Dokumenty przepisywano na maszynie, przez kalkę, w kilku egzemplarzach. Do poprawiania błędów służył korektor – biała taśma do maszyny albo mazidło z pędzelkiem. Gotowe już papiery, opatrzone pieczątką z podpisem, trafiały do teczki, potem do biurowej szafy, a na końcu do archiwum, jakie musiała mieć każda instytucja i firma.
Pod koniec dnia pracy panienka z okienka robiła bilans, zbierając i segregując „odcinki dla poczty”, urzędowe potwierdzenia przepływów pieniężnych, osobno zaś dowody nadania przesyłek poleconych. Bilans dzienny przybierał postać pakunku obwiązanego sznurkiem, zalakowanego i zaplombowanego. Pakunki niczym ziemniaki trafiały do worków, te zaś upychano w magazynach, gdzie zgodnie z przepisami musiały tkwić 5 lat.
Zmienia się także forma przesyłania dokumentów. Wysyłanie papierów pocztą, listem poleconym, powoli odchodzi do lamusa, wypierane przez e-maile.
Pod koniec dnia pracy panienka z okienka robiła bilans, zbierając i segregując „odcinki dla poczty”, urzędowe potwierdzenia przepływów pieniężnych, osobno zaś dowody nadania przesyłek poleconych. Bilans dzienny przybierał postać pakunku obwiązanego sznurkiem, zalakowanego i zaplombowanego. Pakunki niczym ziemniaki trafiały do worków, te zaś upychano w magazynach, gdzie zgodnie z przepisami musiały tkwić 5 lat.
Zmienia się także forma przesyłania dokumentów. Wysyłanie papierów pocztą, listem poleconym, powoli odchodzi do lamusa, wypierane przez e-maile.