[Jeżeli od kilkudziesięciu już lat głosi się, że
państwa:"jak najmniej", to zło konieczne
- to co trzeba robić- to go maksymalnie ograniczać;
bo instytucje państwa to biurokratyczne molochy bez głowy,
to mamy np. coś takiego
jak dział zajmujący się polityką kulturalną w Warszawie.
Jeżeli głowę się odcina, to nie dziwmy się, że coś funkcjonuje bez głowy.]
-"Wygodniej jest nie mieć polityki.
Lepiej jest sterować ręcznie:
„.. będziemy mieli dyrektora,
to on zrobi, co będziemy chcieli”.
"Nieustannie powtarza się dyskusja o NGO-sach:
czy lepiej dawać więcej dużym graczom,
czy mniej, ale większej liczbie podmiotów.
Na to pytanie powinna odpowiedzieć
jakaś szersza koncepcja.
A w Warszawie decyzje podejmowane są tak,
że siądzie trzech urzędników,
często niezainteresowanych albo niemających kompetencji,
i trzech przedstawicieli NGO,
którzy najczęściej podejmują decyzje według klucza koleżeńskiego:
„Tego znam, on coś robi fajnie. No to dajemy”."
"Dwieście projektów dotacyjnych
i nie ma żadnej analizy:
-jest potrzebny projekt,
bo nie ma tego w Warszawie,
bo tego potrzebują mieszkańcy,
bo to by odpowiadało pewnym wyzwaniom,
które mamy w dokumencie strategicznym.
Zero."
"... jak masz spis dwustu organizacji, to
od początku wiadomo, kto nie dostanie.
Nie ma przestrzeni,
żeby ktoś się przyjrzał dobremu projektowi. "
"Dzieli się w ten sposób kosmicznego pieniądze. (!)
"... miasto mówi: zgodnie z zasadą pomocniczości
przekazaliśmy środki poziom niżej i
obywatele decydują, jak są dzielone pieniądze.
Chuj tam, obywatele.
Decyduje grupa znajomych, która znajomym przyznaje dotacje."
"... oderwane od rzeczywistości,
od wiedzy fachowej i od jakichkolwiek reguł. "
"....urzędnicy i radni czują się totalnie niezagrożeni,
.. nikt im niczego nie zrobi.
Dopóki ktoś nie złapie ich pijanych w samochodzie,
[najważniejsze teraz kryterium oceny!]
nie ma możliwości skompromitowania się,
bo nikogo to nie obchodzi.
[ A więc kryterium oceny nie jest
realizacja polityki kulturalnej,
bo wobec jej braku nawet nie można jej ocenić]
nie ma możliwości skompromitowania się,
bo nikogo to nie obchodzi."
[Bo polityka kulturalna w mieście nie istnieje]
"A w komisji kultury od lat siedzi parę osób,
po parę kadencji.
Przewodniczący komisji kultury to jest ktoś,
kto będąc członkiem rządzącej partii,
ustawia rzeczywistość.
Decyduje o budżecie,
czy coś w naszym mieście się wydarzy, czy nie.
Totalna władza."
"Nie chodzi tylko o inny sposób myślenia o kulturze,
ale w ogóle o sposób myślenia o tym,
jak się działa i po co"
".... żyjemy w mieście, w którym rządząca partia,
która uchodzi za partię ludzi wykształconych,
mianowała urzędnika, z którego większość ludzi się śmieje.
Nie śmieją się tylko ci,
którzy nie interesując się kulturą albo biorą kasę.
I partia rządząca, po latach jej kompromitacji,
wystawia tę kobietę do Sejmu.
Mnie to trochę śmieszy, a trochę pasjonuje, bo jest niesamowite.
Ale potem przychodzi wkurwienie. ...
Nie chcę się zgodzić, by ludzie,
którzy są niezainteresowani i niekompetentni,
rozdrapywali to miasto
i kosmiczne pieniądze, które w nim są. "
Grzegorz Lewandowski - właściciel Klubokawiarni Chłodna 25 w Warszawie, jeden z inicjatorów koalicji ReAnimator, szef prezydium Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury, jeden z pomysłodawców Inicjatywy Warszawa 2020, organizator licznych debat i wydarzeń kulturalnych; od kilku lat działa na rzecz reformy warszawskiej kultury.
-Wzięte z "Krytyki".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz