Szukaj na tym blogu

środa, 11 maja 2016

Demokracja poza zapisanym w prawie porządkiem, który - jak widać na przykładzie Sądu Najwyższego USA - nigdy nie jest doskonały, opiera się na odpowiedzialności liderów, ich częściowej choćby otwartości na kompromis.


Po latach Robert Draper w głośnej książce "Do Not Ask What Good We Do" (Nie pytaj, jakie dobro czynimy) opisał tę naradę. Trwała cztery godziny. Uczestnicy - wśród nich dzisiejszy lider Republikanów w Izbie Reprezentantów Paul Ryan - ustalili strategię powstania. Była równie prosta co brutalna: zakładała bezwzględny atak na każdy projekt wychodzący z Białego Domu, kampanię propagandową z wykorzystaniem wysokobudżetowych spotów telewizyjnych oraz głosowanie przeciw każdej prezydenckiej ustawie, bez względu na jej wartość merytoryczną i koszt dla gospodarki.

W następnych tygodniach, miesiącach i latach żaden z uczestników spotkania ani razu nie zagłosował za jakimkolwiek projektem Obamy. Wśród odrzucanych były tak apolityczne i ekonomicznie neutralne jak ustawa dająca ochronę prawną ofiarom gwałtów w armii.


Setki gotowych projektów lądują na śmietniku bez żadnej debaty w Izbie Reprezentantów, bo republikańscy liderzy nadużywają zasady, która pozwala nie włączyć czytania ustawy do obrad, jeśli nie ma ona nieformalnego poparcia większości dominującej partii
 Gdy Franklin Roosevelt reformował kraj w trakcie Wielkiego Kryzysu, Senat dokonał obstrukcji tylko dwa razy. W czasie rządów Obamy filibustera stosuje się średnio 92 razy w każdej kadencji Kongresu.

Republikanie paraliżują za jego pomocą nie tylko legislatywę, ale również władzę wykonawczą, blokując prezydenckie nominacje do agencji rządowych

 w najbardziej spornych kwestiach - przy wyniku 4-4 - najważniejsze ciało władzy sądowniczej w USA przestaje działać. Część konstytucjonalistów szuka wyjścia z impasu, twierdząc, że Garland powinien niezwłocznie zacząć pracę, bo nie przesłuchując go, Senat rezygnuje ze swojego konstytucyjnego prawa do wydania opinii.
prawicowy konstytucjonalista Mark Levin mówi: "Z jednej strony liberałowie chcą ciągłego poszerzania demokracji, a z drugiej - polegają na decyzji ledwie pięciorga sędziów. Proszę się zdecydować - albo zdajemy się na rządy powszechnej większości, albo na dyktat władzy sądowniczej".

Skarżyński: "Gdy prezes uzna, że doszedł do ściany, [on i jego stronnicy] jako politycy nie będą mieć przyszłości, bo w przestrzeni państwa prawa mogą spodziewać się tylko Trybunału Stanu. [...] Zostaje im jedna droga - ucieczki do przodu, w głąb otchłani".

Rosenberg: "Republikanie naciskają na radykalnie nowy porządek konstytucyjny i są gotowi wysadzić wszystko w powietrze, jeśli nie dopną swego, bo psycho-politycznie nie mają nic do stracenia".


Maciej JARKOWIEC -wYBORCZA