Czym jest tak zwana debata- kto ma w niej brać udział itp. I jak się to przekłada na realną politykę.
Z tym wszystkim jesteśmy trochę na etapie przedszkola, a co najwyżej naiwnej panienki.
Argumentacja to jedno, a interesy i polityka to drugie.
Rzecz chyba w tym, że gadać na temat powinni fachowcy ale publicznie. Coś w rodzaju amerykańskiego sądu z jego rolą ławy przysięgłych.
A więc tematy fachowe w rekach fachowców ale przy otwartej kurtynie, i po to aby przekonywać lud do swych racji, który pozostaje suwerenem.
Tyle,że z tymi fachowcami to u nas nie tęgo, a lekceważenie ludu leży w odruchach władzy (KP nie jest bardziej demokratyczna).
Zły przykład dał nam Balcerowicz, zachowujący się przez lata jak wielki kapłan, strażnik tajemnicy, niedostępny dla ludu ponad ludem. To, że teraz został zmuszony do polemiki i zrejterował przed Rostowskim to znak czasu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz