpiecznych pożyczek i bezwartościowych papierów jest "częścią gry", w którym szefowie firm przekonali samych siebie, że powinni zarabiać 350 razy więcej niż przeciętny pracownik, w którym prawo do przekazywania nieograniczonych sum pieniędzy niezasłużonym spadkobiercom jest ważniejsze niż prawo do podstawowej, ratującej życie opieki zdrowotnej.
                       Autor: Steven Pearlstein, The Washington Post

Rynek zagospodarowuje politykę


prace Stiglitza na temat niedoskonałości rynku są lepiej znane w kręgach akademickich, to jego rozprawa doktorska była na temat tego, jak nierówności w dochodach ograniczają wzrost gospodarczy. Noblista przypomina to zagadnienie w "The Price of Inequality", dowodząc jak nierówności ograniczają wydajność, prowadzą do bezowocnej konkurencji o dobra statusowe i pozwalają bogatym konwertować pieniądze na władzę polityczną, wykorzystywaną do tworzenia dalszych nierówności.
Zagrożenie plutokracją – demokracją kontrolowaną przez bogatych i wykorzystywaną do własnych korzyści – jest tematem analizy nie tylko Zingales i Stiglitza, ale także wielu innych publikacji. Wynika z nich, że kraj jest wciągany w niebezpieczną spiralę nierówności, podziałów klasowych, nierównowagi gospodarczej.  
                             Autor: Steven Pearlstein, The Washington Post
A więc zarówno rynkowcy jak i
ci, którzy widzą jego ograniczenia
nie widzą innej drogi jak regulacje.
                                    kot




Zingales


nawołuje do kapitalizmu, który nie jest probiznesowy, ale prorynkowy. Takiego, który celebruje merytokrację, a nie oddziedziczone przywileje, i kładzie nacisk na wiarygodność podmiotów gospodarczych oraz  ich wolność i swobodę. Jego zdaniem najważniejsze elementy kapitalizmu to pełna i wolna konkurencja, a wszelkie nierówności, brak stabilności i podział klasowy, których ostatnio doświadczają Amerykanie, biorą się z jej braku. 
Diagnoza i recepta Zingalesa – reforma edukacji i prawa upadłościowego, spłata kredytów studenckich uzależniona od dochodu, większa ochrona konsumenta, restrykcyjne prawo antymonopolowe, ograniczenia działalności lobbingowej i datków na kampanie, większa kontrola inwestorów nad wynagrodzeniami – są uderzająco podobne do propozycji Josepha Stiglitza, profesora-noblisty z Columbia University, który jest na zupełnie drugim końcu ideologicznego spektrum. 
                    Autor: Steven Pearlstein, The Washington Post

Rynek realny i rynek oczekiwań


W książce "Fixing the Game" Martin dowodzi, 
że duże firmy funkcjonują na dwóch rynkach. 
Pierwszym jest rynek realny, 
na którym firmy wygrywają lub przegrywają, sprzedając produkty i usługi. 
Drugi to rynek oczekiwań, 
czyli giełda, gdzie ludzie zakładają się
o perspektywy firmy na przyszłość. 
Na tym rynku najważniejsze nie są rzeczywiste zyski firmy, 
lecz fakt, czy zyski te odpowiadają oczekiwaniom. 
Problem pojawia się, kiedy ludzie kierujący dużymi firmami 
są wynagradzani nie za sukcesy na realnym rynku, 
ale za spełnianie oczekiwań rynku. 
To w praktyce oznacza nieustannie rosnące oczekiwana 
co do przyszłych zysków. 
W końcu oczekiwania rosną tak bardzo, 
że ich spełnienie jest niemożliwe bez księgowych manipulacji
 (patrz Enron) lub podejmowania nadmiernego ryzyka 
(patrz Lehman Brothers, czy AIG). 
Tak czy owak, oznacza to odwracanie uwagi od realnego rynku, 
który jest źródłem długofalowej wartości. 
W latach 70. zaczęto uważać, że spełnianie oczekiwań rynku 
– czyli "maksymalizacja wartości dla akcjonariuszy" 
– to jedyny cel korporacji. 
Zachęciło to firmy do oferowania szefom dodatkowych grantów 
w postaci opcji na akcje. 
Niestety dla inwestorów, pisze Martin, zyski 
500 największych amerykańskich firm były niższe 
a nie wyższe, ponieważ wartość dla akcjonariuszy stała się 
rynkowym Świętym Graalem. 
Wynagrodzenia szefów firm rosły osiem razy szybciej 
niż poziom wypracowywanych przez nich zysków. 
- Gra oczekiwań zniszczyła realną grę.
 Aby to powstrzymać, konieczne jest  przyjęcie przez amerykański biznes 
szerszej i zdrowszej definicji celu oraz 
przełożenie tego na sposób zarządzania korporacjami 
i wynagradzania ich szefów. 
                 Autor: Steven Pearlstein, The Washington Post
http://chlebus.eco.pl/POWERS/Gry.htm

wtorek, 30 października 2012

Wzrost nierówności w USA

morawski-rewolta-Realny-dochód-różnych-grup-dochodowych-w-USA-CC-BY-NC-by-binarydreams.jpg (551×459)
Gdyby żył Adam Smith

zdeklarowany wolnorynkowiec, 
przyznałby, ze system kapitalistyczny, 
jeśli jego korzyści są ograniczone 
do wąskiej grupy społeczeństwa, 
zakłóca racjonalność ekonomiczną 
i moralne uzasadnienie dla swego istnienia,
w którym bankierzy i maklerzy z Wall Street uważają, wciskanie nic niepodejrzewającym klientom niebezpiecznych pożyczek i bezwartościowych papierów jest "częścią gry", w którym szefowie firm przekonali samych siebie, że powinni zarabiać 350 razy więcej niż przeciętny pracownik, w którym prawo do przekazywania nieograniczonych sum pieniędzy niezasłużonym spadkobiercom jest ważniejsze niż prawo do podstawowej, ratującej życie opieki zdrowotnej.
                       Autor: Steven Pearlstein, The Washington Post

(Neo)liberałowie mówią że wolność jest najważniejszą.


Wolność współcześnie
jest w internecie.
-i oby była
Liberałowie bądźcie konsekwentni.
Zdecydujcie się co jest dla Was ważniejsze wolność czy własność.
Stając przed dylematem ograniczyć wolność w imię własności, czy ograniczyć własność w imię wolności.

Jeśli mamy sobie wyobrazić lepszy świat

najpierw musimy nauczyć się tego, 
że w ogóle możemy marzyć 
o jakimś innym.
I
....o angielskiej klasie robotniczej  
Francuzach, Włochach
mówi Jeanette Winterson
Dawna klasa robotnicza utraciła prawo 
do jakichkolwiek pretensji do godności, 
związki zawodowe zostały złamane.

Thatcher. 
Ona ciągle powtarzała, 
że tylko od nas zależy, kim będziemy, 
że każdy może odnieść sukces, 
wyrwać się z miejsca urodzenia, 
wykształcić się, wspiąć na drabinie społecznej. 
Gdy miałam 18 lat, bardzo to do mnie przemawiało.
....-z wykształcenia inżynier chemik, 
sama nie miała żadnych zainteresowań kulturalnych. 
Sztukę postrzegała jako zbędny luksus 
i to przekładało się na politykę państwa. 
nie tylko była wulgarna,  
wręcz dumnie się z tym obnosiła, 
co się niestety Brytyjczykom podobało. 
My zawsze byliśmy trochę prymitywni, 
nie jesteśmy intelektualistami, jak Francuzi, 
nie kochamy sztuk wizualnych, tak jak Włosi. 
Dominuje podejście: 
„Po co nam właściwie opera, po co nam teatr, nie potrzebujemy filharmonii”. 
Anglicy potrafią być prymitywni, 
niesławne zachowania kibiców piłkarskich oddają coś, 
co jest bardzo silnie zakorzenione w całej naszej kulturze, 
zwłaszcza w kulturze klas pracujących. 
Dlatego Thatcher miała wśród nich takie poparcie
 – przecież najsilniej wspierającą ją gazetą było „The Sun”. 
Gazeta, której nie czyta nikt z klasy średniej.
                                      

poniedziałek, 29 października 2012

Świat się zmienia


zakładnicy określonego zestawu pojęć
popadają w błędne koło.
Pojęcie kapitalizmu
Marksa
używane jest
przez lewicę
-jeszcze chętniej przez prawicę!
Jeżeli w tym języku mówimy "kapitalizm",
jeżeli mówimy -co po kapitalizmie?
-to odpowiedzi nie znajdziemy,
tak jak dotychczas nie znaleźliśmy!

 Odpowiedzią jest TINA.
Choć ostatnio nie-TINA
odnoszona jest do "innych form kapitalizmu" .
Tak jakby mówienie
o innych formach kapitalizmu miało jakikolwiek sens.
Historiografii modelu docelowego nie szukaj. Nie ma takiego.
Stary świat skończył się wraz z globalizacją
i jeszcze niezbyt uświadomionym faktem,
że planeta Ziemia gwałtownie
przestaje być nieograniczonym polem możliwości, bez ograniczeń.
Tamten język-nie działa.
-Czy to oznacza bezradność?
Ideologicznie może będzie trzeba stworzyć nowe opowieści,
ale muszą one opierać się
-tym razem-o solidniejsze podstawy naukowe.
Teorie układów złożonych.
Społeczeństwo, gospodarka -to układy złożone,
które aby przetrwać
muszą mieć wbudowane mechanizmy
prowadzące do równowagi.
Jeżeli tak na to popatrzymy, to
neoliberalizm doszukujący się
równowagi w mechanizmie rynkowym
jest bałwochwalstwem, pójściem na żywioł,
bo współczesny rynek
wbrew prawom ekonomii klasycznej
nie dąży już do równowagi,
a bez tego mechanizmu pozostaje dryfowanie.
Jeśli nie rynek to co?
Już wiesz?!
                             Jerzy Kotowski

Samorządy bez pieniędzy

Samorządom zabrano w sumie 8 mld
-4,2 mld rocznie,
 na skutek likwidacji trzeciego progu PIT.
(Obniżka podatków jest dobra.)
Drugie tyle to -nie realizowane  zobowiązania państwa.

Ubytki te samorządy uzupełniają
zwiększeniem opłat ściąganych od mieszkańców, 
które nie nazywają się podatkami.
-Sprzedają sieci dystrybucyjne
tworząc prywatne monopole.
Mieszkańcy nie mając wyboru
płacą wyższe świadczenia,
które nie są podatkami.

Nniektóre z polskich miast powinny  ogłosić
niepodległość finansową jako emitenci  lokalnej waluty.
Ciekawe co  by na to powiedziała Bruksela?

niedziela, 28 października 2012

W sensownym systemie


 wysoka produktywność
powinna przekładać się
na wysokie zarobki


Nie tylko budżetówka  daje zatrudnienie i zarobki.
-Usługi!
Świat , gospodarka, od ładnych lat przechodzi
z produkcji na usługi i nawet w najbardziej rozwiniętych k.
- możliwości nie zostały wyczerpane.
Projektowanie nowych wyrobów też można zdefiniować
w  przegródce  -usługi.
Końca nie widać
- nieuruchomionych  możliwości.
W Polsce produkcją, która jeszcze pozostała
(jeśli pominiemy zagraniczne montownie
 z po chińsku zarabiającymi pracownikami)
 -zajmują się mali i średni.
Są za mali aby uciec do rajów podatkowych.
Więc to oni wnoszą wkład w rynek wewnętrzny i rynek usług.
Wielcy Solorze i Kulczyki,  "nie płacą" podatków
mimo, że  są  nierozerwalnie związani z rynkiem lokalnym,
(Solorz nie przeniesie Polsatu do Chin)
Barierą rozwoju usług i zatrudnienia w usługach,
nie tylko w Polsce
są niskie  średnie zarobki.
Ludzi nie stać na usługi
dają  wiec sobie radę we własnym zakresie.
Koło się zamyka: niskie zarobki, wąski zakres usług,
bezrobocie, jeszcze gorsze dochody, obniżająca się konsumpcja
i nierozwijające się usługi.
                            Jerzy Kotowski

sobota, 27 października 2012

Polska, bezrobocie 50+, i 25-

W 2011 roku osoby w wieku 50+ 
-stanowiły 22,1% 
ogółu zarejestrowanych.
Odsetek osób bezrobotnych przed 25. rokiem życia  
-wyniósł   21,3%. 
Sytuacją odwrotną od 
występującej w pozostałych krajach Unii. 
Tam bezrobocie (bezrobociemwśród ludzi młodych
jest największe poniżej 25. roku życia.

Energetyka państwowa, czy prywatna

W energetyce budowa nowych bloków za prywatne pieniądze idzie jak po grudzie. Jedyny znany mi przypadek to Pątnów II, wybudowany przez ZE Pątnów-Adamów-Konin kontrolowany przez Zygmunta Solorza. A Polska przecież potrzebuje nowych mocy, aby nie było blackoutu. W takiej sytuacji rozumiem, że państwo samo zamierza się za to zabrać. To samo dotyczy dróg czy kolei. Po ostatnich upadłościach firm budowlanych sektor bankowy raczej mówi "nie" inwestycjom drogowym. I co? Mamy mieć nadal autostrady kończące się w polu? Przecież to bez sensu.

                                            Jacek Socha
Według raportu PricewaterhouseCoopers, 
6 mln Polaków 
chciałoby zamieszkać za granicą i podjąć tam pracę. 
Tekst z Krytyki do przedyskutowania
Hausner, jak na pragmatyka przystało, zajmuje się tu i teraz, biorąc
pod uwagę otocznie i istniejący system. Tylko jak na dyskusję o światopoglądzie
to gdzieś zapodziała się niestety ta część o modelu docelowym. Bo jak rozumiem
model skandynawski jest według Hausnera docelowym? Czy mam rozumieć, że jest
jakiś krok dalej? Jakiś inny model postkapitalistyczny. Tego niestety się nie
dowiedziałem od szanownego. A takie znowu myślenie znowu zupełnie nie uwzględnia
pewnej specyfiki genetycznej kapitalizmu, mianowicie tego, że system ten ma
wbudowane kryzysy i sprzężenia zwrotne, które prowadzą do zapaści. I kraje
skandynawskie, jakkolwiek mocno nie próbowałyby się przed tym bronić również
będą ofiarą tego procesu prędzej czy później. Więc pytam czy jest krok dalej. I
tutaj dochodzimy do tradycyjnej słabości lewicowości pt. brak wizji docelowej -
z przykrością to stwierdzam.
Zastanawiam się, jak można było napisać
 "bełkot", "mało treści"?
Jedyne wyjaśnienie jest takie, 

że komentujący w ten sposób nie mają aparatu
pojęciowego, zdolnego przyswoić treść wywiadu. 

Mnie interesuje z kolei, skąd
taka pycha w tych ludziach, 

żeby swoje niezrozumienie zamieniać w ocenę typu
"bełkot"? Ćwierćwiecze pogardy dla rozumu wydało owoce?

                              komentarz Camela w Krytyce

Jak długo jeszcze bedziemy lepsi od maszyn

my ludzie, my biologia?
-Google uczy się rozumieć pojęcia
i gadać ludzkim głosem.
Ja,  nie ruszając się z kanapy
mam w zasięgu  świat
jego geografie, przyrodę,
podróże w nieznane światy nauki,
w każdym kierunku wiedzy.
Możliwość odsłaniania przeszłości i przyszłości.
Do niczego
nie są mi  potrzebne
moje biologiczne przynależności.
-Ja maszyna.
Mamy powód istnienia -one nie.
Dopóki, któreś z nich nie przyjdzie do rozumu fanaberia
aby uzupełnić siebie o powód
-możemy być spokojni.

Gdy one też będą miały powód istnienia
staną się równe nam, lecz lepsze
bardziej inteligentne, odporne na zmiany
bez naszych biologicznych i fizycznych ograniczeń,
a my?  -gatunkiem wymierajacym.




piątek, 26 października 2012

Gdzie w tym jest sens?

http://niezalezna.pl/34216-czy-polska-sie-obroni


Sensowna polityka odnosząc się do przyszłości
powinna opierać się
na ocenie prawdopodobieństw i analizie interesów.
W tej sytuacji najlepiej gdyby to było możliwe politycznie,
powinniśmy rozbroić się całkowicie, jak kiedyś Japonia.

Nie tylko dobrze -dzieje się w państwie chińskim

 Według M.F.W. w latach 1998-2011 
w Chinach zainwestowano 
310 mld dol. kapitału zagranicznego.
-mniej więcej tyle samo  uciekło.

Korupcja na szczytach władzy:  
-afera Bo Xilaia, 
majątek rodziny premiera Wen Jiabao  
-przyszłego... Chin Xi Jinpinga.

Robienie pieniędzy jest moralnie niebezpiecznym zajeciem
Google uczy się pojęć.

-O czym się nie mówi.


Postawienie alternatywy: rynek-etatyzm
nie ma sensu i nie ma takiej alternatywy w rzeczywistości.
Co nie znaczy, że nie ma jej w głowach.
Nie zapominajmy, że rynek jest grą
-jedną z wielu możliwych gier.
T w co, i jak gramy, zależy od twórców gry.
Gra nie jest twórcą gry.
Zasada, że nie można ingerować
w zmianę  zasad gry jest (wzglednie)"święta"
Nie wolno zmieniać reguł gry w czasie gry
ale można  to robić między grami.

Przyzwyczailiśmy się do absurdu

- Czy zdajecie sobie sprawę na jakim absurdalnym świecie żyjemy,
po oddaniu władzy nad nami -rynkowi. 
Co nie powinno być zaskoczeniem
bo oddanie władztwa nad swoim losem komu/czemukolwiek
nie może się inaczej skończyć.
Drukuje się masę pieniędzy i pieniędzy brakuje.
Technologia umożliwia produktywność, która towarami może zasypać
świat -zaspokoić potrzeby.
I co?: bryndza, kryzys, frustracja.

czwartek, 25 października 2012

Skala

Misja Apollo -to był roczny budżet Francji!

Biedne -yapi



Bezrobocie po raz pierwszy z taką siłą uderza w rodzącą się klasę średnią. Zwolnienia nadchodzą w branżach, które przez ostatnie 20 lat rosły jak na drożdżach: doradztwo, media, bankowość, ubezpieczenia, reklama.
Gdy grunt usuwa się spod nóg, najpierw pojawia się rozgoryczenie. – Przez lata myślisz, że jesteś filarem firmy, dostajesz nagrody, jesteś chwalony, a nagle okazuje się, że jesteś ciężarem i nie mieścisz się w tabelce Excella – mówi Wojciech Jachim, który przez dwadzieścia lat pracował w „Gazecie Wyborczej” w Szczecinie. – Trudno się z tym pogodzić.
To, co dzieje się w świecie mediów, przypomina z grubsza sytuację bankrutującej Grecji. Dominuje niepewność i strach o przyszłość. Czytelników i widzów odebrał mediom internet, a pieniądze światowy kryzys. Wielka fala zwolnień i cięcia kosztów przetoczyła się już w ubiegłym roku, ale dopiero teraz zaczyna się prawdziwa rzeź. Dwudziestu tysiącom studentów dziennikarstwa trzeba jasno powiedzieć: pracy nie ma i nie będzie.

 Nikt nie może czuć się bezpieczny – mówi Wojciech Orliński, dziennikarz „Gazety Wyborczej” i przewodniczący związku zawodowego w Agorze. Porównuje gazety do kopalń, w których kończy się węgiel. Nie można już zwiększyć wydobycia, więc by pokazać inwestorom giełdowym lepsze wyniki finansowe, tnie się koszty, wywalając górników. – Jeśli ktoś ma jeszcze pracę w papierze, powinien się poważnie zastanowić, co będzie robił za trzy lata.
 Paweł, dziennikarz koncernu ITI, do którego należy m.in. TVN i TVN24, ostatnio zauważył, że w dawnym dziale reklamy nie ma żywego ducha. – Zniknęło całe piętro pełne ludzi – mówi.
Korporacyjnych pracowników nie oceniają dziś przełożeni, tylko wskaźniki KPI, czyli efektywności miejsca pracy. Dzięki temu można zbadać, ilu klientów pracownik obsługuje w ciągu godziny i jaki przychód dla firmy generuje. Najłatwiej wyliczyć pracę bankowców i pracowników reklamy, ale ostatnio z tej metody skorzystało jedno z wydawnictw.
My tylko informujemy, jak najmniej boleśnie przeprowadzić zwolnienia, i dbamy, by wszystko odbyło się z klasą – mówi D., która od 11 lat świadczy koncernom tę tak zwaną usługę końcową.
Finanse, bankowość, ubezpieczenia, media, reklama, a nawet badanie rynku – to branże, po których nie możemy się w przyszłości spodziewać ożywienia. 
W polskim sektorze bankowym pracuje ok. 200 tys. osób, a w dwa razy większej Wielkiej Brytanii, która jest finansowym mocarstwem, tylko 280 tysięcy. Dużo mamy zwolnień do nadrobienia.
                                      skrót   z polskiego Newsweeka 

Polskie zbrojenia i Keynes


  1. Jeślii chodziłoby tylko
    o te łodzie
    z terminami realizacji 2016 i 2022
    to nie byłoby tak źle.
    Chyba nie jest tak  jak w Grecji!
    -Sztywne 1,95 proc. PKB,
    co daje 29,5 mld złotych.
    -to porównując z innymi wydatkami
    kupa pieniędzy!
    Skoro tego nie można ruszyć
    bo wszystkie partie…..
    -to niech chociaż te pieniądze popracują
    keynesem.
    Dobrze,że jest ktoś w rządzie -kto myśli.

Hausner o gazie i prądzie i dopieszczaniu

http://www.krytykapolityczna.pl/Wywiady/HausnerTrzebaocalicEuropeprzedbezradnosciapanstwnarodowych/menuid-77.html?
zaskoczył tym, że dotychczas dopieszczenie przedsiębiorców było zero jedynkowe: zbierano przywileje pracownicze aby ułatwić tamtym życie, obniżano podatki bogatym podwyższając je pozostałym.
Tymczasem
można "dopieszczać" ich inaczej:
przy pomocy wnikliwej, ingerującej, polityki przemysłowej,
a nawet zagranicznej.
-Nasza gospodarka była konkurencyjna dzięki taniej energii,
dopóki nie posypały się zbudowane w PRLu elektrownie.
-Rezultatem  polityki zagranicznej obu panów Kaczyńskich
było uniemożliwienie wybudowania drugiej nitki rurociągu przez Polskę,
ominięcie jej rurą -pod Bałtykiem i wtopienie tego w gadaninę
o bezpieczeństwie energetycznym
bez zwracania uwagi na koszty. A więc mamy to co .... -Koszty.
 Hausner zwraca uwagę,
nie wchodząc w te duprele, że to musi przełożyć się na
spadek konkurencyjności.
Nie miał kto o tym pomyśleć , każdy miał swoje racje;
-jak z dachem nad Narodowym.

środa, 24 października 2012

Rozmawiam na przykład z naszymi firmami chemicznymi, dowiaduję się, że ich sytuacja jest całkiem przyzwoita. Są w stanie eksportować nie tylko na obszar UE, ale też na inne światowe rynki, modernizują się. Ale mówią mi: są dla nas dwa punkty groźne, cena energii (teraz się nieco poprawiło, bo cena energii dla przedsiębiorstw w Polsce zaczęła spadać) i zbyt wysoka cena gazu. 
                              Jerzy Hausner

Diagnoza Hausnera



Od dawna cenzuruję Hausnera,ale pod tymi jego wypowiedziami mogę się podpisać,
i (na odpowiedzialność) M.Sutowski też.
Jest tu ciekawa diagnoza, w której nie widzę błędów.
Jeżeli chcesz inaczej musisz diagnozę Hausnera obalić.
Co najważniejsze jest to
akurat antyneoliberalne podejście do roli państwa jako podmiotu aktywnie włączającego się w stosunki i w meritum gospodarcze. -Jest w rodzaju dawnego interwencjonizmu japońskiego;
ale może być! -więcej, niech będzie.
Nie ma tam elementu socjalnego ale
ingerujące, interweniujące państwo, to już jest coś. Dużo więcej niż to co  teraz mamy.
Alternatywą jest izolacjonizm technicznie cywilizacyjnie możliwy, politycznie nie bardzo.
Gorzej by nie było!
Ja bym spróbował ale do tego potrzeba realizatora z charyzmą.
Co prawda idea takiego państwa, o jakim mówi Hausner, 
wydaje się być również na razie -ze sfery marzeń.




Amerykański Kongres  przegłosowuje większe budżety dla Pentagonu, 
niż sam Pentagon sobie życzy. 

prywatne i państwowe


"Prywatne lepsze od państwowego".
To jest skrót myślowy
używany jako zaklęcie, a nie wyjaśnienie.
Chwila zastanowienia wystarczy aby stwierdzić bezsens takiego
zawołania. Większość nowpowstałych firm prywatnych na świecie
po roku działania pada;doświadczone,uznane firmy, które się
zagapią też-.
A więc prywatne nie oznacza -bezbłędne -z sukcesem.
W większości wypadków sukcesu brakuje.
Twierdzenie powyżej aby nie być aktem wiary
powinno brzmieć następująco:
"rynek  weryfikuje nieudane, wadliwe przedsięwzięcia "prywatne"
-nie weryfikuje  państwowych.
Ta weryfikacja nie jest natychmiastowa,
wymaga krótszego lub dłuższego czasu.
-Czy uwierzycie, bo zanim doświadczyłem, też bym nie uwierzył,
że w takiej Kandzie urzędnik  jest dla ciebie,
współpracuje z tobą, stara się zrozumieć twoją sytuacje.
Taki stan  urzędniczy to jest coś  !
-zabiera  trochę czasu, ale można.
Co do firm produkcyjnych można by sporo dobrych
i państwowych, światowych firm, wymienić.
Polska tradycja. Czy wiecie, że przed wojną polskie koleje
państwowe i polska poczta państwowa działały znakomicie.
Na to pada bzdurna odpowiedź: wyjątki potwierdzają regułę.
To tak jakby ktoś mówił, że  w swojej kuchni używa tylko cukier,
a wyjątkowo sól , albo odwrotnie.
-Potrzebne są prywatne i potrzebne są państwowe.
Nie można z góry zakładać, że państwowe będzie gorsze,
wówczas mamy samospełniającą się przepowiednie.
Po prostu zarówno prywatne jak państwowe jest
zrobione z głową lub bez głowy.
Na koniec retoryczne zagadki.
-Najlepsza służba zdrowia w Europie
-Odpowiedź - w Holandii.
Jest prywatna -nonprofit, a więc jakby nie.
Kto ma zajmować się płynnością pieniądza
rynek podzielony na konkurujące ze sobą podmioty
nie jest w stanie o to zadbać.


-Piotr Kuczyński  trafił w sedno,
że chodzi o przeskoczenie
mielizny najbliższych dwóch lat.
Nie robiłem przeglądu wypowiedzi na temat ale
ich wachlarz rozciągał się od pryncypialnej krytyki
-W. Gadomski do zastrzeżeń- S.Sierakowski
Politycy oczywiście gadali politycznie,
bez zrozumienia i  bez sensu,
bo sens ich najmniej obchodzi.

Chyba mało kto rząd  docenił , pochwalił, a jest za co!
Bo z punktu widzenia dwóch najbliższych lat
jego posunięcia, za namową tego małego
z dużą głowa, są wyjątkowo trafione.
Jednak jak na kogoś kto zgłasza afiliacje do Keynesa
krytyka, że nie na innowacje  i
nie naukę -tylko na zbrojenia nie idzie w parze.
Keynesa zwykle kojarzy się z  inwestycjami w infrastrukturę.
Niezupełnie to lubił, bo  po wybudowaniu drogi
firmy idą na trawkę. Niedobrze.
Natomiast  zbrojenia,
pod warunkiem, że nie są to zakupy za granicą,
ale inwestycje  krajowe, to sam cymes (Inwestycje w naukę tak, ale nie teraz).
Najlepszym uczniem Keynesa był Hitler.
Amerykanie też, tyle że, "recepty" K. maja krótką datę ważności,
nie można ich stosować w nieskończoność.
Są  tylko  rozrusznikiem gospodarki.
Gospodarka nie działa jako
prawicowa, ani lewicowa
-działa -dobrze lub źle
jej kondycja zależy od płynności pieniądza.
Gdy  pieniądz traci płynność  zaczynają się  dolegliwości
i może dojść do zawału.
To nie eliminuje polityki, która może płynność przywracać
lub krążenie zatrzymać.


wtorek, 23 października 2012

Różnica zmienia

funkcje ekonomii -i to zasadniczo.
Ekonomiści -stali się zakładnikami polityków.
Zachowują się jak  arcykapłani, a nie naukowcy.
Gdzieś się podziały podstawy ekonomii jako sytemu
dążącego do równowagi.
Zamiast tego pojawiły się "hasła"
o mocy zaklęć:
prywatyzacja i deregulacja.
Tymczasem życie także gospodarcze
nie reaguje na hasła. Liczy się natomiast z mechanizmami.

Mechanizm mówiący, że "interes ekonomiczny jednostek
lepiej  się sprawdza"  niż interes publiczny
zniekształca działanie systemu pozbawiając go czynnika koordynującego
i upraszcza naturę człowieka sprowadzając ją
do aspektu wprawdzie dominującego,
ale nie jedynego.
                    Jerzy Kotowski


nie mam intencji ....
-ekonomia współczesna nie jest nauką.
Chcę powiedzieć  że jeśli jest -to nie jest taką
za jaką chce uchodzić.
A ta  zmiana kwalifikacji terminologicznej
czyni  różnicę.

Ekonomia  klasyczna jako nauka
skończyła się wraz z Wielkim Kryzysem
i sądem krytycznym nad nią Keynesa.

Powstające tu i ówdzie statystyczne przyczynki do ekonomi.
Nie zmieniają  faktu, że jako nauka
dysponująca prawami przez nią odkrytymi/tworzonymi
przestała działać we właściwym dla nauki  zakresie.
 Ekonomia klasyczna opiera się na:
1. Mechanizmie przywracania równowagi  rynkowej
w momencie powstania nierównowagi między
podażą, a popytem.
2. Kryzys gospodarczy w ekonomii klasycznej
miał spełniać pożyteczną rolę:
eliminowania słabych jednostek ekonomicznych
i  dokonywania zmian  regulacji  rynkowych
(bez regulacji rynkowych rynek nie może funkcjonować).
3. Interesy jednostkowe miały układać się w korzyść zbiorową
Współcześnie te założenia ekonomii  klasycznej
działają:  albo w ograniczonym zakresie, albo nie działają wcale.
                 Jerzy Kotowski

http://wyborcza.pl/1,75248,12719934,Chiny_kochaja_sie_w_Ameryce.html

poniedziałek, 22 października 2012

Przewidywanie, którego nie da się umieścić w czasie

nie musi być nieważne.
Sam znajdziesz  wiele przykładów.

Klasyczna ekonomia mówi o kryzysach
jako działaniu oczyszczającym.
Padają słabe firmy -przeżywają najsilniejsze,
kiepskie regulacje
można zostać zastąpione lepszymi.
Ale -to już nieaktualne!
jak uczy ostatni kryzys,
teraz robi się biznes
zarówno na tworzeniu baniek jak i  wtedy gdy pękają.
Zmienić regulacji,
na razie, nie udało się ani Obamie, ani Europie.
Jak wiesz,
jeżeli to co konieczne do zrobienia,
nie zostaje zrobione,
lub odkładane jest  na czas nieokreślony,
to trzeba rozejrzeć się za armagedonem.
Tyle, że Ty zapewne uważasz, że nic nie trzeba zmieniać.



Internauci łączcie się

http://chlebus.eco.pl/CYBER/SwiatSieci.htm

Chiny co dalej


Co do kierunku
-Chiny podążają w niepewne -zgoda!
Dynamiczna  sytuacja doprowadzi do
do  zakwestionowania hybrydy.
Chińskiemu systemowi brakuje  podbudowy teoretycznej
-to zwiększa margines niepewności.
Rosnąca warstwa uprzywilejowanych,
będzie chciała legitymizacji .
To co tam jest, wynikło z pragmatyzmu.
Brak określonych zasad ustrojowych
( w krótkim okresie czasu)
może spowodować zanegowanie hybrydy
z jednej strony,
dążenie do usankcjonowania uprzywilejowanych,
z drugiej
-rozbudzone siły społeczne
źle zniosą spowolnienie i  rosnące rozwarcie.
Czynnikiem zwiększającym niepewność będzie demografia.
W  sytuacjach niepewności i braku wyraźnych
azymutów rządzący uruchamiają z reguły nacjonalizm.
Co też nie jest ciekawa perspektywą.
A Chiny to potężne siły, które mogą oddziaływać
na pozostałych w sposób stabilizujący lub destrukcyjny.
Powinniśmy trzymać kciuki aby im się udało dalej
utrzymywać  wysokie tempo rozwoju przekierowane
na rynek wewnętrzny.

sobota, 20 października 2012

- recepta dla Chin na: "..przestawienie chińskiej gospodarki



opartej na eksporcie
i zwiększenia konsumpcji wewnętrznej,
która w Chinach jest na bardzo niskim poziomie (ok. 32-33% PKB)"

-Twoja recepta jest zbyt tradycyjna.
W celu  zwiększenia konsumpcji w Chinach
proponujesz  prywatyzację,  odejście od nierentownych
i coraz bardziej zwiększających zadłużenie inwestycji,
stworzenie normalnego systemu finansowo-bankowego.
Zastanów się, co by było gdyby, tą drogą poszły Chiny
od początku? Jakie by dzisiaj były?

piątek, 19 października 2012


Oto cała lista najbogatszych ludzi wszech czasów 
(majątek w USD):
1. Mansa Musa I, (król Imperium Mali, 1280-1331) 400 mld
2. Rodzina Rotszyldów (dynastia bankierów, 1740- ) 350 mld
3. John D. Rockefeller (przemysłowiec, 1839-1937) 340 mld
4. Andrew Carnegie (przemysłowiec, 1835-1919) 310 mld
5. Car Rosji Mikołaj II (ostatni car Rosji, 1868-1918) 300 mld
6. Osman Ali Khan, Asaf Jah VII (władca indyjskiego Hyderabadu, 1886-1967) 236 mld
7. Wilhelm Zdobywca (król Anglii, 1028-1087) 229,5 mld
8. Muammar Kaddafi (libijski dyktator, 1942-2011) 200 mld
9. Henry Ford (założyciel Ford Motor Company, 1863-1947) 199 mld
10. Cornelius Vanderbilt (przemysłowiec, 1794-1877) 185 mld
11. Alan Rufus (towarzysz broni Wilhelma Zdobywcy, 1040-1093) 178,65 mld
12. Bill Gates (założyciel Microsoftu, 1955- ) 136 mld
13. William de Warenne, pierwszy hrabia Surrey (szlachcic, ??-1088) 146,13 mld
14. John Jacob Astor (biznesmen, 1864-1912) 121 mld
15. Richard Fitzalan,  dziesiąty hrabia Arundel (szlachcic, 1306-1376) 118, 6 mld
16. John of Gaunt (syn Edwarda III, 1330-1399) 110 mld
17. Stephen Girard (potentat bankowy, 1750-1831) 105 mld
18. Alexander Turney Stewart (przedsiębiorca, 1803-1876) 90 mld
19. Henry, pierwszy książę Lancaster (szlachcic, 1310-1361) 85,1 mld
20. Friedrich Weyerhaeuser (potentat branży drzewnej, 1834-1914) 80 mld
21. Jay Gould (potentat budowy linii kolejowych, 1836-1892) 71 mld
20. Carlos Slim (magnat biznesowy, 1940- ) 68 mld
21. Stephen Van Rensselaer (właściciel nieruchomości, 1764- 1839) 68 mld
22. Marshall Field (założyciel Marshall Field & Company, 1834-1906) 66 mld
23. Sam Walton (założyciel Walmartu, 1918-1992) 65 mld
24. Warren Buffett (inwestor, 1930- ) 64 mld
(independent.co.uk, Onet/JM)

Polska



w szkołach podstawowych i gimnazjalnych są częste wymuszenia, kradzieże, napaści na nauczyciela, bójki czy pobicia. Według danych policji, od stycznia do czerwca tego roku odnotowano blisko 20 tysiące tego typu przestępstw.
(RZ)
"Matematyka jest teorią przekształceń pozostających ze sobą w równowadze"
                                            Jerzy Kotowski

czwartek, 18 października 2012

Etat potrzebny od zaraz

-Gdy zabraknie gospodarza.
W naszym neoliberalnym świecie coraz częściej
spotykamy się z  sytuacją gdy,
brakuje tego kto ma podjąć decyzję.
W sytuacji gdy
zajęci  kręceniem lodów gracze
(grający na siebie)
nie mają głowy, ani możliwości aby
podjąć konieczną decyzję.
-Decyzji nie ma,
bo nie ma jej kto podjąć.
I nie ma winnego, a jest
powód do przerzucania się winą.
Każdy   gracz działa na własny rachunek, kieruje się
swoją logiką, ograniczony jest swoim horyzontem zdarzeń.
Polityk zajmuje się polityką, a nie organizacją
 (utrzymywaniem się przy władzy,
zwalczaniem konkurentów do jej sprawowania.
Są to czynności  nie wiele mające wspólnego z
osiąganiem celów  wielkich organizacji, posiadaniem
koniecznej wiedzy, praktyki
-i rozumienia tego obcego im świata)
Dlaczego wybuchł kryzys?
To nie była siła wyższa i -nieuniknione!
Dlaczego nie można było zamknąć dachu
zanim zaczął padać deszcz.
Dlaczego tyle czasu mógł działać Amber Gold.
I takich sytuacji będzie więcej, a nie mniej.
Szukanie winnych nic nie pomoże.
jeśli nie zmieni się  filozofii.
                  Jerzy Kotowski

środa, 17 października 2012

każdy kto gada o podnoszeniu podatków


u nas, faktycznie 

musi być  albo szaleńcem albo żartownisiem. 
Temat ten wprawia ludzi w dobry humor, a już tam,
gdzie te podatki rzeczywiście są wysokie 

całe narody pokładają się ze śmiechu nieustannie. 
I dzieje się tak pomimo tego, że
 z powodu wysokich podatków dla bogatych 
nie ma chętnych do kręcenia biznesu 
i gospodarka zdycha jak stary kundel 
- zwłaszcza w takich krajach jak 
Szwecja, Niemcy czy Holandia
(odpowiednio 56%, 45%, 52%). 
Ale tam zgnębiona podatkami warstwa najbogatszych
do tego stopnia utraciła testosteron i jaja,

 że nie wynosi się ostentacyjnie nad
innych i przestrzega na ogół przyjętych zwyczajów 

na równi z innymi - rzecz nie do pomyślenia 
w wyżej cywilizowanym kraju jak np. Polska.
A już najwyższa moralność, 

dobrobyt, rozkwit gospodarczy 
i pomyślność wszelka kwitną tam, 
gdzie podatki są najniższe. 
Siedzącym na walizach tułaczom podpowiadam kierunek:
Ukraina (13%), Rosja (13%) oraz Bułgaria (10%) 

Tam na ogół miejsce w kolejce np.
na przejściu granicznym,

 zależy wyłącznie od aktualnej wyceny fury i tak powinno
być w kulturalnym, wysoko rozwiniętym 

feudalnym społeczeństwie, 
gdzie szanuje się Pana!
Poziom zadowolenia z życia społeczeństw i wszelkie jego wskaźniki na
ogół są odwrotnie proporcjonalne do poziomu rozwarstwienia a wprost
proporcjonalne do stopnia egalitaryzmu.


Problem polega na tym, 

że takim prymitywnym schematem poznawczym à rebours
posługuje się większość neoliberalnej skamieliny 

dla wyśmiewania poglądów egalitarnych i redystrybucyjnych. 
Wolny rynek i swoboda gospodarcza bynajmniej
nie stoi w sprzeczności z możliwym 

prospołecznym charakterem gospodarki. 
To Wy sprowadzacie każdy postulat 
bardziej zrównoważonego udziału całych społeczeństw
w korzystaniu z efektów gospodarczych do 

bolszewizmu i wulgaryzujecie całą dyskusję. 
A to dlatego,
 że na wyższym poziomie dyskusji nie macie niczego 
ciekawego do zaproponowania 
poza topornym korwino-balcerowizmem. 
W Polsce szczególnie łatwo to uchodzi, 
bo jesteśmy społeczeństwem w większości mentalnie nieegalitarnym 
i uznającym ład zhierarchizowany za stan naturalny. 
przeciwieństwie do społeczeństw 
mających za sobą okres dominacji stanu mieszczańskiego 
u nas dominuje paradygmat myślowy, że 
każdy kto chce trochę uszczknąć bogatym na rzecz 
ogólnego pożytku jest obłudnikiem, który 
chce jedynie zrabować panom 
aby samemu zająć ich miejsce
Zaden poważny socjaldemokrata nie
posługuje się modelem "zły bogaty - dobry biedny". 

To raczej w neoliberalnej jaskini obowiązuje 
prymitywny paradygmat "dobry bogaty" -
bo tworzy i rozwija gospodarkę

 i cała reszta biednych niedojdów, którzy w życiu
niczego nie potrafili dokonać, 

a tylko dybią na zasoby szlachetnych i
pracujących jak mrówki bogatych.
       komentarz @kaca z Krytyki