Szukaj na tym blogu

piątek, 4 maja 2012

Reich

Świat w coraz większym stopniu należy 
do tych, którzy gromadzą zyski z kapitału. 
To oni żądali potężnych cięć podatkowych 
w latach 2001 i 2003 – i otrzymali je, 
pod fałszywą obietnicą, 
że ich zyski „spłyną w dół” do całej reszty 
pod postacią większej liczby miejsc pracy i wyższych płac.

Obecnie bronią oni polityki cięć w gospodarce, 

opartej na fałszywej przesłance, 
że cięcia wydatków publicznych 
– w tym na edukację, infrastrukturę 
i sieć zabezpieczenia społecznego 
– wytworzą więcej „zaufania” i „pewności” 
wśród pożyczkodawców i inwestorów, 
a tym samym również 
przyniosą więcej miejsc pracy i wyższe płace.

Ani obniżki podatków, ani cięcia 
nie dadzą się na dłuższą metę utrzymać, 
ani gospodarczo, ani społecznie.

Gospodarczo,

 ponieważ ich efektem jest chronicznie 
niewystarczający popyt na towary i usługi. 
To z kolei oznacza anemiczny wzrost przerywany recesjami. 
Nie otrzymując większego udziału korzyści ekonomicznych, 
szeroka klasa średnia nie ma wystarczającej siły nabywczej, 
aby kupować towary i usługi, które może wytwarzać 
coraz bardziej przecież produktywna gospodarka. 

Społecznie,

 ponieważ efektem tej polityki była 
rosnąca frustracja większości ludzi, 
wywołana niemożnością wyjścia na prostą. 
  
Cięcia w Europie dolewają oliwy do ognia, 
jako że publiczne budżety składane są na fałszywym ołtarzu 
fiskalnej odpowiedzialności. 
  
W Europie i w USA 
od 30 do 50 procent świeżo upieczonych 
absolwentów uczelni jest albo na bezrobociu, 
albo znalazło zatrudnienie w niepełnym wymiarze godzin. 
Gniew i frustracja opinii publicznej mogą zaiskrzyć na dwa sposoby. 
W jednym przypadku nakierowane będą na konieczność 
przeprowadzenia reform i szerszego podziału zysków 
ze zwiększonej produktywności. 
W innym skorzystają z nich demagodzy,
 zwracający ludzi przeciwko sobie. 
Wykorzystają lęki i frustrację na korzyść swoją 
i swych wąskich projektów politycznych 
– szukania kozłów ofiarnych wśród 
imigrantów, cudzoziemców, 
mniejszości etnicznych, związków zawodowych, 
pracowników sektora publicznego,
biednych, bogatych, 
]albo jakichś „wrogów wewnętrznych” jak 
komuniści, terroryści czy inni spiskowcy.

Strzeżcie się. Demagodzy już zerwali się z łańcucha. 

W Europie skrajne partie z prawa i z lewa rosną w siłę. 
W Stanach Zjednoczonych polityka stała się 
wyjątkowo zgryźliwa i spolaryzowana 
(prawica oskarża każdego, kogo nie lubi, o bycie komunistą).
  


Brak komentarzy: