Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 3 października 2011

Dawno, dawno temu przed laty napisałem

            Fenomen  „ Krytyki Politycznej”, któremu niektórzy chcieli by  ukręcić głowę  póki  za bardzo nie urośnie, nie jest istocie fenomenem z punktu widzenia socjologicznego.
Jest świadectwem tego myślenia prawicowego, które uważa, że jeśli w każdym miejscu wybuduje się patriotyczne muzeum, zmieni się nazwy ulic, powsadza się kogo trzeba do więzień, wydrukuje się odpowiednie podręczniki z właściwą ideologią itd. itp., to rządy prawicy  będą trwały, aż do jej naturalnej śmierci, czyli wiele kadencji wyborczych, a lewice będzie można oglądać jedynie muzeach komunizmu.
            O naiwności, płynącej z głupoty, pobożnych życzeń, baraku wiedzy, czy przewrotności? Wszak im bardziej będzie się dusić myśl w imię poprawności tym większa szansa na jej  niespodziewaną erupcję. Przyjemność odkrycia ( szczególnie u młodych) jest równie wielka jak przyjemność sprawowania władzy ( w późniejszym wieku)- to po pierwsze.
A po drugie, polityka to ścierające się różnych odłamów społeczeństwa; świadomej swoich interesów  mniejszości i pospolitego ruszenia  większości.  Można temu „głupiemu społeczeństwu”  wmówić istnienie „interesu wspólnego” tam gdzie go nie ma -  do czasu, bo na dłuższą metę społeczeństwo nie zachowuje się  głupio.
             „Jeżeli boga nie ma, trzeba by go wymyślić”. Ruch, któremu patronuje „Krytyka” jest naturalną koniecznością i co najważniejsze  jego twórca dobrze  się zabiera  do sprawy, ze świadomością  czym we współczesnym świecie jest przebicie się do społeczeństwa z własnym językiem  i że „dominujące idee wyznaczają warunki możliwości instytucjonalnego działania”.

Brak komentarzy: