Szukaj na tym blogu

środa, 5 marca 2014

Wojna i pokój

Żeby odpowiedzieć na pytanie Darasa
 będę, niestety, musiał robić to, czego nie znoszę, powoływać się na znane powszechnie fakty i wcale nie na  tak znowu niedostępną  wiedzę.
To tak, jakbym musiał zwracać uwagę na fakt, że przyczyną przeciągu jest otwarte okno...... komuś,  dla kogo, jest  to  równie widoczne, jak dla mnie. I ... w znikomej części będzie to  to dotyczyć uczestników tego forum.

A więc..... trochę tej wiedzy, która tajemną przecież nie jest.
Wojna (wg.  Carla Phillipa Gottlieba von Clausewitza) jest przedłużeniem polityki w zmienionych warunkach (coś tak, z pamięci). Jednak rożni się od pokoju, nie tylko  tym,
że w czasie pokoju nie używa się broni palnej
służącej do likwidacji wrogów,
ale także   tym, że   inaczej realizuje się  polityczne cele,
a to,  pociąga za sobą zmianę sposobu wypowiadania się
-zarówno wobec przeciwników, którzy stają się wrogami,  jak do swoich.
Dlaczego? Bo  przeciwnik (inne państwo) to nie  monolit -jedna opcja.
W polityce każdego kraju występują i ścierają się sprzeczne:
tendencje,  opcje, siły.
Jeśli do  przeciwnika (jeszcze nie wroga, dopóki  wojny nie ma ) używamy języka wojny,
 to wzmacniamy   wrogą nam opcję
i... osłabiamy tę, która nie jest nam wroga.
Pomagamy w budowie wrogiego nam  nam monolitu..
I....... tu kłania się dyplomacja, nie możemy podzielić innego państwa na dobrych i złych,
bo znowu doprowadzimy wyłącznie do wzmocnienia, z naszego punktu widzenia, tych złych.
Z chwilą gdy zaczynamy traktować przeciwnika jako wroga tracimy wpływ na rozwój wypadków.
Na dobrą sprawę powinniśmy wtedy  zacząć strzelać.
Gdy w czasie pokoju używamy języka wojny  działamy przeciwko własnym interesom,
niszczymy w zarodku własne możliwości polityczne i wpływ
jaki możemy wywierać na pożądany dla nas rozwój wypadków.
                                              kot

Brak komentarzy: