Z Krzysztofem Grządzielem, założycielem i prezesem spółki DGS [milionerem]rozmawia Ewa Wesołowska
Podobno nie wierzy Pan w niewidzialną rękę rynku?
Bo to jakaś bzdura. [trochę jest ale chodzi o właściwy mix] Nie ma żadnej niewidzialnej ręki rynku.
Tam gdzie brakuje mocnego i mądrego państwa,
wkrada się chaos i biznesowa głupota.
Takim przykładem są stacje benzynowe budowane w Polsce bez żadnego planu. Są regiony, gdzie co kilka kilometrów stoją dystrybutory, na które firmy, często średniej wielkości przedsiębiorcy, pozaciągali kredyty i zainwestowali miliony. Dziesiątki takich stacji już padły, bo nie wytrzymały konkurencji. Dla mnie taka bezplanowa polityka inwestycyjna to marnotrawstwo pieniędzy i potencjału ludzkiego.
W Niemczech, nie do pomyślenia, bo tam państwo
buduje i kontroluje infrastrukturę przy autostradach i
przydziela koncesje tak, by wszystkim się ten biznes opłacał.
Państwo powinno stymulować rozwój poszczególnych sektorów, gałęzi, regionów.
To chyba nie ma Pan zbyt wielu znajomych z listy 100 najbogatszych Polaków. Bogacze niechętnie godzą się na regulacje. Traktują je zwykle jako szkodliwą ingerencję w biznes.
Ma pani rację. Z niewieloma milionerami utrzymuję kontakty. Ale
wbrew pozorom, coraz więcej z nich
przekonuje się, że
neoliberalizm bardziej rozsadza gospodarkę
niż jej pomaga.
Jak jest za dużo wolności gospodarczej,
to korzyści odnoszą tylko najmocniejsi, z największym kapitałem.
Mniejsi nie mają szans.
Rośnie rozwarstwienie, spada konsumpcja, gospodarka zwalnia.
najbogatsi powinni płacić 50 proc. stawkę podatkową.
Mnie niewiele ubędzie,
a parę rzeczy pożytecznych z tych pieniędzy można by zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz