Kiedy zbliża się ocena wydziału czy instytutu, każdy naukowiec musi mieć na koncie przynajmniej jedną publikację. Inaczej wpadnie w kategorię N0 i przyniesie swojej jednostce punkty ujemne. .....Przyciśnięty do muru wysyła tekst do drapieżnego czasopisma.
o stypendium na studiach doktoranckich trzeba konkurować co roku. Jeśli miałem 100 punktów i dostałem stypendium, moi koledzy w przyszłym roku postarają się zdobyć 105. Walczę więc o 110. Jeżdżę co miesiąc na konferencje i mielę kotlet, czyli powtarzam to samo, ewentualnie kroję salami, czyli duży wynik badawczy pokazuję we fragmentach. A brutalne jest to, że te konferencje organizują naukowcy.
o stypendium na studiach doktoranckich trzeba konkurować co roku. Jeśli miałem 100 punktów i dostałem stypendium, moi koledzy w przyszłym roku postarają się zdobyć 105. Walczę więc o 110. Jeżdżę co miesiąc na konferencje i mielę kotlet, czyli powtarzam to samo, ewentualnie kroję salami, czyli duży wynik badawczy pokazuję we fragmentach. A brutalne jest to, że te konferencje organizują naukowcy.
Nie wstyd mu przed środowiskiem?
– Widzi, jak wygląda system, i potrafi się w nim odnaleźć. Niejeden rektor lub dziekan powiedział mi: „Sam zachęcam podwładnych, by tak robili.
Wiem, że to nieetyczne, ale od oceny zależy, ile dostaniemy pieniędzy”.
Rektorzy nie są niemoralni, wadliwy jest system.
Badacze są zachęcani: publikujcie w „Science”, w „Nature”, dostaniecie dużo punktów. Ale skoro za pięć tekstów u drapieżnika dostanę tyle samo punktów, to po co się wysilać?
Nie ma mechanizmu, który by zniechęcał do takich wyborów?
– W Polsce punkty z kiepskich wydawnictw można wymienić
na pozytywną ocenę pracowniczą, awans naukowy, habilitację, profesurę. Ale
gdybym poszedł z nimi do Narodowego Centrum Nauki, usłyszałbym: „Pan nie ma na koncie żadnej porządnej publikacji naukowej!”. W NCN trzeba się pokazać z publikacjami uznawanymi w świecie.
Biorą pieniądze za udział, ale te konferencje nie mają żadnego znaczenia naukowego. Ogłaszają: przyjedź na konferencję, opublikujesz wszystko, drugi artykuł 50 proc. taniej. Jeden po drugim występują prawnik, chemik, fizyk, filozof. Każdy ma 15 minut, nikt z nikim nie dyskutuje. Pytam doktoranta: na pewno chcesz mieć to w Biorą pieniądze za udział, ale te konferencje nie mają żadnego znaczenia naukowego. Ogłaszają: przyjedź na konferencję, opublikujesz wszystko, drugi artykuł 50 proc. taniej. Jeden po drugim występują prawnik, chemik, fizyk, filozof. Każdy ma 15 minut, nikt z nikim nie dyskutuje. Pytam doktoranta: na pewno chcesz mieć to w CV?
Biorą pieniądze za udział, ale te konferencje nie mają żadnego znaczenia naukowego. Ogłaszają: przyjedź na konferencję, opublikujesz wszystko, drugi artykuł 50 proc. taniej. Jeden po drugim występują prawnik, chemik, fizyk, filozof. Każdy ma 15 minut, nikt z nikim nie dyskutuje. Pytam doktoranta: na pewno chcesz mieć to w Biorą pieniądze za udział, ale te konferencje nie mają żadnego znaczenia naukowego. Ogłaszają: przyjedź na konferencję, opublikujesz wszystko, drugi artykuł 50 proc. taniej. Jeden po drugim występują prawnik, chemik, fizyk, filozof. Każdy ma 15 minut, nikt z nikim nie dyskutuje. Pytam doktoranta: na pewno chcesz mieć to w CV?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz