Szukaj na tym blogu

czwartek, 24 kwietnia 2014

Polityka sterowana przez banki

Światowy kryzys finansowy w latach 2007-2008 i głęboka recesja, jaka po nim nastąpiła, unaoczniły wszystkim, że sektor finansowy w USA i w innych krajach stał się zbyt potężny. Od lat 80. dokonała się pewna forma „przejęcia myślowego” – politycy byli przekonani, że innowacje i deregulacja mogą tylko poprawić finansowe pośrednictwo i gospodarkę jako taką. Kryzys udowodnił, że to całkowicie błędny pogląd, a stało się to ogromnym kosztem dla milionów ludzi – mierzonym liczbą utraconych miejsc pracy, zaburzeniami w życiu i wzrostem trudności w codziennym funkcjonowaniu. 

 Banki i inne instytucje finansowe niekoniecznie ponoszą pełne koszty swoich struktur i działalności. A te koszty są ogromne – na tyle duże, że mimo niedawnych prób reform byłyby w stanie wywołać drugi Wielki Kryzys (może nawet gorszy).


Kierowanie wielkimi firmami finansowymi, które mają niewielki kapitał i duże zadłużenie, może się opłacać ich menedżerom, ale zdecydowanie nie jest to w interesie reszty społeczeństwa. Co więcej, przyznawanie bezpośrednich dużych dotacji firmom zbyt wielkim, by upaść, nie powinno być uważane za atrakcyjną politykę, bo zachęca to owe instytucje do podejmowania nadmiernego ryzyka (i do dalszego rozrostu).

Powiązania części ludzi z sektorem finansowym, m.in. pracowników naukowych. Ale nadal istnieją silne więzy między wielkimi bankami i ludźmi, którzy udają niezależnych analityków dostarczających eksperckich opinii. Na korzyść banków nadal działa też część urzędników.

Z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, skrajne wolnorynkowe poglądy zyskują od kilku dekad w Europie mniejszy poklask niż w USA. Mimo to wdrożenie reform finansowych w strefie euro napotyka znacznie większe trudności. Rządy uważają krajowe banki za ważnych nabywców obligacji skarbowych. Banki twierdzą, że skuteczniejszy nadzór ograniczyłby możliwości udzielania kredytu i spowolnił tempo ożywienia gospodarki.

Główne europejskie kraje są tak samo uzależnione od instytucji finansowych jak państwo amerykańskie. A wielkie banki zza oceanu chcą teraz wykorzystać wolne tempo zmian w Europie jako hamulec dla polityki w USA (np. w trakcie trwających negocjacji traktatu o wolnym handlu między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi). Jeśli Amerykanie chcą wyrwać państwo z rąk wielkich banków z Wall Street, nie mogą oglądać się na Europę, aż ta wprowadzi niezbędne regulacje, w tym wymogi kapitałowe.

                                                                             Simon Johnson

Brak komentarzy: