Geopolityczne znaczenie UE już zauważalnie spadło,
więc antyunijne ugrupowania w innych krajach członkowskich urosłyby w siłę.
Po ponad pół wieku rozrostu Unia nagle zaczęłaby się kurczyć.
Zajmowanie się konsekwencjami wyjścia Wielkiej Brytanii pochłonęłoby w kolejnych latach zbyt dużo politycznego tlenu, by Europa mogła zająć się ogromem innych zagrożeń, przed jakimi stoi.
Niezależnie od tego co się wydarzy,
jedno jest pewne: za rok albo dwa lata UE będzie wyglądała zupełnie inaczej.
Na jej fundamentach mogą pojawić się niebezpieczne pęknięcia
– stanie się unią tak zajętą powstrzymywaniem własnego upadku po wyjściu Wielkiej Brytanii,
że będzie, rzec by można, potykała się o każdy problem, jaki napotka.
Może też być energiczną unią z Wielką Brytanią na pokładzie, która pozbiera się w kwestii uchodźców, kontroli granic i polityki azylowej, a także będzie finalizować negocjacje dotyczące TTIP i wspólnego rynku cyfrowego.
To, czy nadchodzący nowy rok okaże się szczęśliwy dla Starego Kontynentu,
może zdecydować o powodzeniu Europy przez całą kolejną dekadę
– i to zarówno jej samej, jak i tych, którzy od niej zależą, w tym dla Stanów Zjednoczonych.