Szukaj na tym blogu

czwartek, 14 kwietnia 2016

Bo?

- Umowa o pracę to szkodliwy socjalizm............
 "Nie dostanę emerytury, nie dostanę chorobowego, jestem margines". Czuł, że został wypchnięty poza system.

- W Urzędzie Wojewódzkim w Warszawie znaleźliśmy osobę, która przepracowała 480 godzin w miesiącu. Trzy etaty. W samym sercu Polski. Na uniwersytecie w O. ochroniarz przyszedł do pracy w sobotę, wyszedł w środę. Pracował bez przerwy 105 godzin.
 Pracują po 300-400 godzin miesięcznie. Nie widzą domów. Do dyżurek przychodzą żony, w czasie robienia ankiet widziałam wycieczki dzieci, które przychodziły zobaczyć się z ojcem. Nie pisałam o tym w raporcie, bo się przestraszyłam, że im tego zabronią. Życie rodzinne w dyżurkach się toczy. Ile psów tam spotkałam, bo inaczej zwierzę by cały dzień samo siedziało.

- Powiedział, że wtedy już zawsze będzie musiał ulegać. I zawsze będzie musiał "ciąć fachowcom". Czyli sobie. Są lepsi i gorsi. I tym gorszym nie należą się takie same prawa pracownicze. Jak ciąć - to ich kosztem, nigdy własnym. "Personel" można przenieść do firmy zewnętrznej bez gadania.

Zapytano jedną z dyrektorek, która przeprowadzała podobne cięcia, dlaczego sama nie przejdzie na śmieciówkę. "Przecież ja mam wyższe kwalifikacje!". Okazuje się, że aby być po ludzku traktowanym, trzeba mieć kwalifikacje.

- Umowa o pracę to szkodliwy socjalizm. 
Płatne chorobowe to złogi gierkowsko-gomułkowskie. Uważa, że "społeczna gospodarka rynkowa", którą mamy zapisaną w konstytucji, to bzdura. Może być albo totalny socjalizm, albo totalna dżungla. I on jest za dżunglą.

Dwie instytucje publiczne w P. - sąd okręgowy i uniwersytet - zatrudniły nieuczciwą firmę. Sprzątaczki nie dostawały wypłat. Zdesperowane kobiety poprosiły o pomoc instytucje, które sprzątały. Kanclerz uczelni rozłożył ręce: "Nie jesteście naszymi pracownicami". Władze sądu zachowały się tak samo. Żadnego gestu, żeby załatwić choćby prawnika. Sprawa była głośna, trąbiły o niej media. Odwiedziliśmy te instytucje rok po skandalu. Uczelnia wróciła do rozumu i zmieniła zasady przetargów, wymaga od firm przestrzegania praw pracowniczych. Natomiast sąd dwukrotnie organizował postępowanie przetargowe i nic. Żadnych zmian. 

Dyrektor jednego z urzędów wspomina: "Myślałem, że będzie jak w amerykańskim filmie, gdzie pracownicy serwisu sprzątającego w pięknych kombinezonach wchodzili ze specjalistycznym sprzętem, mieli nawet myjkę do roślin".

I? 

- Weszły te same panie, które przed chwilą zwolnił, tyle że na śmieciówkach, słabiej opłacone i z zimną wodą w wiadrach, bo nowy pracodawca dostępu do ciepłej im nie zapewnił.

Świadomość złej jakości usług jest powszechna wśród kadry zarządzającej. Na jednej uczelni pion, który organizuje przetargi, ma własne sprzątaczki i portierów

Kobieta sprząta szpital, w którym nie może się leczyć, bo pracuje całkiem na czarno, nawet składek NFZ za nią nikt nie płaci. Inna sprząta sąd okręgowy i regularnie łamane są jej prawa pracownicze w miejscu, które powinno dbać o praworządność. Portier w ZUS ma dwie umowy cywilnoprawne, pierwszą na 50 zł, od której są płacone jakieś śladowe składki emerytalne. Ochrania ZUS, ale sam nie jest przez ten ZUS ochraniany. Tak działa polskie państwo.

 Dziwię się, że nie ma strzelanin z udziałem ochroniarzy, czasem mają dostęp do broni. Frustracja nieprawdopodobna. Trzeba tragedii, żeby ktoś ten problem zauważył. Armia dwustu tysięcy mężczyzn godzi się na takie traktowanie. Nie musieli się hamować w rozmowach z nami.

 W Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu pracuje dwóch odważnych ludzi, którzy potraktowali klauzule społeczne jako wyzwanie. "Wreszcie coś ciekawego!" - mówili. W przetargach wpisują na próbę różne warianty i patrzą, jakie są efekty. I żadna kontrola nie wsadza ich do więzienia, nikt się nie czepia.

[Naprawa!]
- Od dwunastu złotych za godzinę, żeby za ustawowe 160 godzin w miesiącu wyszła płaca minimalna. Niech konkurują wszystkim innym, tylko nie odbieraniem ludziom praw pracowniczych.
Problemy nie znikną automatycznie. Badaliśmy przypadki, w których urzędy zastosowały klauzule społeczne i niewiele to dało. Firma ochraniająca pewien urząd wojewódzki zatrudniła pracowników na... jedną ósmą etatu. Zrobiła wszystkich w balona.

Państwo musi sobie poradzić z patologią rynku pracy, bo wszyscy poniesiemy konsekwencje. Będzie armia ludzi bez prawa do emerytury. Schorowanych, wyeksploatowanych, jeśli nadal w takich warunkach pozwolimy im pracować.

"Tanie państwo" zrobiło oszczędności głupie. W jednej kieszeni pieniądze zatrzymało, a z drugiej wyciekały, bo przecież od umów śmieciowych nie płacono składek, dziura w ZUS rosła. Nasze państwo nawet nie raczyło policzyć, czy te wszystkie oszczędności miały sens.