bo ich ani to państwo, ani te elity polityczne
nie namawiały do
uczestnictwa."
-"....Wszystkie moje działania brały się z takich doświadczeń. Ja jestem
prostą dziewczyną, za taką się uważam, całe życie się uczę i nie wstydzę
się o tym mówić. Znam się na kilku rzeczach, ale w innych jestem
otwarta. Tylko że kluczem jest dla mnie działanie tu i teraz. Pojechałam
więc do Warszawy z pakietem polityki miejskiej, obywatelskiej i
kulturalnej, bo wiem, jak to robić. Ale wymieniam się z kompetencjami.
-"Nauczyłam się ciężko pracować i dobrze organizować własną pracę, bo w
tym świecie NGO-sowym byłam trochę wyjątkiem, jeśli chodzi o
zorganizowanie pracy, jej intensywność, zdolność kończenia tego, co się
zaczęło. A tego właśnie nauczyłam się w korpo. [Druga osoba po Ciosku dobrze o korporacjach]
My jesteśmy trochę zdziczali, osamotnieni,
tak już wyrastaliśmy. Ja
pracując w korporacji, też lokowałam tę moją potrzebę wspólnego
działania na zewnątrz, właśnie działając w NGO-sach, chodząc na
manifestacje, organizując pewne rzeczy dla innych. Ale zawsze widziałam,
jak bardzo jest nas mało. I że większość ludzi ma to wszystko w nosie.
Mnie nie groziła „śmierć” z rąk miejskich włodarzy, więc nie musiałam
też przestrzegać zasady bycia cichą wobec błędów silniejszych, czyli
władz.
Już jak miałam fundację i działałam na rzecz innych organizacji,
to pieniądze zdobywałam z ministerstwa, od sponsorów, nigdy nie byłam
zależna od miasta.
I mogłam sobie swobodnie pozwolić na krytykę tego, co
tu było chore.
-"................zetknęłam z taką martwą maszynką radnych,
z wieloma osobami, które mają
wszystko w nosie,
których nie interesuje, jak podnoszą rękę, bo
ich duże
struktury i ich liderzy wszystko za nich robią,
nawet za nich myślą.
Przez pierwszy miesiąc chodziłam znokautowana. Dopiero później
ochłonęliśmy
i zaczęliśmy robić swoje. Ale wtedy zrozumieliśmy także, że
pewnych rzeczy w Toruniu nie zrobimy, jak nie będziemy mieli
przełożenia na politykę centralną.
-"..................W Nowoczesnej nie ma autorytaryzmu w poglądach czy wodzowskiego
kierowania partią, ale właśnie dlatego są te specjalizacje. Każdego i
każdej z nas. A potem burze mózgów. Jeśli dojdę do wniosku, że Ryszard w
jakiejś sprawie się myli, będę się z nim spierać. Jeśli on albo ktoś
inny z naszego klubu będzie miał wątpliwości do mojej agendy polityki
miejskiej czy kulturalnej, będę jej musiała bronić. Prosta zasada:
jestem do czegoś przekonana, próbuję przekonać innych. Tak to u nas
działa. To czas, kiedy jesteśmy 29-osobowym klubem, który dopiero
powstał. Jesteśmy zbiorem osób o zbliżonych poglądach, ale w wielu
sprawach wspólne stanowisko będzie się dopiero ucierać. I możemy
zaskoczyć.
-"....... czuję się coraz bardziej zaniepokojona i coraz bardziej bezradna.
Jeśli w ogóle mogę kontestować zachowania władzy, przemycić swój obraz
tego, co widzę w polskiej polityce, mam jedną minutę na wypowiedź, bo
później mi wyłączają mikrofon. I wiem, że to zostanie puszczone mimo
uszu, bo jest maszynka załatwiająca wszystko odmownie, odrzucająca
wszystkie poprawki, uwagi. Widzę narastającą pychę ludzi, którzy tę
maszynkę stworzyli i puścili w ruch. I coraz większą niemoc wszystkich
innych. To coraz bardziej mnie wkurza, bo jest zupełnie wbrew temu, co
ja próbuję realizować od wielu lat w mieście, w Toruniu. To jest
pozbawienie ludzi zupełnie podstawowych relacji pomiędzy sobą, całkowite
zerwanie rozmowy, dialogu. Zawsze wychodziłam z założenia, że wszyscy
się różnimy. Sama mam znajomych od prawa do lewa i potrafię z nimi
normalnie rozmawiać. A tu, w Sejmie, mam poczucie ewidentnego zagrożenia
dla najbardziej podstawowych międzyludzkich relacji.
-"..............najgorsze jest to,
że w ogóle nie ma rozmowy.
PiS używa retoryki,
że
bliski jest im dialog, rozmowa,
ale to jest tak puste,
że aż mnie
przeraża. Rozmowa jest bowiem narzędziem, które sprzyja relacjom,
niezależnie od tego, co sądzisz w sprawie podatków czy związków
zawodowych. Rozmowa ma prowadzić do wymiany informacji i być może także –
zmiany stanowiska. A ludzie z PiS-u nie rozmawiają w ogóle.
Rzeczywistość na Wiejskiej jest jeszcze gorsza niż to, co widzą media,
które pokazują tylko 30 procent tego, co się tam dzieje naprawdę. Jako
socjolożka obserwuję ludzi, Beatę Szydło, posłów i posłanki PiS, ich
język ciała, ich zachowania między sobą, coś, czego w mediach nie widać.
Wyobraź sobie, że możesz w Sejmie pójść na kawę z kimś z PO i nawet się
na tej kawie pokłócić. Ale z kimś z PiS-u już nie. Oni są zamknięci w
takim kokonie niedostępności. Dla mnie to jest największe zagrożenie,
które może doprowadzić do przekroczenia granicy, za którą kończy się
polityka, w każdym razie demokratyczna.
-"............ dziś to na czele PiS-u stoi osoba, która jest samotna,
wierzy tylko sobie, jest zorientowana tylko na siebie, egoistycznie,
narcystycznie. Znamy ją jako osobę, która oprócz relacji z rodziną i z
bratem nigdy w życiu nie weszła z innymi ludźmi w relacje, które by nie
były kompletnie instrumentalne. I tak się potem zachowuje całe Prawo i
Sprawiedliwość.
Na początku naszej rozmowy mówiłam, że wielu ludzi po raz pierwszy od
czasów szkolnych zobaczyłam na KOD-zie.
Mam więc nadzieję, że ludzie
naprawdę się obudzą.
Nie po to, żeby kogoś „obalać”, ale
żeby tę władzę
zmusić do rozmowy."
Joanna Scheuring-Wielgus, ur. 1972, socjolożka, działaczka społeczna, polityczka.
docenić nie oznacza mieć mięte,
gdzieś pisałem o interesie narodowym i o tym,że
jest to pojęcie Polakom obce.
Nie ważna jest mięta, w stosunkach międzynarodowych, może być nawet nieufność i skrywana niechęć ale powinny ustąpić
wobec interesu narodowego, który jest określany wyłącznie w kategoriach racjonalnych, a nie emocjonalnych.
Podany przez ciebie link dotyczący Taiwanu i Korei Płd. ….to też moje ulubione przykłady, …że samo się nic nie robi.
Obecnie gdy opadły opary neoliberalne dla większości ekonomistów staje się jasnym znaczenie roli
polityki gospodarczej, równie jak to, że Syryjczyk wygadywał bzdury napalonego neofity.
Sęk w tym,że Jarosławowi daleko jest Parka, bo gospodarka jest ostatnią rzeczą, która go kiedykolwiek interesowała, zdobycie silnej władzy ma znaczenie tylko wtedy gdy się wie
co można z nią zrobić. Zatrudnienie Morawieckiego – niech tam dłubie w gospodarce nie wystarczy.
Nie można zaprojektować patriotyzmu, nie rozumiejąc czym jest interes narodowy idący nieraz w poprzek narodowych sentymentów.