.... Nie chodziło o to,
by przeciwnika powalić na łopatki i upokorzyć,
lecz żeby go oswoić jak dziką bestię, zdobyć jego zaufanie, potem ciekawość, współczucie i życzliwość, a na koniec przekonać, by sam wyrzekł się wrogości i przeszedł do przeciwnego obozu, nie mając przy tym poczucia przegranej ani kapitulacji.
by przeciwnika powalić na łopatki i upokorzyć,
lecz żeby go oswoić jak dziką bestię, zdobyć jego zaufanie, potem ciekawość, współczucie i życzliwość, a na koniec przekonać, by sam wyrzekł się wrogości i przeszedł do przeciwnego obozu, nie mając przy tym poczucia przegranej ani kapitulacji.
Prowadząc kolumnę, zwalniał jej marsz i to on narzucał tempo, do którego musieli się dostosować strażnicy, coraz bardziej wściekli i czekający tylko na pretekst, by rzucić się na więźniów. Kiedy jeden z wartowników z zaciśniętymi pięściami zbliżył się do Mandeli, ten warknął złowieszczo: „Tknij mnie palcem, a przeciągnę cię przez wszystkie sądy tego kraju i oskubię z ostatniego grosza. A kiedy już z tobą skończę, do końca życia będziesz biedny jak mysz kościelna”. Strażnik stanął jak wryty, a zanim otrząsnął się ze zdumienia, koledzy odciągnęli go na bok. Kolumna pomaszerowała w stronę więzienia, nikt już nikogo nie poganiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz