Szukaj na tym blogu

środa, 29 sierpnia 2012

Jak redukcja podatków i deregulacja doprowadziły do kryzysu

Ciekawa analiza 
mechanizmów gospodarczych 

Stevena Saxonberga 
Latem 1990 roku bezrobocie wynosiło 1,1%, 
nadwyżkę zanotowano zarówno w budżecie centralnym, 
jak i w funduszach ubezpieczeniowych . 

Krótko po reformie podatkowej [redukcja podatków]
przemysł budowlany znalazł się w kryzysie, 
cztery z pięciu największych banków zbankrutowały, 
stopa bezrobocia błyskawicznie wzrosła do 8%, 
a nadwyżka budżetowa 
zamieniła się w największy po greckim deficyt w Europie .
Deregulacja rynków kapitałowych i finansowych z lat 80. 
doprowadziła do fali spekulacji na rynku mieszkaniowym. 

Zniesienie ograniczeń na praktyki bankowe 
w zakresie pożyczek 
znacznie ułatwiło zaciąganie kredytów. 
nawet bezrobotni mogli brać duże kredyty
na zakup mieszkań. 

W konsekwencji ceny mieszkań błyskawicznie wzrosły. 
Wzrost cen wydał się nie mieć ograniczeń, ponieważ łatwo było pożyczyć wystarczającą sumę na zakup mieszkania czy domu. Pożyczanie pieniędzy było korzystne ze względu na to, że stopy procentowe i inflacja były wysokie, a kredyty mieszkaniowe były w znacznym stopniu subsydiowane. Dlatego też realna stopa oprocentowania kredytów hipotecznych była dużo niższa od inflacji i oficjalnych stóp procentowych. Oznaczało to, że pożyczający pieniądze miał z tego zysk . Ingemar Ståhl i Kurt Wickman stwierdzili, że realne stopy procentowe dla małych właścicieli domów wzrosły z – 1,5% w 1985 do +7,1% w 1992 . Reforma podatkowa radykalnie zmieniła sytuację. Po to, żeby sfinansować obniżkę podatków, poddano cięciom niektóre subsydia, w tym mieszkaniowe. Dodatkowo, rząd zmienił swoje priorytety monetarne i uznał walkę z inflacją za ważniejszą od ograniczania bezrobocia. Ponadto zdecydował się na powiązanie korony z ECU. W rezultacie, gdy zniknęły subsydia mieszkaniowe, inflacja znacznie się zmniejszyła .
  
Nic dziwnego, że reforma podatkowa spowodowała pęknięcie spekulacyjnej bańki. 
Niemal w ciągu jednej nocy załamał się rynek mieszkaniowy. 
Ceny mieszkań spadły, popyt na budowę nowych budynków prawie całkowicie zniknął, a sytuacja finansowa pożyczkobiorców sprawiła, że wielu przestało spłacać swoje kredyty. Bezrobocie w przemyśle budowlanym gwałtownie wzrosło z 2% w 1990 do blisko 30% w 1993 .
  
W 1991 kryzys gospodarczy i utrata wiary tradycyjnych wyborców socjaldemokratycznych, którzy już „nie rozpoznawali swojej partii”, 
wyniosła do władzy centroprawicowy rząd 
po raz pierwszy od 1982 i dopiero po raz trzeci od 1932. Nowy rząd i liberalna partia socjaldemokratyczna uzgodniły, że kamieniem węgielnym polityki gospodarczej ma być utrzymywanie stabilnej korony. Bank centralny miał za zadanie skupować korony zawsze wtedy, gdy było to konieczne dla utrzymania na nie popytu. Inwestorzy zauważyli jednak, że załamanie rynku mieszkaniowego radykalnie osłabiło gospodarkę szwedzką, co zniechęcało ich do inwestowania w Szwecji czy do trzymania koron. W konsekwencji zaczęło się drenowanie waluty szwedzkiej przez międzynarodowych spekulantów, którzy zaczęli liczyć na dewaluację. Rząd i bank centralny stoczyły z nimi przegraną bitwę. Ostatecznie 
rząd się poddał, ale dopiero po tym, 
jak wydał miliardy dolarów na próżno i pozwolił, 
aby krótkoterminowe stopy procentowe osiągnęły pamiętny poziom 500%!
O ile pierwotne reformy osłabiły system bankowy, o tyle 
wysiłki w celu ochrony szwedzkiej waluty doprowadziły go 
na krawędź całkowitego załamania. 
Wielu pożyczkobiorców z klasy niższej i średniej zbankrutowało, gdy zmniejszyła się inflacja, 
a subsydia mieszkaniowe zostały obcięte. 
Wstrząs, w wyniku którego podniosły się stopy procentowe, 
doprowadził do bankructwa wielu 
z nawet najbardziej wypłacalnych kredytobiorców. 
W krótkim okresie zbankrutowały cztery z pięciu szwedzkich banków. 
Zmusiło to liberalno-rynkowy rząd centroprawicowy do 
znacjonalizowania kilku banków, 
aby zapobiec totalnemu chaosowi na rynku finansowym, 
potem zostały one sprzedane sektorowi prywatnemu. Oczywiście w efekcie deficyt budżetu wzrósł jeszcze bardziej. Były minister finansów Kjell-Olof Feldt stwierdził, że do momentu sprzedaży banku Nordbanken, kryzys bankowy kosztował Szwedów 60 miliardów koron (około 30 miliardów złotych po obecnym kursie) .
  
Trudno obliczyć, 
ile dokładnie rząd Szwedzki wydał, 
próbując ratować koronę i banki, ale 
jest jasne, że działania te o wiele bardziej przyczyniły się 
do deficytu budżetowego 
niż wydatki generowane przez przeciążone państwo opiekuńcze. 
Niektórzy ekonomiści szacują, że na obronę narodowej waluty 
wyrzucono w błoto 30 miliardów koron (około 15 miliardów złotych po obecnym kursie) . W następstwie tego 
nadwyżka budżetowa zmieniła się w deficyt 
rzędu 110 miliardów koron. 
Załamanie sektora bankowego kosztowało nawet więcej. 
Prawdziwsze niż 
klisza mówiąca o Szwedach „żyjących ponad stan” 
wydaje się twierdzenie, że to reformatorzy liberalno-rynkowi wydawali więcej, niż mieli, 
a wszystko po to, żeby uratować bardzo nieudaną obniżkę podatków 
i monetarystyczną politykę finansową.
  
Doprowadziłoby to do ruiny nawet najzdrowszą gospodarkę, ale kolejne działania w połączeniu z cięciami podatków były jak gaszenie ognia benzyną. Liberalno-rynkowy zwrot opierał się również na wierze w to, że powinno się decentralizować usługi społeczne i przekazywano władzom lokalnym instytucje (w tym szkoły) uprzednio prowadzone przez państwo. 
Wzrosły więc kompetencje i wydatki samorządów, 
ale jednocześnie zakazano im podwyższać podatki . 
Już wcześniej za dużą część usług społecznych odpowiadały szwedzkie samorządy, ale 
po reformach aż trzy czwarte wszystkich 
pracowników sektora publicznego było zatrudnionych 
przez władze miejskie i gminne .
  
Zakaz podwyższania podatków lokalnych uzasadniono ochroną „dynamizujących” skutków cięć podatków centralnych, które to skutki mogłyby zniknąć, gdyby władze lokalne podniosły krańcową stopę podatkową o tyle, o ile obniżył ją rząd centralny. Ostatecznie obniżka podatków nie byłaby wówczas żadną obniżką, ale raczej przekazaniem władzy. Dlatego rząd socjaldemokratyczny uchwalił całkowity zakaz podnoszenia podatków lokalnych. Było to posunięcie tak radykalne, że władze Sztokholmu znalazły się w kryzysie koalicyjnym, gdy zakazano im wprowadzenia opłat od samochodów z przeznaczeniem na ochronę środowiska, a była to część umowy socjaldemokratów z Partią Zielonych. Socjaldemokraci zawarli kolejną koalicję, tym razem z liberałami i konserwatystami. Postawiono na budowę autostrad, a nie na ochronę środowiska. Zakaz podnoszenia podatków lokalnych objął więc nawet podatki ekologiczne, zmuszające producentów i konsumentów do pokrywania kosztów społecznych związanych z ich działalnością, spowodował zerwanie współpracy socjaldemokratów z innymi ugrupowaniami lewicowymi i zmusił ich do współpracy z centroprawicą.
Poza reperkusjami politycznymi (socjaldemokraci ponownie „nie poznawali swojej partii”) obniżka podatków rozpoczęła gospodarczą spiralę upadku. Ze względu na to, że koszty prowadzenia państwowych instytucji przekazanych władzom lokalnym okazały się wyższe niż rekompensaty otrzymywane przez nie od rządu, a władze lokalne nie mogły podnosić podatków, nastąpiły 

cięcia w usługach społecznych. 
To jednak wciąż rząd centralny wypłacał ubezpieczenia społeczne, co jeszcze bardziej pogłębiało sprzeczności. Oznaczało to, że jeżeli władze lokalne zwolniły pracownika, który otrzymywał wynagrodzenie 100 tys. koron miesięcznie, to gdy dodamy składki na ubezpieczenie społeczne (ponieważ zatrudniający płacił składkę w całości), płynące stąd oszczędności wynosiły około 145 tys. koron,. Rząd centralny musiał wypłacać zasiłki z tytułu ubezpieczenia od bezrobocia na poziomie 90% płacy, co w tym przypadku wynosiło 90 tys. koron. W ten sposób społeczeństwo oszczędzało na tym zwolnieniu jedynie 55 tys. koron (145 tys. odjąć 90 tys.), a władze lokalne – 145 tys. koron. Wynika stąd, że władze lokalne były silniej bodźcowane do zwalniania pracowników w porównaniu z rządem centralnym, gdyż koszt zwolnień przerzucany był na ten ostatni.
To z kolei napędzało spiralę: im więcej ludzi było bezrobotnych, tym mniejsza była baza podatkowa władz lokalnych. Im mniejsza baza podatkowa, tym więcej ludzi musiało zostać zwolnionych, co znowu ją zmniejszało i powodowało konieczność następnych zwolnień. Spirala upadku była silnie wzmacniana tym, że bezrobocie i tak gwałtownie rosło ze względu na załamanie mieszkalnictwa, budownictwa i sektora bankowego. Niezamierzonym skutkiem reformy podatkowej wprowadzonej na poziomie narodowym było więc to, że władze lokalne zmuszone były do zwolnienia wielu pracowników sektora publicznego.
  
Przykład ten pokazuje, jak organizacja państwa szwedzkiego przyczyniła się do tego, że cięcia w sektorze usług były większe niż w ubezpieczeniach społecznych. 
Władze lokalne są odpowiedzialne za większość usług publicznych, 
a państwo odpowiada za ubezpieczenia społeczne, 
dlatego władze lokalne nie biorą pod uwagę 
kosztów ubezpieczenia od bezrobocia tych, których zwalniają.
  
Organizacja państwa szwedzkiego sprzyja 
większym cięciom w sektorze lokalnych usług publicznych 
niż w ubezpieczeniach społecznych również z innych powodów. 
Najważniejszym z nich jest równoczesność wyborów centralnych i lokalnych. 
Oznacza to, że w kampanii wyborczej dominują sprawy ogólnokrajowe. Ze względu na to, że poparcie dla usług publicznych jest wysokie, żaden rząd nie chce być obwiniany o pogorszenie ich stanu. 
Jedno z badań pokazało, że wyborcy chętniej głosują przeciwko rządowi, 
gdy uznają, że nastąpiło pogorszenie w zakresie usług publicznych, 
niż wtedy, gdy uważają, że pogorszyła się ich sytuacja materialna . 
Jeżeli rząd ogłasza zmniejszenie poziomu państwowej opieki, 
natychmiast zostaje potępiony. 
Jeżeli jednak władze lokalne zamierzają zamknąć szpital, 
wyborcy są mniej skłonni obwiniać o to rząd centralny.
  
Dlatego w szwedzkim systemie wyborczym jest mniej prawdopodobne, że
władze lokalne zostaną ukarane przez wyborców za zamknięcie szpitala
 – w porównaniu z tymi systemami, gdzie wybory krajowe i lokalne odbywają w innym czasie (np. w Niemczech). 
Przeważająca większość wyborców nie jest świadoma spraw lokalnych 
i głosują oni tak, jak w wyborach krajowych. 
W czasie wyborów media bardziej koncentrują się 
na kwestiach ogólnokrajowych niż na lokalnych. 
Ponadto, rządy krajowe były od 1932 roku zdominowane przez socjaldemokratów (poza latami 1976 – 1982 i 1991 – 1994), niemniej w wielu miejscach władzę lokalną sprawowały koalicje centroprawicowe. Tym samym wyborcy biorący pod uwagę lokalne cięcia w usługach, mogli głosować przeciwko centroprawicy, co oznacza, ni mniej, ni więcej, że w pewnych sytuacjach socjaldemokraci zyskiwali na tym, że zmuszają władze lokalne do trudnych wyborów finansowych.
  
Innym czynnikiem sprzyjającym cięciom w usługach 
jest to, że są one mniej widoczne niż cięcia 
w ubezpieczeniach społecznych. 
Gdy rząd ogłosi, że cięcia w zakresie tych ostatnich 
spowodują obniżenie świadczeń z 90% do 75% płacy, 
każdy zda sobie sprawę z tego, co to znaczy 
i że kiedyś jego również to dotknie. 
Jeżeli zaś zamknięty zostanie lokalny szpital, 
w krótkim okresie wpłynie to na sytuację jedynie lokalnych mieszkańców. 
Oczywiście skumulowanie się takich lokalnych działań 
będzie miało krajowe reperkusje, 
ale jest to powolniejszy i dłuższy proces niż cięcia w ubezpieczeniach społecznych.
  
Nie należy traktować tej analizy jako gloryfikacji modelu szwedzkiego. Należy przyznać, że istnieją pewne problemy. Inflacja jest tu wyższa niż w krajach ościennych, co skutkuje ciągłą presją na koronę . Może być to jednak spowodowane nie tyle szwedzką polityką pełnego zatrudnienia, ile porzuceniem tej polityki przez jej sąsiadów i uznaniem tam za
 priorytet celów monetarnych a nie walki z bezrobociem. 
Według tego argumentu polityka pełnego zatrudnienia 
będzie się lepiej sprawdzać na poziomie europejskim niż krajowym. 
Można utrzymywać, że w niektórych obszarach wolność wyboru 
konsumentów powinna być większa
 – było to zresztą w późniejszych latach 90. celem kolejnych reform, 
które nie naruszały jednak podstaw modelu szwedzkiego . 
Zdaniem niektórych zbyt mało zrobiono dla wyeliminowania nierówności płci, jednak późniejsze reformy szły właśnie w tym kierunku. Jeszcze inny zarzut dotyczy wykluczenia społecznego imigrantów na rynku pracy. Można nawet podnosić argument, że kolejki oczekujących na niektóre zabiegi chirurgiczne są zbyt długie, ale który z krajów uprzemysłowionych nie przechodzi obecnie kryzysu służby zdrowia? 
Mimo tej krytyki dowody wskazują na to, że 
kryzys gospodarczy początku lat 90. nie był spowodowany 
nadmiernymi wydatkami socjalnymi, 
ale nadmiernymi obniżkami podatków, 
które nie zostały sfinansowane, 
dobrze skoordynowane i właściwie zaplanowane. 
  

Brak komentarzy: