Szukaj na tym blogu

środa, 7 września 2011

"Spokojny" o własności - polemika


Po przemyśleniu uważam, że problem jest głębszy. Mieszkam na Pradze. Część w
której ja żyję jest własnościowa, naprzeciw mnie jest część komunalna. Wiek
budynków ten sam i to samo podwórko. Różnica jest widoczna na pierwszy rzut oka
i łatwo domyśleć się jak się ona przedstawia. Coś, co nie jest własnością
traktujemy tak samo, jak w czasach socjalizmu traktowaliśmy fabryki, środki
komunikacji, ziemię i dosłownie wszystko. Kończę palić papierosa więc rzucam
niedopałek na tory. Do dziś pamiętam widok torów tramwajowych w tamtych czasach.
Pomiędzy jedną a drugą szyną ocean tych niedopałków. Kiedy wszyscy już dość
napatrzyliśmy się na nie, wreszcie głośno przyznaliśmy się do egoizmu i wtedy
pojawił się inny ocean - ludzkich łbów na festynach z papieżem który miał nam
opowiedzieć, że jednak jesteśmy istotami na wskroś etycznymi. No i to działa.
Jak się patrzy w górę na papieża to tych niedopałków na szynach nie widać. Dziś
ta kamienica naprzeciw mnie wygląda jak ta przestrzeń pomiędzy torami. Tak
będzie, jeśli nie będzie własności, ponieważ jesteśmy egoistami. I chyba wszyscy
mamy dość rozumu by to bardziej lub mniej ale jednak wiedzieć i chyba to nas tak
frustruje. Przerzucamy tę frustrację na różnych Tusków, ale to co nas tak
naprawdę dołuje (przynajmniej mnie) to ludzie. Fakt, że nie można im (pewnie
także mnie) powierzyć niczego jeśli nie da się im tego jednocześnie na własność
by tego zazdrośnie strzegli płotami, kamerami i ochroniarzami za 3,50 na
godzinę. Co by tak naprawdę było potrzebne żeby socjalizm mógł działać? Jakiś
rodzaj socjalistycznej religii. Etyki kolektywistycznej. Dbaj o wspólne. Nie
masz prawa narzekać jeśli się nie przykładasz do pracy. Wspólne zadba o ciebie
jeśli ty włożysz we wspólne swoją energię. Nie rywalizuj, tylko wnoś. Nie jest
ważne ile masz, ważne jak wartościowe jest to co tworzysz. Bez takiej etycznej
podstawy całe gadanie o wspólnej własności czegokolwiek jest jedynie wylewaniem
frustracji wywołanej własną jałowością. Póki co wszyscy jesteśmy egoistami. Ale
chcemy żeby było inaczej i dlatego kościół ma taki poklask. Bo opowiada nam
bajeczke o czymś mniej więcej podobnym. Znieczula nas na konfrontację z tym
egoizmem, na którym stoi ten system.
                                   Źródło "Krytyka"
-Polemika
Opisałeś jedną stronę naszej natury.
Jest  druga, 

i wcale nie trzeba tworzyć jakiejś przyszłościowej
socjalistycznej moralności, której nie udało się
i nie uda stworzyć,
bez okupienia tego zabiegu jeszcze 
czymś gorszym.
Podążając Twoim realistycznym tropem opiszę tę drugą stronę naszej natury,
a może raczej, inne -jej strony.
Później na blogu! bo  jest kilka innych tematów
oczekujących.
Może mnie ktoś w międzyczasie wyręczy.

Już we fragmencie wyręczył mnie Lord S.
Gdy uściślił: własność osiągnięta 
na drodze darowizny nie działa.
Tu mamy do czynienia z efektem obrazowania. 
Człowiek nie widzi rzeczywistości bezpośrednio
 (chyba,że jest Spokojnym)
nosi ją w głowie. 
I ta fizyczna upodabnia się do tej, którą ma w głowie.
Zobacz jak  pogorzelcy domów zadbanych  
wracają do swoich poprzednich stanów posiadania.
-Zobacz jak Niemcy szybko, po wojnie, 
odtworzyli z nawiązką swój stan posiadania.
A więc najpierw "obrazowanie" musi powstać w głowie, 
a rzeczywistość się do niej dostosowuje!


No dobrze -kontynuacja, na gorąco,
 wcześniejsze myśli mogą dalej czekać.


Jako egoiści bywamy leniwi gdy mamy 
do czynienia z dobrem wspólnym.
Tenże egoizm pcha nas   
 -do zagarniania i  posiadania,
lecz jest  w nas inna strona egoizmu
- dążenie do samorealizacji.
Jest   u mniej licznych  ale to silny bodziec
- dominujący nad innymi : 
lenistwem i interesem ekonomicznym.
Aktor, pisarz, uczony  reprezentują  typy samorealizacji 
mocniejsze -niż gromadzenie dóbr. 
Dyrektor szpitala publicznego, 
który ma ambicje aby jego szpital był najlepszy,
najbardziej przyjazny dla pacjenta.
Nie ma takich?  Mogę dać kilka przykładów!
Czy w imię doktryny należy ich skreślać.
pracujących nie dla zysku 
ale dla pacjenta i własnej satysfakcji.
Jeżeli przypatrzylibyśmy się biurokracjom 
angielskiej, szwedzkiej, kanadyjskiej, niemieckiej
To ile tam mamy nawarstwionych
"pokoleniami"kolejnych kierownictw 
dokonań obrośniętych już tradycją i procedurami. 
Weź Szwecję -rządzą konserwatyści, ale prowadzą politykę  
-socjaldemokratyczną, zasadzającą się na państwowym
-ledwie uszczkniętą neoliberalną modą.





Brak komentarzy: