Niemal każdy tydzień w Rosji przynosi wieści o napadzie na pracowników organów państwowych w którejś z republik północnego Kaukazu. Giną milicjanci, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, wojskowi czy zwykli urzędnicy administracji. W skali roku, morderstwa, porwania i napady na funkcjonariuszy układają się w zastraszającą statystykę, która skłania do myśli, iż rosyjskie państwo jest dla miejscowych mieszkańców obcą, narzucona z zewnątrz strukturą. Eskalacja przemocy wywołuje z kolei reakcję władz federalnych, dla których autonomiczne górskie republiki stają się nie tyle jednostkami administracyjnymi, co frontem walki z ukrytym wrogiem. Na Kaukazie trwa w istocie pełzająca wojna domowa i trudno odnieść wrażenie, iż władze Rosji mają pomysł na zaradzenie sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz