Szukaj na tym blogu

piątek, 31 grudnia 2010

Przyszły rząd socjalistyczny będzie musiał uporać się ze zmiana systemu emerytalnego na taki, w którym każdy będzie miał zapewnione minimum socjalne. Ale każdy będzie opodatkowany według zarobków. Wzbudzi to potężny opór.

Nadchodzą dziwne czasy, które  będą wymagały rewolucji bez rewolucji!

Jeśli  nie ze zdąży się cod. Na skutek tragicznego braku klawiatury angolskiej we Francji, a tylko taka rozumie litery polskie.
 D o 10 stycznia -przerwa..
Lecz po tym (nie mogę się doczkac) nastąpi,
zmierzenie się z niby prostym, pojęciem demokracji.
Na razie, życzę nieprzespanej nocy !

wtorek, 28 grudnia 2010

-Zdrowie, kolej, nauka itd.itp.
 brak na to koniecznych pieniędzy.
Wydawane lekko na wirtualne zagrożenia i realne nie nasze  wojny: i Afganistan
dofinansowywanie bogatych
i kościoła itd.itp.
Oszukując,że ładowane, kosztem budżetu,  pieniądze w OFE,  tam złożone , są pewne!
Nie zanosi się na  powrót do zniesionych podatków (w sytuacji kryzysu finansów): składki rentowej i podatku dla bogatych. Podnosi się podatki dla wszystkich (WAT).
Brak pieniędzy
próbuje się zastępować  pozornymi działaniami, które kosztują również i przynoszą ewidentne szkody. Bo nie są w stanie żadnego z tych systemów naprawić, a zakłócają lub niszczą systemy funkcjonujące.
Nie bierze  się też pod uwagę  czasu, (którego  na usuwanie wad prototypu i  wobec rotacji władzy
-brakuje) nieraz sporego, na wdrażanie nowych systemów.
A poparcie dla tak rozumianych reform zawsze się znajdzie, bo: coś się robi! Bo otwierają się stanowiska pracy dla swojaków. Bo dziennikarze mają o czym mówić.
Rząd pracuje!

poniedziałek, 27 grudnia 2010






Znamienne, 
że Kuczyński był graczem giełdowym może….dlatego nie stracił
kontaktu z rzeczywistością.
Znamienne
- zauważyłeś Zamorano,że Soros radykalnie 
oceniający rynki finansowe jako zmierzające do nierównowagi (kryzysu) jest mimo
znanego nazwiska izolowany, w swoich opiniach przez ekonomistów głównego nurtu.
Pomińmy przyczyny psychologiczne (traktowany jako barbarzyńca wśród wtajemniczonych) i wpływ interesów ….nie dyskutuje się
postawionych problemów, lecz je ignoruje.
-To co się wyprawia w USA , to
tylko
klasyczna klasowa analiza może wytłumaczyć!  Gdy znamienici przedstawiciele
elity intelektualnej
amerykańskich ekonomistów strzelają sobie w stopy. 
Gdzie
 się podział słynny pragmatyzm amerykański(odpowiedź patrz wyżej).
Interesy
korporacji oplotły ten kraj swoimi mackami. Obama nie ma ruchu.
I tylko należy
liczyć na to, że amerykańska dynamika jakoś wyprowadzi ich z bagna.

orędzie kota

(inne wersje tytułu są gorsze)
-Bo ideologie to nieporozumienia. A więc uwolnimy się od tych podpórek,  z których więcej robi   się szkody  niż pożytku. Nauczmy się chodzić bez ich pomocy- czas dorosnąć.

Wielkość Marksa polegała na tym, że nie był marksistą, tak samo najwybitniejszy  z wybitnych Keynes nie był keynsistą, mimo,że w swoim czasie "wszyscy byliśmy keynsistami", lecz nie on.
Nawet,  mniejszy, Friedman był przerażony gdy przyjechał do Polski i słyszał co do niego mówią i co wyprawiają jego wyznawcy. A jego uczeń i ortodoksyjny wyznawca Ben Bernanke nie zasłużyłby na jego uznanie.

Do orientowania się w świecie i  bezpiecznego poruszania się w nim wystarczy logika określająca granice wolności.
Ideologie  zredukowane  do do jednej:

demokracji.

Która jest wystarczająco pojemna i   wymaga wystarczającej
konsekwencji, wystarczająco odporna na zniekształcenia ,
aby w jednym zamknąć ideo-logiczność.

Minęło już dziesięć lat  dwudziestego pierwszego wieku..
Ideologie ubiegłowieczne wloką się dalej,
I odbiją  czkawką.
Już ogłoszono  koniec wieku ideologii,
Czas je pogrzebać i poprzebijać kołkami osikowymi.
Ideologie to relikt,
Podzielonego świata, granicami  terytorialnymi i społecznymi.
Gdy te granice zanikają
- trącą sens.
Precz  z ideologiami !Niech żyje demokracja!

piątek, 24 grudnia 2010

komercyjny nie komercyjny

Jakże wspaniale można pomieszać pojęcia.
I to w całej funkcjonującej medialnie przestrzeni publicznej.Od ministra do alienjr  - .(a).
Rożnica między komercyjnym państwowym i państwowym non profit jest

jak różnica miedzy odwiedzinami prostytutki i dziewczyny, która cię lubi!

Państwowa kolej non profit ma za zadanie wozić cię, punktualnie i wygodnie. Po to jest i po to istnieje państwo, aby do takiego stanu doprowadzić. Państwowa komercyjna kolej ma na tobie zarabiać.
Z tych samych powodów nie życzę ci sytuacji gdy zachorujesz,na chorobę, na której nie d się nijak zarobić, a w twoim powiecie jest  szpital jedyny, skomercjalizowany.
I zapewniam Cię, że z Twojego punktu widzenia będzie obojętne czy będzie to  skomercjalizowany szpital państwowy, czy  również jak najbardziej komercyjny prywatny. Jeden i drugi odeśle cię na Berdyczów.

czwartek, 23 grudnia 2010

Wart pac pałaca



Problemy 
polskiej służby  zdrowia i  polskich kolei 
są te same.
I tu i tu brakuje kasy.
Żeby  utrzymać dla wszystkich przyzwoity poziom służby zdrowia należałoby  zwiększyć 
dwukrotnie wysokość finansowania!
Podobna sytuacja jest na kolei.
Jakie rozwiązanie proponuje rząd? 
Prywatyzacja! I pytanie czy to głupota, czy bezczelne oszustwo tych, których nazywamy reformatorami?
Bo by utrzymać deklarowana powszechność  dostępu do tych usług,  trzeba by  zwiększyć odpłatność.
 Albo zmniejszyć dostepość.
I wszystko byłoby O.K. gdyby powiedziano jak się rzeczy maja.



Myślenie totemiczne

Nauki społeczne, nie są  "wolne" .
Miejscem ich uprawiania jest przestrzeń skonfliktowanych interesów.
Bo czymże innym jest myślenie ideologiczne, jak nie zamykaniem się w obszarze wyróżnionej zbiorowości,  ich interesów i ich skonfliktowania z tymi, którzy do niej nie należą.
Za myśleniem ideologicznym podąża jego ornamentyka totemiczna, nadrzeczywistość,  zastępując   realizm.

środa, 22 grudnia 2010

Państwo wykolejone Sutowskiego

Takich tekstów więcej!
-Które pokazują mechanizmy ustrojowe i skutki ich działania.
Kapitalizm jak wódka jest dla ludzi, socjalizm też. Trzeba wiedzieć jak to działa, czego się, po czym,  można spodziewać.

Rzecz w tym,że to co społeczne nie  dzieje się w wyidealizowanym świecie twierdzeń naukowych ale w takim, w którym  ścierają się interesy.
Dlatego zakłamywanie rzeczywistości
i zamazywanie śladów mechanizmów- nie trudnych do wykrycia -działa w najlepsze.

wtorek, 21 grudnia 2010

Kuczyński na ministra finansów rządu socjalistycznego. Bo właśnie przedstawił spójny program gospodarczy.
Tyle, że pewnie nie czuje się socjalistą.I właśnie o to chodzi. Bo tak się porobiło,że socjalizm nie po raz pierwszy staje się ratunkiem dla kapitalizmu.

Imponuje pragmatyzm Kuczyńskiego.
Różny od tego jaki uprawiano podczas pierwszych lat ,,transformacji,, w Polsce.

Patriotyzm europejski

Cezary teraz trafia dziesiątki.
-Lecz  nieudanym państwem jesteśmy nie tylko z powodu naszego niedorozwoju organizacyjnego i niskiego kapitału społecznego. Mamy niezłe towarzystwo nawet pośród tych udanych, którzy tracą swój dorobek.
 Bo jak mówi Krastew świat się  zmienił i trzeba to zobaczyć! Aby nie nabijać sobie wciąż guza.
Tylko nieliczne państwa są w stanie  zadbać o swoich obywateli. Większości, to się nie udaje. Bo jak mówi po sąsiedzku Kuczyński (ten lepszy) jeżeli jakieś państwo ma  nawet niewielkie kłopoty, to rozszarpują go spekulanci, wpędzając w większe.
Wracając do Cezarego, patriotyzm narodowy  trzeba zastąpić patriotyzmem
europejskim,- naszej planety -Ziemi. Za globalizmem gospodarczym podążają inne sfery.

Skala Europy jest wystarczająca aby mogła sobie pozwolić na to, na co nie są w stanie- państwa narodowe.

Europa jest zatem szansą dla wszystkich jej państw. Jest szansą dla nas. Narodowy patriotyzm  dzisiaj, to zrozumienie i działanie na rzecz patriotyzmu europejskiego.
Egoizmy narodowe  przyobleczone w  w narodowe patriotyzmy działają wbrew  interesom swoich narodów.

Teraz tylko kilka państw  jest dostatecznie dużych aby zachować suwerenność.
 Kaczyńskiemu, z jego  mentalnością   poprzedniego wieku,  do głowy nie przyjdzie , że  dzisiaj o suwerenności decyduje  potencjał umożliwiający obronę przed  atakiem kapitału spekulacyjnego, a  nie obrona przed watahą ruskich czołgów.


niedziela, 19 grudnia 2010

Kapitalizm jest
 najlepszym ustrojem gospodarczym
-i najgorszym politycznym.

Zatem
powinien być
używany (traktowany, regulowany)
odpowiednio:
wolny w obszarze gospodarki,
skrępowany w obszarze polityki

-Nie możliwe?
-Możliwe.

piątek, 17 grudnia 2010

Do tych, którzy się obrazili

Widocznie nieuważnie przeczytali tekst, którym poczuli się obrażeni.

I jeśli nawet przyjmiemy, że liczą się nie tylko racje, ale także emocje, to jeśli ktoś wymaga  wzajemności
-zasługuje na nią  wtedy, gdy jest zdolny uszanować emocje innych.

Niedopuszczalne - gdy się jest mniejszością- wydawanie ocen moralnych  w imię większości.

W przeciwieństwie do ocen racjonalnych, w których często to mniejszość ma mocniej uzasadnione prawo do ferowania wyroków.
Lecz jeśli chodzi o racje, argumenty i te rzeczy, to już inna rozmowa.

Oj, nie łatwo być cysorzem

Poprzednio napisałem, jak to  łatwo być  politykiem.
Teraz napiszę jak -nie łatwo.
Być dobrym politykiem to jak być dobrym psem, który nigdy nie gubi tropu.
Trzeba mieć upór i ten zmysł w niezwykłym stopniu wyostrzony , bo w polityce pogubić się można już na dzień dobry, a potem już tylko być cieniem polityka do końca  kariery.
I nie pomoże: ani inteligencja  ani doświadczenie i wykształcenie, ani bycie tzw. "porządnym człowiekiem", ani skurwysynem.
-Nic nie pomoże.
Kto z  długiej listy solidaruchów zasługuje na miano polityka?
Tadeusz Mazowiecki, który wnosił do niej powagę, zdrowy rozsądek, otwartość i pryncypialność, rzetelność, dotrzymywanie umów, polityczność- ale także rys ludzki. To takie trochę nie określone,  ale chciałoby się, aby to było trwałym jej składnikiem. Inny kandydat.  Nie sprawdził się, wydawałoby się predestynowany- Kuroń.
Rekord- Buzka cztery nieudolne reformy.
 Innych z tej półki, najbardziej wyróżnianych, pomińmy.

- Z  komuchów  ilustratywnie posypali się: zdolny Oleksy- polityka przetrąciła mu kręgosłup i teraz pałęta się; inteligentny i wykształcony Borowski, wydawałoby się że,  jeśli ktoś -to on -i nic. Nie najgorszy w końcu Miller -wprowadził nas do Europy, lecz także   do Iraku i olał lewicę   -Kwaśniewski, niepozbawiony klasy, duża polityczna ryba.  Czy można go kwalifikować pozytywnie (za konstytucje i Europę)? Jeśli już, to nie w   w kategorii   lewica.

Bo polityk zasługuje na to miano wtedy, gdy coś  po sobie pozostawi za co możemy mu być wdzięczni.

Piszę to po obejrzeniu Elżbiety  Jakubiak  u Moniki, gdy podała powód dla, którego chce się zająć
komisją do zbadania Katastrofy Smoleńskiej, angażującą się w coś co powinno zbijać politykę z właściwego jej tropu, ona odnajduje   trop!

Wyjaśniam.
To co się wydarzyło i wydarza wokół Katastrofy Smoleńskiej jest szkodliwe społecznie i  powinno zostać dawno rozliczone, zakwalifikowane i odłożone na półkę historii.
Wydawałoby się że Jakubiak  wpisuje się w ten negatywny scenariusz.
Lecz nie! Jeśliby  komisja potrafiła się zająć prześwietleniem mechanizmu funkcjonowania państwa, wówczas byłby,  to sukces tych, którzy by do tego doprowadzili.
Ba, byłaby to pierwsza dobra komisja, bo wszystkie, z pierwszą  na czele, były nieudane i nie stworzyły pozytywnej jakości instytucjonalnej.
Lecz w/w musiałaby także sprostać sytuacji, w której nie mała  część odpowiedzialności za złe funkcjonowanie państwa spada na zmarłego prezydenta. Jeżeli jest gotowa na to! To niech obejmuje przewodnictwo i niech komisja powstaje. Ale do tego nie dopuści brat.
Tym nie mniej podobało mi się to, że  potrafiła wykorzystać do pozytywnego politycznego celu coś co pozytywne nie jest.

środa, 15 grudnia 2010

OFE

Nie spodziewałem się, że Roberta Gwiazdowskiego  stać na taką wypowiedź jaka ukazała się w,, Angorze".
OFE jest  tematem od jakiegoś czasu w przestrzeni publicznej wałkowanym , i jak zwykle, nie wiadomo o co chodzi. Coś jest na rzeczy, ale  na podstawie publicznych wypowiedzi, nie bardzo wiadomo co. Dużo jazgotu i nic z tego nie wynika, ani jakiegoś sensu, ani logiki. Tymczasem Monika Olejnik  się niepokoi, a Palikot chce wychodzić na ulice  w obronie OFE, które jest g. warte.
Co mówi  Gwiazdowski.
-"W OFE nie ma żadnych pieniędzy. Są tylko
obligacje  Skarbu Państwa i akcje." .....
Lub odwrotnie.

Jeśli nie ma pieniędzy tylko obligacje skarbu państwa, to znaczy,że OFE ma pełne zaufanie do  państwa i bardziej mu ufa niż Olejnik i Palikot, którzy  wolą aby ich pieniądze były w rękach OFE , a nie w rękach państwa. To co budzi zaufanie OFE nie budzi zaufania Olejnik i Palikota.

Rentowność OFE
-"Przez 11 lat OFE przyniosły 40% zysku."
-"Tylko,że przez ten czas inflacja liczona  w tzw. procencie składanym  była wyższa niż 40%.....
-Wniosek!?

Akcje
-"Nie  liczyłbym na sprawdzenie się teorii, że w dłuższej perspektywie wartość akcji na giełdzie  będzie zawsze rosła. Gdy  niemieccy i francuscy  podatnicy  zapłacą za kryzys w Grecji i Irlandii, a być może  także w Portugalii i Hiszpanii, to kto zapłaci za kryzys w Niemczech i we Francji?"
,,-Michał Boni niedawno powiedział, że emerytury  z OFE moga być dwa razy wieksze niż w ZUS i pewnie miał racje.
Ale gdy powiem, że emerytury z ZUS będą pięć razy wyższe niż w OFE, to też mogę miec rację."!!!

Obligacje
"OFE dostają pieniądze z ZUS-u i kupują za nie obligacje skarbu państwa(70% inwestowanych środków).
-"Pieniądze z obligacji państwo przekazuje do ZUS-u,żeby ten miał na wypłatę emerytur"

-"Od takiego obracania pieniędzmi cały czas ich ubywa......"

Na koniec smakowicie
"-....Jak mówi prawo Murphy'ego ludzie postępują  rozsądnie dopiero wówczas , gdy wszystkie inne rozwiązania zawiodą.

Być może  dopiero wtedy wprowadzona zostanie  dowolność należenia do OFE i okaże się , że 90% Polaków  wybierze ZUS..."

Polityka

Za sprawą Kluzik i Palikota jakby powróciła polityka.
Jest nadzieja ale zwodna, bo dopóki nie będzie wyraźnego przesłania klasowego, to mimo najlepszych początków skończy się jak zawsze.

Paradoks.
Z jednej strony polityka zanika, bo nie jest klasowa. Z drugiej strony mechanizm demokratyczny powoduje odchodzenie od podejścia klasowego  do  polityki. Bo aby zwyciężyć w wyborach, trzeba sięgnąć po  głosy  z różnych klas społecznych.
I polityka przestaje być polityczna.
Skutki są dalekosiężne. Gdy pominiemy aspekt klasowy w polityce, wówczas sens polityki sprowadza się do władzy dla władzy, a nie do osiągania celów pożytecznych dla społeczeństwa.
Kolejne skutki to, negatywny dobór ludzi na rządowe  stanowiska   funkcyjne, bo liczy się tylko umiejętność utrzymywania się przy władzy.
A potem dziwimy się dlaczego  mamy u władzy nieudaczników.

Palikot

tyżeś mi  brat, gdy zwracasz uwagę na Jarosława mówiącego , że prezydent daje sygnał  prokuraturze jak ma się zachowywać. Tak jakby dawanie takich sygnałów i ich egzekwowanie przez niezależny konstytucyjnie organ państwowy było czymś naturalnym.
Na tego rodzaju dictum nie po raz pierwszy przestrzeń publiczna skandalicznie  nie reaguje, popełniając grzech zaniechania, dając fatalne przyzwolenie podobnym zachowaniom. Bo skoro  jemu wolno, bo skoro wysoki funkcjonariusz państwowy tak mówi, to widocznie wie co mówi i  widocznie tak być musi?
Tak w ogóle, to Palikot  okazał się inteligentnym nie tylko w błaznowaniu, ważnym dla odczarowania konieczności naszej obecności w Afganistanie.  Mimo, że wylewa mu się z uszu neoliberalizm, któremu dał wyraz w przyjaznym państwie , a teraz  gdy broni  OFE groźbą wyjścia na ulice.

Rządowi nie zależy,

Po co komu kłopoty!?

 Dodatkowe kłopoty, dodatkowe zobowiązania dodatkowe pieniądze.
Zatem rząd będzie ukręcał łeb wszelkim kłopotliwym  inicjatywom, bo kto lubi je mieć.

Rząd ma dwa cele i jeden priorytet, utrzymać w ryzach budżet, wydać śodki funduszy europejskich i utrzymać siebie przy władzy.
Reszta to tylko niepotrzebna dodatkowa praca, niepotrzebne zadrażnienia i wydatki.
Dlatego rządowi nie będzie zleżeć.
-O tym pisze w Krytyce Sutowski:,,Możemy podejrzewać, że rządowi niespecjalnie zależy na tym, żeby projekt stał się głośny i żeby prace nad nim przyspieszyły. Może utknąć na całe miesiące w kolejnych – niekoniecznie produktywnych – komisjach, konsultacjach i czytaniach,,

-

Nie ma to jak być cysarzem

Patrzę jak i słucham  co wygaduje (trzy po trzy) Brudziński u Moniki i myślę sobie.

Zawód polityka, u nas, to sam cymes. Nie trzeba mięć wykształcenia, zdolności organizacyjnych i potrzebnego doświadczenia,ani inteligencji, charakteru, klasy, nie trzeba mieć nic z tego - z czego powstaje coś pożytecznego.
Ba, nie należy mieć tego bagażu! Który jest wręcz szkodliwy.
Jak sensownie zaczęli mówić Kluzik i Palikot gdy wyzwolili się z objęć swoich partii i gdy są zmuszani do tworzenia nowego języka polityki.
Trzeba  posiąść wyłącznie jedną umiejętność:  utrzymywania  się przy władzy!

Nie chcę powiedzieć, że polityk nie poci się, nie stresuje i subiektywnie uważa, że jest bardzo zajęty i obciążony obowiązkami.

Neoliberalizm,   jest nie tylko ideologią rozbuchanego kapitalizmu, który chciałby sobie podporządkować wszystko co się da, nie bacząc na konsekwencje społeczne.
Jest darem dla polityków, którzy nic  pożytecznego nie potrafią zrobić!
Wtedy gdy mówi,  że broń boże, państwo nie powinno się do niczego wtrącać, bo popsuje rynek.
Więc nic nie robią, aby rynku nie popsuć.
 Utrzymać się przy władzy i na tym koniec!
 Stąd się bierze działanie pod słupki, a nie pod  potrzeby społeczne.

Równie  idącym  w gwizdek działaniem  jest jałowe
 (lewica proponuje usuwanie przyczyn ekonomicznych)  zagospodarowywanie różnych form wykluczenia.

U nas dochodzi wykluczenie związane z przystosowaniem się do transformacji ustrojowej  i podawanie skołowanym ludziom prostych rozwiązań: Żydzi, komuniści, spisek wokół Smoleńska, korupcja.
Są to podpowiedzi, które maja określić winnego odpowiedzialnego za nieudane życie, fatalną egzystencje.
Jak  wytępi się tych , czy tamtych, to będzie ci dobrze.

Tymczasem  współżyjemy z kapitalizmem tym najlepszym mechanizmem gospodarczym. Który może  służyć społeczeństwu lub go zniewalać. Opresje kapitalistyczne są wielorakie, lecz  sęk w tym aby je neutralizować i czerpać z niego korzyści, a nie niedole. Tabakiera dla nosa, a nie nos dla tabakiery.
Dlatego polityka, czyli okiełznywanie kapitalizmu, wprzęganie go do pracy na rzecz społeczeństwa,
to olbrzymie, ciągle źle , a nieraz fatalnie, zagospodarowane przez nią pole.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Sierakowski -nie- po polsku 2

Zrobił coś co temu trzydziestolatkowi  już na początku ,życia zawodowego, dorosłego stawia...
Żeby nie przechwalić , jest dokonaniem w Polsce rzadkim.   Najtrudniejsza próba  dla kogoś, kto organizuje ludzi dla jakiegoś celu i jego dokonanie dalej trwa i rozwija się bez niego.


Jeżeli rozejrzymy się za tym co w Polsce w dwudziestoleciu udało się, w sferze społecznego organizowania ludzi, lub instytucji, to nie jest tego wiele, i rezultaty nie są trwałe.
Ewa Łętowska   wywindowała na wysoki poziom instytucje rzecznika praw obywatelskich, lecz  nie na długo.  Podobnie sprawy mają się z Trybunałem  Konstytucyjnym. Telewizja Polska kiedyś świetnie działająca uległa degradacji. Upolityczniając (Kaczyński)   te  instytucje  zniszczono  ich niezależność i sens istnienia .
Czy może ktoś zna pozytywne  przykłady, które pominąłem?
Co by tu można spieprzyć panowie?

Generał Jaruzelski

Dla mnie, jeden z najwybitniejszych i zasłużonych, ale także sprawnych, inteligentnych, przywódców politycznych  w historii Polski. Tę moją ,,niesłychaną,,   opinie  podzielają liczni Polacy, a najliczniejsi uznają za słuszne wprowadzenie Stanu Wojennego.

To nie są jakieś wyssane z palca takie sobie, ale fakt wielokrotnie potwierdzony badaniami opinii publicznej statystycznie, liczbowo, rachunkowo.

W języku publicznym tymczasem
-Jaruzelski to: zbrodniarz, a co najmniej antypolski prosowiecki sprzedawczyk, najłagodniej  obrońca przywilejów.
-Czy to na pewno sprawa dotycząca  wyłącznie Generała?
Żyjemy wszak  w kraju demokratycznym, rządzonym demokratycznie przez wiekszość.
Ci, którzy  w ten sposób osadzają  Generała, a  robi tak wiekszość publicystów i polityków, dają nie tylko świadectwo swojego stosunku  do niego.

 Oni usiłują  dyskryminować potężna część społeczeństwa. Niemały apartheid!

-,,Jaruzelski to: zbrodniarz, a co najmniej antypolski prosowiecki sprzedawczyk, najłagodniej  obrońca przywilejów,,.
- Ty, mówiąc w ten sposób obrażasz mnie i  tych, którzy myślą podobnie jak ja.
Czy słyszałeś  o czymś takim jak: prawo do odmiennych poglądów,  durniu? To najłagodniejszy wyraz jaki wyszukałem. Nie chcąc poprzez kontekst  obrazić człowieka kulturalnego, jakim jest Generał.
Chatte!
Przestraszyłaś się tego co może  kryć anonimowość internetu, gdy pozwoliłaś sobie na mówienie o pokazywaniu kocich pazurków. I przechyliłaś się w przeciwną stronę z tym panem: do mnie i do siudemkowego. Jesteśmy w przestrzeni wirtualnej i internetowej, która rządzi się swoimi prawami,  o których dowiadujemy się coraz więcej -w miarę  upływu czasu.
Więc tu można, a nawet należy. W realu nie koniecznie. Ale tym się  w końcu różnią. Bo tu króluje skrót, skrót, oszczędność słów (z Twojego ostatniego wpisu wyżej powinnaś wykreślić połowę słów nie tylko ,,pana,, bez szkody dla tego co chciałaś powiedzieć).
Tu liczy się bezpośredniość i jak najszybsze docieranie do sedna. Wszystko co temu przeszkadza, zobaczysz, będzie eliminowane.
To ma być rozmowa, poddana jedynie dystrykcji logicznej, dlatego np. kończenie: ,,pozdrawiam,,, to tak jakby rozmawiać z kimś i nagle powiedzieć -pozdrawiam. Tam od rzeczy i tu też . Internetowe wypowiedzi, gdy maja charakter niekończącej się rozmowy nie mogą mieć ani powitań, jakie stosujemy w listach, ani pożegnalnych  formułek.
Sick! Protestuj, ale się przekonasz-po czasie.

-Jeśli chodzi o  nadciągającą ,,przejrzystą rzeczywistość,, , to ma ona charakter technologiczny. W połączeniu z zasadą, że to co jest możliwe do zrealizowania -zrealizowane będzie.
Już w Londynie  i w Pekinie masz tyle kamer, że podczas spaceru jesteś wielokrotnie inwigilowana.
Różne urzędy państwowe wiedza o tobie coraz więcej, twoje życie internetowe jest nie do wymazania.
W Japonii ale słyszałem, ze także we Francji twoje dosje ciągnie się za tobą już od przedszkola. A więc uważaj!
Zastanawiam się co będzie w fachu złodziejskim, gdy nic się nie da ukryć.

_Jeśli chodzi o tego bloga, to nie jest źle: Tygodniowo jest  teraz około 15O wejść. 1/3 z zagranicy.
-Piterowi siódemkowemu.( u Dextera był to trójkowy)
Pierwszą zasadą logiki jest: operacja odróżnienia.
Złamałeś tę zasadę. Dlatego nie rozumiesz w czym rzecz.
 Więc,  wyobraź sobie, ze zgadzam się z tym co napisałeś, że  kapitalizmowi, i,  do rozwoju,  nie  przydają  się   związki zawodowe. Wręcz mogą przeszkadzać.
Trzeba odróżnić: coś co w skrócie nazywasz rozwojem, od  rozkładu korzyści z niego płynących.
Związki zawodowe są potrzebne po to aby  wypracowany dochód narodowy nie lądował wyłącznie w kieszeniach nielicznych, a korzyści z rozwoju  stawały się udziałem licznej, a nie nielicznej części społeczeństwa.
Akapit drugi, że biedacy  z Bangladeszu maja wybór.
Mówisz  jak Maria Antonina, która na uwagę, że biedni nie maja chleba odpowiedziała: niech jedzą ciastka.
Wiesz ciekawy jestem Twojego statusu materialnego, bo albo jesteś jak Maria Antonina, albo jesteś zatrudniony aby pisać to co piszesz,  i wtedy rozumiem  racjonalność twojego zachowania, albo  jeżeli nic z tych rzeczy, to dałeś sobie wmówić coś co jest sprzeczne z twoim interesem, wypadek opisany przez Franka.

sobota, 11 grudnia 2010

Joanna Kluzik Rostkowska 2

Aby być znaczącym  politykiem
Joanna-wzięła wysokie, polityczne, ,,c,, które  zabrzmiało, czysto,  obiecująco.- lecz czy krótko!?
Była blisko sedna.
-Nie ma osobistego wyposażenia intelektualnego.
- Nie musi.
 Nie ma  zaplecza intelektualnego-też nie musi mieć,
 bo przecież, nie: Bielan i Migalski, i nie  jej porzucony idol- to nie tego rodzaju zaplecze.
W tej sytuacji,  powinna mieć  więcej zaufania do swojego instynktu, przeciwstawić się dawnej podległości i    nawykowi do rozgrywania małych gierek.

W dawniejszym komentarzu o w/w napisałem , że tylko święci, wariaci i nieprzeciętne umysły. I , że nie mieści się w żadnej z tych przegródek.
I, że  w polityce liczy się ból,  ból silny(dodam: ale nie obezwładniający), bo tylko on jest w stanie uruchomić i podtrzymać trwałość ukierunkowanego działania.
(Z tych warunków wynika, że najlepiej  nie jest,  ale próbować nie zaszkodzi.)

Lula to dobry ślad!
Pokazał jak rodzi się polityka, i jak dużo może.



,,...........
Pod wpływem wahań i zamiary pełne
Jędrności, zbite z wytkniętej kolei,
Tracą nazwisko czynu. Ha! co wiedzę?
Piękna Ofelia!
..............................,,

piątek, 10 grudnia 2010

Ciekawe, socjolog i mówi rozsądnie.
Wśród wariatów rozsądny, to wariat.
Uwaga! Nie ma wariantów kapitalizmu.
Przy takiej terminologii można myśleć,że
 to jakim jest kapitalizm zależy od niego.
Są warianty uwarunkowania kapitalizmu, które powodują jego odmienne zachowania.
 A to nie to samo. Sam z siebie
zachowuje się podmiotowo,wtedy gdy domaga się przywilejów. Prospołeczne zachowania  trzeba na nim wymusić ukształtować jak  przedmiot.
Nie jest prospołeczny z natury, jeśli go się takim nie uczyni,  sam z siebie lepszy być nie może.
Mała wielka różnica.
Mówiąc o dobrym i złym końcu nie miałem na myśli dobra i zła. Nie bardzo pojmuję
te terminy. Mówiłem o lepszej lub gorszej reakcji wobec nowej sytuacji.

Natomiast wiem…. i szanuję dobroć.
Przypuszczam,że Oni ( młodzi prawicowcy) nie boją się przemocy stosowanej przez lewicę
bo to wirtualna obawa. Jej akcentowanie służy  im to do nakręcania się. To czego się boją, to utraty własnej tożsamości, w zetknięciu ze stroną  używająca języka racjonalnego.
Oczywiście sami uważają siebie za zachowujących się racjonalnie ale ta racjonalność kończy się gdy dochodzi do weryfikacji założeń, które  racjonalne nie są.

czwartek, 9 grudnia 2010

Zgoda Chatte, tyle że mazy są już.
Świat wypełniają informacje o wszystkim. Weź Googla- to niewyobrażalna rewolucja w informacji.
I co? Masz taki wpis jak @Piotr777
Jakby się urodził. Byłem zbyt ostry jeżeli reprezentował siebie. Ale takich Piotrów jest zbyt dużo! I gdzie ta informacja?
W nadmiarze informacji można się pięknie pogubić. I w mazach ukryć to co się chce ukryć. Tym niemniej świat będzie coraz bardziej przejrzysty. Mazy i przejrzystość. Ale w jednym i drugim działać będą interesy, indywidualne i zbiorowe. I będą zniekształcenia.
Chatte jeżeli mam być panem kotem , a nie kotem to już wole formę -kocie w butach. Buty noszę.

@777 , a może bilion, bilion,bilion!
cytat:
,,... zaczęły się panoszyć związki zawodowe....,,


Co my tu mamy,  szczyt:
głupoty, ignorancji,pijarowego ogłupienia, samozakłamania.
Proponuje delikwenta przebadać. Bo to nadzwyczajne zjawisko i ciekawe jaki jest jego zasięg.
Człowiek, który tęskni do świata, w którym przy braku związków zawodowych
 ludzie pracowali tak jak dzisiaj w Bangladeszu.

Gdyby nie było związków zawodowych nie byłoby  ośmiogodzinnego  dnia pracy, kilku tygodniowych urlopów, warunki pracy byłyby jak  tam gdzie związków nigdy  nie było, a płace takie jak w Polsce.

Jak myślisz skąd to i więcej się wzięło!?

Zerknij do tych noweli Londona, który opisuje pracę w tej Ameryce z przed stu lat.  

środa, 8 grudnia 2010

Bronisław Łagowski

W myśl definicji intelektualisty jako tego, który potrafi oceniać zjawiska bez podpierania się   jednym  z obowiązujących aktualnie standardów jakiejkolwiek natury.
W myśl tak rozumianej definicji poza Bronisławem Łagowskim nie znam innego- w Polsce.
Weźmy jego ostatni wywiad w Krytyce.  To co on mówi o Rosji, o Polsce.
Czy jest ktoś, poza w części Andrzejem Walickim, kto by tak mówił ? Każdego kto porusza te tematy można włożyć do określonych przegródek, jego się nie da. Na pewno nie jeden zgadza się z nim, ale mówić jak on, nie mówi nikt.
Socjalizm, kapitalizm, demokracja, dyktatura, co jest dobre co jest złe, w jego ustach te pojęcia w zastosowaniu konkretnym  układają się  w całkiem inną rzeczywistość niż ta, którą serwują nam zajmujący się nią specjaliści.
Odmienność  nie oznacza, że  inne widzenie od  ,,obowiązującego,, lepiej opisuje rzeczywistość.
Przecież Łagowski nie musi mieć racji tylko z tego powodu,ze mówi inaczej niż inni.
Nie musi!
Ale grubym błędem metodologicznym, obciążonym skutkami praktycznymi, jest  ignorowanie poglądów odbiegających od powszechnie uznanych. Im bardziej odbiegają, tym  uważniej powinny być śledzone i dyskutowane.
- Wyobraźmy sobie podobna  sytuację
w jakiejkolwiek dziedzinie nauk, w której argumenty niezgodności
z doktryną, byłyby podobnie podawane obstrukcji , ignorowane, spychane na margines jak, to ma miejsce w wypadku  Bronisława Łagowskiego.


,,....niezależne sądownictwo, tradycja porządku, zróżnicowane Kościoły, własność prywatna, elitarne uniwersytety..............,, 
-itd. itp. I jeszcze, jeszcze, można  by wyliczać sporo z tego co  w Niemczech, Szwecji, Stanach, a  co tworzy się latami i co stanowi w takim samym stopniu o demokratyczności społeczeństwa jak partie i wolne wybory, które dość łatwo zainstalować.  
Oczywiste!? Nie dla każdego. 


,,.... jeżeli odejmiemy szereg innych instytucji, które nie są demokratyczne, i wyeliminujemy wszystko, co nieraz uchodzi za zbędny balast czy obciążenie demokracji, to pozostanie nam komunizm, a nie „czysta” demokracja...,,


Nie dodałem, że
 -Łagowski posługuje się  w felietonach językiem  najciekawszym.
Nie dodałem, że
 -Łagowski jako jeden z wyjątkowych,  publicznie zabierających głos, nie miał  intelektualnych kłopotów z oceną Stanu Wojennego. 

niedziela, 5 grudnia 2010

mechanika Sławczana 6/12- fiki-miki kapitalizmu

,,.... kapitalista miał fabryczkę obuwniczą przynoszącą mu 1mln euro rocznie. Sprzedał ją tzw. inewstorowi za np 100mln eur.Pytanie czy inwestor jest zainteresowany produkcją butów i zarabianiem na tym? Ależ skąd! On jest zainteresowany podniesieniem watości swoich udziałów.Jakkolwiek. Redukuje koszta(czyli gł.załogę) obniża jakość itp To pierwszy etap.Zysk (niby) wzrósł.Sprzedał udziały następnemu inwestorowi-ten także nie jest de facto zainteresowany produkcją butów ale zwiększeniem wartości udziałów.Załoga zredukowana,koszty pocięte.Więcej wycisnąć się tutaj nie da.Wyjście? Likwidacja zakładu i wyprowadzka do Chin.Efekt? Udziałowcy maja więcej,kadra zarządzająca premie,zaloga w kraju macierzystym na bruku, robotnicy w Chinach ....,,

- Dodam, że PKB wzrósł.

Przepaść między najbogatszymi i najbiedniejszymi pogłębiła się.
-Jest to opis przepływu (przechwytu) bogactwa, od tych, którzy go wytwarzają do tych, którzy zbierają  śmietanę.
- Sławczyn dał innowacyjny opis mechanizmu kapitalistycznego w globalno- sfinansferyzowanym - kapitalizmie. Może nie innowacyjny w znaczeniu: nieznany w świecie biznesu- bo się nim posługuje nagminnie, ale innowacyjny wobec  braku świadomości sfery publicznej, że  korzyści inwestorów  i nie inwestorów  są rozbieżne. Wbrew  tezie,  szeroko upowszechnionej, że działania jednych są korzystne także dla drugich.  I za tym idącej polityki kierowania środków do tych pierwszych, jako tych, którzy tworzą bogactwo.
                                    
                        
                                    Mechanika  kapitalizmu (współczesnego)

Ten  kapitalizm nie  zaspakaja potrzeb on je tworzy.

A to znaczy, że  lubi ekonomię podaży, a nie ekonomię popytu (stąd bierze się  jego niechęć do Keynesa).
W warunkach ekonomii rosnącego popytu bogacą się wszyscy dlatego, że rynek  stara się zaspokoić potrzeby masowe. I robi to!
W warunkach działania ekonomii podaży masowy popyt nie jest konieczny.  Gdy zostanie wygenerowana podaż na np. telewizje 3D, to zawsze się znajda nabywcy (nie powszechni lecz elitarni) którzy będą chcieli zamienić stary telewizor( samochód itp) na nowy. Śmietana jest zbierana przez  okres gdy nowy produkt jest nowością, a ilość nabywców ograniczona. Po  zakończeniu żniw gdy ceny spadną na rynek trzeba rzucić coś atrakcyjnego- nową nowość-  cykl żniwny zaczyna się od nowa.
Dokończenie przechwytywania bogactwa kończy się  w korporacjach, które w nosie mają produkcję, ale dbają o  wzrost wartości udziałów i o obniżanie kosztów produkcji- która staje się masowa. I  w tej fazie dokonuje się ponownie zbieranie śmietany lub  jak kto woli strzyżenie owieczki wg mechanizmu opisanego przez Sławczyna.
Przedsięwzięcia innowacyjne: takie doliny krzemowe i podobne, są potrzebne, po to aby dostarczać  nieznany dotychczas towar, którego nabycie staje się nową  potrzebą  najlepiej zarabiających i marzeniem  tych, których na to nie stać.  W fazie  dojrzałej  prężne innowacyjne przedsięwzięcia kończą swój żywot, produkcje przejmują  korporacje.

 Ekonomia popytu, to kapitalizm fordowski. Robotnicy jego fabryk mieli  być jednocześnie nabywcami jego samochodów, które sami wytwarzali.

Kapitalizm na konkurencyjnym rynku  musi  ciąć koszty, praca kosztuje, więc podlega  tej konieczności.
Pracownik jest nabywcą. Nabywca musi mieć pieniądze, aby nim być.
Mamy przeciwstawienie pracownika, który powinien brać najniższa kasę  i nabywcy, który powinien mieć jak największą.
Sprzeczność tę kapitalizm rozwiązał  przechodząc od ekonomii popytu do ekonomii podaży.
W najbiedniejszych wielomilionowych społeczeństwach zawsze znajdzie się kilka milionów bogatych nabywców (tam gdzie są biedni są  także bogaci). A więc jest  rynek- do zagospodarowania .
Zglobalizowanie umożliwiło dotarcie do rynków płytkich, ale w skali globu licznych.

Jeżeli jest jakikolwiek sens mówienia o dobrym lub złym kapitalizmie (kapitalizm jest takim jakie mu się pozostawia pole ekspansji,  gdy otworzy mu się nowe  będzie zachowywał się w sposób sobie właściwy.)
to dobrym kapitalizmem jest ten, który działa w oparciu o ekonomie popytu.
Zresztą ta ekonomia jest także  bardziej korzystna dla niego.

I jeszcze  Chiny,   najprężniejsza gospodarka kapitalistyczna. Jak myślicie czy ma charakter popytowy, czy podażowy?

piątek, 3 grudnia 2010

-Ależ Chattte  daleko mi do  oburzania się.  Moja propozycja uprawiania filozofii w kontakcie z współczesnością skierowana do Ciebie i do każdego, komu do niej blisko- jest poważna, a nie ironiczna.
Twoja wypowiedź  mieściła się we wszystkich  standardach, które uznaje i lubię.Kontury wypowiedzi  powinny być ostro zarysowane, a wątpliwości podkreślone. Osobiście potraktowałem ją jako sympatyczną.
Uważam,że filozofia przenika każde nasze poczynanie,  jest w nas obecna.Niezależnie od naszej świadomości. Podobnie nie zastanawiamy się czy mówimy prozą.

-Dzięki za uwagę, że wejście na bloga jest związane z jakimiś warunkami.
Nie miałem o tym pojęcia i muszę to sprawdzić.  Niech żyje wolny Internet.

-ABR jest fajna. Kołakowski jako wykładowca. Ale w kontekście  tego co powiedziałem oni używają filozofii,
jako środka wyrazu  i robią to fajnie
ale to nie jest filozofia.


4/12

Zacznijmy o  filozofii, powiedzmy od góry.
Na początku Ona, w/w, zaczynała w Europie od ogarniania całości ówczesnej wiedzy. Już wtedy narodziła się atomistyka. A było to odkrycie nie byle jakie, które zaowocowało po dwóch tysiącach lat.
Teraz filozofia, jako ta, która powinna całą  resztę tworów umysłu  spajać rozpadła się  w dwudziestym wieku ostatecznie, i co gorsza odizolowała się od nauk przyrodniczych. Paradoksalne, że na kilka wielkich pytań filozofii  odpowiadają  z powodzeniem nauki przyrodnicze, a filozofia okopana na akademiach, jakby tego nie zauważa, lub spycha  do kolejnej przegródki specjalizacyjnej (filozofia przyrody).
Pojęcie  Istnienia (bytu) było i będzie pojęciem wyjściowym  wielkiej filozofii. Pojęcia przestrzeni czasu
-też podstawowe .Kto się nimi zajmuje i daje ciekawe odpowiedzi?
A materia!?   Jest jakby platońskim duchem. We współczesnej fizyce znika,  jest pustką wypełniona oddziaływaniami. Niematerialna jeżeli rozumieć przez to coś, co nie jest polem, energią, ale czymś co: można wziąć do ręki i o co  nabić sobie guza. Okazuje się, że sztywna, twarda materia jest złudzeniem  naszych zmysłów, a raczej sposobem  jej odbierania przez zmysły.
A nasze miejsce we wszechświecie. Czy o to pyta filozofia?
Uważam za Lemem i wbrew dawnemu sobie i powszechnym teraz opiniom, że możemy być przypadkiem błądzącego przypadku i znajdujemy się w ogromnym ale w zbyt małym  polu możliwości aby powstał duplikat kogokolwiek z nas. Przenosząc te myśl na wszechświat  jako niepowtarzalne indywiduum - jesteśmy samotni we wszechświecie.  Lecz jeśli biologia ma charakter bardziej zbliżony  do fizyki, a nie do struktury wyższego rzędu, to  w kosmosie istnieje życie. A wówczas spojrzenie na nas samych radykalnie się zmieni.
- @chatte botte czy jesteś usatysfakcjonowana?
Jeżeli tak to będzie dalszy ciąg. I  będzie  o czym innym.
Jeżeli nie, to też będzie
- ale w sposób bardziej rozproszony po postach tego blogu.
@ chatte botte pisze
-,,.. weszłam właśnie na Twojego bloga i jakoś nie zauważyłem szczególnie celnej myśli filozoficznej.......  Wymagasz od filozofii dialogu ze współczesnością, .....,,

-Tak wymagam! Czy mogę? Chyba.
Wymagania i pytania są  ważne. Może Ty coś zaproponujesz, jeśli myślisz podobnie.
Będę  miał tutaj coś dla Ciebie. Zajrzyj poźniej.






Wodziński -dyskusja po wykładzie

- Zrobiłem  o tym kilka wpisów w Krytyce. Ale różnie to tam bywa z tymi wpisami..............


-viking rzecz w tym,że ja się z tym często cytowanym  zdaniem nie zgadzam.
Filozofowie zawsze zmieniali świat, a dokładniej znacząco się do tego, chcąc nie chcąc, przyczyniali. Zmiana sposobu patrzenia na świat zmienia go. Czy postmodernizm nie zmienił świata?
Zmienił i to jeszcze jak.

-Agnieszce G. Czego konkretnie chcę od Wodzińskiego? Jest znawcą Martina Heideggera. Nie znam Heideggera.
Więc na  wykładzie chciałbym się dowiedzieć jak w/w przyczynił się do zmiany sposobu postrzegania  rzeczywistości.

środa, 1 grudnia 2010

,,.... Jeśli nie ma politycznego potencjału, żeby wykorzystać wiedzę, która czyni świat brzydszym, do jego zmiany...,,

Wiec jak? Czy będziemy wiedzieli dlaczego świat, staje się,jest brzydki. I nie będziemy mogli nic na to poradzić!
Mocno skrzywdzeni są nimi dlatego, że tracą zdolność do buntu, a trochę skrzywdzonym nie jest aż tak źle! Więc też nie mają dostatecznej mocy!
Myślę,że decydujące jest to,
wbijanie nam do głów, że nic się nie da zmienić,
bo tak każe ekonomia, bo rynek ma zawsze racje.

wtorek, 30 listopada 2010

30/11

,,......argumenty te były wyciągane z chlebaczka dawnych działaczy opozycji demokratycznej, którzy - jak sądzimy - w latach osiemdziesiątych z wypiekami na twarzy podawali sobie wiadomości o nowych antykomunistycznych graffiti...,,

Każdy z nas(może większość z nas)
w swym
intelektualno-charakterologiczno-psychologicznym plecaczku, nosi
łatwość zamiany: kontestatora systemu
-w beneficjenta, wyzyskiwacza, no powiedzmy,uprzywilejowanego.
Taka to nasza natura!
Warto mieć tego świadomość
i wypisywać ją dużymi literami już w pierwszych klasach podstawówki.

Komercjalizacja plotki

i mechanizm rozwoju napędzany napięciem między dyscypliną i jej brakiem.

,,The social network,,
Krzysztofie
poleciłeś (kazałeś mi iść na) ten film i podpowiedziałeś jego nazwę.

Nie jest to film na miarę: Bergmana, Felliniego, Eisensteina, Wajdy.
Jest jakby, wyciętym z rzeczywistości jej kawałkiem, a raczej czymś co swoją wyrazistą nicią przeplata współczesność .

Postać Marka Zuckerberga jest mi jakby znajoma. Jest jak Marcin, mój młody znajomy, jego równolatek. To bardzo charakterystyczne pokolenie, wyróżnia ich lakoniczny, zubożony nieraz do
mruknięć i monosylab, esencjonalny do bólu sposób mówienia, i podobne zachowanie, które może wydawać się (niesłusznie) aroganckie. Coś jak w filmie ,,...pan mnie lekce warzy ,,
,,-nie tylko poświęcam panu tyle uwagi ile to konieczne,,. Mniej więcej tak. Okazuje się, że obcowanie z komputerem może kształtować osobowość bardziej niż cokolwiek innego.

Komercjalizacja plotki
W momencie narodzin Facebooka plotka została skomercjalizowana na niespotykaną dotychczas skalę.
Najlepiej uzyskuje się wpływy, zarabia, na najbardziej podstawowych, biologicznych potrzebach człowieka: strach, głód, seks.
Do podstawowych potrzeb człowieka, drugiego rzędu, ewolucyjnie sprawdzonych, które rozwinęły się w społecznościach - należy plotka. Plotka ustnie przekazywana, plotka w tabloidach, plotka w Vivie itp.
Plotkę na skalę: pół miliarda ludzi którzy używają Facebooka - największego przedsięwzięcia komercyjnego współczesności, uruchomił dopiero Mark Zuckerberg

-Tam i tu,

w filmie i w globalności, są dwie dominujące tendencje, które się warunkują i wspierają:
jedna,
to dyscyplina na maks, druga, odrzucenie wszelkiej dyscypliny.
(Wysiłek i dyscyplina dla zdobycia pieniędzy i możliwości wejścia do towarzystwa.)
druga-dla tych, którym wolno wszystko, których stać na wszystko, na zakwestionowanie wszystkiego (z wyjątkiem pieniędzy), i odrzucenie jakiejkolwiek dyscypliny.
Powstaje napięcie między tymi biegunami .
Między dyscypliną i jej odrzuceniem.
I to napędza ten współczesny świat.
Czy nie ma innej opcji?



3 KOMENTARZE:


Krzysztof pisze...
Zawsze jest inna opcja, wbrew obiegowym pojęciom. Nazywamy ją solidarnością, tym pięknym, a tak sparodiowanym w naszym kraju w ostatnim trzydziestoleciu słowem. A co do "Social Network", to zapomniałeś Jerzy o elemencie zdrady. Bohater zdradza w tym filmie wszystkich. Bez komentarza...
kot pisze...
-Raczej zignorowałem! Pamiętasz bajeczkę o skorpionie i o lwie. W tam przedstawionym świecie, który staje się coraz bardziej naszym światem, takie pojecie jak zdrada nie istnieje, biznes to biznes. Teraz w szkołach wyższych marketingu uczy się jak oszukiwać. Sportowców uczy się fauli taktycznych. Na kwestię ,,mówiłeś co innego,, pada odpowiedź:,,kłamałem,,- bez zażenowania. Zdrada wtapia się w te zachowania.
kot pisze...
-Co do pierwszej Twojej kwestii. Na pewno istnieje inna opcja. To jest moje stanowisko filozoficzne, że zawsze istnieje druga opcja. Lecz pozwolę się z Tobą Krzysztof nie zgodzić. Solidarność, czy miłość bliźniego, czy to,że ma się ,,serce z lewej strony,, to postawy indywidualistycznie piękne ale politycznie naganne! Bo zwalniają nas od tworzenia mechanizmów, które powinny takie postawy czynić naturalnymi.



poniedziałek, 29 listopada 2010

Joanna Kluzik Rostkowska (29/11)

Jest na pewno talentem politycznym.
Ale to może być mało.
Ma za sobą kampanię wyborczą i wie jak należy zabiegać o elektorat.Widziała z bliska jaką politykę uprawia Kaczyński.Zmiany frontów Kaczyńskiego czegoś ją nauczyły. Przekroczyła granice niezrozumienia takich zachowań.
A więc ma oprócz talentu konieczna praktykę, która uzbraja w śmiałość jej poczynania.

Jest talentem bo trafiła w sedno tego czym polityka być powinna:
Powinna stawiać sobie cele nie wymyślone tylko takie które rodzą się z bólu.

Lecz czy wie, że ich realizatorzy powinni być gotowi znosić ból związany z ich realizacją i umieć przeciwstawić się tym, którzy będą twierdzić, że to nie możliwe.
Wyrwać z letargu i pchnąć lud do działania może polityk, który głęboko wierzy w swoje posłannictwo.Dlatego osiąganie celu politycznego jest dostępne świętym, nieprzeciętnym umysłom, lub wariatom. Joanna nie wydaje się być żadną z tych postaci.
Jest zbyt normalna, ponad przeciętnym umysłem też nie jest i już zanotowała wpadkę z Jaruzelskim, bo zadziałała jak pies Pawłowa, wbrew swojemu aktualnemu politycznemu drogowskazowi żeby Polaków łączyć, a nie dzielić. Nie zauważyła nadarzającej się okazji, ani nie skorzystała z możliwości milczenia.
Najbliższa jej jest Merkel spokojna zrównoważona, uwzględniająca w polityce aspekt ludzki.
Ale nie ma (chyba) równie ścisłego umysłu fizyka ważącego z żelazną logiką za i przeciw. A więc -nie Merkel.
Jej szansą i miarą szansy jest dojrzewanie społeczeństwa do zmian.
Niewiadomą jest też jej zdolność do uczenia się w trakcie działania.

niedziela, 28 listopada 2010

Anna Delic (28/11)

W czasach prehistorycznych, gdy Krytyka nie była jeszcze gazetą i podpinała się pod prawicowy ,,Salon 24,, Anna Delic zamieściła w niej swoje pierwsze teksty.
Nasycone faktografią socjologią i niezadowoleniem z rzeczywistości Szwedzkiej. Skrytykowałem wówczas te jej wypowiedzi, za podważanie opinii o Ziemi Obiecanej
-lewicy –Szwecji, bo zamiast pisać jak tam jest pięknie , pisała o szwedzkich mankamentach.
Dzisiaj Anna Delic to świetna publicystka, intelekt, socjolog wyrastający ponad obowiązujący paradygmat socjologiczny, znawcą problemów lewicy europejskiej, czująca bluesa Internetu i znakomity analityk.
Szkoda, że nie za bardzo mamy w Polsce takich
- do niej, porównywalnych.
Można Krytyce pogratulować trwałej współpracy
- Szwecję mimo jej świetnej społecznej i politycznej tradycji nie ominęły spustoszenia społeczne neoliberalizmu. Tyle, że trudno o dobrą świadomość tego- co to oznacza? Np. biedny w Polsce i biedny w Szwecji itp.
Bo w historii półwiecza oba nurty: ideologia państwa dobrobytu i ideologia neoliberalna przeorały państwa EuroAmeryki. I teraz, poza takimi krajami jak Polska, trudno znaleźć takie , w których nie ma obu tych nurtów.
-Cergy le Haut francuskie miasteczko matecznik klasy średniej z czasów, gdy we Francji dominowała. Miasto zbudowane dla ludzi, a nie dla komercji. Ale już nowe dzielnice odbijają zmianą punktu widzenia na miejskie funkcje-nie dla mieszkańców- wszystko dla komercji.
-Kanada, z kolei, nazywana przeze mnie krajem, który ,,zbudował komunizm,,. wedle statystyk jest dzielona głębokimi podziałami nierównościowymi i plagami (patrz znakomite o tym opisy Baumana), które te nierówności tworzą. Bezdomni nie giną w jak w Polsce na śmietnikach ale rozkładają swoje wyra na centralnych ulicach, ochraniani przez policje i otoczeni są opieką zapewniającą im wyżywienie i medyczną pomoc.
A w USA skąd się wzięły problemy, i kryzys. Nie tylko dla tego, że wszyscy uczestnicy procesu prowadzącego do kryzysu, przez lata, mieli interes w jego kontynuacji i eskalowaniu. Dom dla każdego był podzwonnym państwa dobrobytu. Jakoś trzeba było pokazać, że nie wszystko idzie ku gorszemu, coś co by nie powodowało u ludzi tęsknoty za dobrą przeszłością i obawy przed niepewną przyszłością.
I teraz, to co opisuje w Krytyce Anna Delic -rozprzestrzenianie się neoliberalnych spustoszeń w Szwecji oczywiście w proporcjach nam nieznanych!

czwartek, 25 listopada 2010

Michalski (27/11)

Bałem się o Cezarego gdy zaczynał pisać w Krytyce felietony inne od tego co pisał przedtem. Było to przełomowo lepsze. Lecz gdy wszedł tematem, który wydawał się być złożem wyczerpywalnym mogło to się skończyć nawrotem do poprzedniego.
Z przyjemnością stwierdzam, że nic takiego nie nastąpiło i poziom jego felietonistyki zasilany lewicowym spojrzeniem na prawicową stronę ustabilizował się na dobrym, równym, poziomie.
Z tymi Anglikami i Cameronem to nie taka łatwa sprawa jakby się mogło wydawać.
Big Society wydaje się być poronionym pomysłem, gdy lokalność chce się połączyć
z oszczędzaniem na lokalności na rzecz globalności.
Lecz Anglicy potrafią jak mało który, a może jedyny naród, zdyscyplinować się wobec kryzysu. A to zawsze jakoś pozytywnie owocuje. Zdaje sie, że Cameronowi Anglicy wierzą i dopóki nie przestaną, coś z tego może być. Chociaż kontynuacja mechanizmu materialnego rozwarstwiania społecznego wydaje się być decydująca. Zobaczymy co zwycięży performatywność czy materia.

- John Gray i inni zaczęli dostrzegać,że hasło deregulacji- mniej państwa, w istocie zmienia się w swoje przeciwieństwo i państwo staje się bardziej opresyjne. Czy o to chodziło ideowcom, bo na pewno o to chodziło kapitalistom, aby mieć w reku sprawne narzędzie egzekwowania interesów: Balcerowicz, Thatcher używali państwa jak obucha do przeprowadzania kapitalistycznych reform (uczynienia państwa powolnym interesowi kapitalistycznemu, a nie społecznemu).

Performatywność performacji nie jest perfomatywna.(26/11)

Między coś i nie coś jest nic i to jest coś.
Byt i bycie różnią się -i to jest odkrycie.
I tak przez dwie godziny.
Krytyka rozumu ponowoczesnego prof. Cezarego Wodzińskiego -tytuł zachęcający, osoba znamienita (wykłady uniwersytetu Krytyki w N.W.Ś.)
Wykład prowadzony składnie i po polsku, z odnośnikami po niemiecku.
Takie to ćwiczenie akademickie przypominające pokazy cyrkowe, bo to się i kupy trzyma i jest ekstremalne.
Sala nabita: młodzieżą zasłuchaną, snobami, tymi którzy usiłują zrozumieć lub doświadczyć przeżycia metafizycznego ostatniego -bo to koniec metafizyki i otwarcie nowej nie metafizycznej metafizyki. Po przerwie ubyło niewiele osób.
Oczarowanie performatywne działało.Koniec i trochę oklasków.
Chciałem wyjść, wcześniej, trochę w proteście. Nie wyszedłem, chcąc dać szanse jemu i sobie.
Czekałem na moment żeby usłyszeć choć jedno zdanie, które by mi się do czego przydało. Nic z tego. Wcześniej zobaczyłem z daleka młodego filozofa. Chciałem po zakończeniu podejść i spytać się jak mu się podobał wykład. Ale go już nie było i to całkiem nie performatywnie.
Po tym doświadczeniu mogłem docenić to,co, i jak, robi Bielik-Robson.Tylko nie mogę zrozumieć dlaczego na jej wykładach nieporównywalnych, było nieporównywalnie mniej słuchających.
Jeżeli ktoś ze słuchaczy wyszedł z wykładu bogatszy, olśniony, to będę wdzięczny jeżeli o tym powie.

Rozdział II
Wyjaśnię o co biegam.
Filozofia jako opowieść, uporządkowana relacja, porządek oparty o język.
Mało!
Dlaczego Bielik -Robson? Ona nie relacjonuje ale przeprowadza własną myśl poprzez wybranych filozofów. Dlaczego był w tym dobry Kołakowski, bo on prowadził wątek filozoficzny poprzez wyróżnione pojęcia.
To już jest coś!
Chcę więcej!
Aby filozoficzny wątek wpleść nitkę współczesności.
Na tym wykładzie tego nie było, poza zachęcającym nazwaniem wykładu! Tylko tyle?

Sposób uprawiania filozofii przez Wodzińskiego jest skansenem, jest martwy,
ograniczony,laboratoryjny, a to mi nie wystarcza.
Zanadto widzę potrzebę filozofii jako uczestnika zchodzących zmian, pomocną, ba niezbędną aby je kształtować w kierunku najwłaściwszym, a nie tylko by czynić nas bardziej kulturalnymi.
Nie kwestionuję wybitności Kołakowskiego, którego wykłady z historii pojęć filozoficznych są niedoścignione, Bielik Robson, która cudownie lekko porusza się w filozoficznych odmętach, niszy w której Wodziński snuje soje filozoficzno -językowe zabawy. Jednak filozofia jest sprawą zbyt poważną aby ją do tych sposobów uprawiania filozofii ograniczyć.

Zizek wśród współczesnych zajmujących się filozofią jest mi najbliższy.Obok dyskutuję właśnie z nim, w kontekście aktualnym.
Lecz Zizek, który ma intuicje filozoficzną jest w ścisłym znaczeniu filozofii za mało ścisły i dla mnie i dla Bielik Robson za mało filozoficznie dopracowany.
Choć mający za sobą sporą listę poprzedników podobnie swawolnie filozofujących.

poniedziałek, 22 listopada 2010

(25/11)

Plemienność i bałwochwalstwo idą w parze.
Mają te same podłoże kulturowe, opierają się na totemach, a nie na szerszym zamyśle.
Jest też miarą naszego zacofania.
Plemienność w naszych czasach powinna mieć miejsce w rozgrywkach piłkarskich: Legia!Legia!!! I tylko tam, jeśli mamy być obywatelami XXI wieku.
Gorzej,że mamy tradycje wielokrotnie ćwiczoną robienia polityki opartej o totemy, a nie o myśl społeczną.

Po drodze z Zizkiem i przeciwko Zizkowi (24/11)

Zizeka tezy
1-,,Nie możecie" - to hasło na dziś, pierwsze przykazanie: nie możecie angażować się w wielkie kolektywne działania, bo one prowadzą zawsze do totalitarnego terroru; nie możecie przywiązywać się do państwa opiekuńczego, bo przestaniecie być konkurencyjni i spowodujecie kryzys gospodarczy; nie możecie odcinać się od światowego rynku - chyba, że mieszkacie w Korei Północnej.,,
-,,Zaczynają się nowe czasy, czasy coraz mocniej zaciskanego pasa, coraz drastyczniejszego oszczędzania na zdrowiu, emeryturach i edukacji oraz rosnącej niepewności zatrudnienia.,,
-Taką mamy aktualną rzeczywistość i nie dającą się przewidzieć przyszłość.

Utworzony system:
2-,,.... podlega pewnej pseudo-naturalnej logice, której reguł nie sposób podważyć nie powodując gospodarczej katastrofy.,,

-Fundamentalne sformułowanie! Zgoda,dla tak określonego punktu wyjściowego.

Działa to tak:
3- ,,.....gigantyczny deficyt budżetu publicznego w wielkiej części spowodowany jest utopieniem dziesiątek miliardów w ratowanie banków, i że przyznanie Grecji kredytu służy przede wszystkim zwróceniu długów francuskim i niemieckim bankom. Europa pomaga Atenom tylko po to, żeby ratować prywatny sektor bankowy.,,

-Państwa europejskie zachowują się jak państwa kapitalistyczne, a nie współczesne państwa egalitarnie demokratyczne!Decydujący jest interes kapitalistyczny, a nie społeczny.
Pytanie czy można było w tym momencie postąpić inaczej. Może nie, ale jeśli tak, to z powodu określonego przez tezę nr.1

-Dalej Zizek opisuje jak daleko -za pomocą sprywatyzowania ideologii:roli państwa, szkoły, szpitala, emerytury- zaszło spywatyzowanie kulturowe,powodując rozbicie tkanki społecznej na atomy. I że właśnie o to chodziło aby ludzi przestawić na myślenie o sobie tak jakby byli niezależnymi atomami,a społeczeństwo środowiskiem przyrodniczym, a nie ludzkim, bo wówczas nawet nam nie przyjdzie do głowy aby wyłamywać się z systemu, któremu podlegają priorytety i konieczności polityczne.
Wówczas robimy wszystko aby
4-,,.....zachować państwo opiekuńcze.,,(!) i ,,........pozostać w ramach globalnego kapitalizmu,.......... przystać na poświęcenia narzucone robotnikom, studentom i emerytom.,,

- ,,..... nie brak nam antykapitalistów. Demaskowanie okropności kapitalizmu jest na porządku dziennym, zalewają nas dziennikarskie śledztwa, telewizyjne reportaże i bestsellery, których bohaterami są dewastujący środowisko przemysłowcy; skorumpowani bankierzy przyznający sobie kosmiczne premie, gdy ich sejfy wysysają publiczne pieniądze; producenci odzieży każący pracować dzieciom 12 godzin na dobę. Ale nawet najostrzejsze krytyki........ gdy się im przyjrzeć, nigdy nie kwestionują liberalno-demokratycznych ram, w jakich kapitalizm sieje swoje zniszczenia.
........... Nikt nie ma zamiaru kontestować instytucjonalnych mechanizmów burżuazyjnego państwa prawa.,,


-Z tym wszystkim trudno się z Zizkiem nie zgodzić, a wręcz trzeba oznaczyć to, jako fix stanu rzeczy!
Ale trzeba odpowiedzieć czemu skoro diagnoza jest poprawna nie można znaleźć lekarstwa. Jaka blokada to uniemożliwia?
Dlaczego lewica od radykalnej po ugodową jest wyprana z energii?

Bo nie ma celu do realizacji!

Przeszkodą która uniemożliwia sformułowanie celu jest brak rozróżnienia między gospodarką kapitalistyczną, a państwem kapitalistycznym.
Teraz lewica albo na wszystko się godzi albo stawia się poza polityką wzywając do rewolucji , która ma obalić nie tylko państwo kapitalistyczne ale także gospodarkę kapitalistyczną.

6-,,......Nasza obecna sytuacja jest dokładnie odwrotna do tej z początku XX w., kiedy to lewica wiedziała, co powinna robić, musiała tylko czekać na odpowiedni moment. Dziś nie wiadomo, co robić.,, !?

-Gdyby pokazywać i sączyć - do wszystkich kulturowych i edukacyjnych kanałów - wiedzę o tym, że
-człowiek jest niepowtarzalnym indywiduum-ale jest również społeczny
i bywa, alee nie jest towarem.
-kapitalizm jest przypisany do gospodarki, ale wpuszczanie go do polityki jest obarczone ryzykiem wpuszczania lisa do kurnika. Gospodarka z natury kapitalistyczna nie jest w stanie określić całego spektrum życia społecznego
-że nie należy atakować gospodarki kapitalistycznej ale zwalczać państwo kapitalistyczne i jego kulturowe agendy.

Gdy jest wyznaczony cel: przejęcie- odzyskanie państwa i jego agent z rąk kapitalizmu, to wtedy lewica nie będzie pokazem bezsilności.

Wówczas zdanie, że
6-,,......Nasza obecna sytuacja jest dokładnie odwrotna do tej z początku XX w., kiedy to lewica wiedziała, co powinna robić, musiała tylko czekać na odpowiedni moment. Dziś nie wiadomo, co robić.,, !?
będzie można zdezawuować.




7.-,,.........Próżno się łudzić, że polityka pozwoli rozszerzyć demokrację na tereny daleko od niej odsunięte.....,,

- W tym rzecz-,,odsunięte,,!
W tym rzecz,że demokracja jako polityka zajmuje się procedurami dotyczącymi władzy- nie zajmuje się tym co tworzy bazę polityki: sposobem myślenia wyborców, a jeżeli się zajmuje, to w sposób powierzchowny, populistyczny, działając w samej rzeczy przeciw skutecznie.
Natomiast kapitalizm dążący do zawłaszczenia państwa nie tyle może czyni to z tej politycznej potrzeby - robi po prostu dobre interesy, urynkawiając coraz nowe obszary sfery, która nigdy nie powinna stać się rynkowa, bo deformuje, uszkadza mentalność zbiorową wyzyskiwanych.

- To kluczowe zdanie: czy demokracje da się rozszerzyć do miejsca, które pozostawało poza jej dotychczasowym zwyczajowym rozumieniem i odzyskać te już zawłaszczone przez państwo kapitalistyczne. Dotrzeć do jądra demokracji. Realizować w pełni i wystarczająco- egalite, to najważniejsze przesłanie demokracji.
Zizek robi wywód, w którym pokazuje jak głęboko w tkankę społeczną wgryzła się kapitalistyczna mentalność, która może umożliwić rozprzestrzenienie się nie ułomnej demokracji. Wbrew mojej (powyżej) kontestacji, że przy pomocy środków politycznych prowadzących do uspołecznienia państwa można osiągnąć cel socjalistyczny-państwo społeczne.
To może nie wystarczyć jeżeli świadomość wyzyskiwanych jest zorientowana na model kapitalistyczny, a nie społeczny.
W Polsce mamy akurat tę sytuacje.
Wniosek: ,,co robić,, jest oczywisty.
voj Žižek: Permanentny stan wyjątkowy
[2010-11-21 09:34:05]

Od Madrytu i Aten do Paryża i Bukaresztu przetacza się fala społecznego gniewu. Masowe strajki, demonstracje, okupacje i blokady dają świadectwo społecznemu buntowi i głębokiemu pragnieniu zmian. Ruchom protestu brak jednak spójnej strategii politycznej, koniecznej do odniesienia sukcesu. Czy oznacza to, że po raz kolejny ryzykujemy przegapienie okazji odrzucenia systemu, który doprowadził do globalnego kryzysu? Scenariusz ten jest wielce prawdopodobny, o ile nie zdecydujemy się na radykalizację postulatów. Slavoj Žižek twierdzi, że w obecnej sytuacji najbardziej pragmatyczne i odpowiedzialne wydaje się wysunięcie żądań, których realizacja wydawała się dotąd niemożliwa.

Wybuchające tego roku w całej Europie protesty przeciw polityce oszczędności - nie tylko w Grecji i we Francji, lecz w mniejszym zakresie także w Irlandii, we Włoszech, w Hiszpanii - ujawniły dwie fikcje. Pierwsza, stworzona przez władze i media polega na depolityzacji kryzysu: podjęte przez rządy cięcia budżetowe przedstawiano nie jako wybór polityczny, lecz jako techniczną odpowiedź na finansowe imperatywy. Płynął z tego morał taki, że jeśli chcemy stabilizacji gospodarki musimy zacisnąć pasa. Z kolei strajkujący i manifestanci utrzymują, że zarządzone oszczędności to tylko narzędzie w rękach kapitalistów dążących do likwidacji resztek państwa opiekuńczego. W pierwszym przypadku Międzynarodowy Fundusz Walutowy jawi się jako sędzia, któremu leżą na sercu porządek i dyscyplina; w drugim - znów gra rolę sługi globalnych finansów.

Gdzie jest prawdziwa linia sporu?

Choć każda z tych perspektyw kryje w sobie ziarno prawdy, obie są w istocie błędne. Strategia obrony europejskich przywódców pomija oczywiście fakt, że gigantyczny deficyt budżetu publicznego w wielkiej części spowodowany jest utopieniem dziesiątek miliardów w ratowanie banków, i że przyznanie Grecji kredytu służy przede wszystkim zwróceniu długów francuskim i niemieckim bankom. Europa pomaga Atenom tylko po to, żeby ratować prywatny sektor bankowy. Z kolei argumentacja niezadowolonych znów zdradza nędzę współczesnej lewicy - brak jej jakiegokolwiek programu, to tylko protest przeciw utracie społecznych zdobyczy. Utopia ruchu społecznego nie polega dziś na zmianie systemu lecz na przekonywaniu samych siebie, że uda się w jego ramach zachować państwo opiekuńcze. Ta defensywna pozycja prowadzi do trudnej do odrzucenia obiekcji: jeśli chcemy pozostać w ramach globalnego kapitalizmu, nie mamy wyjścia - musimy przystać na poświęcenia narzucone robotnikom, studentom i emerytom.

Jedno jest pewne: po dziesięcioleciach państwa opiekuńczego, kiedy cięcia budżetowe były ograniczone i zawsze towarzyszyła im obietnica powrotu do stanu normalnego, wchodzimy obecnie w gospodarczy permanentny stan wyjątkowy. Zaczynają się nowe czasy, czasy coraz mocniej zaciskanego pasa, coraz drastyczniejszego oszczędzania na zdrowiu, emeryturach i edukacji oraz rosnącej niepewności zatrudnienia. Przyciśnięta do muru lewica musi podjąć straszliwe wyzwanie i wytłumaczyć, że kryzys gospodarczy jest przede wszystkim kryzysem politycznym, że nie ma w sobie nic "naturalnego", bowiem istniejący system wynika z serii decyzji z istoty politycznych; mając przy tym świadomość, że tenże system, dopóki jesteśmy w jego ramach, podlega pewnej pseudo-naturalnej logice, której reguł nie sposób podważyć nie powodując gospodarczej katastrofy.

Reformy stały się niemożliwe

Ułudą jest wiara, że permanentny kryzys będzie miał ograniczone konsekwencje i że europejski kapitalizm wciąż będzie w stanie gwarantować większości mieszkańców Europy przyzwoity poziom życia. Jaka zadziwiająca koncepcja "radykalności" - liczyć tylko na zbieg okoliczności, by złagodzić straty spowodowane przez kryzys... Rzecz jasna nie brak nam antykapitalistów. Demaskowanie okropności kapitalizmu jest na porządku dziennym, zalewają nas dziennikarskie śledztwa, telewizyjne reportaże i bestsellery, których bohaterami są dewastujący środowisko przemysłowcy; skorumpowani bankierzy przyznający sobie kosmiczne premie, gdy ich sejfy wysysają publiczne pieniądze; producenci odzieży każący pracować dzieciom 12 godzin na dobę. Ale nawet najostrzejsze krytyki bledną w praniu - gdy się im przyjrzeć, nigdy nie kwestionują liberalno-demokratycznych ram, w jakich kapitalizm sieje swoje zniszczenia. Celem - ukrytym lub jawnym - jest poprawianie kapitalizmu pod presją mediów, prawa czy uczciwych śledztw policyjnych. Nikt nie ma zamiaru kontestować instytucjonalnych mechanizmów burżuazyjnego państwa prawa.

W tym kontekście analiza marksistowska, dziś może bardziej niż kiedykolwiek, zachowuje całą swoją świeżość. Dla Marksa kwestia wolności nie jest w polityce najważniejsza, a przynajmniej nie te jej aspekty, wedle których międzynarodowe instytucje oceniają państwo: czy organizuje faktycznie wolne wybory, czy sędziowie są niezależni, a prawa człowieka przestrzegane. Klucza do prawdziwej wolności szukać należy raczej w "apolitycznej" sieci społecznych stosunków, od tych w pracy do rodzinnych - tam, gdzie koniecznej zmiany nie przyniesie reforma polityczna, lecz przekształcenia stosunków w aparacie produkcji. Ale nikt nigdy nie pozostawia wyborcom decyzji co kto powinien posiadać, albo jak mają wyglądać zasady zarządzania w ich miejscu pracy. Próżno się łudzić, że polityka pozwoli rozszerzyć demokrację na tereny daleko od niej odsunięte - np. organizując "demokratyczne", kontrolowane przez obywateli banki. W tej dziedzinie radykalne przemiany pozostają poza sferą obowiązujących praw.

Zdarza się oczywiście, że owocem demokratycznych procedur są społeczne zdobycze. Jednak one też pozostają trybikami w machinie burżuazyjnego państwa, którego rola polega na zagwarantowaniu optymalnej reprodukcji kapitału. Tak więc trzeba obalić jednocześnie dwa fetysze: "instytucje demokratyczne" z jednej strony, zaś z drugiej ich negatywną przeciwwagę - przemoc.

Przemoc uciśnionych jest zawsze słuszna lecz nigdy konieczna

W jądrze marksistowskiego pojęcia walki klas jest myśl, że "spokojne" życie społeczne oznacza zwycięstwo (chwilowe) klasy dominującej. Z punktu widzenia uciśnionych samo istnienie państwa jako aparatu klasy dominującej jest aktem przemocy. Credo liberałów: przemoc nigdy nie jest słuszna, ale czasem konieczna - zdaje się mocno niewystarczające. W radykalnej, emancypacyjnej perspektywie człony tej zasady powinny się odwrócić: przemoc uciśnionych jest zawsze słuszna - bo ich status jest skutkiem przemocy - lecz nigdy konieczna - decyzja o użyciu siły w walce z wrogiem jest wyłącznie kwestią strategii.

W obecnym ekonomicznym stanie wyjątkowym oczywiste jest, że nie mamy do czynienia z finansowym miotaniem się, lecz ze strategicznymi działaniami, starannie przemyślanymi przez władze i instytucje finansowe, które mają zamiar wyjść z kryzysu wedle własnych zasad i z korzyścią dla siebie. Jak więc w takich okolicznościach nie brać pod uwagę kontrofensywy?

Tego typu wątpliwości mogą co najwyżej zakłócić dobre samopoczucie radykalnych intelektualistów. Chroniąc swoje wygodne, bezpieczne życie czują się w obowiązku wyprodukować parę katastroficznych scenariuszy. Dla wielu z nich rewolucja, jeśli powinna się dokonać, to gdzieś daleko od ich domów - na Kubie, w Nikaragui, w Wenezueli. To rozgrzeje ich serca nie przeszkadzając w karierze. Ale załamywanie się państwa opiekuńczego w rozwiniętych, przemysłowych gospodarkach może zapewnić im chwilę prawdy: chcieli prawdziwej zmiany i będą ją mieć.

Nic nie usprawiedliwia faktu, że gospodarczy stan wyjątkowy każe lewicy zarzucić cierpliwą intelektualną pracę, bez "natychmiastowego użytku". Powoli zanika prawdziwa funkcja myślenia - nie polegająca na próbie rozwiązywaniu problemów, jakie napotyka "społeczeństwo" (czyli państwo i kapitał), lecz na poddaniu refleksji samego sposobu, w jaki problemy te są stawiane. Czyli na kwestionowaniu sposobu, w jaki postrzegamy tę czy inną kwestię.

Przerost środków i skarlenie celów

W czasie ostatniego okresu kapitalizmu "post 1968" sama gospodarka - logika rynku i konkurencji - występowała jako przewodnia ideologia. Na przykład szkoła w coraz mniejszym stopniu jest niezależną od rynku służbą publiczną, będącą w gestii państwa, propagującą oświecone wartości: wolność, równość, braterstwo. W imię świętej zasady "większa skuteczność przy mniejszych kosztach" system edukacji dał się opanować przez różne formy państwowo-prywatnego partnerstwa. Jeśli zaś chodzi o dziedzinę polityki, system wyborczy, organizujący i legitymizujący władzę, zdaje się coraz bardziej wzorować na modelu wolnego przedsiębiorstwa - głosowanie staje się handlową transakcją, w czasie której wyborcy "kupują" artykuł najlepiej zapewniający porządek społeczny, karanie przestępców itd.

Na mocy tej samej zasady funkcje dotąd zarezerwowane dla państwa, jak prowadzenie więzień, podlegają prywatyzacji. Nie ma już poboru do wojska, jest armia najemników. Nawet państwowa biurokracja straciła swój uniwersalny, heglowski charakter - co widać gołym okiem na przykładzie rządów Berlusconiego. W dzisiejszych Włoszech to burżuazyjna baza bezpośrednio trzyma władzę, otwarcie i bez skrupułów wykorzystując ją do ochrony własnych interesów. Nawet stosunki intymne podlegają rynkowym prawom: usługi proponowane ewentualnym przyszłym parom takie jak speed dating, internetowe serwisy randkowe czy agencje matrymonialne każą traktować się jak towar, wychwalać swoje zalety i wybierać najlepsze zdjęcia.

W takich okolicznościach sama myśl o radykalnej przemianie społeczeństwa zdaje się niemożliwym marzeniem. Ale właśnie przed tą "niemożliwością" powinniśmy się zatrzymać i zastanowić. Dziś rozróżnienie na to, co możliwe i co niemożliwe tworzy się w dziwny sposób, z takim samym nadużyciem w definicji każdego z pojęć. Z jednej strony wbija się nam do głów, że w dziedzinie rozrywki i technologii "wszystko jest możliwe" - mamy cieszyć się szerokim wachlarzem seksualnych świadczeń, Internet otwiera przed nami dostęp do encyklopedycznie uporządkowanych archiwów piosenek, filmów i telewizyjnych seriali, możemy nawet polecieć w kosmos (jeśli przypadkiem jesteśmy miliarderami). Na dodatek obiecuje się nam, że już w niedalekiej przyszłości będziemy mogli poprawiać nasze fizyczne i psychiczne cechy dzięki manipulacji ludzkim genomem. Nawet technognostyczny sen o nieśmiertelności zdaje się być na wyciągnięcie ręki - dzięki transformacji naszych tożsamości w zapisywany na twardym dysku software.

W dziedzinie społeczno-ekonomicznej przeciwnie - nasze czasy cechuje wiara, że ludzkość wreszcie dojrzała do odrzucenia starych utopii, do pogodzenia się z ograniczeniami rzeczywistości (czytaj: rzeczywistości kapitalistycznej), która najeżona jest masą "niemożliwości". "Nie możecie" - to hasło na dziś, pierwsze przykazanie: nie możecie angażować się w wielkie kolektywne działania, bo one prowadzą zawsze do totalitarnego terroru; nie możecie przywiązywać się do państwa opiekuńczego, bo przestaniecie być konkurencyjni i spowodujecie kryzys gospodarczy; nie możecie odcinać się od światowego rynku - chyba, że mieszkacie w Korei Północnej. Ekologia w swej ideologicznej wersji dorzuca do tej listy własne, oparte na zdaniu ekspertów zakazy - nie możemy dopuścić do ocieplenia planety o więcej niż dwa stopnie Celsjusza.

Niemożliwe się zdarza

Panująca dziś ideologia usiłuje przekonać nas, że radykalna zmiana jest niemożliwa, że nie da się obalić kapitalizmu, że nie sposób stworzyć demokracji nie sprowadzającej się do brudnych parlamentarnych gierek, ukrywającej antagonizmy dzielące nasze społeczeństwa. Dlatego Lacan, by wyjść z tego ideologicznego zakleszczenia, zamienił formułę "wszystko jest możliwe" na skromniejsze stwierdzenie: "niemożliwe się zdarza".

Evo Morales w Boliwii, Hugo Chávez w Wenezueli czy rządzący w Nepalu maoiści zdobyli władzę w "sprawiedliwych" demokratycznych wyborach, a nie przez zamach. Jednak ich sytuacja nie jest przez to "obiektywnie" mniej rozpaczliwa - płyną pod prąd historii i nie mogą wesprzeć się na żadnej "obiektywnej tendencji". Mogą robić jedno: improwizować w sytuacji na oko bez wyjścia. Ale czy dzięki temu nie zyskują zupełnie wyjątkowej wolności? I czy my wszyscy, my z lewicy, nie płyniemy tą samą galerą?

Nasza obecna sytuacja jest dokładnie odwrotna do tej z początku XX w., kiedy to lewica wiedziała, co powinna robić, musiała tylko czekać na odpowiedni moment. Dziś nie wiadomo, co robić. Wiadomo jednak, że trzeba coś zrobić natychmiast, bo nasza bierność przyniesie fatalne skutki. Bardziej niż kiedykolwiek zmuszeni jesteśmy żyć "jakbyśmy byli wolni".
Slavoj Žižek
tłumaczenie: Anastazja Dwulit

Tekst ukazał się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska".