Szukaj na tym blogu

wtorek, 17 czerwca 2014

O potrzebie prywatności także dla polityków

Wiemy, że w cztery oczy rozmawia się bardziej otwarcie, że znajduje to odbicie w sposobie wyrażania się, w doborze słów, czego publicznie się nie robi, bo mogłoby to być interpretowane w określonym kontekście i do tego źle. Mamy teraz do czynienia z uchyleniem - w pewnym sensie - prawa do prywatności i ochrony zaufania, tak niezbędnych w życiu publicznym, w końcu też dla spójności polityki i społeczeństwa.

Niedyskrecja, brak przestrzeni zaufania są zagrożeniami, ponieważ rozmowy mogą się odbywać tylko publicznie. Wypracowywanie decyzji i wymiana poglądów w takiej sytuacji w ogóle nie są możliwe. Od kilku lat prowadzimy dyskusję w związku z działalnością NSA i demaskatorem Edwardem Snowdenem, w której chwali się upublicznienie wszystkich akt służb wywiadowczych jako miernika demokracji i otwartości społeczeństw. Jeśli wszystko będzie upubliczniane, pozbawimy się wartości demokratycznych, praw do decydowania o naszej przestrzeni prywatnej, Wtedy będziemy żyć w realiach orwellowskiego roku "1984" do trzeciej potęgi, bo już nie będzie, jak u Orwella jednego Wielkiego Brata, lecz będą oni operowali globalnie.

To może dotknąć wszystkich, wszystkie instytucje polityczne. A to zagraża stabilności demokracji i wpływa negatywnie na opinie wyborców o politykach. W takich sytuacjach wyborcy myślą o politykach, że w każdym z nich tkwi potencjał przestępczy i wszyscy myślą o sobie, zamiast w kategoriach wspólnego dobra.
                               Dieter Bingen

Brak komentarzy: