Szukaj na tym blogu

czwartek, 25 października 2012

Biedne -yapi



Bezrobocie po raz pierwszy z taką siłą uderza w rodzącą się klasę średnią. Zwolnienia nadchodzą w branżach, które przez ostatnie 20 lat rosły jak na drożdżach: doradztwo, media, bankowość, ubezpieczenia, reklama.
Gdy grunt usuwa się spod nóg, najpierw pojawia się rozgoryczenie. – Przez lata myślisz, że jesteś filarem firmy, dostajesz nagrody, jesteś chwalony, a nagle okazuje się, że jesteś ciężarem i nie mieścisz się w tabelce Excella – mówi Wojciech Jachim, który przez dwadzieścia lat pracował w „Gazecie Wyborczej” w Szczecinie. – Trudno się z tym pogodzić.
To, co dzieje się w świecie mediów, przypomina z grubsza sytuację bankrutującej Grecji. Dominuje niepewność i strach o przyszłość. Czytelników i widzów odebrał mediom internet, a pieniądze światowy kryzys. Wielka fala zwolnień i cięcia kosztów przetoczyła się już w ubiegłym roku, ale dopiero teraz zaczyna się prawdziwa rzeź. Dwudziestu tysiącom studentów dziennikarstwa trzeba jasno powiedzieć: pracy nie ma i nie będzie.

 Nikt nie może czuć się bezpieczny – mówi Wojciech Orliński, dziennikarz „Gazety Wyborczej” i przewodniczący związku zawodowego w Agorze. Porównuje gazety do kopalń, w których kończy się węgiel. Nie można już zwiększyć wydobycia, więc by pokazać inwestorom giełdowym lepsze wyniki finansowe, tnie się koszty, wywalając górników. – Jeśli ktoś ma jeszcze pracę w papierze, powinien się poważnie zastanowić, co będzie robił za trzy lata.
 Paweł, dziennikarz koncernu ITI, do którego należy m.in. TVN i TVN24, ostatnio zauważył, że w dawnym dziale reklamy nie ma żywego ducha. – Zniknęło całe piętro pełne ludzi – mówi.
Korporacyjnych pracowników nie oceniają dziś przełożeni, tylko wskaźniki KPI, czyli efektywności miejsca pracy. Dzięki temu można zbadać, ilu klientów pracownik obsługuje w ciągu godziny i jaki przychód dla firmy generuje. Najłatwiej wyliczyć pracę bankowców i pracowników reklamy, ale ostatnio z tej metody skorzystało jedno z wydawnictw.
My tylko informujemy, jak najmniej boleśnie przeprowadzić zwolnienia, i dbamy, by wszystko odbyło się z klasą – mówi D., która od 11 lat świadczy koncernom tę tak zwaną usługę końcową.
Finanse, bankowość, ubezpieczenia, media, reklama, a nawet badanie rynku – to branże, po których nie możemy się w przyszłości spodziewać ożywienia. 
W polskim sektorze bankowym pracuje ok. 200 tys. osób, a w dwa razy większej Wielkiej Brytanii, która jest finansowym mocarstwem, tylko 280 tysięcy. Dużo mamy zwolnień do nadrobienia.
                                      skrót   z polskiego Newsweeka 

Brak komentarzy: