"Gdy spada popyt na towary i usługi, to nieunikniony jest także spadek popytu na pracę. Kropka. A ponieważ podaż pieniądza składa się z kreacji przez dług prywatny i kreacji przez niby "dług" publiczny, to nie jest zaskakujące, że właśnie głównie ze zmianą wielkości długu prywatnego (zmianą podaży pieniądza, która wpływa na agregowany popyt) jest najlepiej skorelowany poziom bezrobocia.
(wyjaśnia to np. Keen: http://blogs.lse.ac.uk/politicsandpolicy/ignoring-the-role-of-private-debt-in-an-economy-is-like-driving-without-accounting-for-your-blind-spot/)
To są zwykłe fakty.
Politycy decydują o podaży pieniądza. Decydując się na politykę auisterity czy zmniejszając deficyt, w pełni świadomi konsekwencji, skazują miliony na bezrobocie.
Te działania polityków przynoszą wymierne KORZYŚCI:
a) likwidują presję placową, co obniża cenę pracy, a podnosi zyski,
b) podcinają korzenie organizacjom związkowym i rozbijają solidarność społeczną,
c) pozwalają zbić kapitał polityczny na pozornej "walce" z bezrobociem,
d) zwiększają konkurencyjność gospodarki na globalnym rynku, dają przewagę w "równaniu w dół".
a) likwidują presję placową, co obniża cenę pracy, a podnosi zyski,
b) podcinają korzenie organizacjom związkowym i rozbijają solidarność społeczną,
c) pozwalają zbić kapitał polityczny na pozornej "walce" z bezrobociem,
d) zwiększają konkurencyjność gospodarki na globalnym rynku, dają przewagę w "równaniu w dół".
Jest oczywiste, że klasa polityczna w bogatym państwie, w którym akurat będzie rosła podaż pieniądza, gdzie nadwyżka eksportowa nie pozwala łatwo zbić podaży pieniądza zwykłym ograniczeniem deficytu, prędzej zaimportuje miliony pracowników z zagranicy by UTRZYMAĆ POZIOM bezrobocia, niż zaryzykuje wzrost kosztów pracy na lokalnym rynku. Czy to nie jest oczywiste?" -[jacek z forum PK]