Dialog społeczny jest fikcją nie tylko na stopniu władzy centralnej, ale też – przede wszystkim – w samorządach. Przy – planowanych bądź już dokonanych – likwidacjach tysiąca polskich szkół konsultacje mają jedynie charakter rytuału, który należy zgodnie z prawem odbyć, a który władzy do niczego nie zobowiązuje, ani prawnie, ani moralnie. W Warszawie, Łodzi czy Bytomiu radni partii rządzącej procedują najbardziej kontrowersyjne uchwały w porach uniemożliwiających udział obywateli w posiedzeniu.
Z kolei kancelaria Bronisława Komorowskiego przygotowała projekt ustawy pod dowcipną nazwą „o zwiększeniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego”, która – jeśli przejdzie – wzmocni uprawnienia prezydentów miast i uczyni ich praktycznie nieodwoływalnymi, w zamian oferując… jeszcze więcej rytualnych konsultacji społecznych i niewiążących referendów. Konsultacje i referenda – tak. Ale decyzje zostawcie rządzącym.
Sprawa ACTA dobitnie powiedziała nam o polskiej polityce coś jeszcze. Platforma nie ma żadnego „cywilizowanego”, „otwartego” czy - broń Boże - „lewego” skrzydła. Uśmiechnięta twarz Arłukowicza czy modernizacyjny patos Ministerstwa Cyfryzacji to pocieszycielskie fantomy, pluszowe obicia, które mają nas chronić przed zbyt bolesnym kontaktem z twardą rzeczywistością nagiej siły władzy. Siły tym groźniejszej, że będącej w rękach ludzi, którzy ewidentnie nie radzą sobie z niesionymi przez współczesność wyzwaniami. Nie można już udawać, że się tego nie widzi. Dziś analogowy i katolicki Niesiołowski oraz cyfrowy-postępowy Boni mówią w gruncie to samo – możecie myśleć, co chcecie, apelować i protestować sobie aż do rana. My zrobimy swoje.
Z kolei kancelaria Bronisława Komorowskiego przygotowała projekt ustawy pod dowcipną nazwą „o zwiększeniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego”, która – jeśli przejdzie – wzmocni uprawnienia prezydentów miast i uczyni ich praktycznie nieodwoływalnymi, w zamian oferując… jeszcze więcej rytualnych konsultacji społecznych i niewiążących referendów. Konsultacje i referenda – tak. Ale decyzje zostawcie rządzącym.
Sprawa ACTA dobitnie powiedziała nam o polskiej polityce coś jeszcze. Platforma nie ma żadnego „cywilizowanego”, „otwartego” czy - broń Boże - „lewego” skrzydła. Uśmiechnięta twarz Arłukowicza czy modernizacyjny patos Ministerstwa Cyfryzacji to pocieszycielskie fantomy, pluszowe obicia, które mają nas chronić przed zbyt bolesnym kontaktem z twardą rzeczywistością nagiej siły władzy. Siły tym groźniejszej, że będącej w rękach ludzi, którzy ewidentnie nie radzą sobie z niesionymi przez współczesność wyzwaniami. Nie można już udawać, że się tego nie widzi. Dziś analogowy i katolicki Niesiołowski oraz cyfrowy-postępowy Boni mówią w gruncie to samo – możecie myśleć, co chcecie, apelować i protestować sobie aż do rana. My zrobimy swoje.
Witold Mrozek z Krytyki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz