Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Porównanie mozliwości ustrojowych Chin i Indii

[które  pokazuje jak wielką rolę może  (choć nie musi) odgrywać, centrum wyposażone w narzędzia  skutecznego działania]
Wzrost gospodarczy w Indiach wyniósł ostatnio 8 proc. W tym roku może być jeszcze większy. W Indiach i za granicą toczą się emocjonujące dyskusje, czy i kiedy Indie dogonią lub nawet przegonią Chiny, których gospodarka rośnie w zawrotnym tempie 10 proc. rocznie. 
Jednak porównywanie wyłącznie wzrostu gospodarczego, bez przyjrzenia się innym elementom rozwoju obu krajów - takim jak edukacja, opieka zdrowotna czy średnia oczekiwana długość życia - nie ma sensu. Oczywiście wzrost gospodarczy sprzyja podnoszeniu standardu życia i walce z ubóstwem, jednak nie może być traktowany jako cel sam w sobie. To tylko środek do osiągania innych ważnych społecznie celów. 

Wszystko zależy od tego, jak państwa wykorzystują zwiększone przychody. 
 Oczekiwana długość życia w Chinach wynosi 73,5 roku, w Indiach 64,4. Współczynnik śmiertelności niemowląt wynosi 50 na 1000 w Indiach w porównaniu z zaledwie 17 na 1000 w Chinach; śmiertelność dzieci w wieku poniżej piątego roku życia to 66 na 1000 w Indiach i 19 w Chinach; śmiertelność matek przy porodzie wynosi 230 na 100 tys. żywych urodzeń w Indiach i tylko 38 w Chinach. Dziecko chodzi do szkoły średnio 4,4 roku w Indiach i 7,5 roku w Chinach. 

W Chinach czytać i pisać potrafi 94 proc. społeczeństwa, w Indiach - tylko 74 proc. W ostatnich latach w Indiach włożono wiele wysiłku w kształcenie dziewczynek, wśród kobiet w wieku 15-24 lat wyraźnie poprawiła się umiejętność czytania i pisania, ale i tak piśmienność w tej grupie wynosi nieco ponad 80 proc., podczas gdy w Chinach - 99 proc.

W Indiach połowa dzieci jest niedożywiona, to jeden z największych problemów tego kraju. W Chinach prawie nie ma niedożywionych dzieci. Zaledwie 66 proc. indyjskich dzieci jest szczepionych przeciwko błonicy, krztuścowi i tężcowi, w Chinach szczepionkę tę otrzymuje 97 proc. dzieci.

Te porównania dają materiał do dyskusji nad polityką społeczną Indii. Wyraźnej przewagi Chin nie da się wytłumaczyć tylko wyższym wzrostem PKB. Mimo prospołecznej polityki gospodarka Chin rośnie wciąż wyraźnie szybciej niż gospodarka Indii. To pozwala przypuszczać, że wzrostu gospodarczego Indii nie uszczupliłyby większe nakłady na takie cele jak edukacja czy opieka zdrowotna. 

Wyższy PKB z całą pewnością pomógł Chinom zredukować różne wskaźniki ubóstwa i wykluczenia, a także poprawić jakość życia obywateli. Dlatego należy podtrzymywać zrównoważony wzrost gospodarczy w Indiach. Jednak jest różnica między zrównoważonym wzrostem a "manią wzrostu". Standard życia nie zależy tylko od wysokości PKB na głowę mieszkańca. 

Porównajmy Indie z Bangladeszem. Pod względem przychodów Indie mają nad Bangladeszem wielką przewagę: PKB na głowę mieszkańca wynosi tu 1170 dolarów, w Bangladeszu zaledwie 590. Ta różnica gwałtownie się powiększyła z powodu szybszego wzrostu gospodarczego Indii w ostatnim okresie. Niestety, szybki wzrost gospodarczy w Indiach nie przekłada się na inne wskaźniki świadczące o jakości życia. 

Przewidywana średnia długość życia w Bangladeszu wynosi dziś 66,9 roku wobec jedynie 64,4 w Indiach. Wskaźnik liczby dzieci z niedowagą w Bangladeszu jest niższy niż w Indiach i wynosi 41,3 proc., podczas gdy w Indiach - 43,5 proc., a współczynnik dzietności w Bangladeszu (2,3) jest również niższy niż indyjski (2,7). Również średni czas uczęszczania do szkoły świadczy na korzyść Bangladeszu: wynosi on 4,8 roku wobec 4,4 w Indiach. 

I choć Indie wygrywają z Bangladeszem, jeśli chodzi o odsetek umiejących czytać i pisać mężczyzn pomiędzy 15. a 24. rokiem życia, to w przypadku kobiet sytuacja jest odwrotna. Co ciekawe, w Bangladeszu wskaźnik ów jest wyższy dla młodych kobiet niż dla mężczyzn, podczas gdy sytuacja w Indiach jest odwrotna. To pozwala stwierdzić, że swoje obecne osiągnięcia Bangladesz w dużej mierze zawdzięcza coraz bardziej wyzwolonym kobietom, które zaczynają odgrywać w tym państwie coraz większą rolę.

A jak wyglądają wskaźniki zdrowotne? Współczynnik śmiertelności wśród dzieci poniżej pięciu lat w Indiach wynosi 66 na 1000, podczas gdy w Bangladeszu tylko 52 na 1000. Bangladesz wygrywa również, jeśli chodzi o śmiertelność niemowląt: w tym kraju wynosi ona 41 na 1000, a w Indiach - 50 na 1000. W Bangladeszu 94 proc. dzieci szczepi się szczepionką Di-Per-Te (błonica-krztusiec-tężec) - w Indiach zaledwie 66 proc. 

Bangladesz wygrywa z Indiami we wszystkich tych dziedzinach, mając o połowę niższe PKB na głowę mieszkańca. To wielki sukces: mimo niewielkich wpływów budżetowych Bangladesz był w stanie zrobić tak wiele i to w tak krótkim czasie; ogromna tu zasługa organizacji pozarządowych (takich jak Grameen Bank udzielający milionów mikropożyczek czy BRAC, organizacja zajmująca się walką z ubóstwem), jak też dobrze przygotowanych programów rządowych.
 Wzrost gospodarczy oznacza wzrost dochodów budżetowych państwa, które następnie rząd może przeznaczyć na najważniejsze cele społeczne. Dochody budżetu potrafią rosnąć nawet szybciej niż PKB. Dochody brutto rządu indyjskiego z tytułu podatków są dziś ponad czterokrotnie wyższe niż 20 lat temu. To wzrost wielokrotnie wyższy w porównaniu ze wzrostem PKB w tym samym okresie.

W ostatnich latach wzrosły w Indiach wydatki na służbę zdrowia, edukację i pomoc społeczną. Ale w wielu dziedzinach Indie są wciąż daleko za Chinami. Rządowe wydatki na służbę zdrowia w Chinach są mniej więcej pięciokrotnie wyższe niż w Indiach. Chiny mają oczywiście więcej ludności i wyższy dochód na głowę mieszkańca, ale w Chinach wydaje się na służbę zdrowia 1,9 proc. PKB, podczas gdy w Indiach 1,1 proc.

Rezultatem stosunkowo skromnych wydatków publicznych na służbę zdrowia w Indiach jest brak dostępu do państwowej służby zdrowia w wielu częściach kraju. Ogromne rzesze ubogich korzystają z usług prywatnych wiejskich doktorów. Ich wiedza medyczna, łagodnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia. Co więcej, usługi medyczne są znakomitym przykładem relacji niesymetrycznych, w których pacjent ma niewielką możliwość kontroli jakości uzyskanej porady, co tworzy ogromne pole do nadużyć i błędów lekarskich. W badaniu prowadzonym przez Pratichi Trust - organizację pożytku publicznego, którą założyłem w 1999 roku - odkryliśmy przypadki pacjentów, których brak wiedzy o własnym stanie zdrowia był bezlitośnie wykorzystywany. Do tego stopnia, że płacili za usługi medyczne, których w rzeczywistości nie otrzymywali. 

Znów wracamy do podstawowego problemu: owocami wzrostu gospodarczego będziemy się cieszyć o tyle, o ile związane z nim dochody budżetu państwa zostaną rozsądnie wydane i zagospodarowane.


W Chinach wzrost gospodarczy bardziej przekłada się na poprawę życia obywateli niż w Indiach. A przecież to mieszkańcy Indii są dumni ze zdobyczy demokracji, takich jak system wielopartyjny, wolne wybory, wolność mediów i swoboda wypowiedzi, a także niezależne sądownictwo i inne instytucje charakterystyczne dla państwa demokratycznego. Nawet krytycy dostrzegający rozmaite słabości indyjskiej demokracji (do których się zaliczam) muszą jednak uznać wszystkie jej osiągnięcia, których pozbawieni są mieszkańcy wielu innych krajów, w tym oczywiście Chin.


W Indiach nikt nie ogranicza obywatelom dostępu do internetu czy zagranicznych mediów; działają tu setki mediów lokalnych, w nieskrępowany sposób prezentujących najrozmaitsze punkty widzenia, w tym także te bardzo krytyczne wobec władz. W Indiach codziennie sprzedaje się więcej gazet niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie, a każda z nich reprezentuje inną opcję polityczną (lub pozwala czytelnikom na skonfrontowanie rozmaitych opinii). 

Wzrost gospodarczy spowodował - i jest to z całą pewnością przejaw rozwoju cywilizacyjnego - rozpowszechnienie odbiorników radiowych i telewizyjnych w całym kraju, także na terenach wiejskich, gdzie korzystają z nich całe społeczności. W Indiach działa przynajmniej 360 niezależnych stacji telewizyjnych (wiele z nich zaczęło nadawać stosunkowo niedawno), a ich programy pozwalają zapoznać się z pełnym spektrum poglądów i opinii. Ponad 200 stacji telewizyjnych koncentruje się na przekazywaniu wiadomości, wiele z nich to całodobowe kanały informacyjne. To podstawowa różnica między Indiami a Chinami, gdzie działają tylko nieliczne stacje, wszystkie kontrolowane przez państwo i przedstawiające informacje z jednego, zaaprobowanego przez władze punktu widzenia.

Wolność słowa jest wartością samą w sobie i ważnym elementem demokracji cenionym przez obywateli. Nawet najbiedniejsze grupy społeczne chcą uczestniczyć w życiu politycznym i społecznym - i w Indiach mają tę możliwość. Kolejna różnica to niezawisłość systemu sądowniczego oraz orzekane przezeń kary. W Chinach w ciągu jednego tylko tygodnia wykonuje się często więcej wyroków śmierci niż w Indiach od uzyskania niepodległości w 1947 roku.

Czy to możliwe, by indyjska demokracja utrudniała krajowi wykorzystanie wzrostu gospodarczego do poprawy opieki zdrowotnej, stanu edukacji i przeprowadzenia innych projektów społecznych? Moim zdaniem - nie. 

Warto przypomnieć, że kiedy Indie miały bardzo niski wzrost gospodarczy - a tak było aż do lat 80. ubiegłego wieku - często używano argumentu, że na przeszkodzie wzrostu gospodarczego stoi system demokratyczny. Trudno było przekonać przeciwników demokracji, że tak naprawdę szybki wzrost gospodarczy bardziej zależy od stworzenia warunków sprzyjających rozwojowi niż od wpływu państwa na gospodarkę i że system polityczny respektujący podstawowe wolności w żaden sposób nie ogranicza tempa rozwoju gospodarczego. 

Ta dyskusja wreszcie się zakończyła. Dziś każdy widzi szybki wzrost gospodarczy w demokratycznych Indiach. Na czym zatem miałby polegać rzekomy konflikt pomiędzy ustrojem demokratycznym a wykorzystaniem owoców wzrostu gospodarczego na cele społeczne?
 Osiągnięcia państwa demokratycznego w ogromnym stopniu zależą od tego, jakie kwestie społeczne zajmą ważne miejsce w politycznej agendzie. Niektóre problemy - jak głód - szybko stają się przedmiotem politycznej debaty (w krajach demokratycznych rzadko mamy do czynienia z głodem), podczas gdy inne - mniej spektakularne - długo czekają na swoje rozwiązanie. Dlatego o wiele trudniej za pomocą demokratycznych mechanizmów rozwiązywać kwestię niedożywienia, nierówności płci czy braku dostępu do opieki zdrowotnej dla wszystkich obywateli. 

Jednak nawet w tych dziedzinach Indie zanotowały ostatnio znaczący postęp. Publiczne protesty, decyzje niezawisłych sądów i wprowadzenie w życie ustawy o prawie do informacji dają widoczne efekty. Maleją nierówności płci, przybywa szkół, ubywa niedożywionych dzieci. Ale przed Indiami jeszcze długa droga do definitywnego rozwiązania tych problemów. 

W Chinach tymczasem najważniejsze decyzje podejmowane są przez partyjnych przywódców, praktycznie niepodlegających presji społecznej. Niezależnie od sceptycyzmu wobec wielopartyjnego systemu demokratycznego oraz wolności politycznych i osobistych, podejmują oni działania na rzecz usuwania biedy, niedożywienia i analfabetyzmu, a także na rzecz rozwoju publicznej służby zdrowia. Ułatwiają im to pieniądze, których przysparza szybki rozwój Chin. 

Niemniej każdy autorytarny system ma poważną słabość - brak społecznej kontroli i nacisku w sytuacji, gdy przywódcy zmienią prorozwojowe priorytety lub podejmą błędne decyzje. Prawdopodobieństwo takiego czarnego scenariusza pokazuje nam historia wielkiego głodu w Chinach w latach 1959-62. Tego typu klęski zdecydowanie rzadziej zdarzają się w krajach demokratycznych, gdzie społeczeństwo może otwarcie protestować przeciw ewidentnie błędnym decyzjom polityków. W Chinach władze przez trzy lata upierały się przy błędnych decyzjach, co kosztowało życie ponad 30 milionów ludzi. 

Inny przykład to reformy z 1979 roku, które znakomicie podniosły efektywność chińskiego rolnictwa i przemysłu. W tym samym jednak czasie pozbawione kontroli społecznej władze ograniczyły powszechny dostęp do państwowej służby zdrowia (często zarządzanej przez samorządy). Większość obywateli zmuszono do samodzielnego opłacania kosztów ubezpieczenia medycznego, co drastycznie ograniczyło dostęp milionów Chińczyków do opieki zdrowotnej.

W dobrze działającej demokracji nagłe i arbitralne ograniczenie powszechnego przywileju socjalnego byłoby praktycznie niemożliwe. Tymczasem w Chinach ta zmiana spowodowała drastyczny spadek średniej długości życia. 

Chińskie władze zorientowały się w końcu, że popełniły błąd i od 2004 roku zaczęły gwałtownie przywracać powszechny dostęp do publicznej opieki zdrowotnej. Dziś ma go znacznie większy odsetek Chińczyków niż Hindusów. Różnica w średniej oczekiwanej długości życia znów rośnie na korzyść Chin. 

Dla mniejszej części indyjskiego społeczeństwa - choć w liczbach bezwzględnych to potężna grupa - wzrost gospodarczy sam w sobie jest ogromną szansą. Ci ludzie nie potrzebują socjalnych usług państwa. Wzrost zamożności części Hindusów w ostatnich latach przełożył się na rozwój hinduskiej literatury, muzyki, kina, teatru, malarstwa, a nawet sztuki gotowania. 

Przesadna uwaga poświęcana w indyjskich mediach ludziom sukcesu stworzyła fałszywie optymistyczny obrazek życia w Indiach. A ponieważ do grupy korzystającej na wzroście gospodarczym należą nie tylko biznesmeni, ale także artyści, intelektualiści i ludzie wolnych zawodów, zewsząd usłyszeć można optymistyczne relacje na temat fantastycznego indyjskiego sukcesu. 

Co jeszcze bardziej niepokojące, stosunkowo zamożna i opiniotwórcza część społeczeństwa łatwo może ulec pokusie, by traktować wzrost gospodarczy jako główny wskaźnik społecznego rozwoju. Martwię się, że ta iluzja sprawi, iż demokratyczna polityka nie będzie się koncentrować w należytym stopniu na rozwiązywaniu problemów społecznych nękających ogromne rzesze mieszkańców. Najważniejszą kwestią polityki w Indiach powinno być jak najpełniejsze zrozumienie warunków życia ogromnych mas społeczeństwa cierpiącego z powodu nierówności i wypracowanie strategii społecznej służącej ich poprawie. 

przeł. Monika Swadowska 

* Amartya Sen - ur. w 1933 r., filozof i ekonomista indyjski, profesor m.in. Uniwersytetu Harvarda i Cambridge. Laureat Nagrody Nobla z ekonomii w 1998 r. W Polsce wyszły jego książki „Nierówności. Dalsze rozważania” (2000) i „Rozwój i wolność” (2002). 

Tekst ukazał się 12 maja 2011 r. w "The New York Review of Books" 
Źródło: Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy: