".........wirtualność pieniądza pociąga za sobą wiele innych wirtualności. Wirtualne
bogactwo, wirtualne prace, wirtualne budowanie kompetencji.. Cały ten świat
konsultancko coachowskiego bełkotu przekonującego ludzi, że żeby stać się cennym
nabytkiem i produktywną osobą nie trzeba mieć żadnej konkretnej umiejętności,
niczego konkretnego wiedzieć czy umieć tylko trzeba mieć "dynamizm",
"kreatywność", "ciekawą osobowość", "elastyczność" czyli
po prostu trzeba się sobą zachwycać i dać się w ramki oprawić i powiesić na
ścianie. Tworzy się w ten sposób cała kasta ludzi nie wnoszących niczego.
Zawodowych pozyskiwaczy grantów, reklamiarzy, fachowców od "umiejętności
miękkich" i innych tego typu nierobów nie będących niczym innym niż
bezpośrednimi spadkobiercami fachowców od trzymania parasola nad głową tego,
który słowa faraona na tabliczce zapisuje. Arystokracja tego rodzaju miewa różne
dziwne pomysły, na przykład takie, zeby pan i pani zmieniali się czasem rolami.
W ich świecie możliwe jest wszystko. Kiedy jednak ta cała sfera zaczyna
bankrutować i wszystko wraca bliżej rzeczywistości - w świat konkretnych
przedmiotów, konkretnych czynności które trzeba wykonać żeby przeżyć..."
1 komentarz:
Niedawno oglądałem film fabularny o branży reklamowej. Na końcu albo na początku wyświetlił się napis. Coś w tym stylu: pieniądze które przeznacza się na reklamy można byłoby wydać na... (tu był jakiś wzniosły cel). Cały film przestawił przemysł reklamowy w bardzo wyważony sposób. Polecam. Zapomniałem tytułu. Być może autorzy nie zadbali o to, żeby wyrył mi się on w pamięci. Błąd marketingowy? Raczej oszczędności na reklamie. Z pewnością przekazali te pieniądze na ratowanie fok.
Prześlij komentarz