Szukaj na tym blogu

piątek, 12 lipca 2013

"... otwieranie rynków

zawsze najbardziej opłaca się bogatszym.
Hiszpania w latach 2010–2011 miała dług publiczny na poziomie 50–60 proc. Mogła też pochwalić się tym, że tuż przed wybuchem kryzysu trzykrotnie zanotowała nadwyżkę budżetową. W tym samym czasie Wielka Brytania zmagała się z długiem rzędu 70–80 proc. i brakiem zrównoważonego budżetu od przeszło dekady. I co się wydarzyło? Rynki postawiły na upadek Hiszpanii. I rząd w Madrycie musiał płacić za swoje dziesięcioletnie obligacje nawet ponad 7 proc. W tym samym czasie Londyn pożyczał pieniądze na 3–4 proc.

Waluta krajowa

-w kraju  uzyskującym   
olbrzymie nadwyżki handlowe -jak Niemcy 
-natychmiast poszłaby w górę. 
W efekcie towary z innych krajów UE stałyby się dla niemieckich konsumentów bardziej atrakcyjne. Opłacałoby się kupić włoski ekspres do kawy czy hiszpańską elektronikę. A niemieckim eksporterom byłoby trudniej przebijać się na obcych rynkach.

W sytuacji wspólnej waluty 
tworzona jest  olbrzymia pokusa konsumpcyjną. 
A także presję na zwiększanie zarobków. Ganienie Południa za to, że się tej pokusie nie oparło, jest, delikatnie mówiąc, nieuczciwe. To było tak, jakby ktoś postawił przed chronicznie niedojadającym talerze pełne jedzenia. Ściągnął z jego karty kredytowej zapłatę i spokojnie obserwował, jak biedak rzuca się na górę smakołyków, co na pewno doprowadzi do niestrawności. A gdy okazało się, że nie ma z czego oddać, chwyta go za szyję, krzycząc: „Zaciskaj pasa!”. 

Niemcy się wzbogacili
-Zależy, którzy Niemcy! – gorączkuje się Jens Berger. I dodaje, że owszem, zyski trzydziestu największych niemieckich spółek giełdowych, działających przecież głównie w branży eksportowej, skoczyły między 2001 a 2007 r. ze 170 do 600 mld euro. Większość Niemców zastanawia się jednak, co się właściwie stało z tymi pieniędzmi.
... w tym samym czasie, gdy eksport i zyski wypracowujących go firm biły rekordy, pensje stały w miejscu. A uwzględniając inflację, wręcz się kurczyły. „Rozwiązanie tej zagadki brzmi: zyski trafiły do kieszeni bardzo wąskiej grupy najlepiej sytuowanych, a 99 proc. niemieckiego społeczeństwa mogło o ożywieniu gospodarczym co najwyżej poczytać w gazetach. Istnieją wręcz wyliczenia, z których wynika, że po uwzględnieniu inflacji obroty niemieckiego handlu detalicznego znajdują się na tym samym poziomie co na początku lat 90. Oznacza to, że gospodarka kręci się tylko pozornie. Znakomita większość Niemców ma zaś w kieszeni tyle samo albo mniej pieniędzy niż 15–20 lat temu."

                           Rafał Woś (między tytuły kot)

Brak komentarzy: