Szukaj na tym blogu

piątek, 25 marca 2016

Elfes nie był anarchistą, niedobitkiem Werwolfu ani przestępcą, tylko politykiem. Statecznym chadekiem. Krytykował jednak poczynania kanclerza Adenauera, za co wyleciał z macierzystej CDU.

Urząd nie przedstawił szerszego uzasadnienia, ale podtekst był jasny: nie będzie renegat kalał własnego gniazda za granicą. Elfes złożył odwołanie, które także odrzucono - i to we wszystkich instancjach, włącznie z Federalnym Trybunałem Administracyjnym. W końcu odwołał się do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.

Tu pojawił się problem - Trybunał może rozstrzygać wyłącznie w kwestiach naruszeń konstytucji, czyli niezgodności decyzji władz administracyjnych oraz wymiaru sprawiedliwości z ustawą zasadniczą. Ponieważ niemiecka konstytucja przewiduje ochronę wolności obywateli w postaci "swobodnego rozwoju osobowości" oraz "prawa do życia", sędziowie uznali, że do tych nienaruszalnych praw należy również swoboda poruszania się i wyjazdu z kraju. A więc, nie przedłużając paszportu, urzędnicy naruszyli konstytucję.

Tym wyrokiem Trybunał nie tylko potwierdził swoje znaczenie jako strażnika praw zasadniczych, ale też pokazał swoją siłę: do tej pory tylko amerykański sąd najwyższy samodzielnie rozszerzał interpretację konstytucji. Sprawa z paszportem przeszła do historii konstytucjonalizmu jako "wyrok Elfesa", a sąd w Karlsruhe stał się jedną z najważniejszych i najbardziej poważanych tego typu instytucji na Starym Kontynenci