W tamtym czasie w Rosji brakowało praktycznie wszystkiego - sera, mydła, butów, papieru toaletowego, magnetowidów. W wojskowych mieszkaniach brakowało ciepłej wody, a lodowata strużka cieknąca z kranów była z jakiegoś tajemniczego powodu słona, jak woda morska. Jednym słowem brakowało nawet wody do picia. Na tyłach środkowego bloku z wielkiej płyty, w pobliżu garaży znajdowało się ujęcie wody pitnej pod postacią rury, wystającej z ziemi. Spotykaliśmy się tam, żeby pogadać i wymienić najnowszymi nowinkami. Chmary komarów odganialiśmy liśćmi paproci. Czasami przy rurze pojawiali się żołnierze z jednostki.
Tym brakowało wszystkiego. Nosili tłuste, spłowiałe mundury, bez pasa, wysłużone kamasze ze sztucznej skóry. Wyglądały tak, jakby ich właściciele nigdy nie zzuwali ich z nóg. Żołnierka była nieogolona, brudna jak nieboskie stworzenie i poorana bliznami. Myślę, że musieli odpierać zmasowane ataki tabunów pcheł.
Na Krymie już było tak
Żołnierze jednostek specjalnych, stacjonujących na Krymie nie nosili oznaczeń wojskowych, ale robili bardzo profesjonalne wrażenie. Żołnierze regularnych jednostek armii rosyjskiej mieli porządne umundurowanie i błyskawicznie przerzucano ich z miejsca na miejsce nowoczesnymi środkami transportu. Najwyraźniej dobrze ich karmiono i wyszkolono.
opowieść Rosyjskiego oficera mieszkającego w Niemczech
Na Krymie już było tak
Żołnierze jednostek specjalnych, stacjonujących na Krymie nie nosili oznaczeń wojskowych, ale robili bardzo profesjonalne wrażenie. Żołnierze regularnych jednostek armii rosyjskiej mieli porządne umundurowanie i błyskawicznie przerzucano ich z miejsca na miejsce nowoczesnymi środkami transportu. Najwyraźniej dobrze ich karmiono i wyszkolono.
opowieść Rosyjskiego oficera mieszkającego w Niemczech
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz