Szukaj na tym blogu

środa, 31 października 2012

Rynek realny i rynek oczekiwań


W książce "Fixing the Game" Martin dowodzi, 
że duże firmy funkcjonują na dwóch rynkach. 
Pierwszym jest rynek realny, 
na którym firmy wygrywają lub przegrywają, sprzedając produkty i usługi. 
Drugi to rynek oczekiwań, 
czyli giełda, gdzie ludzie zakładają się
o perspektywy firmy na przyszłość. 
Na tym rynku najważniejsze nie są rzeczywiste zyski firmy, 
lecz fakt, czy zyski te odpowiadają oczekiwaniom. 
Problem pojawia się, kiedy ludzie kierujący dużymi firmami 
są wynagradzani nie za sukcesy na realnym rynku, 
ale za spełnianie oczekiwań rynku. 
To w praktyce oznacza nieustannie rosnące oczekiwana 
co do przyszłych zysków. 
W końcu oczekiwania rosną tak bardzo, 
że ich spełnienie jest niemożliwe bez księgowych manipulacji
 (patrz Enron) lub podejmowania nadmiernego ryzyka 
(patrz Lehman Brothers, czy AIG). 
Tak czy owak, oznacza to odwracanie uwagi od realnego rynku, 
który jest źródłem długofalowej wartości. 
W latach 70. zaczęto uważać, że spełnianie oczekiwań rynku 
– czyli "maksymalizacja wartości dla akcjonariuszy" 
– to jedyny cel korporacji. 
Zachęciło to firmy do oferowania szefom dodatkowych grantów 
w postaci opcji na akcje. 
Niestety dla inwestorów, pisze Martin, zyski 
500 największych amerykańskich firm były niższe 
a nie wyższe, ponieważ wartość dla akcjonariuszy stała się 
rynkowym Świętym Graalem. 
Wynagrodzenia szefów firm rosły osiem razy szybciej 
niż poziom wypracowywanych przez nich zysków. 
- Gra oczekiwań zniszczyła realną grę.
 Aby to powstrzymać, konieczne jest  przyjęcie przez amerykański biznes 
szerszej i zdrowszej definicji celu oraz 
przełożenie tego na sposób zarządzania korporacjami 
i wynagradzania ich szefów. 
                 Autor: Steven Pearlstein, The Washington Post

Brak komentarzy: