Szukaj na tym blogu

piątek, 12 lutego 2016

Cudowne!......Kazimierz Kutz - polski Colas Breugnon

-Sam jako dziecko proletariatu skorzystałem z dobrodziejstw zmiany ustroju i dzięki Polsce Ludowej mogłem studiować.
-Kiedy Śląskiem rządził Zdzisław Grudzień, 
pewnego dnia zadzwonił do mnie Wilhelm Szewczyk i przerażony mówi, żebym jak najszybciej do niego przyszedł. 
Więc idę, a Szewczyk
 od drzwi już mi opowiada, jak wezwał go Grudzień: „Towarzyszu Wilhelmie, dlaczego ten Kutz wszędzie opowiada, że ja jestem ch....? 
Przecież ja nie jestem ch... Niech mu pan zwróci na to uwagę” - mówił.
 - A ja na to Szewczyka pytam, jak mam Grudnia inaczej nazywać, jak on jest ch... (śmiech ).


-I co najważniejsze - alkohole!
Myślę sobie, że na starość musi być tanio i nie byle jak, postanowiłem też zerwać swoje stosunki z kartoflaną wódą. Piję tylko whisky i porto. A w tej mojej Biedronce litr bourbonu mam za 69 złotych, a porto za 32. Na moje potrzeby starczy na dwa miesiące.


-Wypełniam sobie dzień przyjemnościami,
czytam, zupki sam sobie robię. Na krem porowy wystarczą dwa duże pory po dwa złote, do tego biorę kawałek wędzonki do smaku, por gotuję na bulionie, a jak mam więcej czasu, to na mięsie. Zupę potem jem trzy dni, a ona mnie kosztuje tylko 10 złotych.

-Tak zagospodarowuję sobie swój nowy standard, który sprawia mi coraz więcej przyjemności. 
Żyję w perwersyjnym luksusie, smaku, refleksji i obcowaniu z całym światem i z Polską. 
Daleko od hałasu, ale jakby co, to luksusowa szosa po 20 minutach podwozi mnie wprost pod schodki samolotu.

-Dzieci odchowane, żona tania w utrzymaniu, a ja żyję sobie w rozkosznym wygnaniu. Nie jestem na niczyjej łasce i nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo finansowe. Prawdopodobnie jutro dostanę zawału i tyle będzie tej mojej radości.