Szukaj na tym blogu

niedziela, 14 lipca 2013

Kraj afrykański

Angola przeszła prawie 30-letnią wojnę domową. 
Zniszczono całą infrastrukturę 
- zerwano wszystkie mosty, zaminowano drogi. 

Od końca tej wojny minęło 12 lat. Odbudowa kraju ruszyła pełną parą i to na skalę, jakiej sobie nawet w Polsce nie wyobrażamy. Przyszłoroczny budżet na ten cel jest trzy razy większy niż obecny. A przy tym kraj jest wypłacalny, nie żyje na kredyt. Ludzie z tych polskich firm po przyjeździe otworzyli buzie ze zdziwienia, bo w Luandzie (stolicy Angoli) buduje się więcej wieżowców niż w Warszawie. Ten kraj niesłychanie szybko się rozwija. Bez przerwy przyjeżdżają obce delegacje. Jak powiedział mi jeden z tamtejszych ministrów: "Człowieku, to jest eldorado. Macie pięć minut, żeby zaczerpnąć tego złota. Jeśli nie zdążycie, ubiegnie was ktoś inny".
Na pierwszym miejscu postawiłbym rolnictwo. Ich rolnictwo zostało w tyle o pół wieku. 

W Afryce jest więcej komórek w relacji do liczby mieszkańców niż w Europie. Na targu można spotkać babuleńkę, która sprzedaje dwa korzenie manioku, słychać dryń, dryń, babuleńka wyciąga komórkę spod chusty i rozmawia z kimś ze swojej wioski.


Przychodzi wiceminister szkolnictwa wyższego, przychodzi gubernator Luandy, dyrektor generalna z ministerstwa rodziny, inne osoby i 
wszyscy rozmawiali ze sobą po polsku. 
Nawet popisywali się, kto z nich robi to lepiej. Ci ludzie to kapitał. Dla nas to dobra podstawa do startu. 
  Całość wywiadu:
 http://wyborcza.pl/1,75248,14270149,Afryka__biznes_dla_maratonczykow__Rozmowa_z_ambasadorem.html

1 komentarz:

Potworne Koty i My pisze...

No proszę. Nawet oni są przed nami - żartuję. Kiedyś w ramach bratniej pomocy współpracowaliśmy z nimi.