Średniacy płacą podatki i można z nimi wynegocjować poprawę warunków
pracy, bo mają nadwyżki.
Tyle że u nas ich brakuje i stąd też
jesteśmy pod pewnymi względami podobni do Grecji: trudno tu istotnie poprawić ściągalność podatków, bo ci naprawdę duzi uciekną, a małych zabijesz. Odwrotnie jest w Niemczech, gdzie to średnie podmioty są najsilniejsze
Dawid Sześciło, jeden z pionierów badań nad komercjalizacją usług publicznych w Polsce, zwrócił moją uwagę na to, że skoro pieniądze trzeba skądś wziąć i skoro nie ma przyzwolenia na większe podatki – a i PiS nikogo nie przekonuje, że może warto byłoby je podnieść – to się musi skończyć demontowaniem państwa dobrobytu tam, gdzie go nie widać. Chodziłoby o posunięcia szczególnie perfidne, jak prywatyzacja szpitali czy dalsze wzmacnianie logiki rynkowej w szkolnictwie wyższym, krótko mówiąc: ten typ outsourcingu usług publicznych, który uderzy w najsłabiej zorganizowanych. Tak, gdzieś będzie trzeba uciąć i utnie się tam, gdzie opór będzie najmniej zorganizowany.
Polska finansiści nie są jeszcze tak silni, żeby mieć wszystkich w kieszeni i kupować ustawy. Nie ma też u nas ryzyka systemowego, tzn. sektor nie jest kilkakrotnie większy od PKB kraju, jak to było w Irlandii, Islandii czy Wielkiej Brytanii.
przegrają?
Tyle że u nas ich brakuje i stąd też
jesteśmy pod pewnymi względami podobni do Grecji: trudno tu istotnie poprawić ściągalność podatków, bo ci naprawdę duzi uciekną, a małych zabijesz. Odwrotnie jest w Niemczech, gdzie to średnie podmioty są najsilniejsze
Dawid Sześciło, jeden z pionierów badań nad komercjalizacją usług publicznych w Polsce, zwrócił moją uwagę na to, że skoro pieniądze trzeba skądś wziąć i skoro nie ma przyzwolenia na większe podatki – a i PiS nikogo nie przekonuje, że może warto byłoby je podnieść – to się musi skończyć demontowaniem państwa dobrobytu tam, gdzie go nie widać. Chodziłoby o posunięcia szczególnie perfidne, jak prywatyzacja szpitali czy dalsze wzmacnianie logiki rynkowej w szkolnictwie wyższym, krótko mówiąc: ten typ outsourcingu usług publicznych, który uderzy w najsłabiej zorganizowanych. Tak, gdzieś będzie trzeba uciąć i utnie się tam, gdzie opór będzie najmniej zorganizowany.
Polska finansiści nie są jeszcze tak silni, żeby mieć wszystkich w kieszeni i kupować ustawy. Nie ma też u nas ryzyka systemowego, tzn. sektor nie jest kilkakrotnie większy od PKB kraju, jak to było w Irlandii, Islandii czy Wielkiej Brytanii.
przegrają?
Nie wiem kiedy, ale z pewnością
grozi nam, że
skompromitują sporo sensownych idei – bo na przyszłe propozycje
poszerzania mandatu banku centralnego, wzmacniania misji publicznej
mediów czy
nakładania nowych podatków zawsze
będziemy słyszeć:
to
wszystko już za PiS-u przerabialiśmy.
Jak za komuny – państwo
opiekuńcze.