Szukaj na tym blogu

niedziela, 7 maja 2017

profesor J. Bradford DeLong, były zastępca asystenta amerykańskiego ministra finansów

" Do 2006 roku liczba miejsc pracy w produkcji malała, natomiast rosła w budownictwie. A w latach 2006 i 2007 utrata miejsc pracy w budownictwie mieszkaniowym została wyrównana przez wzrost zatrudnienia w zawodach związanych z inwestycjami i eksportem. Dopiero po recesji z 2008 roku te zawirowania zaczęły zamieniać się w katastrofę.

W 1943 roku 38 procent amerykańskiej siły roboczej w sektorze pozarolniczym to byli pracownicy produkcyjni; działo się tak dzięki dużemu zapotrzebowaniu na bomby i czołgi. Po wojnie wskaźnik ten wynosił około 30 procent.
Gdyby Stany Zjednoczone były taką powojenną potęgą przemysłową jak Niemcy czy Japonia, technologiczne innowacje sprawiłyby, że wskaźnik spadłby z 30 do 12 procent. Tymczasem spadł aż do 8,6 procent. Znaczną część tego spadku, do 9,2 procent, przypisuje się dysfunkcyjnej polityce makroekonomicznej, która od czasu prezydentury Ronalda Reagana zamieniła Stany Zjednoczone w kraj deficytu oszczędności, zamiast w kraj nadwyżek oszczędności.

Jako bogaty kraj Stany Zjednoczone powinny finansować industrializację i rozwój na całym świecie, żeby rynki wschodzące kupowały amerykański eksport produkcyjny. Zamiast tego Ameryka przyjęła kilka bezproduktywnych ról stając się pralnią brudnych pieniędzy dla reszty świata, ubezpieczycielem politycznego ryzyka i finansową ostatnią deską ratunku. W przypadku krajów rozwijających się duże aktywa dolarowe oznaczają, że kraje te nigdy nie będą musiały zwrócić się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Brak komentarzy: