Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 maja 2012

Robimy wiele szumu wokół nieporozumienia Obamy

- bo przecież nie chodzi o złą wolę
(można to było załatwić spokojniej i skuteczniej,
a nie histerycznie i bez szacunku dla pamięci Karskiego)
Tymczasem szykuje się niezła zadyma PISowska,
bo trudno będzie toto utrzymać w ryzach,
gdy sosem tych demonstracji jest i antysemityzm i rusofobia.
Nam się tylko wydaje,
że formalna poprawka w przemówieniu może mięć
większe znaczenie od przekazu
wzmocnionego rezonansem towarzyszącym piłce o tym,
że Polacy to antysemici i rusofobi,
który 10 i12 przekażą stacje TV całego świata.
Ruscy jak najbardziej prowokują polaczków,
a raczej wszechpolaczków,
aby pokazać światu naszą rusofobie,
która dotąd mało się przebijała w światowych mediach.
Jest więc okazja. Na co jak na co ale na głupców można liczyć.
-O ile pamiętam to Polska nie jest w stanie wojny z Rosją.
-O ile jeszcze ktoś pamięta, to Putin przyjechał po coś do Katynia
i mieli z Tuskiem coś do załatwienia.
Próbowali temu przeszkodzić bracia Kaczyńscy,
 którzy w swojej wyobraźni byli w stanie wojny z Rosją.
Trzeba przyznać, że polityczny plan się powiódł,
wprawdzie  jeden z braci poległ (w tym świetle to logiczne)
ale próba naprawy stosunków została skutecznie powstrzymana.

Podatek monopolistyczny

Niezbędnym,  praktycznym, jest
posługiwanie się pojęciem
"Podatku  monopolistycznego"

Jeśli podatek zdefiniujemy jako
przymus płacenia na rzecz podmiotu
stosującego  przymus płacenia,
wówczas pojęcie podatku państwowego
należy rozszerzyć się na wszelkie inne
przymusowe daniny
także  prywatne (ilustratywny jest podatek
na rzecz mafii, korupcji
nie tylko państwowego podmiotu,
który stosuje prymus płacenia).
Jest tak w sytuacji monopolu prywatnego,
który obejmuje podstawowe, niezbędne, potrzeby.
Podatki płacone monopoliście państwowemu
mają  uzasadnienie, bo wracają do ciebie
(inna sprawa - na ile wracają)
Coraz częściej mamy do czynienia 
z opodatkowaniem na rzecz prywatnych 
monopolistów,  lecz te podatki  nie wracają.
-Na rzecz banków, które mają monopol
na trwanie, bo ich upadek grozi
powszechną  zapaścią gospodarczą.
-Gdy miasta sprzedają sieci  i  zasoby infrastrukturalne.
W sytuacji gdy obywatel jest skazany na jedynego dostawcę:
np. w Warszawie opłata za elektryczność już w połowie jest
tylko opłatą za zużytą energię.
Masz wybór dostawcy?
-Kolejne rządy korzystając z renty socjalistycznej
nie ponosiły nakładów na energetykę
doprowadzając do  jej dekapitalizacji.
Teraz umywają ręce - dostawcy będą prywatni,
a koszty wzrosną  -krotnie . Masz wybór?
Ceny ropy i żywności  stają się obiektem
spekulacji rynków  finansowych,
których działanie polega
na niedopuszczeniu do działania rynku
w warunkach  konkurencji.
Państwa, które miały całkiem dobre finanse
są stawiane w sytuacji bez wyjścia, przez zmowę
monopolistyczną rynków finansowych.
Nie masz wyboru gdy rynek monopolizuje się.
Musisz płacić podatek monopolistyczny.



Itp.,itd.

Śmierć i podatki

-Nieuchronność płacenia  podatków
nie dotyczy najbogatszych.

Mąż Salmy Hayek (były)

Z oświadczenia biznesmena wynika, że w roku 2011 wydał
 ponad 60 000 dolarów na ubrania, 
blisko 33 000 dolarów na akcesoria,
 ponad 200 000 na wakacje i
 około 45 000 dolarów na utrzymanie ogrodu 
przy swoim paryskim domu. Biznesmen składał zeznania
z wartym 100 000 dolarów zegarkiem Tag Heuer na ręce.

środa, 30 maja 2012

Suwerenność

Krugman.
Nie jest tak, że Hiszpania może 
nagle zacząć uprawiać keynesowską politykę wydatków, 
kraje takie jak ona 
nie byłyby w ogóle w stanie tego sfinansować.


 Mają jedynie wybór: 
albo oszczędzać w jakiejś formie, 
albo wystąpić ze strefy euro. 


Prawdziwe decyzje 
mogą być podejmowane tylko we Frankfurcie i Berlinie.


Natura zombie jest taka, że on stale się podnosi, 
niezależnie od tego, ile razy się go zabije,
tak jest z
polityką oszczędności i cięć. 


Ameryka nie ma problemu z długami państwowymi, 
lecz z zadłużeniem prywatnym.


Wszyscy, którzy dziesięć lat temu mówili źle o Japończykach,
powinni pojechać do Tokio i przeprosić cesarza.
                         Za Der Spiegel 
 xyzabc,
Produkt powstaje jako produkt.
Sztuka powstaje jako sztuka.
Artysta nie myśli o tym, ile zarobi
-jeżeli myśli o tym co robi w kategoriach produktu,
wówczas sztuka z zasady nie powstaje.
Dlatego aby powstawała sztuka
konieczny [b]był i jest[/b] sponsoring.
Skoro Ty, Kulczyk i Solorz  nie chcecie wystarczająco
sponsorować sztuki,
a bez sponsoringu sztuka nie powstanie,
to ogłośmy referendum.
Drodzy obywatele chcecie, czy nie, mięć, w Polsce kulturę.
Jeżeli wygracie będziemy mieli Polskę bez kultury.
@abc nie rozróżniasz
Produkty zużywają się sztuka nie.
Sztuka jak wiedza jest wartością wielokrotnego użytku,
a więc jej wartość
jest wielokrotnie więcej warta
od każdego  zużywającego
nawet najdroższego produktu.
Dlatego jej wartość nie maleje
jak w wypadku produktów ale rośnie.
Jak widzisz, nawet rachunek ekonomiczny każe
sponsorować sztukę, bo to się opłaci.

Keynes pogroziłby Niemcom palcem

Niemiecka strategia wzrostu opartego na eksporcie z konieczności powodowała określony efekt importowy u niemieckich partnerów handlowych. 
W roku 2000 Niemcy miały 
dodatni bilans handlowy rzędu 6 mld dolarów,
 podczas gdy reszta krajów strefy euro 
miała łączną nadwyżkę wysokości 33 mld.
 Dwa lata później 
w obu przypadkach bilanse dodatnie wzrosły, 
odpowiednio o 92 i 77 miliardów.
Do początku kryzysu finansowego w roku 2008 
niemiecka nadwyżka handlowa 
wzrosła do 227 miliardów dolarów, 
podczas gdy bilans pozostałych spadł
do minus 95 miliardów. 
Strategia wzrostu poprzez zubażanie sąsiadów 
przybrała swój naturalny kierunek.
                            Źródło: Krytyka

Jedno z pojęć

wyświechtanych, zaniechanych,
które publicznie nie funkcjonuje.
skutkując w sposób
trudny do przecenienia.
Kapitalizm tylko tyle, i na tyle, i aż tyle jest wart
na ile generuje konkurencje.
Tymczasem są olbrzymie obszary funkcjonującego
kapitalizmu, które skostniały jako monopole
i  nie tylko są antykapitalistyczne (jako antyrynkowe)
ale także antyspołeczne.
Najdziwniejsze, a może znamienne jest to, że
o tym mało kto, a raczej nikt, nie mówi,
w sposób odpowiadający wadze problemu.

O czym my rozmawiamy?

W oparciu o zwykłą interpolacje
- w  roku 2029
inteligencja komputera osiągnie
poziom inteligencji człowieka.

Natomiast w 2050
inteligencja
zespolenia:człowiek- maszyna,
choć trudno w to uwierzyć
( do sprawdzenia),
ma wzrosnąć 1000000 razy.
       Źródło: telewizyjne "Discovery"

Polityka rządu i ubóstwo dzieci

Porównania między krajami o podobnych gospodarkach
pokazują, że polityka rządu ma znaczący wpływ 
na to czy dzieci żyją w ubóstwie. 
W Danii i Szwecji wskaźnik deprywacji 
(możliwości zaspokojenia określonych potrzeb)
jest kilkakrotnie niższy niż Belgii czy Niemczech, 
choć wszystkie cztery kraje mają 
mniej więcej podobny poziom rozwoju gospodarczego 
i dochodu na jednego mieszkańca. 


Francja i Hiszpania miały początkowo zbliżony 
poziom ubóstwa względnego dzieci (19,4 proc. i 18,8 proc.). 
We Francji poziom ten obniżył się niemal o połowę 
wskutek rządowej interwencji 
(ulgi w podatkach i wypłata świadczeń), 
podczas gdy w Hiszpanii pozostał  na tym samym poziomie.


Za dzieci ubogie uznano 
te żyjące w gospodarstwach domowych, 
których nie stać na zapewnienie dwóch 
lub więcej pozycji z 14-punktowej listy: 
-spokojne miejsce do odrabiania lekcji, 
-trzy posiłki dziennie, 
- właściwe obuwie, 
-pieniądze umożliwiające uczestnictwo w wycieczkach klasowych 
- możliwość świętowania imienin i urodzin. 
-regularne zajęcia rekreacyjne, 
-książki, dostęp do internetu.


UNICEF w najnowszym raporcie, 
którego wyniki zaprezentowano we wtorek w Warszawie. , 
Polska  znalazła się na 24. miejscu wśród 29 badanych krajów.

wtorek, 29 maja 2012

Brutalne walki o wpływy, intrygi, podejrzenia o korupcję i o szerzenie oszczerstw dla wyeliminowania przeciwnika. Afera z aresztowaniem papieskiego kamerdynera, który jest podejrzany o wykradanie dokumentów Benedyktowi XVI, to błahostka w porównaniu z obrazem kurii rzymskiej więcej »

poniedziałek, 28 maja 2012

Mamy rzeczywistość, w której słowo stało się ciałem,
a władza zbrojna siłą ustępuje władzy miękkiej
oddziałującej na świadomość.
I co nie co sprostowania.
Kanadę, którą wielokrotnie  na tej stronie stawiałem jako przykład pozytywny w zestawieniu z Polską nie można umieszczać w szeregu z Skandynawami i Holandią.
Kanada ma należycie zorganizowaną  publiczną służbę zdrowia.
Profesjonalnie zorganizowaną biurokrację:  odporną na korupcje
(w sposób systemowy, a nie przy pomocy panów w kominiarkach),
zaangażowaną, "etosową" samodzielnie rozstrzygającą problemy,
decyzyjną w ustalonych granicach.
-Zapewnia wysoki poziom szacunku dla człowieka,
nawet dla takiego, który jest łachem.
-Ich system podatkowy "widzi" tych,
których nie stać na płacenie podatków,
jeśli  delikwent spada poniżej minimum,
wówczas nie tylko nie ściąga,
-jeszcze, zwraca WATowski .
Ale..
Jest to  jeden z najbardziej rozwarstwionych krajów kapitalistycznych,
ze wszystkimi płynącymi stąd  negatywnymi skutkami społecznymi,
co widać gołym okiem na Torontońskiej ulicy.
Powołuję się na pozytywne rozwiązania kanadyjskie,
bo je znam in vitro.
Podejrzewam, że demokracje europejskie:
Niemcy, Francja,
a nawet po Thatcherowska Anglia  -nie odbiegają-
mogą mieć też ciekawe rozwiązania socjalne
-może bardziej niż Kanada.
Brakuje badań porównawczych. Nikt tego nie robi.
-Co do możliwości uprawiania polityki.
Nikt dotychczas nie próbował sprawdzić, czy np. Kulczyk i Solorz
po wprowadzeniu  progresywnego uciekli by z Polski
czy  jednak by zostali.
I jaka krzywdę mogły by nam zrobić
niezadowolone  rynki finansowe.
Sama zapowiedź Hollanda -75% miała
spowodować ucieczkę kapitalistów i kapitału  z Francji.
Holland zrealizuj swoją obietnicę!

niedziela, 27 maja 2012

W dwudziestym wieku -jego technologicznym napędem było filozoficzne zakwestionowanie najstarszych pojęć fizycznych
na naturę czasu i materii.
W XXI takimi pojęciami, które będą rewolucją,
są nie mniej wyświechtane, pojęcia:
własności i demokracji.

sobota, 26 maja 2012

Fizyczne wyeliminowanie przeciwnika 
nie zmieni rzeczywistości, 
jeśli nie zostaną wyeliminowane używane przez niego pojęcia.
Rewolucja 
dokona się zatem w świadomości.
Takie czasy.

"Byt kształtuje świadomość" czy świadomość byt?
Jeszcze w XXw to byt kształtował świadomość. Teraz, -zdecydowanie świadomość.Dotyczy to nie tylko polityki.
W fizyce jest podobnie: okazało się, że
materia z której jesteśmy zrobieni,to w istocie kwarki i elektrony, które wprawdzie maja masę ale nie mają wymiaru. Materia pozbawiona wymiaru(?!)
to jakby jej nie było, wtedy gdy z przyzwoitą materią mamy do czynienia.
A masa to też nic materialnego, bo to tylko pole siłowe, które młodzi  i starzy napaleńcy szukają  pod Genewą.

[Każdy może filmować i dystrybuować]

 Dziś wystarczy płytka z filmem, komputer, projektor i ekran, żeby urzeczywistnić alternatywny obieg filmowy. Nie potrzebujemy tak naprawdę kin i dystrybutorów. Cyfrowa rewolucja wpływa też oczywiście na to, jak filmujemy, jak postrzegamy rzeczywistość. Mała, lekka i tania cyfrowa kamera daje niezwykłe możliwości obserwacji.   
                                                          Harun Farocki  reżyser dokumentalista niemiecki

piątek, 25 maja 2012

[ mechanizm, który świadczy o braku konkurencji]



  1. 73
    Blog Kuczyńskiego
    Hermes pisze:
    @Marcin
    Niech gwiazda zorganizuje sobie koncert 
    opłaci  realizację dźwięku, bezpieczeństwo bramki,
    ochronę, sprzątanie po imprezie.
    Gwarantuję Ci, ze bilety byłyby od 30 zł w górę.
    Pokaż mi ludzi którzy zapłacą za koncert tyle aby to wszystko się zwróciło.
    Pokaz mi zespół w Polsce który wyszedłby chociażby na czysto…
    To samo z klubem. Pokaż mi zespół poza Barceloną, 
    który ze sprzedaży biletów i gadżetów utrzymuje klub 
    i płaci piłkarzom takie gaże.
    Wiesz dlaczego nowe samochody są drogie???
     Dlaczego części do starych aut są drogie albo ubezpieczenia itd
     Bo koncerny dotują z góry nierentowne 
    przedsięwzięcia takie jak klub piłkarski. 
    Cene takiego samochodu po krótkim czasie weryfikuje rynek. 
    Jego wartość spada nie dlatego, '
    że sie zuzywa ale dlatego, że był zbyt drogi na etapie salonu
    Tu nie chodzi o konkurencje 
     ale o brak konkurencji na rynku. 
    To samo z koncernami spożywczymi. 
    Jesteś fanem Wisły Kraków idziesz do spożywczaka 
    albo bierzesz kredyt w X banku który sponsoruje 
    odwiecznego rywala Legię Warszawa. 
    Za kontrakty piłkarskie płacisz ceną produktu na półce
    Większość myśli, że ma koncert i rozrywkę za darmo.
    Marcin jest święcie przekonany o istnieniu
    systemie fiat niewidzialnej ręki wolnego rynku.
 W wyniku rozwarstwienia 


wszystkie nadwyżki oprócz ziemi rolnej;
-nadwyżki majątkowe 
zaczną prędzej czy później 
generować straty. 

Poniżej

i ten  powyżej, jest to szereg wypisów z blogu Piotra Kuczyńskiego
o wielkiej ważności i przydatności światopoglądowej

[Podatek progresywny jako wyrównanie zakumulowanej w przeszłości własności powszechnej]

[Autor: " @równy gość -blog Kuczyńskiego] 


Wynikający z inwestycji kapitał to zakumulowana praca 
– w dużej mierze praca umysłowa, dzięki ucieleśnieniu w maszynach 
– zacznie trwalsza (i dlatego tak wysokowydajna) niż praca żywych ludzi.
 Ponadto, maszyna zawiera „ziemię” (metale, minerały)
 i napędzana jest „ziemią”  (węglem, ropą czy gazem).
 Ziemi nie trzeba karmić ani płacić 
– tak jak ludziom, wystarczy zapłacić jakiś podatek albo rentę właścicielowi 
(jeśli właścicieli jest mało, to i renta, choćby kosmiczna, 
jest mniejsza niż wynagrodzenie ludzi, którzy wytwarzaliby daną produkcję).
 W maszynach ucieleśniona jest praca i dorobek dawno już zmarłych 
matematyków, fizyków, chemików, itd. oraz nauczycieli tych wszystkich przedmiotów, 
którzy wykształcili kolejne pokolenia wynalazców. 
W maszynach ucieleśniony jest ład i pokój społeczny, 
który pozwalał specjalizować pracę i produkcję, 
który pozwalał budować kapitał ludzki i społeczny. 
Wszyscy ci dawno już zmarli 
uczeni i wynalazcy, nauczyciele i mądrzy politycy 
(którzy tworzyli dobre reguły współżycia społecznego), 
którym kapitaliści zawdzięczają swoje maszyny i bogactwo,
 nie są przez nich opłacani. 
Cały ten dorobek naukowy i społeczny powinien spływać na spadkobierców 
– całe społeczeństwo 
(stosownie do osobistego wkładu w wytwarzanie bieżącego dobrobytu). 
Krótko mówiąc, 
własność pozwala zawłaszczyć pracę przeszłych pokoleń 
i postawić obecne pokolenie niewłaścicieli w gorszej sytuacji.
Najlepszym sposobem na problemy kapitalizmu jest 

sięgnięcie do jego istoty 
(co wymyślono i udowodniono już dawno): 
progresywne opodatkowanie majątku (także – pieniędzy). 
Takie rozwiązanie nie zniechęca
lecz zachęca do przedsiębiorczości 
Problem polega na tym, że lud ciągle wierzy w „świętość” własności.


 Ciemny lud wierzy, 
że dochody i majątki najbogatszych są zasługą 
ich wydajnej pracy, która pozwala im wytworzyć 
i sprzedać reszcie społeczeństwa równowartość otrzymywanych dochodów.


[Ten sam autor:]
Im więcej zarabia prezes banku (i wytwórca jachtu), 
tym mniejsze zatrudnienie i mniejsze dochody w całej gospodarce, 
mniej ludzi pracuje w sektorze „normalnych” dóbr,
 kupowanych przez zwykłych pracowników.
[ Komentarz z blogu Kuczyńskiego] krytyk_polityczny pisze:

Jestem zdania że to system determinuje ludzi
i ze każdy mógłby obsługiwać komorę gazową
– aż strach pomyśleć kogo te korporacje wychowują.
Człowiek jest racjonalny ale reaguje na metodę kija i marchewki
– to plus kłamstwo jest go w stanie utrzymać w nienawiści
do innych szczurów i zburzyć solidarność międzyludzką.

[Produkty luksusowe wypierają produkcje produktów podstawowych]

  1. @Miszna -blog Kuczyńskiego
    Czy nie dostrzegasz pewnego problemu 
    z inwestowaniem nadwyżek zarabiających najwięcej. 
    Jeśli prezes nie będzie chciał
    kupić sobie tego jachtu, samolotu, pałacu na Rivierza
    (bo już ma albo stwierdził, że mu niepotrzebne)
    ale postanowił z posiadanego 1mld $ zrobić 2mld
    i zaczyna inwestować w
    np: zborze co podnosi jego cenę i powoduje,
     że ludzie zaczynają więcej płacić za jedzenie
     a mniej im zostaje na inne wydatki
     co z kolei powoduje redukcję miejsc pracy
    w sektorach pozaspożywczych.
    Analogicznie można przedstawić sprawę
    dla inwestowania w ropę,
     ale dla jedzenia jest mniej dóbr substytucyjnych niż dla ropy.
    Chodzi mi o to, że kolejne zera na koncie prezesa
    mogą być skorelowane z ilością miejsc pracy
    ale nie zawsze dodatnio.
    Pominę już dla uproszczenia fakt, że część biedaków
    nie będzie już w stanie wykarmić siebie i dzieci i będą mogli
     na własnej skórze sprawdzić zakład Pascala.
    Druga sprawa to ograniczone zasoby.
    Czy to OK, że prezes dysponujący siłą nabywczą
    porównywalną ze
    średniej wielkości afrykańskim państwem, może,
    jeśli tego zapragnie zużyć, tyle zasobów na ile ma ochotę,
     np paliwo do jachtu i odrzutowca,
    albo zapolować sobie na jakiś zagrożony gatunek na safari….
    Co o tym sądzisz??
    Od razu dodam, że ja nie mam sprecyzowanych poglądów.

[Skutki niedopłacania]

  1.   drs na blogu Kuczyńskiego pisze:
    U podwalin kryzysu leży jak dla mnie „niedopłacanie” pracownikom
    i kominy płacowe,
    bo to nie generuje wystarczającej masowej konsumpcji
    (kominy nie idą już w odpowiednim stopniu w tworzenie popytu).
     Trendy ekonomii ostatnich lat zamiatały stronę popytową pod dywan,
    wymigując się prawem Saya.
    To jednak nie wystarcza. Aby „dosztukować” popyt „skolonizowaliśmy”
     przyszłość masowo zadłużając gospodarstwa domowe (i nie tylko),
     co uwolniło kreatywność finansistów i
    spowodowało powstanie masy pieniądza nie mającego żadnego pokrycia
    w realnej gospodarce. No i mamy co mamy.
    Trudno w świecie, gdzie „greed is good” apelować do moralności
     zachłannych managerów, czy finansistów.
     Rozproszony akcjonariat domaga się zysków teraz i zaraz,
    a ci co dzielą tort i sami wybierają kawałki,
    będą szli w zaparte do samego końca.
    A jak zmądrzeją i nie będą szli,
    to kolejka następnych „na podmiankę” już czeka.
    To nie czasy, gdzy właścicielami przedsiębiorstw były rodziny, 
    które mieszkały obok zakładów pracy.
    Łańcuszek pośredników agentów, banków i funduszy inwestycyjnych
    skutecznie oddziela mentalnie włascieli od myślenia w tych kategoriach.
    Ostatni kryzys był za mały, żeby tym wstrząsnąć,
    przecież zawsze można wziąć to co już moje
     i uciec od problemów na Seszele.
    Trzeba poczekać na większy kryzys, 
    aż pokrywka czajnika wszystkim rozwali d…,
     tylko, że tego nikt nie chce.
    Nie widzę innej opcji niż przywrócenie państwom 
    lub związkom państw jak EU) silniejszej roli kontrolnej
    i podwyższenie podatków.
     Po prostu rozsądek tu nie zadziała.
    Straszaka ZSRR już nie ma, tak samo jak trauma Wielkiego Kryzysu
    i II Wojny Światowej, która pozwalała
    na podtrzymywanie solidaryzmu społecznego w świecie zachodu
    też się wyczerpała wraz ze śmiercią tamtych pokoleń.
    Oczywiście podniosły się głosy,
    że jak tylko podwyższymy bogatszym podatki,
    to będziemy za chwilę mieli kartki i ZOMO na ulicach.
    To tania demagogia.
    Po pierwsze wysokie progresywne podatki były powszechne
    jeszcze 30-40 lat temu.
    Między innymi w USA i jakoś kapitalizm się od tego nie zawalił.
    To nie jakieś wprowadzanie nowości,
    tylko powrót do zdrowych korzeni. 
    Poza tym brak jest badań na poparcie tezy,
    że niskie opodatkowanie 
    jednoznacznie wpływa pozytywnie na rozwój gospodarczy,
    a jeśli ktoś przywołuje przykłady rajów podatkowych,
    czy Irlandii sprzed lat, to raczej nie rozumie makroekonomii.
    Z kolei argumentowanie, że progresja podatkowa to karanie
    lepiej pracujących to kolejna demagogia.
    Po pierwsze w ramach progresji każdy wzrost wynagrodzenia
    przed opodatkowaniem powoduje wzrost po opodatkowaniu.
    Nigdy nie ma tak, że jak przekroczę próg o dolara,
     to będę miał mniej niż bym nie przekroczył.
     Po prostu wzrost jest wolniejszy.
    A przy naprawdę dużych wynagrodzeniach
    nie liczy się już tak wzrost siły nabywczej,
    co swoiste zawody próżności (ja mam więcej niż tamten).
    Także nawet przy wysokich podatkach znajdą się powody,
    żeby pracować lepiej i żeby lepsi ludzie trafiali na
    ważniejsze stanowiska i do większych firm.
    Trudno to zrobić kiedy rządy są zakładnikami rynków.
     Być może trzeba tu niejako „Putinowskich” metod
     i złapania tej bandy za brody z brzytwą.
    Nieeleganckie to, ale zawsze lepsze niż
     wzrost społecznego ciśnienia 
    do momentu kiedy będziemy mieli kryzys,
    populistów, faszystów rewolucje i wojnę.
  2.  

Korporacyjny ład i brak konkurencji



doprowadził do tego, że strumień pieniądza kierunkowany jest
 w wybrane sektory i celowo kreuje dysproporcje.
 Żeby sponsorować takie przedsiębiorstwa
firmy i korporacje narzucają wysokie marże na swoje produkty.
Sektor finansowy to tak naprawdę mały wycinek.
Dużo większe znaczenie ma show biznes
i sektor rozrywkowy tam gaże są gigantyczne
http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/najlepiej-zarabiajacy-pilkarze-2012/sergio-aguero,26560,1
Ja tak szybko policzyłem, że sztab
szkoleniowy, zarządzający + kontrakty dla zawodników dwóch
klubów Manchesteru United i Manchesteru City
to może być 1/10 PKB całego miasta.
                             Hermes od Kuczyńskiego

komentarz z blogu Kuczyńskiego
-największe majątki powstały na współpracy z państwem: Solorz, Krauze, Kulczyk, itd. Tysiące stanowisk w dobrze opłacanych spółkach komunalnych i SP.
Albo unijne dotacje. To największy transfer pieniędzy dla elity w historii Europy.
Sam Stokłosa dostaje 4 miliony zł dotacji za posiadanie ziemi.



Wg danych z PIT 
(oczywiście trzeba w ogóle mieć coś na papierze, żeby do systemu trafić) dochody Polaków wyglądają znacznie słabiej, a rozwarstwienie jest większe niż wg GUS.
Współczynnik Giniego jest pojęciem wyklętym. Bardzo rzadko ta nazwa pada w mediach. Trudno trafić na jakieś opracowania i aktualne badania np dynamiki i prognoz. W ogóle samo wymówienie tego słowa chyba budzi podejrzenia o bycie (krypto)komunistą.
Wszędzie w opisach stanu dochodów i nierówności podaje się wartości średnie, tak, jakby rozkład pensji był rozkładem symetrycznym. Prawidłowa jest tu raczej mediana, ale widać nie uważałem na statystyce…

Z blogu Kuczyńskiego drs

Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w Polsce w 2009 r.
na 25 milionów podatników dochód powyżej 3000 zł netto 
osiągnął zaledwie milion osób. [!!]


Wśród 3 milionów obywateli prowadzących działalność gospodarczą jako osoby fizyczne takiego dochodu nie osiąga 2,5 miliona osób.”



Wg danych z PIT (oczywiście trzeba w ogóle mieć coś na papierze, żeby do systemu trafić) dochody Polaków wyglądają znacznie słabiej, a rozwarstwienie jest większe niż wg GUS.
Współczynnik Giniego jest pojęciem wyklętym. Bardzo rzadko ta nazwa pada w mediach. Trudno trafić na jakieś opracowania i aktualne badania np dynamiki i prognoz. W ogóle samo wymówienie tego słowa chyba budzi podejrzenia o bycie (krypto)komunistą.
Wszędzie w opisach stanu dochodów i nierówności podaje się wartości średnie, tak, jakby rozkład pensji był rozkładem symetrycznym. Prawidłowa jest tu raczej mediana, ale widać nie uważałem na statystyce…

Z tekstu Kuczyńskiego

„W świecie finansów nie ma dziś żadnych hamulców,
żadnej wstrzemięźliwości. Rządzi chciwość. 
Wynagrodzenia uzyskiwane w bankach, na szczytach wielkich korporacji, 
nie mają żadnego uzasadnienia społecznego. 
Są niczym innym jak bardziej skomplikowaną formą kradzieży. 
Trzeba to ukrócić.”?
                                                    ZbigniewBrzeziński w wywiadzie dla „Wprost”. 


 „Niezwyczajna aktywność banków centralnych,
 jeszcze bardziej zaburzyła dystrybucję bogactwa.
 Powoduje ona wzrost wartości aktywów, 
ale nie realnej gospodarki. Bogaci
 korzystają na tym dysproporcjonalnie dużo”.
                                           Mohamed El-Erian, szef Pimco, 
największego na świecie funduszu obligacji.


W Polsce współczynnik Giniego rośnie bardzo szybko.
Przed 1989 rokiem wynosił 0,26, 
a obecnie już blisko 0,35. 
Lokujemy się wśród państw najbardziej nierównych 
w Unii Europejskiej. 
Jesteśmy nawet w nieco gorszej sytuacji niż
 Wielka Brytania (0,34), czy Włochy (0,32). 
Dobrze, że jesteśmy lepsi od Rosji czy USA 
(współczynniki powyżej 0,45).  
 Media 
(za wyjątkiem tych bardziej lewicowych) 
na to na razie nie pozwalają, 
blokując debatę publiczną. 


W 2009 roku Simon Johnson, były główny ekonomista MFW, 
w artykule w magazynie Athlantic Monthly „Quiet Coup”: 
elity same nie ustąpią, 
a żeby je usunąć potrzebna będzie rewolucja.  [??]

czwartek, 24 maja 2012

-Symeon, w Krytyce piszesz ciekawiej niż na blogu, nieraz nieznośnie rozgadany, jakbyś nie zauważył,że w internecie już nie umieszcza się informacji powszechnie dostępnych.
-Krastev, ZSRR rozpadł się, bo upadła wiara w sens. Gorbaczow nie chciał iść starą drogą, próbował ale nie wiedział jak to zrobić i co zrobić. Pomysłem była "głasnost", ale to było mało, aby zmienić system. Szansą była dyktatura oświecona jak w Chinach, a nie pełne poluzowanie. Demokracji, jakby, nie da się wprowadzić aktem założycielskim, wówczas mamy chaos jak w Iraku, Afganistanie i za Jelcyna. 
Demokracja dojrzewa powoli, jak wino, 
a  kwaśnieje  zbyt szybko, jak w USA -na przykład. 
Demokracji, z natury, zagraża przekształcenie w jej pozór. 
-Rynkowi zagraża monopol, a nie nie państwo.
      Krastev
18% Włochów i 15% Greków 
ma wrażenie, 
że ich głos coś znaczy w ich własnym kraju.


W czasach grożących dezintegracją politycy 
powinni postawić na polityczną elastyczność 
a pohamować naturalną skłonność do politycznej nieustępliwości 
i pokładania wiary w rozwiązania 
mające trwać wiecznie 
(takie rozwiązania, kiedy zawiodą, jedynie przyspieszają proces dezintegracji). 
                                                       

Polska będąca kolebką solidarnościowego mitu

jest dziś najmniej uzwiązkowionym krajem w Europie. 
Do związków zawodowych należy
 w naszym kraju ok. 15 procent zatrudnionych,
na całym naszym kontynencie 
przeciętna wynosi wciąż powyżej 50 proc. 
W państwach skandynawskich 
poziom uzwiązkowienia sięga 80 proc., 
a związki zawodowe są tam 
najpoważniejszym społecznym partnerem władzy, 
współzarządzając pieniędzmi i projektami 
chroniącymi pracowników przed bezrobociem, 
a także prowadząc na zlecenie państwa 
szkolenia zawodowe i programy przebranżowienia. 
Ale i w krajach „postkomunistycznych”, 
które nigdy nie zaznały solidarnościowego „karnawału”, 
poziom uzwiązkowienia przekracza 30 proc. 
Związki zawodowe
 w Czechach, na Węgrzech czy na Słowacji 
zachowały zatem ponad dwukrotnie większy potencjał 
w stosunku do tego, jaki udało się ocalić związkom zawodowym w Polsce.
                      ..........  Za Cezarym M.
"Kolebka mitu Solidarności" i najniższy (tragiczny) stopień uzwiązkowienia.
Jak tu rządzić, jak być lewicowym przy takim poziomie uzwiązkowienia.
Na dodatek mit nie pomaga ale jest obciążeniem, z którego trzeba się wyzwolić, a to nie łatwe, bo mity mają długi żywot i nie łatwo je wyeliminować lub choćby przeformułować. Duda wniósł świeżość, to małe coś.

środa, 23 maja 2012

Thermidor, jeśli masz na myśli, że latarnie nadają się świetnie na szubienice -to odpowiem, że "teraz", w Polsce , to nie lewicowe ale PIS-owskie myślenie, zasadzające  się na tym, że jeśli dobierzemy się do skóry  winnym stanu rzeczy,
to zrobi się normalnie
i pięknie.
-Nie zrobi się! To kanał!
Trzeba wyjaśnić co oznacza 
pojęcie władzy.
Czy Obama, prezydent, ma władzę, 
czy nie ma? Jeśli założymy,że nie jest cyniczny,a myślę,że nie jest, to władzę ma niewielką. 
Czy Arłukowicz, minister, ma władzę? 
-chyba nie. 
A więc władza -to nie tylko stanowisko, 
ale możliwość jej  sprawstwa.
-Często istniejący układ/system/ustrój 
pozostawia za mały margines na sprawowanie władzy.
Z kolei układ/system/ustrój jest pochodną społecznie funkcjonujących pojęć lub ich braku, 
które są w stanie opisać rzeczywistość.
Trochę tu dużo skrótów myślowych,
ale jeżeli to kogoś zainteresuje 
-to może kliknąć klawisz sprawdzam i 
-wtedy okaże co jest warte to co napisałem.

[Jeśli zwycięży SYRIZA]

W obliczu pustej kasy państwowej rząd Grecji mógłby wypłacać pensje w sektorze publicznym w formie kwitów dłużnych. Kwity można by odsprzedawać w zamian za euro. Najpierw waluta bardzo traciłaby na wartości wobec euro, ale być może poprawiłaby konkurencyjność greckich produktów na rynkach zagranicznych.
Autorzy opublikowanej w poniedziałek ekspertyzy Deutsche Banku ocenili, że jest mało prawdopodobne, iż tzw. trojka 
(czyli Komisja Europejska, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny) całkowicie wstrzyma pomoc dla Aten, nawet jeśli nowe władze odrzucą uzgodniony program reform. Prawdopodobnie nadal ze środków międzynarodowych prowadzono by obsługę greckiego zadłużenia i wspierano banki.

[Można tak?]

 Musimy też pamiętać o specyfice gospodarki chińskiej, 
której nie można rozpatrywać jako typowej gospodarki rynkowej. 
Rola rządu i różnego rodzaju presji
wywieranych na system finansowy i sektor bankowy 
jest w tym kraju bardzo duża. 
Władze chińskie zachowują spore możliwości wpływania na wzrost
poprzez ingerowanie w funkcjonowanie systemu finansowego. 
Jeśli wzrost zacznie niepokojąco spowalniać, spodziewam się, 
że władze Chin będą silnie działać 
w kierunku ożywienia akcji kredytowej
 finansowanej ze środków publicznych
i w ten sposób utrzymają gospodarkę 
na ścieżce miękkiego lądowania. 
Marcowe dane wskazują jednak, że w najbliższym czasie 
Ludowy Bank Chin nie będzie rozluźniał polityki pieniężnej.
                                Jakub Borowski  Wyborcza

[Wzrost klasy średniej miernik ważny jak PKB]


Brazylia chlubi się tym, że od kilkunastu lat ma rządy, które dbają o rozwój gospodarczy oraz podział dochodu narodowego i wyrównywanie społecznych szans. Od czasów Fernando H. Cardoso w drugiej połowie lat 90., potem dwóch kadencji Inacio Luli da Silvy i teraz Dilmy Rousseff 
40 mln Brazylijczyków awansowało do klasy średniej. 
Należy dziś do niej (około) połowa ludności.

Rozwój Brazylii w ostatnich latach napędza nie tylko wzrost eksportu, ale i ogromny wzrost popytu wewnętrznego - właśnie ze strony rosnącej klasy średniej. Rząd Dilmy Rousseff chce ze skrajną nędzą skończyć raz na zawsze.
Zamiast gospodarki opartej 
na wiedzy, 
budujemy gospodarkę opartą 
na biedzie.


Inwestycje w edukację to inwestycje prorozwojowe, 
tak samo jak wydatki na politykę społeczną 
to nie:
„pochylanie się nad ofiarami losu”, 
tylko inwestycja w rozwój.
                                    z Krytyki
Studencki Alarm” pod hasłem „Umowy śmieciowe do likwidacji, śmieciowe uczelnie do renowacji” odbędzie się 23 maja, w środę, o godz. 18.30 w sali 205 w Starym BUW-ie (Kampus Główny Uniwersytetu Warszawskiego, ul. Krakowskie Przedmieście 26/28). 

wtorek, 22 maja 2012

[Macie przerąbane]

Robert Reich*   
22.05.2012
flaga_amerykanskaeyyad.jpgDrodzy absolwenci rocznika 2012,


Jako były sekretarz ds. pracy,
 a obecnie profesor, 
czuję się w obowiązku powiedzieć wam
prawdę na temat tego kawałka pergaminu, 
który dzisiaj odbierzecie.


Macie przerąbane.


No dobrze, nie tak zupełnie. Ale łatwo nie będzie.


Po pierwsze, będzie wam cholernie ciężko znaleźć pracę. 
Rynek pracy, na który właśnie wchodzicie, wciąż ma się źle. 
Mniej niż połowa absolwentów poprzedniego rocznika 
znalazła dotąd pracę na pełen etat. 
Większość wciąż jej szuka.


Podobna sytuacja występowała w przypadku
 trzech ostatnich roczników 
– znalezienie pierwszej pracy zajmowało im ponad rok. 
A ci, którzy wciąż jej nie znaleźli, będą konkurowali z wami, 
tylko utrudniając wam zadanie. 
Porównajcie to z rocznikiem 2008, 
którego członkowie mieli wystarczająco dużo szczęścia 
opuścić szkołę i wejść na rynek pracy,
 zanim Wielki Kryzys uderzył naprawdę mocno. 
Niemal trzy czwarte z nich znalazły pracę w ciągu roku


I tak macie lepiej niż wasi koledzy, 
którzy nie skończyli studiów. 
Ogólny wskaźnik bezrobocia 
wśród ludzi młodych (21-24 lata) 
z ukończonymi czteroletnimi studiami 
wynosi 6,4 procent. 
Wśród tych, co skończyli tylko szkołę średnią, 
jest dwa razy wyższy.


Ale nawet jeśli dostaniecie pracę, 
prawdopodobnie będą płacić wam grosze. 
Zeszłoroczni absolwenci uczelni
 – ci, którzy mieli szczęście znaleźć pracę – 
zgodnie z nowymi badaniami 
Economic Policy Institute
zarabiali średnio zaledwie 16,81 dolara za godzinę; 
wychodzi około 35 tysięcy dolarów rocznie, 
a to mniej niż zarabiali absolwenci z roku 2007, 
jeszcze sprzed kryzysu. 
Typowe wynagrodzenie młodego absolwenta 
spadło przez ostatnie cztery lata o 4,6 procent, 
biorąc po uwagę inflację. 
To prawdopodobnie oznacza, 
że kiedy wydobędziemy się 
z tego kryzysowego pola grawitacyjnego, 
wasze zarobki się poprawią. 
Ale jest jeszcze długofalowa tendencja, 
która powinna was niepokoić. 
Spadek zarobków absolwentów uczelni zaczął się 
tak naprawdę już 
ponad dekadę temu – dziś ci, którzy pracują, zarabiają 
o 5 procent mniej niż w roku 2000,
uwzględniając inflację.


Nie zrozumcie mnie źle: czteroletnie studia 
wciąż są coś warte. 
W ciągu całego życia zarobicie 
około 70 procent więcej 
od ludzi bez tego papierka, który dziś odbierzecie. 
Ale i on nie jest wart tyle co kiedyś. 
Bardzo dużo z tego, co kiedyś określano jako 
„pracę opartą na wiedzy” 
– czyli tę, w której się specjalizujecie
– taniej wykonają programy komputerowe. 
Albo pracownicy – też z dyplomami –
 z Indii czy Azji Wschodniej, podłączeni do internetu.


Dla wielu z was najpilniejszym problemem 
jest ta góra długów, 
którą macie na głowie. 
Już za parę chwil, kiedy opuścicie to miejsce, 
ci z was, którzy wzięli pożyczki studenckie, 
będą mieli do spłacenia średnio 25 tysięcy dolarów. 
W zeszłym roku dziesięć procent 
absolwentów z pożyczkami 
było winnych ponad 54 tysiące dolarów. 
Wasi rodzice też się pozapożyczali, żeby wam pomóc. 
Suma kredytów dla rodziców 
na naukę uniwersytecką ich dzieci 
od roku akademickiego 2005-2006 
poszła w górę o 75 procent. 
Horrendalny dług studencki sięga dziś 
ponad biliona dolarów.


Ten niesłychany wzrost 
studenckiego zadłużenia wynika
 z dwóch faktów: 
po pierwsze, koszt edukacji w college’u wciąż rośnie 
szybciej niż inflacja, 
a po drugie, stanowe i lokalne wydatki na studenta 
wciąż spadają 
– w tym roku o 25 procent.


Dłużej tak się nie da. 
Jeśli bezrobocie pozostanie wysokie przez wiele lat, 
jeśli płace młodych absolwentów dalej będą spadać, 
jeśli koszty studiów wciąż będą rosnąć, 
a wydatki stanów i władz lokalnych wciąż maleć, 
wreszcie jeśli dług uniwersytecki 
jeszcze bardziej wystrzeli w górę… 
Sami sobie policzcie.


W którymś momencie, wcale nie w odległej przyszłości,
 te tendencje się przetną. 
College przestaje być dobrą inwestycją. 
To wasz problem i problem tych,
którzy po was zajmą te czcigodny przybytek, 
ale i problem dla całej Ameryki. 
Bo widzicie, szkolnictwo wyższe to nie jest 
po prostu prywatna inwestycja. 
To jest też dobro publiczne. 
Ten kraj nie będzie konkurencyjny globalnie 
ani nie będziemy mieli żywej, 
odpowiedzialnej demokracji bez dużej liczby 
dobrze wykształconych ludzi. 
Nie tylko więc dla was obecne zmiany są problemem. 
Jeśli dalej tak pójdzie, to wszyscy mamy przerąbane.
  
Tekst pochodzi ze strony http://robertreich.org

I to jest tendencja trwała, 
w zachodnim neoliberalnym świecie.
Wyznawcy
neoliberalizmu piszący w Krytyce. 
Czy macie jakieś poglądy 

dotyczące tej tendencji?
czy to jest coś, co można  zignorować?
Wasze poglądy
jeżeli mają mieć sens -nie ma rady- 

musza się z tym zmierzyć.