Choć zakrawa to na cud, nikt w pożarze nie zginął. Większość miasta też udało się strażakom uratować, ale jego mieszkańcy przez miesiąc nie mogli wrócić do Fort McMurray.
Spędzili
ten czas w centrach ewakuacyjnych, akademikach, motelach, u przyjaciół i
rodziny. Prowincja i jej mieszkańcy pomogli ewakuowanym.
„2
procent populacji Alberty zostało przemieszczone w największej
ewakuacji w historii Kanady. Pozostałe 98 procent ochoczo wspomogło ich
datkami, ubraniami, darmowymi posiłkami i niezliczonymi innymi wyrazami
dobroci” Jennifer: – Początek mojej ulicy całkiem się spalił, ja mieszkam raptem trzy domy dalej. Trochę dym nas osmalił, poza tym nie ma zniszczeń. Jak wróciłam 23 maja i zobaczyłam te spalone domy, serce podeszło mi do gardła. A potem zobaczyłam, że nasz stoi, i się rozpłakałam.–
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz