Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 października 2014

UE nie ma swojego Pentagonu, który mógłby zainicjować projekty technologiczne na wielką skalę.

Obecnie na świecie ważą się losy gigantycznych interesów. 
Chodzi między innymi o podział zysków 
z rozwoju ekonomiki, zwłaszcza 
na intratnym obszarze technologii cyfrowych. 
Gospodarka internetowa oscyluje wokół Stanów Zjednoczonych, 
amerykańskich technologii i zdolności dostarczania treści.
Europa wydawała się z tym pogodzona. Teraz jednak powoli 
podnoszą się głosy krytyczne. 
Sigmar Gabriel, niemiecki minister gospodarki i szef SPD, 
w majowym artykule we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisał, że 
„kapitalizm informacyjny 
stawia pod znakiem zapytania całą gospodarkę rynkową”.

 Europa negocjowała dotąd z pozycji moralnej wyższości, 
widocznej w stawianym nawet dojrzałym demokracjom 
wymogu uwzględniania klauzul dotyczących praw człowieka 
w podpisywanych umowach. Przystępując do rozmów z USA, 
Unia założyła, że negocjuje jak równy z równym. 
Tymczasem nikła gotowość Stanów Zjednoczonych 
do rzeczywistych koncesji coraz bardziej zbija Europę z tropu.

Brak komentarzy: