Poprzednio napisałem, jak to łatwo być politykiem.
Teraz napiszę jak -nie łatwo.
Być dobrym politykiem to jak być dobrym psem, który nigdy nie gubi tropu.
Trzeba mieć upór i ten zmysł w niezwykłym stopniu wyostrzony , bo w polityce pogubić się można już na dzień dobry, a potem już tylko być cieniem polityka do końca kariery.
I nie pomoże: ani inteligencja ani doświadczenie i wykształcenie, ani bycie tzw. "porządnym człowiekiem", ani skurwysynem.
-Nic nie pomoże.
Kto z długiej listy solidaruchów zasługuje na miano polityka?
Tadeusz Mazowiecki, który wnosił do niej powagę, zdrowy rozsądek, otwartość i pryncypialność, rzetelność, dotrzymywanie umów, polityczność- ale także rys ludzki. To takie trochę nie określone, ale chciałoby się, aby to było trwałym jej składnikiem. Inny kandydat. Nie sprawdził się, wydawałoby się predestynowany- Kuroń.
Rekord- Buzka cztery nieudolne reformy.
Innych z tej półki, najbardziej wyróżnianych, pomińmy.
- Z komuchów ilustratywnie posypali się: zdolny Oleksy- polityka przetrąciła mu kręgosłup i teraz pałęta się; inteligentny i wykształcony Borowski, wydawałoby się że, jeśli ktoś -to on -i nic. Nie najgorszy w końcu Miller -wprowadził nas do Europy, lecz także do Iraku i olał lewicę -Kwaśniewski, niepozbawiony klasy, duża polityczna ryba. Czy można go kwalifikować pozytywnie (za konstytucje i Europę)? Jeśli już, to nie w w kategorii lewica.
Bo polityk zasługuje na to miano wtedy, gdy coś po sobie pozostawi za co możemy mu być wdzięczni.
Piszę to po obejrzeniu Elżbiety Jakubiak u Moniki, gdy podała powód dla, którego chce się zająć
komisją do zbadania Katastrofy Smoleńskiej, angażującą się w coś co powinno zbijać politykę z właściwego jej tropu, ona odnajduje trop!
Wyjaśniam.
To co się wydarzyło i wydarza wokół Katastrofy Smoleńskiej jest szkodliwe społecznie i powinno zostać dawno rozliczone, zakwalifikowane i odłożone na półkę historii.
Wydawałoby się że Jakubiak wpisuje się w ten negatywny scenariusz.
Lecz nie! Jeśliby komisja potrafiła się zająć prześwietleniem mechanizmu funkcjonowania państwa, wówczas byłby, to sukces tych, którzy by do tego doprowadzili.
Ba, byłaby to pierwsza dobra komisja, bo wszystkie, z pierwszą na czele, były nieudane i nie stworzyły pozytywnej jakości instytucjonalnej.
Lecz w/w musiałaby także sprostać sytuacji, w której nie mała część odpowiedzialności za złe funkcjonowanie państwa spada na zmarłego prezydenta. Jeżeli jest gotowa na to! To niech obejmuje przewodnictwo i niech komisja powstaje. Ale do tego nie dopuści brat.
Tym nie mniej podobało mi się to, że potrafiła wykorzystać do pozytywnego politycznego celu coś co pozytywne nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz