W kuluarach już wcześniej wyczuwało się szok, że
zawalił się najbardziej
prounijny kraj na Wschodzie, ale na czym to konkretnie polega i skąd
się wzięło –
nie wszyscy wiedzieli.
Dziś wiedza jest obecna
we
wszystkich ważniejszych grupach politycznych:
chadecji, socjalistów,
liberałów, zielonych, lewicy.
Na temat sytuacji Trybunału
Konstytucyjnego,
mediów, prokuratury, służby cywilnej,
także na temat
protestów KOD-u.
kraj, który powoli wyrastał ponad normę Środkowo-Wschodniej Europy, co
przekładało się na siłę naszego głosu, także na siłę głosu Polaków w
administracji unijnej, wrócił na Wschód i przestaje być słuchany. Polacy
już
teraz przestają być traktowani jako politycy i urzędnicy,
za
którymi stoi kraj nabierający mocy w Unii, bo
kraj się zwija na
europejskiej arenie.
W instytucjach wspólnotowych, które Kaczyński dziś atakuje, rozstrzygają
się setki interesów Polski, od energetyki i pomocy publicznej po
kwestie budżetowe. Są liczne zaskarżenia, które prowadzą do
Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, gdzie żadne weto Orbana nie
będzie wsparciem dla Kaczyńskiego. W tym roku rozpocznie się rewizja
wieloletniego budżetu UE na lata 2014-20, którego kształt najdobitniej
ilustruje zdobycze III RP. Tu Kaczyńskiego nie chroni Orban, ale
wywalczony przez nas zapis zakazujący otwierania narodowych kopert z
polityki spójności, a polska koperta jest rekordowa.
. Inaczej słucha się racji kraju, który buduje Unię,
a inaczej kraju,
który wydłuż listę unijnych kłopotów. Od tygodni moi znajomi w Brukseli
sygnalizują, że kraj pochodzenia, Polska, przestaje być atutem, a moc
kraju przestaje lewarować osobistą pozycję w unijnej administracji i
siłę głosu. Z drugiej strony, wyczuwają satysfakcję rozmaitych krajów,
które wcześniej nie były specjalnie zadowolone, że Polska urosła ponad
miarę. Rząd PiS sprowadza Polskę do właściwej, wschodniej miary.
Wstawienie do MON Macierewicza, doskonale rozpoznawalnego w
Waszyngtonie, ale bynajmniej nie jako polityk przewidywalny i
wiarygodny, nie buduje zaufania do nowego polskiego rządu.
Dla Ameryki,
wszystkie inne
– poza Anglią, Niemcami i Francją
– kraje europejskie są o
tyle istotnym partnerem,
o ile są w europejskim mainstreamie,
czyli są w stanie wpływać na przyszłość Unii Europejskiej. Co innego
Turcja jako placówka NATO w najbardziej niestabilnym rejonie
współczesnego świata.
A co do budowania przez Kaczyńskiego jakiejś alternatywnej wspólnoty
antyzachodniej w oparciu nie tylko o Węgry, ale o całą Europę Środkową,
to jest iluzja widoczna już w tej chwili dla każdego.
Nie wiem, dlaczego Waszczykowski czy Szczerski
żyją iluzją
Wyszehradu
albo nawet Międzymorza,
skoro połowa tych krajów jest już w strefie
euro, która wchodzi na wyższy szczebel integracji niż Polska. A poza tym
wiele z tych krajów gra indywidualnie na Niemcy albo indywidualnie na
Rosję.
„Forsę z Unii” traktuje się jako daną, a współodpowiedzialność za stan
Unii i traktatowe zobowiązania, jako coś niepotrzebnego, krępującego,
ograniczającego arbitralność polityki wewnętrznej. To jest paradoks
polityki Kaczyńskiego,...
Najmniejsze, marginalne, a przede wszystkim twardo antyeuropejskie
ugrupowania, grupy nie posiadające w Parlamencie Europejskim żadnego
politycznego znaczenia miały w tej debacie tyle samo czasu, co frakcje
liczące po 200 posłów. Z tego wyszedł kabaret,
Z trudem wyobrażam sobie taką oto sytuację,
gdy stając w Parlamencie
Europejskim naprzeciw premier polskiego rządu, stwierdzam: „Pani premier
kłamie!”. A przecież Beata Szydło przez dwie godziny świadomie
wprowadzała w błąd europejską opinię publiczną. Mniejsza o bzdury o
milionie ukraińskich uchodźców przyjętych przez Polskę, co zwalnia nas
ponoć od konieczności zajmowania się solidarnie kryzysem uchodźczym w
Europie.
Nieprawdą jest, iż rząd uzyskał mandat od wyborców na to, co
robi w Polsce, bo drogę do władzy torowały nierealne obietnice socjalne,
a nie zapowiedź powołania do rządu Ziobry i Macierewicza, paraliżu
Trybunału Konstytucyjnego czy dewastacji służby cywilnej i mediów
publicznych.
Jaja jak berety. Wyobraźmy sobie stan wiedzy naukowej za 50 lat lub moc obliczeniową superkomputera z 2100 roku. To na pewno będą jaja. Niewyobrażalne ani dla nas ani nawet dla utalentowanych futurystów.
Nieśmiertelność jest celem ludzkości numer jeden. Nawet w Twojej religii jest to podstawowa marchewka. Nasze oczywiste dążenie od czasu gdy uzyskaliśmy samoświadomość. W OGÓLE NIE MA TAKIEJ OPCJI JAK REZYGNACJA.
ad.1. Przeludnienie Ziemii nie wydaje się być poważnym problemem. Z dwóch powodów:
a) homo electronicus nie musi mieć ciała na stałe poza kawalątkiem dysku na serwerze.
b) w XXII wieku kolonizacja innych planet wydaje się oczywistością, tym łatwiejszą że dla istot post-biologicznych znacznie większa liczba planet jest zdatna do życia.
ad.2. Nie rozumiemy się. Wątpię żeby rozród biologiczny był kontynuowany. Może w ZOO lub na jakiejś zacofanej planecie. Potomstwem nie-biologicznej sieci neuronowej może być jej kopia karmiona innymi wrażeniami.
ad.3. Emerytur oczywiście nie będzie. Co najwyżej z zysku pracy państwowych robotów dostaniesz talon na darmowy prąd żeby przetrwać plus dostęp do publicznej sieci rozrywkowej. Zresztą będziesz tania w utrzymaniu. Tylko trochę prądu. Zero kosztów wyżywienia, odzienia, mieszkania, komunikacji.
ad. „a tak w ogóle” Jeśli komuś nie będzie pasowało to zawsze będzie mógł strzelić samobója. Nieśmiertelność to opcja, a nie przymus. Niektórym będzie pasowało. Zero chorób, starości, śmierci. Będzie sobie można ciało na jakiś czas wypożyczyć. Niewiele pracy, wiele rozrywki. Generalnie trudne do wyobrażenia, ale to chyba będzie coś w rodzaju Nieba.