Szukaj na tym blogu

niedziela, 8 grudnia 2013

[Adam Leszczyński, Gazeta Wyborcza]
Proszę nie słuchać, że wprowadzenie minimalnej płacy za godzinę zniszczy biznes, zwiększy bezrobocie albo obniży anemiczny wzrost gospodarczy. To nieprawda

Jeśli chodzi o tych chłopców, którzy pracują całą noc, to ustaliliśmy, że lepiej wyglądają i są lepiej wykształceni od tych chłopców, którzy pracują w dzień ( )

Uważano, że wdrażanie dzieci do pracy od najwcześniejszego wieku wyrabia w nich charakter i dyscyplinę,
Zatrudnianie dzieci zaczęło budzić protesty na początku XIX w., ale wprowadzanie prawnych zakazów szło bardzo opornie. Biznesmeni twierdzili, że ich koszty produkcji wzrosną, nie wytrzymają zagranicznej konkurencji i zaczną bankrutować. Przez to ludzie stracą pracę. Publicyści pisali, że zakazywanie pracy dzieci jest okrucieństwem, bo jeśli na siebie nie zarobią, będą głodować.

W oficjalnym stanowisku Business Centre Club czytamy: 
''Co do zasady, ZP BCC jest przeciwny instytucji płacy minimalnej 
w polskim systemie prawnym''. Jego ekspert Witold Michałek, członek zespołu ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych rządowej Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych, pisał w czerwcu: ''Płaca minimalna negatywnie wpływa na funkcjonowanie rynku pracy, przyczynia się do wzrostu bezrobocia, w szczególności wśród osób młodych oraz tych o najniższych kwalifikacjach, a w konsekwencji do obniżenia potencjału i tempa wzrostu gospodarczego''.

Ten argument odnosi się nie tylko do minimalnej pensji 1,6 tys. za miesiąc, lecz także do każdej stawki minimalnej - również godzinowej. 
BCC mówi tak: jeżeli każemy pracodawcom płacić za dużo, to 
przestaną zatrudniać, a interesy będą szły gorzej i 
wszyscy na tym stracą - pracownicy, 
bo w ogóle nie będą mieli co jeść, i my wszyscy, bo 
gospodarka będzie się rozwijać wolniej.

Ten argument powraca  przy każdej próbie 
wprowadzenia ustawodawstwa socjalnego .

Cofnijmy się  do początków kapitalizmu w jego ojczyźnie - Anglii. 
Ma ona z dzisiejszą Polską więcej wspólnego, niż się może wydawać.

W 1780 r. niejaki p. Vaux, fabrykant koronek, 
przedstawił parlamentowi propozycję 
wybudowania wokół Londynu kilku fabryk. Cel był szlachetny. 
Chciał zatrudnić małe dziewczynki, żeby - jak pisał 
- ''zapobiec wykształceniu się u nich nawyku bezczynności 

Potencjalni sponsorzy przedsięwzięcia p. Vaux przyglądali się, jak dzieci ''od lat pięciu w górę'' pracują przy maszynach w jego fabryce w Marylebone. Podczas pracy uczono je na pamięć modlitwy i Pisma Świętego. ''Ich zdrowie i moralność będą otoczone najwyższą troską'' - przekonywał fabrykant.
Wszystkie dzieci wychowywane za pieniądze publiczne - od czterech lat w górę - powinny być uczone pisania i czytania przez dwie godziny dziennie, a potem zatrudniane w produkcji.

Praca dzieci była wówczas powszechna. 
 1786-1805 (zachowały się jej dokładne archiwa z tego okresu) 
Pięciolatków było troje, średnia wieku wynosiła 10 lat.

Nie budziło to oburzenia. 
Uważano, że wdrażanie dzieci do pracy 
od najwcześniejszego wieku wyrabia w nich 
charakter i dyscyplinę, a przemysłowi 
- cierpiącemu na stałe braki siły roboczej 
- dostarcza tanich pracowników. Anonimowy publicysta w ''Rozprawie o handlu'' z 1770 r. twierdził, że wszystkie dzieci wychowywane za pieniądze publiczne - od czterech lat w górę - powinny być uczone pisania i czytania przez dwie godziny dziennie, a potem zatrudniane w produkcji. Pisał: ''dzięki byciu stale zatrudnionym przez przynajmniej dwanaście godzin dziennie mamy nadzieję, że nowe pokolenie będzie tak przyzwyczajone do stałego zatrudnienia, że stanie się ono dla niego miłą rozrywką ( ) jeśli dzieci zostaną w ten sposób wyćwiczone do stałej pracy, możemy odważyć się mieć nadzieję, że jej cena spadnie''.


''Why Isn't Minimum Wage 22 USD?'' - pyta Elizabeth Warren, wpływowa polityk Demokratów

Na przełomie XVIII i XIX w. 
dzieci pracowały średnio 12-15 godzin dziennie, 
bez przerw na weekend. Niedziela po mszy była często poświęcona na czyszczenie maszyn, które trwało wiele godzin. Praca w nocy także była normą. W 1805 r. inspektor z parafii, która delegowała powierzone jej opiece sieroty do fabryki tekstylnej w Burley in Wharfedale, pisał: ''Jeśli chodzi o tych chłopców, którzy pracują całą noc, to ustaliliśmy, że lepiej wyglądają i są lepiej wykształceni od tych chłopców, którzy pracują w dzień ( ). Pracują o dwie godziny na dobę mniej i mają cztery godziny - od 6 do 10 rano - na świeże powietrze, ćwiczenia i polepszenie. Szczególnie godna uwagi jest okoliczność, że spośród chłopców pracujących w nocy żaden jeszcze nie umarł''. Ton tego raportu - jeśli wierzyć brytyjskiej historyczce Katrinie Honeyman - był typowy.

.... uważano także, że pracownicy nie mogą zarabiać za dużo, 
bo bieda dyscyplinuje, a dostatek skłania do nieróbstwa. 
W 1697 r. wielki filozof John Locke zaproponował, żeby biednych, którzy nie chcą pracować, batożyć. Takie uczucia były powszechne: najlepiej wyraził je w 1771 r. ekonomista i agronom Arthur Young, pisząc, że ''tylko idiota może nie wiedzieć, że klasy niższe muszą być trzymane w biedzie, bo inaczej nigdy nie będą pracowite''. ''Nędzę uważano za niezbędną, żeby zachęcić pracowników do pracy i utrzymać płace na niskim poziomie, żeby stworzyć silną, konkurencyjną w globalnym wymiarze gospodarkę'' - pisze historyk Martin Ravallion.

Zatrudnianie dzieci zaczęło budzić protesty na początku XIX w., ale wprowadzanie prawnych zakazów szło bardzo opornie. Biznesmeni twierdzili, że ich koszty produkcji wzrosną, nie wytrzymają zagranicznej konkurencji i zaczną bankrutować. Przez to ludzie stracą pracę. Publicyści pisali, że zakazywanie pracy dzieci jest okrucieństwem, bo jeśli na siebie nie zarobią, będą głodować.

Zakazy wprowadzano stopniowo. Dopiero w 1874 r. w Anglii zabroniono zatrudniania dzieci poniżej 10. roku życia.

Są dobre powody, żeby przypomnieć tę zamierzchłą historię, bo za każdym razem, 
kiedy wprowadzano nowe ustawodawstwo dające 
uprawnienia pracownikom, 
Powracają  te same argumenty
Od Wielkiej Brytanii przed 200 laty do Polski w XXI w. 
-  zawsze takie same.

Mało kto odważa się także mówić, że niskie płace dyscyplinują. 
Dziś w Polsce broni się ich raczej w imię wydajności i konkurencyjności.

W połowie września największe centrale związkowe demonstrowały w Warszawie przeciwko zmianom w kodeksie pracy przeprowadzonym przez rząd bez uprzednich uzgodnień.

Główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszekmówiła wówczas w radiu Tok FM, że
 postulaty związkowców 
- likwidacji elastycznego czasu pracy, 
zwiększenia płacy minimalnej i likwidacji tzw. umów śmieciowych 
- są nieodpowiedzialne doprowadzą do wzrostu bezrobocia.

Postulat wzrostu płacy minimalnej? 
Według dr Starczewskiej-Krzysztoszek 
jej podniesienie uderzy najbardziej w małe i średnie przedsiębiorstwa. - Firmy, zwłaszcza w biednych regionach, nie będą w stanie udźwignąć takiego ciężaru, a to by oznaczało rezygnację z zatrudnienia i wzrost bezrobocia - zauważyła w TOK FM.


Pracuj dla kraju i gospodarki: ''7 grzechów głównych pracodawców''

Jeremi Mordasewicz tłumaczy, dlaczego nie można podnieść płacy minimalnej

W ''Rzeczpospolitej'' 17 września demonstracje związkowców komentował prof. Michał Wojciechowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha. ''W gospodarce skutkiem spełnienia żądań związków byłyby z pewnością nowe bankructwa, wzrost bezrobocia i szarej strefy, recesja, inflacja oraz jeszcze większy dług publiczny. Prosta droga do upadku na wzór Grecji - i do coraz większej zależności od Niemiec - pisał.
 - Skąd się bierze bezrobocie?
 Po pierwsze, z wysokich podatków, w tym z wysokiego opodatkowania pracy (płacąc 100 zł na rękę, pracodawca odprowadza do fiskusa i ubezpieczalni ponad 80 zł). Opodatkowanie konsumpcji (VAT i akcyzy) hamuje oczywiście popyt, a tym samym produkcję dóbr i usług. Nie opłaca się zatrudniać''.

Nawiasem mówiąc, autor tych słów prof. Michał Wojciechowski nie jest ekonomistą, tylko teologiem. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego: także w przeszłości (jak widzieliśmy w przypadku sporu o pracę dzieci) we wszystkich sporach o ustawodawstwo socjalne i prawo pracy argumenty odnoszące się do moralności odgrywały równie dużą rolę, co argumenty ekonomiczne.

Zarówno regulowany przez państwo czas pracy, jak i płaca były zawsze przedmiotem politycznych sporów. 
W XIX w. często trzeba było rewolucji, 
żeby je zmienić. We Francji dzień roboczy 
skrócił do 14 godzin rząd rewolucyjny w 1794 r. 
Potem skrócono go do 10 godzin w Paryżu i 11 godzin na prowincji podczas jednej z kolejnych rewolucji, w 1848 r.; 
kiedy żołnierze generała Cavaignaca 
zmasakrowali robotników Paryża i zdławili rewoltę, 
dzień roboczy wydłużono - ale już tylko do 12 godzin.

Zawsze w tych sporach padały 
te same argumenty co dziś w Polsce 
- i zawsze okazywało się, że 
groźby wzrostu bezrobocia oraz 
powszechnego bankructwa przedsiębiorców 
-nie sprawdzały się
. Czas pracy skracano, pensje podnoszono
 - pod groźbą rewolucji czy rozruchów 
- ale zyski rosły, a gospodarki Zachodu 
nie przestawały się rozwijać. 
Co więcej, Zachód miał najwyższe tempo rozwoju od lat 40. do 70. 
- kiedy interwencja państwa na rynku pracy 
była większa niż kiedykolwiek wcześniej czy później.

To nie dowodzi, że trzeba podnieść płace, a przejdziemy do krainy dobrobytu; pokazuje jednak, że 
nie ma tak prostej zależności 
pomiędzy wysokością płac - w tym płacy minimalnej 
- a tempem wzrostu gospodarczego.


Jak Dickens został socjalistą: ''Wigilia pana Dickensa''

Rok 2012, Piotr Duda o podniesieniu płacy minimalnej

Doświadczenie - czy to z USA, czy z Europy 
- nie potwierdza bowiem poglądu, że 
podniesienie płacy minimalnej zwiększa bezrobocie. 
 o poziomie bezrobocia 
decyduje przede wszystkim wiele innych czynników 
- np. wykształcenie potencjalnych pracowników i regulacje rynku pracy - a nie poziom płacy minimalnej. Komisja napisała, że ''celowe podwyżki płac'' mogą zwiększyć popyt w krajach, w których poziom produktywności rośnie znacznie szybciej od płac (tak jest m.in. w Polsce).

W lutym 2013 r. ekonomista John Schmitt z Center for Economic and Policy Research z Waszyngtonu przestudiował kilkadziesiąt prac podsumowujących 
badania prowadzone w USA na temat wpływu płacy minimalnej 
na zatrudnienie. 
Wskazują one - że ''umiarkowany wzrost płacy minimalnej ma mały 
lub żaden wpływ na zatrudnienie''. 
Rynek pracy reaguje na taką podwyżkę na różne sposoby 
- m.in. zmniejszając rotację pracowników, 
zwiększając wydajność organizacyjną albo 
obniżając nieco zarobki tych pracowników, 
którzy mają wyższe pensje; wszystkie te efekty, 
o ile w ogóle występują, to w bardzo niewielkim zakresie. 
Kiedy przeglądałem historię polskich sporów 
o wysokość płacy minimalnej, uderzyło mnie, że 

przeciwnicy jej podniesienia nie powołują się 
na żadne badania empiryczne. 
Być może z dobrego powodu: 
bo badania nie potwierdzają ich tezy.

Nie liczę oczywiście, że eksperci reprezentujący Lewiatana czy BCC - organizacje pracodawców - zmienią zdanie. Kiedy jednak jeszcze raz usłyszycie państwo kogoś, kto mówi: ''podniesienie płacy minimalnej zwiększy bezrobocie, bo praca podrożeje'', to 
warto pamiętać, że to tylko 
kolejna odsłona dyskusji, która toczy się od stuleci.

Oraz - co może ważniejsze - że 
ów ekspert najprawdopodobniej nie ma racji.

Cytaty pochodzą z książek: Katrina Honeyman, ''Child Workers in England'', 1780-1820, Ashgate, Aldershot 2007; B. L. Hutchins, A. Harrison, ''A History of Factory Legislation'', P.S. King & Son, London 1911



''Ludzie coraz więcej wytwarzają, coraz więcej pracują za coraz mniej pieniędzy'' - Piotr Ikonowicz spiera się z Januszem Korwinem-Mikke

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jest jeszcze jeden aspekt płacy minimalnej , a mianowicie płaca minimalna mobilizuje bardziej pracodawców do postępu w wydajności pracy , Pracownik zaangażowany w pracy umysłowej pracuje cały czas kiedy nie śpi . Prostą pracę pracownika już bardo daleko zastąpiły automaty . Teraz ważniejszy jest od zagadnienia płacy u pracownika , zagadnienie ilości pieniądza który trafia prosto do handlu bez zaglądania do banku , a odkładanie się pieniądza w banku jest nie do pomyślenia , zdrowa logika tego nie pojmuje . Zdrowa logika to taka która mówi że dwa punkty w przestrzeni wyznaczają jedną linię prostą , a trzy punkty w przestrzeni wyznaczają jedną płaszczyznę .