sędzia nagrywa sprawę na dyktafon, a pracownik administracji puszcza to sobie jak z maszyny do szycia, pedałem przy nodze. Spisuje protokół, który jest konkretny i zawiera tylko ekstrakt sprawy. My mamy 200 stron w jednym tomie, bo zwariowaliśmy na punkcie produkowania dokumentacji dla sądu. Pisma procesowe mają po kilkadziesiąt stron i są w nich orzeczenia innych sądów, mnóstwo cytatów, brakuje tylko z Goethego i Czechowa. Do tego ta "mglista mowa" - sędziowie używają podczas procesu niezrozumiałego języka.