Tych kilka godzin z nosem wbitym w teksty na ekranie było kontaktem ze słowem pisanym, ale nie czytaniem. Gdyby było czytaniem,
dwie trzecie Polaków nie przyznałoby się przecież do nieprzeczytania w ubiegłym roku ani jednej książki, zaś co piąty nie powiedziałby, że
na półkach w jego biblioteczce nie uświadczysz nawet harlequina.
Jeśliby obcowanie z tekstem w smartfonie było prawdziwym czytaniem, nawyk ten wymagałby rozwinięcia w kontaktach z formą większą niż tweet.
dwie trzecie Polaków nie przyznałoby się przecież do nieprzeczytania w ubiegłym roku ani jednej książki, zaś co piąty nie powiedziałby, że
na półkach w jego biblioteczce nie uświadczysz nawet harlequina.
Jeśliby obcowanie z tekstem w smartfonie było prawdziwym czytaniem, nawyk ten wymagałby rozwinięcia w kontaktach z formą większą niż tweet.