kilkadziesiąt minut przed przylotem Tupolewa na Siewiernym próbował lądować rosyjski transportowy Ił-76, ale choć pilot doskonale znał lotnisko, po dwóch nieudanych próbach odleciał do Tweru.
(Ze rejestrowanych stenogramów rozmów na wieży)
Rosjanie uważali, iż tupolew w ogóle nie wystartuje z Warszawy, a gdy był już w powietrzu, kontrolerzy rozważali skierowanie go na zapasowe lotnisko. Nie byli jednak samodzielni – na wieży był też płk Nikołaj Krasnokutski, który kontaktował się z dowództwem w Moskwie, i to on anulował decyzję ppłk. Plusnina, który chciał odesłać tupolewa na inne lotnisko.
Moskwa uznała bowiem, że zamknięcie lotniska wywoła skandal dyplomatyczny.
Ale decyzja należy do pilota, a nie do wierzy ani nie do prezydenta.
Biegli przebadali ponad 700 próbek – wraku, gleby z miejsca katastrofy, pnia brzozy, wbitych w nią kawałków metalu, foteli, ekshumowanych ciał ofiar. Z analizy szczątków samolotu i miejsca katastrofy wynika, że nie doszło do wybuchu „punktowego albo przestrzennego”, a biegli nie odkryli pozostałości takiego zdarzenia, np. wywinięcia blach poszycia na zewnątrz kadłuba, stopienia metalu czy śladów sadzy.
Kazana wrócił do kokpitu i wypowiedział zdanie: „Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robimy”. I wyszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz