Szukaj na tym blogu

środa, 15 czerwca 2011

Jak funkcjonują instytucje publiczne ---------- w neoliberalnym landzie?

[-bo to tekst smutny. O tym jak przegrywamy swoje szanse -bez sensu-pozbawiony literackich piękności i smaczków, mówiący o nieciekawej rzeczywistości.]
[Jeżeli od kilkudziesięciu już lat głosi się, że
państwa:"jak najmniej", to zło konieczne
 - to co trzeba robić- to go maksymalnie ograniczać;
bo instytucje państwa to biurokratyczne molochy bez głowy,
to mamy np. coś takiego
jak dział zajmujący się polityką kulturalną w Warszawie.


Jeżeli głowę się odcina, to nie dziwmy się, że coś funkcjonuje bez głowy.]

-"Wygodniej jest nie mieć polityki.
 Lepiej jest sterować ręcznie:
 „.. będziemy mieli dyrektora, 
to on zrobi, co będziemy chcieli”. 


"Nieustannie powtarza się dyskusja o NGO-sach: 
czy lepiej dawać więcej dużym graczom,
 czy mniej, ale większej liczbie podmiotów. 
Na to pytanie powinna odpowiedzieć
jakaś szersza koncepcja.
A w Warszawie decyzje podejmowane są tak,
że siądzie trzech urzędników, 
często niezainteresowanych albo niemających kompetencji,
i trzech przedstawicieli NGO, 
którzy najczęściej podejmują decyzje według klucza koleżeńskiego: 
„Tego znam, on coś robi fajnie. No to dajemy”."


"Dwieście projektów dotacyjnych
i nie ma żadnej analizy:


-jest potrzebny projekt
bo nie ma tego w Warszawie,
bo tego potrzebują mieszkańcy,
bo to by odpowiadało pewnym wyzwaniom, 
które mamy w dokumencie strategicznym. 
Zero."


"... jak masz spis dwustu organizacji, to 
od początku wiadomo, kto nie dostanie
Nie ma przestrzeni, 
żeby ktoś się przyjrzał dobremu projektowi. "
"Dzieli się w ten sposób kosmicznego pieniądze. (!)


"... miasto mówi: zgodnie z zasadą pomocniczości
przekazaliśmy środki poziom niżej i 
obywatele decydują, jak są dzielone pieniądze.
Chuj tam, obywatele.
Decyduje grupa znajomych, która znajomym przyznaje dotacje."


"... oderwane od rzeczywistości,
 od wiedzy fachowej i od jakichkolwiek reguł. "


"....urzędnicy i radni czują się totalnie niezagrożeni, 
.. nikt im niczego nie zrobi. 
Dopóki ktoś nie złapie ich pijanych w samochodzie,
[najważniejsze  teraz kryterium oceny!] 
nie ma możliwości skompromitowania się,
bo nikogo to nie obchodzi.

[ A więc kryterium oceny nie jest
realizacja polityki kulturalnej,
bo wobec jej braku nawet nie można jej ocenić]

nie ma możliwości skompromitowania się,
bo nikogo to nie obchodzi."
[Bo polityka kulturalna  w mieście nie istnieje]
"A w komisji kultury od lat siedzi parę osób, 
po parę kadencji. 
Przewodniczący komisji kultury to jest ktoś, 
kto będąc członkiem rządzącej partii,
ustawia rzeczywistość.
Decyduje o budżecie, 
czy coś w naszym mieście się wydarzy, czy nie.
Totalna władza."
"Nie chodzi tylko o inny sposób myślenia o kulturze,
ale w ogóle o sposób myślenia o tym,
 jak się działa i po co"
".... żyjemy w mieście, w którym rządząca partia,
 która uchodzi za partię ludzi wykształconych, 
mianowała urzędnika,  z którego większość ludzi się śmieje.
Nie śmieją się tylko ci,
którzy nie interesując się kulturą albo biorą kasę. 
I partia rządząca, po latach jej kompromitacji,
wystawia tę kobietę do Sejmu. 
Mnie to trochę śmieszy, a trochę pasjonuje, bo jest niesamowite. 
Ale potem przychodzi wkurwienie. ...
Nie chcę się zgodzić, by ludzie,
którzy są niezainteresowani i niekompetentni,
rozdrapywali to miasto 
i kosmiczne pieniądze, które w nim są. "



Grzegorz Lewandowski - właściciel Klubokawiarni Chłodna 25 w Warszawie, jeden z inicjatorów koalicji ReAnimator, szef prezydium Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury, jeden z pomysłodawców Inicjatywy Warszawa 2020, organizator licznych debat i wydarzeń kulturalnych; od kilku lat działa na rzecz reformy warszawskiej kultury.
                                                                                       -Wzięte z "Krytyki".
  

Brak komentarzy: