Szukaj na tym blogu

piątek, 10 czerwca 2016

Jak daleko może posunąć się człowiek i zindoktrynowana zbiorowość?! Znasz li ten kraj. Robert Stefanicki


[ZACZĘŁO SIĘ NIEWINNIE I NORMALNIE ]

 w rocznicę zburzenia Bastylii, Sar 
poślubił rewolucjonistkę i zaczął  w szkole prywatnej uczyć historii oraz literatury francuskiej. Został zapamiętany jako "opanowany, łagodny, uczciwy i ludzki" nauczyciel. "Miałem poczucie, że z łatwością moglibyśmy zostać przyjaciółmi do końca życia" - opowiadał po pierwszym spotkaniu jeden z jego uczniów.

.....ich polityka na "terenach wyzwolonych" pozostawała umiarkowana. Jeśli chłop jest chory - opowiadał dezerter Ith Sarin - Czerwony Khmer często pójdzie do jego chaty, żeby zrobić mu zastrzyk albo zostawić lekarstwo, nawet w nocy albo podczas burzy . W sezonie orki, przesadzania, żniw albo młócki każde biuro wyśle swoich działaczy do pomocy... Rolnicy, którzy nie wiedzieli nic o rewolucji socjalistycznej, szybko zaczęli wspierać Angkar [tak Czerwoni Khmerzy nazwali swój aparat władzy] z powodu ich otwartości i przyjazności.

[Do czego prowadzi indoktrynacja!]

We wszystkich wypowiedziach publicznych Sar już jako   Pol Pot przedstawiał utopijną wizję niezakłóconego postępu, mówił o "wyjątkowych sukcesach" 

 UZNAŁ, że rozlew krwi rodzi uniesienie, a 
okazywanie ludzkich uczuć oznaczało słabość i............... powinno być bezlitośnie tłumione. Dyrektywy napominały członków partii, 
żeby znosili "cierpienie i trudności", biorąc za wzór pierwszych chrześcijan, 
którzy z radością przyjmowali męczeństwo. 
Ostateczny cel Czerwonych Khmerów polegał na zniszczeniu indywidualności i indywidualności, którą  postrzegali jako źródło wszelkiego zła. 
Tak jak to się dzieje w rozmaitych sektach, żeby wyeliminować nabyte odruchy, stosowali szok, skrajną presję mentalną i fizyczną. 
Deportowani musieli się nauczyć wszystkiego od zera - budowania prymitywnych chat z drewna, orki, sadzenia warzyw i ryżu, wyrabiania mydła z popiołu. 
Kiedy szkolenie polityczne wsącza się w umysły opróżnione przez głód, znużenie i odcięcie od świata zewnętrznego, skutki są zadziwiające - pisała Laurence Picq, żona jednego ze współpracowników Pol Pota.

Czerwoni Khmerzy zmienili nawet język.

Choć w trakcie rządów Czerwonych Khmerów straciła życie jedna czwarta społeczeństwa, to jednak 
eksterminacja narodu nie była ich celem. Przeciwnie: 
Pol Pot wzywał do podwojenia albo potrojenia liczby ludności w ciągu 10 lat, żeby Kambodża mogła się stać silnym i kwitnącym krajem. W kooperatywach działacze notowali daty menstruacji kobiet i pozwalali spać mężom z żonami w czasie, gdy te będą płodne.

Jeśli dopuszczali się ponownie wykroczenia, byli zabijani pałką albo oskardem. (...) Dzieci również zabijano, jeśli popełniły wiele błędów - wyjaśniał młody milicjant wioskowy.

Po egzekucji żołnierze ściągali trupom ubrania i
przekazywali innym do noszenia. Ciała grzebano często na polach, 
aby użyźniły glebę, a tych, którzy zmarli w ambulatoriach, kremowano 
i prochów używano jako nawozu.

Pol Pot podpisał dyrektywę, iż nie wszystkie wykroczenia należy karać egzekucją tylko ci, którzy są absolutnie wrogo nastawieni do partii, rewolucji i ludu, którzy nie okazują skruchy
muszą zostać zabici. Pozostałych trzeba poddać procesowi reedukacji.

System nie mógł jednak istnieć bez terroru, 
nawet gdy przywódcy doszli do wniosku, że konieczne jest bardziej umiarkowane podejście. Zaczęła się kolejna, najbardziej mordercza czystka 
- dziesiątki tysięcy ludzi zakatowano na śmierć w więzieniach i na miejscach straceń na podstawie oskarżenia, że mają "wietnamskie umysły w khmerskich ciałach". 
Wielu uciekło do Wietnamu. Jeden z uciekinierów, dowódca dywizji Heng Samrin, na początku 1979 r. przyjechał wraz z wietnamskimi czołgami do Phnom Penh, by stanąć na czele prowietnamskiego rządu. Inwazja sąsiada w ciągu kilkunastu dni położyła kres rządom Czerwonych Khmerów.