Możemy tylko mówić o indolencji w jej wprowadzaniu.
"W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że prowadzimy jakieś zamknięte, domowe życie. Tam życie towarzyskie nie toczy się na mieście. Jasne, można pójść na przykład do teatru na premierę. Ale nie ma środowiska, nie ma miejsc, gdzie można pójść i spotkać znajomych, nawet jak się z nikim nie umawiało. Albo nieznajomych. Nie ma punktów wymiany myśli. I może to zabrzmi po mieszczańsku, ale we Wrocławiu nie ma po prostu gdzie zjeść (śmiech).
.....kiedy zimą szukałam placu zabaw, było gorzej – jedyne tego typu miejsca dla dzieci są w galeriach handlowych. Mam wrażenie, że w mieście znikają wspólne przestrzenie, przestrzenie użytkowania publicznego.
.....brakuje mi tego dziecięcego gwaru pod oknem, na naszym podwórku kiedyś dzieciaki grały w piłkę, dzisiaj tam jest parking. Nikt o zdrowych zmysłach nie wypuści dzieci prosto pod koła samochodu. Nie karczujmy każdego drzewa pod parking, nie zamieniajmy każdego targowiska w nudziarskie galerie.
Kiedy pomyślimy o mieście jako o „naszym” miejscu – możemy zrobić naprawdę wiele. Pytanie, czy mamy odwagę pomyśleć o mieście jako przestrzeni, która nie podlega wyłącznie prawom rynku."
Monika Strzępka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz