-Nieraz takie dalekie odniesienie do rewolucji jest tolerowane przez system, bo neutralizuje możliwości nasuwania go na pożądne społecznie tory
-Niewykorzystywane możliwości małych kroków tkwiących w istniejącym systemie, pozostawanie w kręgu filozofii: wszystko albo nic, usprawiedliwiają nic nie robienie w publicznej, a realnej sferze.
Szukaj na tym blogu
czwartek, 29 września 2011
Żarty wyborcze?!
Cezary o czym Ty mówisz!? -Ciągle o modernizacji.
To tak, jak byś namawiał:
"wejdźcie do tego eleganckiego samochodu
ale bez otwierania drzwi".
Można -ale tylko uszkodzić: siebie lub limuzynę.
Złożyłem żartem propozycje wyborczą do partii.
O co facetowi (kotu) chodzi? O czym on pieprzy?
O czymś co znajduje się poniżej horyzontu świadomości polskiej.
Od maluczkich przekręciaży po premierów i prezydentów
wszyscy wręcz się chwalą,
że obeszli prawo, że "postąpili na granicy prawa".
Gdy pytam się zagranicznych -co cie trzyma w Polsce?
-odpowiedź brzmi: tu jest wolność -tu nikt nie przestrzega prawa.
Tymczasem: USA, Brytania, Niemcy
-przenieś do nich polski ustrój prawny
-wówczas tylko patrzeć i czekać : jak szybko rozpadną się.
Areszty wydobywcze, wiele lat ciągnące się sprawy!
Korporacje w tym bezhołowiu załatwiły sobie procedury
natychmiastowej egzekucji
i możliwość bezkarnego robienia obywateli w bambuko
z naruszeniem zasady równości stron,
w Strasburgu najwięcej spraw ma stempel pocztowy -Polska.
To tak, jak byś namawiał:
"wejdźcie do tego eleganckiego samochodu
ale bez otwierania drzwi".
Można -ale tylko uszkodzić: siebie lub limuzynę.
Złożyłem żartem propozycje wyborczą do partii.
O co facetowi (kotu) chodzi? O czym on pieprzy?
O czymś co znajduje się poniżej horyzontu świadomości polskiej.
Od maluczkich przekręciaży po premierów i prezydentów
wszyscy wręcz się chwalą,
że obeszli prawo, że "postąpili na granicy prawa".
Gdy pytam się zagranicznych -co cie trzyma w Polsce?
-odpowiedź brzmi: tu jest wolność -tu nikt nie przestrzega prawa.
Tymczasem: USA, Brytania, Niemcy
-przenieś do nich polski ustrój prawny
-wówczas tylko patrzeć i czekać : jak szybko rozpadną się.
Areszty wydobywcze, wiele lat ciągnące się sprawy!
Korporacje w tym bezhołowiu załatwiły sobie procedury
natychmiastowej egzekucji
i możliwość bezkarnego robienia obywateli w bambuko
z naruszeniem zasady równości stron,
w Strasburgu najwięcej spraw ma stempel pocztowy -Polska.
wtorek, 27 września 2011
kot pali-kota
Palikot to niezwykle sprawny umysł i duże nic -bez umocowania. (Właściwie to kolega po fachu T.P., bo specjalista od reklamy).
Z jednej strony chętnie bym go chciał w sejmie, bo potrafi ciekawie dialogować,często mówi -to o czym politycy boją się mówić. Ożywczy na tle masówy politycznej -z drugiej inteligentny supersprawny "facet nic" to może być niebezpieczeństwo publiczne.
Viking zwrócił uwagę na związki Palikota
z ludźmi bliskimi Krytyce.
Ja zwróciłbym uwagę na obecność w jego ruchu M. Środy. Rozumiem zachwyt, który podzielam, Kazimierza Kutza, ale okazuje się,że dyscyplina filozoficzna Środy nie jest wystarczająca, aby nie dać się uwieść.
Z jednej strony chętnie bym go chciał w sejmie, bo potrafi ciekawie dialogować,często mówi -to o czym politycy boją się mówić. Ożywczy na tle masówy politycznej -z drugiej inteligentny supersprawny "facet nic" to może być niebezpieczeństwo publiczne.
Viking zwrócił uwagę na związki Palikota
z ludźmi bliskimi Krytyce.
Ja zwróciłbym uwagę na obecność w jego ruchu M. Środy. Rozumiem zachwyt, który podzielam, Kazimierza Kutza, ale okazuje się,że dyscyplina filozoficzna Środy nie jest wystarczająca, aby nie dać się uwieść.
Do 2030 roku Chiny mogą stać się największą gospodarką świata
"Rozwój Azja zawdzięcza raczej połączeniu nietypowych form interwencji państwa, publicznych inwestycji, subsydiowanych kredytów z elementami protekcjonizmu i manipulacji krajową walutą"
"Business Standard"(Indie) cytuje profesora Daniego Rodrika z Harvardu
Kiedyś Japonia, potem Singapur, teraz Chiny to obraza
dla pewnej ideologii ekonomicznej
odsyłającej państwo do narożnika,
gdy tymczasem sukces gospodarczy
i społeczny to jak wykazuje praktyka:
rynek +mądra, zrównoważona, polityka.
Witoldowi Gadomskiemu do sztambucha.
Pomimo tego nie byłbym pewien sukcesu Chin
w 2030 r. z uwagi na zachwianą
równowagę demograficzną.
"Business Standard"(Indie) cytuje profesora Daniego Rodrika z Harvardu
Kiedyś Japonia, potem Singapur, teraz Chiny to obraza
dla pewnej ideologii ekonomicznej
odsyłającej państwo do narożnika,
gdy tymczasem sukces gospodarczy
i społeczny to jak wykazuje praktyka:
rynek +mądra, zrównoważona, polityka.
Witoldowi Gadomskiemu do sztambucha.
Pomimo tego nie byłbym pewien sukcesu Chin
w 2030 r. z uwagi na zachwianą
równowagę demograficzną.
Oferta wyborcza do partii
Michnik pisze o wspaniałym postępie jaki Polska dokonała w ciągu dwudziestu lat.
Polacy są najciężej pracującą nacją na ziemi. Stąd postęp.
I jest dyskusyjne na ile rządzący przyczynili się do postępu,
a na ile go blokowali.
-Jeżeli Zapatero musiał się w ułożyć w istniejący system- to czarno widzisz zmianę istotną w ciągu najbliższych czterech lat.
Te siły, które gdzie niegadzie dają o sobie znać są jeszcze słabe.
Nie można zmienić systemu ale to nie znaczy,ze nie można nic zrobić.
Jako jednoosobowy elektorat jestem gotów oddać głos na partię,
która rozwiąże jeden ze strukturalnych problemów ustrojowych,
nie pozwalający na prowadzenie modernizacji,
na miarę kraju nie peryferyjnego.
Coś co ma zaletę nie byle jaką:
można ją przeprowadzić w istniejącym systemie.
Chodzi o reanimacje prawa w Polsce.
Istnieje partia, która wyczuła genialnie tę potrzebę
i zrobiła z tego karykaturę, kabaret i zbrodnię małpy z brzytwą .
Tak bywa, dewianci byli i będą w każdym społeczeństwie
i będą znajdować zwolenników.
Gorzej, że nie widać takich sił politycznych,
które byłyby zdolne do pozytywnego działania na tym polu.
Polacy są najciężej pracującą nacją na ziemi. Stąd postęp.
I jest dyskusyjne na ile rządzący przyczynili się do postępu,
a na ile go blokowali.
-Jeżeli Zapatero musiał się w ułożyć w istniejący system- to czarno widzisz zmianę istotną w ciągu najbliższych czterech lat.
Te siły, które gdzie niegadzie dają o sobie znać są jeszcze słabe.
Nie można zmienić systemu ale to nie znaczy,ze nie można nic zrobić.
Jako jednoosobowy elektorat jestem gotów oddać głos na partię,
która rozwiąże jeden ze strukturalnych problemów ustrojowych,
nie pozwalający na prowadzenie modernizacji,
na miarę kraju nie peryferyjnego.
Coś co ma zaletę nie byle jaką:
można ją przeprowadzić w istniejącym systemie.
Chodzi o reanimacje prawa w Polsce.
Istnieje partia, która wyczuła genialnie tę potrzebę
i zrobiła z tego karykaturę, kabaret i zbrodnię małpy z brzytwą .
Tak bywa, dewianci byli i będą w każdym społeczeństwie
i będą znajdować zwolenników.
Gorzej, że nie widać takich sił politycznych,
które byłyby zdolne do pozytywnego działania na tym polu.
poniedziałek, 26 września 2011
Pojęcie- reformy - wyeksploatowane
Nie wiele już znaczy, a jeśli już, to wprowadza w maliny.
Reforma sugeruje wywracanie istniejącego stanu rzeczy do góry nogami.
Tu, należy wzorować się na konserwatywnym podejściu stosowanym w fizyce
nową rzeczywistość tworzyć z tworzywa istniejącego.
Reforma sugeruje wywracanie istniejącego stanu rzeczy do góry nogami.
Tu, należy wzorować się na konserwatywnym podejściu stosowanym w fizyce
nową rzeczywistość tworzyć z tworzywa istniejącego.
Pojęcie kapitalizm zostało wyeksploatowane
Nie walczymy z kapitalizmem -zmieniajmy systemem
-Znaczy inaczej.
-Znaczy inaczej.
Docenić Merkel
Nasza rzeczywistość nie pozwala na dokonywanie ruchów rewolucyjnych.
"Rzeczywitość " jest brzemienna. Delikatnie nierównoważona i kryzysogenna.
Rozumie to Merkel, która działa w tym kierunku, aby nie dopuścić do bankructwa Grecji,
wbrew opinii prominentnych ekonomistów i niezadowolonego elektoratu
-chce w kolejnych krokach zmienić system tak
aby nie dopuszczał do podobnych sytuacji.
"Rzeczywitość " jest brzemienna. Delikatnie nierównoważona i kryzysogenna.
Rozumie to Merkel, która działa w tym kierunku, aby nie dopuścić do bankructwa Grecji,
wbrew opinii prominentnych ekonomistów i niezadowolonego elektoratu
-chce w kolejnych krokach zmienić system tak
aby nie dopuszczał do podobnych sytuacji.
Roszczeniowość i (razem) pańskość
Być jak "pańszczyźniany chłop"- bez odpowiedzialności.
Można sobie ponarzekać, skoro nic ode mnie nie zależy,
bo jestem ciężko pracującym nieupodmiotowionym,
bo Ruscy, bo Niemcy, bo Bruksela, bo oni.
-Ten neoliberalizm spadł nam z nieba: i dla rządzących wygodny,
bo to rynek rządzi -a nie rząd
i dla obywatela, kreatywnego w ramkach korporacji,
który ma być trybikiem, a nie kołem zamachowym.
Można sobie ponarzekać, skoro nic ode mnie nie zależy,
bo jestem ciężko pracującym nieupodmiotowionym,
bo Ruscy, bo Niemcy, bo Bruksela, bo oni.
-Ten neoliberalizm spadł nam z nieba: i dla rządzących wygodny,
bo to rynek rządzi -a nie rząd
i dla obywatela, kreatywnego w ramkach korporacji,
który ma być trybikiem, a nie kołem zamachowym.
sobota, 24 września 2011
Cel bez przywództwa
W rozproszeniu,
geograficznym,cywilizacyjnym, kulturowym;
bez przywództwa, bez idei
- jak może zaistnieć wspólny cel.
Żyjemy na przełomie cywilizacji:
telewizora i komputera
(nawet w egipskiej lepiance jest telewizor)
i wkroczyliśmy w cywilizację komputerową.
-W tej pierwszej wiele godzin, biernie,
oglądamy to co łatwe i przyjemne
i wchłaniamy przy okazji co do nas mówią:
wszystko zależy wyłącznie od ciebie.
"jesteś tego warta"; będziesz kreatywny- będziesz panem świata.
Jeśli nie będziesz! -Jesteś leń, nieudacznik
Tymczasem gdy jesteś Egipcjaninem, Hiszpanem, Amerykaninem
widzisz, że twoja sytuacja życiowa rozmija się
z przedstawianą rzeczywistością, nawet wtedy-gdy bardzo się starasz.
-Nie poprawia się - ale pogarsza (nie tylko wykluczonym).
W tym samym czasie rośnie góra bogactwa
coraz większa i tańsza produkcja i malejące zarobki.
Rośnie napięcie, cięciwa się napina
-miedzy oczekiwaniami, obietnicami,
a pogarszającą się sytuacją życiową.
Stąd weźmie się międzynarodowa wspólnota porozumienia i celu
Rozprzestrzeni z szybkością pożaru
-a komputer to umożliwi.
geograficznym,cywilizacyjnym, kulturowym;
bez przywództwa, bez idei
- jak może zaistnieć wspólny cel.
Żyjemy na przełomie cywilizacji:
telewizora i komputera
(nawet w egipskiej lepiance jest telewizor)
i wkroczyliśmy w cywilizację komputerową.
-W tej pierwszej wiele godzin, biernie,
oglądamy to co łatwe i przyjemne
i wchłaniamy przy okazji co do nas mówią:
wszystko zależy wyłącznie od ciebie.
"jesteś tego warta"; będziesz kreatywny- będziesz panem świata.
Jeśli nie będziesz! -Jesteś leń, nieudacznik
Tymczasem gdy jesteś Egipcjaninem, Hiszpanem, Amerykaninem
widzisz, że twoja sytuacja życiowa rozmija się
z przedstawianą rzeczywistością, nawet wtedy-gdy bardzo się starasz.
-Nie poprawia się - ale pogarsza (nie tylko wykluczonym).
W tym samym czasie rośnie góra bogactwa
coraz większa i tańsza produkcja i malejące zarobki.
Rośnie napięcie, cięciwa się napina
-miedzy oczekiwaniami, obietnicami,
a pogarszającą się sytuacją życiową.
Stąd weźmie się międzynarodowa wspólnota porozumienia i celu
Rozprzestrzeni z szybkością pożaru
-a komputer to umożliwi.
Jakbym zapomniał
że na lewicy nie dyskutuje się, bo już wszystko zostało powiedziane;
święci lewicy patrzą na nas z obrazów.
Jeżeli jakieś polemiki -to tylko z prawicą.
Czas się -dla lewicy -zatrzymał!
święci lewicy patrzą na nas z obrazów.
Jeżeli jakieś polemiki -to tylko z prawicą.
Czas się -dla lewicy -zatrzymał!
piątek, 23 września 2011
Widmo demokracji krąży nad Europą i przyległościami
Na podstawie wypowiedzi: Juliana Garcii
– aktywisty Ruchu 15 Maja, jednego z koordynatorów marszu „oburzonych” na Brukselę.
Władze Unii Europejskiej - nas nie reprezentują
– reprezentują kapitał."
-"pragniemy tworzenia nowych sposobów komunikacji
między mieszkańcami odległych miast."
-No proszę, w Europie -demokracja zaczyna się od miast.
To konkret!
-Na samych konkretach daleko nie zajedziesz,
a więc masz ideę celową:
-"Jesteśmy tu, bo nie chcemy już Europy budowanej na kapitale
i opartej na instytucjach, które nie dbają o obywateli.
Chcemy Europy, która będzie nas reprezentować."
I to: " Jesteśmy tak liczni, ponieważ różnice światopoglądowe
nie prowadzą do podziałów wśród nas.
Chcemy się wspiąć na szczyt,
a nie zadowolić się rozbiciem obozu na lewym stoku."
- "w Hiszpanii są pieniądze, ale ich redystrybucja jest nieuczciwa,
płace są bardzo niskie."
-Weźmy te dwa ostatnie zdania -niepokojące.
Jedno z nich jest jakby skierowane przeciwko lewicy,
drugie (zakwestionowanie rynkowej redystrybucji płac)
- skrajnie lewicowe -Przelicytowana została lewicowa ideologia!!
- "domagamy się osłabienia wpływu rynku[!!]
na kształt życia w Europie,
na rzecz wzmocnienia wpływu jej obywateli"
Bez lewicy!
-"Popiera nas ok. 80 procent hiszpańskiego społeczeństwa."
Jeśli poparcie jest tak powszechne 80%- towe
to już nie lewica wykluczonych ale demokracja.
-" globalne problemy przekładają się na problemy lokalne."
-"Domagamy się .. globalnych rozwiązań."
-" dlatego Ruch rozwija się nie tylko w Hiszpanii,
ale również w Grecji, Portugalii, Włoszech,
a nawet w Stanach Zjednoczonych."
(To już rzeczywistość, a nie tylko gadanie,)
-I w Polsce!
-I co Ty na to!?
przedruk swobodny z Forum Krytyki
– aktywisty Ruchu 15 Maja, jednego z koordynatorów marszu „oburzonych” na Brukselę.
Władze Unii Europejskiej - nas nie reprezentują
– reprezentują kapitał."
-"pragniemy tworzenia nowych sposobów komunikacji
między mieszkańcami odległych miast."
-No proszę, w Europie -demokracja zaczyna się od miast.
To konkret!
-Na samych konkretach daleko nie zajedziesz,
a więc masz ideę celową:
-"Jesteśmy tu, bo nie chcemy już Europy budowanej na kapitale
i opartej na instytucjach, które nie dbają o obywateli.
Chcemy Europy, która będzie nas reprezentować."
I to: " Jesteśmy tak liczni, ponieważ różnice światopoglądowe
nie prowadzą do podziałów wśród nas.
Chcemy się wspiąć na szczyt,
a nie zadowolić się rozbiciem obozu na lewym stoku."
- "w Hiszpanii są pieniądze, ale ich redystrybucja jest nieuczciwa,
płace są bardzo niskie."
-Weźmy te dwa ostatnie zdania -niepokojące.
Jedno z nich jest jakby skierowane przeciwko lewicy,
drugie (zakwestionowanie rynkowej redystrybucji płac)
- skrajnie lewicowe -Przelicytowana została lewicowa ideologia!!
- "domagamy się osłabienia wpływu rynku[!!]
na kształt życia w Europie,
na rzecz wzmocnienia wpływu jej obywateli"
Bez lewicy!
-"Popiera nas ok. 80 procent hiszpańskiego społeczeństwa."
Jeśli poparcie jest tak powszechne 80%- towe
to już nie lewica wykluczonych ale demokracja.
-" globalne problemy przekładają się na problemy lokalne."
-"Domagamy się .. globalnych rozwiązań."
-" dlatego Ruch rozwija się nie tylko w Hiszpanii,
ale również w Grecji, Portugalii, Włoszech,
a nawet w Stanach Zjednoczonych."
(To już rzeczywistość, a nie tylko gadanie,)
-I w Polsce!
-I co Ty na to!?
przedruk swobodny z Forum Krytyki
czwartek, 22 września 2011
Rewolucja bez rewolucji
Po schodach lepiej wchodzić stopień po stopniu niż je burząc.
Obama zrobił rewolucyjny ruch:
-Bogaci powinni płacić taki sam procent podatku jak -nie bogaci.
-Jakby realizował postulat Thatcher o jednakowym procentowo podatku dla wszystkich.
A jakże przeciwny cel. I wytracenie przeciwnikowi broni z rąk.
Tego oczywiście lewica skostniała do pasa -nie zauważyła
-jak zwykle.
Obama zrobił rewolucyjny ruch:
-Bogaci powinni płacić taki sam procent podatku jak -nie bogaci.
-Jakby realizował postulat Thatcher o jednakowym procentowo podatku dla wszystkich.
A jakże przeciwny cel. I wytracenie przeciwnikowi broni z rąk.
Tego oczywiście lewica skostniała do pasa -nie zauważyła
-jak zwykle.
wtorek, 20 września 2011
Barack Obama
był i pozostał moim faworytem
obok Luiza Inácio Lula da Silvy i "Chińczyka".
Nie zawiodłem się.
-Zapatero mimo,że autentycznie, świadomie lewicowy został skliczowany.
w Jakiś sposób podobnie ubezwłasnowolniony przez system jak Obama.
Co dalej?
obok Luiza Inácio Lula da Silvy i "Chińczyka".
Nie zawiodłem się.
-Zapatero mimo,że autentycznie, świadomie lewicowy został skliczowany.
w Jakiś sposób podobnie ubezwłasnowolniony przez system jak Obama.
Co dalej?
niedziela, 18 września 2011
Konkretyzując konkretne
Lewica nie ma idei i lewica nie wie czego chce, lewica nie przedstawia konkretów.
A jeżeli już przedstawia to mamy:
nieśmiertelni geje i feministki, głos w sprawach świeckości.
Ale geje dają sobie radę bez lewicy
- bo postmodernizm, bo telewizja, bo przyzwolenie.
Feministki też dają sobie radę bez lewicy,
bo taki już się zrobił świat.
To samo w sprawie świeckości, gdy wzrasta zamożność.
Kościół stał się sposobem na dyscyplinowanie społeczeństwa
ale to już nie jest żarliwa wiara-
tylko pospolita hipokryzja jakby nie patrzeć.
Czy w "te sprawy" włączy się lewica, czy nie to,
i tak kierunek został wyznaczony.
Nic dziwnego,
że lewica jakby nie miała nic do roboty
-i traci rację bytu.
Ostatni jest najważniejszy zarzut, że
nie reprezentuje żadnej konkretnej grupy społecznej. Dlaczego?
Na to składa się splot przyczyn,
który wymagałby dłuższego omówienia.
Tymczasem jest wspaniałe pole do
zagospodarowania przez lewicę.
Jego zaletą jest, że nie jest odkryciem,
i że, nikt nie może zabronić dostępu.
Tym polem do zagospodarowania jest demokracja w ogóle,
demokracja lokalna w szczególności.
Demokracja praktykowana w Polsce
( nie wiele lepiej jest w " starych demokracjach")
sprowadza się do równości głosów wyborczych
przejawiająca się w okresowych głosowaniach.
Mamy równość w odstępach kilkuletnich,
ale co się dzieje między nimi -równości nie ma.
Wybrani reprezentanci
nie bardzo reprezentują interesy społeczeństwa,
nawet nie bardzo wiadomo co i kogo reprezentują
-na pewno siebie; swoje i partyjne interesy.
Ich poglądy sprowadzają się do
prymitywnej propagandy wyborczej.
Tymczasem demokracja, wywodząca się z władztwa ludu,
powinna gwarantować równość szans.
Taka tezę powinna popierać nie tylko lewica,
także dla liberałów jest to akt założycielski.
A jeżeli już przedstawia to mamy:
nieśmiertelni geje i feministki, głos w sprawach świeckości.
Ale geje dają sobie radę bez lewicy
- bo postmodernizm, bo telewizja, bo przyzwolenie.
Feministki też dają sobie radę bez lewicy,
bo taki już się zrobił świat.
To samo w sprawie świeckości, gdy wzrasta zamożność.
Kościół stał się sposobem na dyscyplinowanie społeczeństwa
ale to już nie jest żarliwa wiara-
tylko pospolita hipokryzja jakby nie patrzeć.
Czy w "te sprawy" włączy się lewica, czy nie to,
i tak kierunek został wyznaczony.
Nic dziwnego,
że lewica jakby nie miała nic do roboty
-i traci rację bytu.
Ostatni jest najważniejszy zarzut, że
nie reprezentuje żadnej konkretnej grupy społecznej. Dlaczego?
Na to składa się splot przyczyn,
który wymagałby dłuższego omówienia.
Tymczasem jest wspaniałe pole do
zagospodarowania przez lewicę.
Jego zaletą jest, że nie jest odkryciem,
i że, nikt nie może zabronić dostępu.
Tym polem do zagospodarowania jest demokracja w ogóle,
demokracja lokalna w szczególności.
Demokracja praktykowana w Polsce
( nie wiele lepiej jest w " starych demokracjach")
sprowadza się do równości głosów wyborczych
przejawiająca się w okresowych głosowaniach.
Mamy równość w odstępach kilkuletnich,
ale co się dzieje między nimi -równości nie ma.
Wybrani reprezentanci
nie bardzo reprezentują interesy społeczeństwa,
nawet nie bardzo wiadomo co i kogo reprezentują
-na pewno siebie; swoje i partyjne interesy.
Ich poglądy sprowadzają się do
prymitywnej propagandy wyborczej.
Tymczasem demokracja, wywodząca się z władztwa ludu,
powinna gwarantować równość szans.
Taka tezę powinna popierać nie tylko lewica,
także dla liberałów jest to akt założycielski.
Co to znaczy, że lewica bierze demokracje na sztandary?
-Za tym słowem kryje się potęga dedukcji.
-Już, znikają ze sztandarów:
wykluczeni,
ekonomicznie niedowartościowani,
mniejszości, seksualne
i problemy sygnalizowane przez feministki.
-Jeżeli znikają ze sztandarów, to nie znaczy, że znikają
z pola widzenia, że lewica je porzuca.
Te i inne tradycyjne, sztandarowe cele lewicy
pozostają -ale inaczej.
Każdy bój o tradycyjne cele i powinności lewicy
będzie się zaczynał od stwierdzenia
-czy dana praktyka, procedura, polityka w ujęciu ogólnym,
polityka sektorowa,polityka miejska, gospodarcza...
-spełnia - lub nie spełnia -to pierwsze, najważniejsze
w politycznym działaniu kryterium
-kryterium demokracji.
-Już, znikają ze sztandarów:
wykluczeni,
ekonomicznie niedowartościowani,
mniejszości, seksualne
i problemy sygnalizowane przez feministki.
-Jeżeli znikają ze sztandarów, to nie znaczy, że znikają
z pola widzenia, że lewica je porzuca.
Te i inne tradycyjne, sztandarowe cele lewicy
pozostają -ale inaczej.
Każdy bój o tradycyjne cele i powinności lewicy
będzie się zaczynał od stwierdzenia
-czy dana praktyka, procedura, polityka w ujęciu ogólnym,
polityka sektorowa,polityka miejska, gospodarcza...
-spełnia - lub nie spełnia -to pierwsze, najważniejsze
w politycznym działaniu kryterium
-kryterium demokracji.
Rozróżnienie między prawicą, a lewicą.
Prawica myśli o i reprezentuje interesy część wspólnoty.
-Lewica myśli o wszystkich do niej przynależnych.
I to jest, sensowne, brutalnie zdzierające maski
-kryterium rozróżnienia.
-Lewica myśli o wszystkich do niej przynależnych.
I to jest, sensowne, brutalnie zdzierające maski
-kryterium rozróżnienia.
sobota, 17 września 2011
Marcin Gerwin -demokracja
Z nadzieją zajrzałem do kolejnego komentarza do Listu otwartego do partii Sławomira Sierakowskiego, który napisała Kinga Dunin. Liczyłem na to, że pojawią się wreszcie propozycje rozwiązań, dzięki którym demokracja w Polsce będzie funkcjonować lepiej. Kinga Dunin wspomina co prawda, że „dałoby się zreformować prawo wyborcze, zmienić zasady finansowania partii politycznych, zabronić reklam politycznych”, niemniej jednak w tych wszystkich tekstach wciąż brakuje mi konkretów. Jak zmienić ordynację, jak ma działać samorząd, kto ma decydować o wydatkach z budżetu miasta, jak ogłaszać referendum i wyłaniać rząd? Ta dyskusja nie powinna się toczyć jedynie na uniwersytetach czy w sejmowych komisjach. Kiedy kilka lat temu przygotowywano nową konstytucję w Ekwadorze, zwykli ludzie mogli przedstawiać własne propozycje. My też nie zostawiajmy zasad funkcjonowania demokracji tylko w rękach polityków, bo jest bardzo prawdopodobne, że kiedy zabiorą się na przykład za ordynację, to zmienią ją tak, aby była korzystna dla ich partii, a niekoniecznie dla nas, obywateli. Widać więc, że aby coś naprawdę się zmieniło, potrzebny jest ruch społeczny na rzecz usprawnienia demokracji, taki jak choćby w Hiszpanii. Tu w pełni zgadzam się z Kingą Dunin, że nadzieja leży w ruchach oddolnych. W ustawie prezydenta Komorowskiego są pewne rozwiązania pozytywne, jak zniesienie progu frekwencji w referendum lokalnym w sprawach innych niż odwoływanie organów gminy czy wprowadzenie dwuletniego okresu, w którym ani prezydent, ani rada miasta nie mogą zmienić decyzji mieszkańców. Są one jednak przemieszane z kompletnymi pomyłkami, takimi jak pomysł, by osłabić kompetencje rady miasta czy gminy na rzecz wzmocnienia pozycji wójta, burmistrza czy prezydenta. Jeżeli myślimy na serio o usprawnieniu demokracji w Polsce, to reforma samorządowa powinna pójść dokładnie w przeciwnym kierunku. Demokracja miejska Przed 2002 rokiem, czyli całkiem niedawno, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wybierała rada. Teraz wybieramy ich bezpośrednio. Może się wydawać, że to wspaniale, że mieszkańcy sami mogą zadecydować, kto zostanie prezydentem czy burmistrzem. Czy jest w tym coś niesłusznego? Otóż jest, i to sporo. Skutkiem bezpośrednich wyborów prezydenta miasta jest skoncentrowanie w jednym ręku znacznej władzy, co może prowadzić do sytuacji, w której prezydent, mając podporządkowaną sobie radę miasta, może podejmować decyzje właściwie jednoosobowo, wydając przy tym miliony złotych ku swojej chwale i nie licząc się z opiniami i potrzebami mieszkańców. Cóż więc z tego, że możemy ich wybierać w sposób bezpośredni? Demokracja nie polega na tym, że raz na cztery lata wrzucamy kartkę do urny, wybierając pomiędzy jednym kacykiem a drugim. Za taką „demokrację” bardzo dziękuję. I nie ma dla mnie znaczenia, czy prezydent jest członkiem partii politycznej, czy też nie, czy jest tylko na jedną kadencje, na dwie czy dożywotnio. Demokracja to po prostu nie są rządy kacyków, którzy uważają, że skoro zostali wybrani w wolnych wyborach, to mogą podejmować decyzje wedle swego uznania, a głos mieszkańców nie ma znaczenia. Przez wzmocnienie rady miasta mam na myśli na przykład zatrudnianie radnych na pełen etat. Jest nie do przyjęcia, że radni częstokroć nie mają czasu, by zajmować się sprawami miasta, bo mają mnóstwo własnej pracy, i jedynie przyklepują to, co im burmistrz lub prezydent podsunie. To się po prostu odbija na jakości podejmowanych decyzji, a tym samym na jakości życia mieszkańców. A jeżeli radni mieliby być zatrudnieni na pełny etat, to można zmniejszyć ich liczbę – w małym mieście na przykład do 5 lub 7. Ordynacja od nowa Przydałoby się także wybierać radnych w sensowny sposób. Ordynacja proporcjonalna ma swoje zalety, ale ma także minusy. Jeden z głównych polega na tym, że nie można kandydować indywidualnie, lecz trzeba znaleźć się na liście kandydatów jakiegoś komitetu wyborczego. Głos oddaje się nie bezpośrednio na kandydata, lecz na listę ze wskazaniem kandydata. Konieczność znalezienia się na liście sprawia, że nawet przed 2002 r. prezydent mógł podporządkować sobie radę, pomimo że to ona go wybierała. Wystarczyło, że był liderem jakiegoś komitetu wyborczego i decydował o tym, kto znajdzie się na liście wyborczej. Jeżeli radni chcieli kandydować ponownie, musieli uważać z niezależnością w poglądach, bo w następnych wyborach prezydent mógł przestać patrzeć na nich przychylnym okiem przy układaniu list. Obecnie można już kandydować indywidualnie – w okręgach jednomandatowych, które zostały wprowadzone w 2011 r. w mniejszych miastach i w gminach wiejskich (w miastach na prawach powiatu utrzymano ordynację proporcjonalną). Z okręgami jednomandatowymi wiąże się jednak długa lista problemów, jak brak odpowiedzialności radnego przed mieszkańcami całego miasta, a jedynie przed mieszkańcami jego okręgu wyborczego, zawężenie liczby kandydatów, na których można oddać głos, czy wybór rady, która ma poparcie mniejszości, a nie większości wyborców (więcej na ten temat można przeczytać tutaj). Skoro więc nie okręgi jednomandatowe, to co? Istnieje metoda wybierania naszych przedstawicieli, która pozwala zarówno na to, by liczba głosów oddanych na kandydatów przekładała się sprawiedliwie na zdobyte mandaty (co jest zaletą ordynacji proporcjonalnej), jak i na to, by można było kandydować indywidualnie (co z kolei jest plusem okręgów jednomandatowych). Metoda ta nazywa się w skrócie STV, czyli „pojedynczy głos przechodni” (od angielskiego Single Transferable Vote). W ordynacji STV nie stawia się jednego krzyżyka, lecz można uszeregować kandydatów w wybranej kolejności: 1, 2, 3 itd. Ordynację STV stosuje się m.in. w Irlandii, Szkocji, Nowej Zelandii i na Malcie ( prezentację, jak liczy się w niej głosy, można obejrzeć tutaj). Budżet partycypacyjny Ordynacja ordynacją, jednak sednem demokracji jest włączanie się mieszkańców w sprawy lokalne. Jak to zrobić? Podstawowym sposobem na ich aktywizację jest wprowadzenie budżetu partycypacyjnego. Daje on mieszkańcom możliwość decydowania o wydatkach z budżetu miasta, takich jak nowe inwestycje, parki, drogi czy projekty edukacyjne. Takie rozwiązanie może działać w Polsce już dziś, bez zmiany prawa, jednak zapisanie go w ustawie mogłoby bardzo pomóc w jego popularyzacji. Mówiąc wprost – to powinien być standard w polskich miastach i gminach wiejskich. Dziś niektórzy radni i prezydenci miast wpadają w panikę, gdy słyszą, że mieszkańcy mieliby sami decydować o nowych inwestycjach. O czyich jednak pieniądzach mówimy? Radnych i prezydenta czy mieszkańców? Budżet partycypacyjny sprawdza się na świecie i nawet Bank Światowy przyznaje, że pozwala on na efektywne wydawanie środków publicznych. Dlaczego? Po prostu dlatego, że mieszkańcy sami wiedzą, które inwestycje są im potrzebne, a które nie. I nie muszą wydawać milionów złotych na projekty wizerunkowe, jak przystań jachtowa czy przebudowa placu, który był w dobrym stanie, bo nie prowadzą kampanii wyborczej. W dużych miastach budżet partycypacyjny mógłby funkcjonować w poszczególnych dzielnicach. By ułatwić powstawanie prawdziwych lokalnych społeczności, potrzebne jest przekazanie większych kompetencji radom dzielnic. Poznań, Gdańsk czy Kraków są zbyt duże, by pomiędzy ich wszystkimi mieszkańcami wytworzyły się realne więzi społeczne. Wprowadzenie mniejszej, ludzkiej skali bardzo by się tam przydało. Dzielnice Gdańska – Wrzeszcz Dolny i Wrzeszcz Górny – które razem mają 42 radnych i ponad 47 tys. mieszkańców, dysponują rocznym budżetem w wysokości zaledwie ok. 190 tysięcy zł. Tymczasem Sopot, który również jest częścią Trójmiasta, ma 37 tysięcy mieszkańców, 21 radnych i roczny budżet ponad 348 milionów zł. Sam ustala miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, decyduje o sposobie wydawania pieniędzy z budżetu i stanowi lokalne prawo. Dlaczego nie mogłoby tak być również we Wrzeszczu, Oliwie i innych dzielnicach Gdańska? Referenda nie tylko od święta Prostym i praktycznym rozwiązaniem jest też obniżenie w dużych miastach liczby podpisów wymaganych do przeprowadzenia referendum lokalnego z inicjatywy mieszkańców. Dziś trzeba je zebrać od co najmniej 10% osób uprawnionych do głosowania. W małych miastach nie ma z tym problemu – w Krynicy Morskiej wystarczy mniej niż 140 podpisów. W dużych miastach jednak liczba ta idzie w dziesiątki tysięcy, a w Warszawie jest to ponad 100 tysięcy podpisów. W konsekwencji do ich zbierania trzeba zwykle angażować partie polityczne. Dobrze by było dostosować ten wymagany procent do wielkości miasta, tak by referendum mogła zrobić również niewielka grupa zwykłych, zaangażowanych w jakąś sprawę obywateli. Do referendów przydałaby się jeszcze jedna rzecz – debaty. Demokracja będzie kulawa, jeżeli decyzje będą podejmowane na ślepo, bez wcześniejszych spotkań mieszkańców i dyskusji o przedmiocie referendum. Nie chodzi bowiem tylko o to, żeby decydować bezpośrednio – lecz by decydować sensownie. Demokracja ogólnokrajowa To nie jest przypadek, że referenda w Polsce nie odbywają się tak często jak w Szwajcarii. Referendum ogólnokrajowe na wniosek obywateli nie odbyło się nigdy. Co jest tego przyczyną? Czyżby niska aktywność obywatelska? Apatia? A może zapis w ustawie, zgodnie z którym do przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego trzeba zebrać aż pół miliona podpisów? Jakby tego było mało, kiedy ktoś nadludzkim wysiłkiem już zbierze te podpisy, to sejm może, lecz nie musi poddać danej sprawy pod referendum. A nawet jeżeli posłowie postanowią o zorganizowaniu referendum z inicjatywy obywateli, to mogą jeszcze zmienić treść pytania bez zgody wnioskodawcy. Posłowie nie uznali także za stosowne, by zapisać w ustawie prawo obywateli do rozwiązania sejmu lub senatu w referendum odwoławczym, choć rozwiązanie to jest stosowane w innych państwach na świecie. Jak na dłoni widać więc, w czyim interesie posłowie stanowili w tej kwestii prawo. I my się na taki stan rzeczy zgadzamy? Co to za demokracja, w której posłowie zastrzegli sobie w ustawie, że naród nie może ich odwołać w referendum? Konsultacje w skali makro Bardzo przydatne byłoby również wprowadzenie konsultacji społecznych w skali ogólnopolskiej. Chodzi o to, aby można było ustalić, czego w danej sprawie obywatele oczekują od swoich przedstawicieli. Sondaże, które zamawiają partie, i inne powierzchowne badania opinii publicznej tej kwestii nie rozwiązują. Pokazują jedynie, co ludzie uważają, jeżeli nie zapoznali się z danym tematem dogłębnie. Są to więc opinie wyjęte z kapelusza. Weźmy na przykład badanie opinii publicznej w sprawie tego, czy dopuścić w Polsce uprawy żywności modyfikowanej genetycznie. Ankieter zaczepia przechodnia na ulicy lub dzwoni do kogoś i pyta, co sejm powinien w tej kwestii zrobić. Co wie na temat GMO przeciętny Kowalski? Może coś usłyszał w telewizji albo przeczytał w gazecie, w praktyce jednak niewiele. Coś jednak zwykle odpowiada, bo, jak wskazują wyniki badań, ludzie niechętnie przyznają się do niewiedzy i wolą powiedzieć, że są „za” lub „przeciw”, niż przyznać się, że tak właściwie to nie mają pojęcia, w czym rzecz. Konsultacje w takiej formule mogłyby się odbywać we wszystkich 16 województwach, a w każdym z nich udział w obradach brałaby reprezentatywna grupa, powiedzmy 100 – 150 losowo wybranych osób. I byłoby to tańsze niż organizowanie referendów. Zgromadzenia obywateli Przykładem pogłębionych konsultacji jest Zgromadzenie Obywateli (ang. Citizens Assembly), które zostało zorganizowane w Kolumbii Brytyjskiej (prowincja Kanady), by ustalić, która ordynacja jest zdaniem mieszkańców najkorzystniejsza. Wzięło w nim udział 160 osób, które przez ponad pół roku zapoznawały się z różnymi systemami wyborczymi na świecie i słuchały opinii ekspertów. Potem był etap dyskusji, a następnie mieszkańcy wybrali najlepszy ich zdaniem rodzaj ordynacji – odmianę ordynacji STV. Zgromadzenia Obywateli można też organizować w kwestiach bardziej skomplikowanych, na przykład zamianie głosowania większościowego w sejmie (50% głosów + 1) na głosowanie preferencyjne, które wskazuje, gdzie możliwy jest konsensus. W głosowaniu tym przedstawia się do wyboru kilka opcji, a głosujący szereguje je od najlepszej do najgorszej. Sposób przeliczania głosów pozwala ustalić, na którą opcję jest skłonna się zgodzić największa liczba osób. Wygrać może wówczas opcja „środkowa” – kompromisowa. Zgoda w polskim sejmie – brzmi nieprawdopodobnie. Gdyby jednak zmienić metodę głosowania i sposób pracy nad ustawami, to kto wie? Innym pomysłem na dążenie do budowania porozumienia w parlamencie jest wyłanianie rządu w taki sposób, że jego skład odzwierciedla skład sejmu (metoda ta nazywa sięmatrix vote). Jak wprowadzić te wszystkie rozwiązania w życie? Wbrew pozorom może to być całkiem proste – wystarczy wybrać na posłów tych kandydatów, którzy chcą usprawnić demokrację, a na tych, którzy chcą utrzymywać stary, nieefektywny system, głosu nie oddawać. Aby jednak po wyborach posłowie się nie rozmyślili lub nie zapomnieli o swoich obietnicach, niezbędny jest ruch społeczny, który będzie im przypominał, do czego się zobowiązali. Skąd będziemy wiedzieli, którzy kandydaci chcą usprawnić demokrację, a którzy nie? Może się do tego przydać m.in. Miejski Skaner Wyborczy. Organizują go uczestnicy Kongresu Ruchów Miejskich w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku i w innych miastach. Kandydaci na posłów i senatorów zostaną przepytani na tematy związane z demokracją miejską, rewitalizacją czy planowaniem przestrzennym. Demokrację warto usprawnić już teraz, abyśmy mogli zmienić kierunek naszego rozwoju na zrównoważony, przy akceptacji i wsparciu społeczeństwa. Jestem przekonany, że zdecydowana większość mieszkańców Polski chce mieć wpływ na to, co dzieje się w ich okolicy i w kraju. Trzeba im to jedynie umożliwić. Zobacz więcej: Piotr Uziębło, Demokracja partycypacyjna Źródło: "Krytyka" |
piątek, 16 września 2011
Kościół Watykański to taki sam biznes jak każdy inny. Działa głownie wprzestrzeni emocji bo w przestrzeni rozumu brak mu dobrych argumentów. Trafia wokreślone ludzkie potrzeby i odpowiednio je zaspokajając zdobywa kasę, władzę iprzywileje. To jest cel podstawowy. Bóg to wyłącznie pretekst.
źródło: z Krytyki
źródło: z Krytyki
środa, 14 września 2011
.......................
Według @duroka "Krytykę" robią starcy,
bo tylko od nich spodziewa się nowej myśli.
-A tekst "pana kota" z kolei
to w jego przekonaniu głos jakiegoś młodzieniaszka
1. To co napisał pan kot jest zrobione z materiału, który ukazuje się regularnie w witrynie Krytyki.
Są to materiały dotyczące miejskich wspólnot, demokracji lokalnej i niedostatków demokracji w ogóle.
@ kot ujął temat w teoretyczną ramę,
Wzięcie demokracji na sztandary- zorientuje lewicę w konkrecie rzeczywistości.
Odrodzenie lewicy zacznie się od ćwiczeń we wspólnotach lokalnych.
Pod tym sztandarem lewica może i powinna odnieść sukcesy,
a prawicy poplączą się nogi i trudno będzie zwalczać lewicę
idącą pod takim sztandarem.
Nie da się ukryć, że "Krytyka" przyczyniła się do tego
-co kot uogólnił.
2.@durok nie odniósł się do żadnego konkretu
i do żadnej abstrakcji zawartych w dziesięciu punktach postulatów kota.
Mimo że, mamy tu do czynienia z abstrakcją uogólnienia,
każdy z dziesięciu punktów jest do bólu konkretny
i trudno o mniej ezoteryczne podejście .
3. Przeprowadzona krytyka przez brak odniesienia do krytykowanego materiału
-mogłyby się znaleźć pod dowolnym krytykowanym tekstem.
sobota, 10 września 2011
Dlaczego idea demokratyczna otwiera lewicy drzwi
Z kilku powodów(wyliczenie niesekwencjonowane)
1.Świat przed którym coraz więcej zagrożeń, nierównowag
potrzebuje consensusu ideologicznego.
Idea demokratyczna nadaje się- jak znalazł.
2. Świat globalizuje się -jako przeciwwagę potrzebuje lokalności.
3. Budowanie lokalnych wspólnot to świetna szkoła
socjaldemokratycznego przygotowania do wielkiej polityki
- doskonalenia umiejętności:
organizacyjnych, zawierania sojuszy, osiągania celów i
postrzegania świata jako wspólnoty.
4. Idea demokratyczna ma walor uniwersalny dla większości ideologii.
rzadko która z nich może sobie pozwolić na zanegowanie
demokracji.
5. Konkurencyjny wobec ideologii lewicowej liberalizm
prowadzi konsekwentnie do socjaldemokracji.
6. Wyrastające z liberalizmu ideologie
(np. neoliberalizm) znajdujące się
w ostrej opozycji do myśli socjaldemokratycznej,
opowiadające się za ideą demokratyczną
wpadają w pułapkę gdyż konsekwentna demokracja
jest w istocie myślą zarówno
wspólnotową jak indywidualistyczną.
7. Powrót do demokracji lokalnej
-to powrót do najstarszej idei zrodzonej w Grecji
-demokracji uczestniczącej
8. Ważnym jest, że to już się dzieje:
są działacze ośrodki i teoretycy demokracji lokalnych.
-Poznań i Sopot "Zaraza" powinna się rozpowszechnić
na kolejne miasta.
9. Działacze wspólnot lokalnych
będą wyselekcjonowani jako ludzie godni zaufania,
z określonym dorobkiem,
w przeciwieństwie do znanych nam partyjnych
hochsztaplerów, którzy najczęściej
nie byli poddawani selekcji
ze swojej przydatności
do uprawiania polityki.
10. Całkiem niezłe podstawy teoretyczne
tego ruchu przedstawił Marcin Gerwin z Sopotu.
1.Świat przed którym coraz więcej zagrożeń, nierównowag
potrzebuje consensusu ideologicznego.
Idea demokratyczna nadaje się- jak znalazł.
2. Świat globalizuje się -jako przeciwwagę potrzebuje lokalności.
3. Budowanie lokalnych wspólnot to świetna szkoła
socjaldemokratycznego przygotowania do wielkiej polityki
- doskonalenia umiejętności:
organizacyjnych, zawierania sojuszy, osiągania celów i
postrzegania świata jako wspólnoty.
4. Idea demokratyczna ma walor uniwersalny dla większości ideologii.
rzadko która z nich może sobie pozwolić na zanegowanie
demokracji.
5. Konkurencyjny wobec ideologii lewicowej liberalizm
prowadzi konsekwentnie do socjaldemokracji.
6. Wyrastające z liberalizmu ideologie
(np. neoliberalizm) znajdujące się
w ostrej opozycji do myśli socjaldemokratycznej,
opowiadające się za ideą demokratyczną
wpadają w pułapkę gdyż konsekwentna demokracja
jest w istocie myślą zarówno
wspólnotową jak indywidualistyczną.
7. Powrót do demokracji lokalnej
-to powrót do najstarszej idei zrodzonej w Grecji
-demokracji uczestniczącej
8. Ważnym jest, że to już się dzieje:
są działacze ośrodki i teoretycy demokracji lokalnych.
-Poznań i Sopot "Zaraza" powinna się rozpowszechnić
na kolejne miasta.
9. Działacze wspólnot lokalnych
będą wyselekcjonowani jako ludzie godni zaufania,
z określonym dorobkiem,
w przeciwieństwie do znanych nam partyjnych
hochsztaplerów, którzy najczęściej
nie byli poddawani selekcji
ze swojej przydatności
do uprawiania polityki.
10. Całkiem niezłe podstawy teoretyczne
tego ruchu przedstawił Marcin Gerwin z Sopotu.
piątek, 9 września 2011
Ktoś uważa, wzorem polityków, że logika nie obowiązuje.
Coś w tym jest: jak się dom zawali -to wszystko jasne -jeżeli polityk narobi głupstw, bo jego obowiązuje tylko retoryka, a nie logika, to nic go nie obciąży. Gdy logika nie obowiązuje, to wszystko jest dozwolone. Wystarczy odpowiedzieć byle co, byle gładko.
Kuriozum smoleńskie i związane z nim wielkie pranie mózgów, wyzwoliło wielu Polaków z resztek racjonalizmu. A politykom dało przyzwolenie na bezkarne powiedzenie każdej bzdury.
Coś w tym jest: jak się dom zawali -to wszystko jasne -jeżeli polityk narobi głupstw, bo jego obowiązuje tylko retoryka, a nie logika, to nic go nie obciąży. Gdy logika nie obowiązuje, to wszystko jest dozwolone. Wystarczy odpowiedzieć byle co, byle gładko.
Kuriozum smoleńskie i związane z nim wielkie pranie mózgów, wyzwoliło wielu Polaków z resztek racjonalizmu. A politykom dało przyzwolenie na bezkarne powiedzenie każdej bzdury.
czwartek, 8 września 2011
Jak ująć rzeczywistość
Ciągle popełniamy ten sam błąd
traktując ją statycznie.
Rzeczywistość jest dynamicznie cybernetyczna!
Co to oznacza?
Ano to, że jest rzeczywistością mechanizmów
zwrotnych o zróżnicowanych szybkościach zmian.
Jeśli więc próbujemy ją przyłapać opisem
stanu istniejącego, to często popełniamy błąd, bo
niedługo będzie zupełnie inna, w innym miejscu
w innym kształcie. Ale kierunki zmian dają się określić
diagnozą mechanizmów.
Idiotyzmem polskim jest powtarzanie sukcesów innych z
przeszłości i brak horyzontów
(jak: energia z 'atomu' i eksploatacja gazu łupkowego) .
Europa miała kapitalizmem
działający w ramach państwa opiekuńczego,
(który prowadził do równowagi
zarówno społecznej jak gospodarczej)
- jego(kapitalizmu) podstawowy mechanizm
-ciąć koszty, także koszty pracy,
musiał się zmieścić ograniczeniach:
militarnych i politycznych i społecznych
Gdy te ograniczenia po upadku ZSRR znikły mechanizm
działający bez ograniczeń musiał doprowadzić
do nierównowagi i w konsekwencji kryzysu.
Oto ten mechanizm opisany przez
Leona Podkaminera:
"....aby wytwarzać dochody, potrzeba masowej produkcji, którą z kolei trzeba mieć komu sprzedać. Jeśli dochody świata pracy są obniżane, to spadają również możliwości konsumpcji. I wówczas w sukurs przychodzi kredyt – rynki finansowe i banki umożliwiają kontynuację konsumpcji i ratują masową produkcję. W latach 40., 50. i 60. kapitalizm mógł się rozwijać w sposób bardziej zbilansowany, bez nadmiernego zadłużenia prywatnego właśnie dlatego, że – wraz z wydajnością produkcji – dość proporcjonalnie rosły dochody świata pracy. Kiedy ten kanał wysechł, stworzono kanał zastępczy. Ale on ma oczywiście swoje granice, czego doświadczyliśmy w roku 2008....."
Dlaczego ten kryzys nie nadszedł wcześniej?
tylko dopiero po pół wieku.
Zadziałał mechanizm globalizmu.
Gdy ogólne koszty utrzymania stale rosną
koszty produktów elektronicznych i AGD maleją.
A więc mimo, że zarobki
w stosunku do kosztów utrzymania maleją,
to stać nas na kupowanie taniejących gadżetów
i ubrań produkowanych w Chinach,
to podbija nam bębenek.
- Nie jest tak źle!
I to pozwala-do czasu
podtrzymywać system, który pada.
Dla jasności.
Nie kapitalizm pada tylko system, w którym on funkcjonuje.
traktując ją statycznie.
Rzeczywistość jest dynamicznie cybernetyczna!
Co to oznacza?
Ano to, że jest rzeczywistością mechanizmów
zwrotnych o zróżnicowanych szybkościach zmian.
Jeśli więc próbujemy ją przyłapać opisem
stanu istniejącego, to często popełniamy błąd, bo
niedługo będzie zupełnie inna, w innym miejscu
w innym kształcie. Ale kierunki zmian dają się określić
diagnozą mechanizmów.
Idiotyzmem polskim jest powtarzanie sukcesów innych z
przeszłości i brak horyzontów
(jak: energia z 'atomu' i eksploatacja gazu łupkowego) .
Europa miała kapitalizmem
działający w ramach państwa opiekuńczego,
(który prowadził do równowagi
zarówno społecznej jak gospodarczej)
- jego(kapitalizmu) podstawowy mechanizm
-ciąć koszty, także koszty pracy,
musiał się zmieścić ograniczeniach:
militarnych i politycznych i społecznych
Gdy te ograniczenia po upadku ZSRR znikły mechanizm
działający bez ograniczeń musiał doprowadzić
do nierównowagi i w konsekwencji kryzysu.
Oto ten mechanizm opisany przez
Leona Podkaminera:
"....aby wytwarzać dochody, potrzeba masowej produkcji, którą z kolei trzeba mieć komu sprzedać. Jeśli dochody świata pracy są obniżane, to spadają również możliwości konsumpcji. I wówczas w sukurs przychodzi kredyt – rynki finansowe i banki umożliwiają kontynuację konsumpcji i ratują masową produkcję. W latach 40., 50. i 60. kapitalizm mógł się rozwijać w sposób bardziej zbilansowany, bez nadmiernego zadłużenia prywatnego właśnie dlatego, że – wraz z wydajnością produkcji – dość proporcjonalnie rosły dochody świata pracy. Kiedy ten kanał wysechł, stworzono kanał zastępczy. Ale on ma oczywiście swoje granice, czego doświadczyliśmy w roku 2008....."
Dlaczego ten kryzys nie nadszedł wcześniej?
tylko dopiero po pół wieku.
Zadziałał mechanizm globalizmu.
Gdy ogólne koszty utrzymania stale rosną
koszty produktów elektronicznych i AGD maleją.
A więc mimo, że zarobki
w stosunku do kosztów utrzymania maleją,
to stać nas na kupowanie taniejących gadżetów
i ubrań produkowanych w Chinach,
to podbija nam bębenek.
- Nie jest tak źle!
I to pozwala-do czasu
podtrzymywać system, który pada.
Dla jasności.
Nie kapitalizm pada tylko system, w którym on funkcjonuje.
środa, 7 września 2011
Ostrzeżenie
Zamieszczane tutaj teksty autorów zewnętrznych,
mogą zostać poddane dekonstrukcji
bez uzyskania autoryzacji.
-Nie zawsze jest możliwe zaznaczenie,
gdzie została dokonana separacja tekstu oryginalnego.
W tej sprawie przyjmuję oczywiście wszelkie uwagi i zastrzeżenia.
Jednak robię to na co pozwala
wolność informacyjna w internecie.
Wychodzę z założenia, że jeśli spotykam tekst
merytorycznie opisujący rzeczywistość,
który uznaję za celny albo
trafne sformułowanie rzeczy znanych,
to sferze działającej non profit
powinnością uczestnictwa jest ich rozpowszechnienie.
Ze swojej strony nie robię zastrzeżeń dotyczących
rozpowszechniania moich oryginalnych tekstów
w dowolnej konfiguracji.
Jeśli chodzi o rozróżnienie tekstów
przeze mnie w całości napisanych
od innych
- to polecam się uwadze i wysokiej inteligencji czytających,
bo styl to człowiek.
Ktoś kto do takich rozróżnień nie jest zdolny
niech da sobie spokój.
mogą zostać poddane dekonstrukcji
bez uzyskania autoryzacji.
-Nie zawsze jest możliwe zaznaczenie,
gdzie została dokonana separacja tekstu oryginalnego.
W tej sprawie przyjmuję oczywiście wszelkie uwagi i zastrzeżenia.
Jednak robię to na co pozwala
wolność informacyjna w internecie.
Wychodzę z założenia, że jeśli spotykam tekst
merytorycznie opisujący rzeczywistość,
który uznaję za celny albo
trafne sformułowanie rzeczy znanych,
to sferze działającej non profit
powinnością uczestnictwa jest ich rozpowszechnienie.
Ze swojej strony nie robię zastrzeżeń dotyczących
rozpowszechniania moich oryginalnych tekstów
w dowolnej konfiguracji.
Jeśli chodzi o rozróżnienie tekstów
przeze mnie w całości napisanych
od innych
- to polecam się uwadze i wysokiej inteligencji czytających,
bo styl to człowiek.
Ktoś kto do takich rozróżnień nie jest zdolny
niech da sobie spokój.
Sutowski cytuje Niemców
"Państwo narodowe musi zrzec się swych kompetencji; pytanie tylko, na czyją rzecz - Unii czy rynków finansowych”.
"Spokojny" o własności - polemika
| ||
Dom jako artefakt ideologiczny
Rządzący przez 30 lat Wielką Brytanią konserwatyści wymyślili, że ich kraj stanie się w przyszłości
„demokracją posiadaczy domów”.
Tymczasem szacuje się, że odsetek Brytyjczyków, którzy będą właścicielami mieszkań czy domów w 2021 r. będzie niższy niż w roku 1988
– pisze Deborah Orr w „Guardianie”.
W USA polityka - własny dom dla każdego stała się zaczynem kryzysu.
Nie takie numery ze mną Bruner.
Każdemu dom ale nie w państwie neoliberalnym.
W państwie rządzonym przez tą ideologię,
na dom będzie pracowało kilka pokoleń
- jak w Szwajcarii.
Brała się(ta polityka) z konieczności złagodzenia bólu,
jakim było przechodzenie od państwa opiekuńczego do państwa neoliberalnego,
które obiecywało nie tylko wolność jednostki
ponad wszystko i od wszystkiego (opisaną przez Spokojnego)
ale także jeszcze większy dobrobyt.
Świadectwem wzrostu dobrobytu (wbrew temu co każdy widział
lub odczuł na własnej skórze)
miał być własny dom.
I co?.....
Wróć do cytowanego akapitu.
„demokracją posiadaczy domów”.
Tymczasem szacuje się, że odsetek Brytyjczyków, którzy będą właścicielami mieszkań czy domów w 2021 r. będzie niższy niż w roku 1988
– pisze Deborah Orr w „Guardianie”.
W USA polityka - własny dom dla każdego stała się zaczynem kryzysu.
Nie takie numery ze mną Bruner.
Każdemu dom ale nie w państwie neoliberalnym.
W państwie rządzonym przez tą ideologię,
na dom będzie pracowało kilka pokoleń
- jak w Szwajcarii.
Brała się(ta polityka) z konieczności złagodzenia bólu,
jakim było przechodzenie od państwa opiekuńczego do państwa neoliberalnego,
które obiecywało nie tylko wolność jednostki
ponad wszystko i od wszystkiego (opisaną przez Spokojnego)
ale także jeszcze większy dobrobyt.
Świadectwem wzrostu dobrobytu (wbrew temu co każdy widział
lub odczuł na własnej skórze)
miał być własny dom.
I co?.....
Wróć do cytowanego akapitu.
wtorek, 6 września 2011
Lokalność w fizyce
i w społeczeństwie
Fizyka nie byłaby możliwa gdyby nie działała zasada lokalności.
Gdyby wszystko wpływało na wszystko nie byłoby nic.
Istniejemy lokalnie -to znaczy istniejemy w izolacji.
Pęcherzyk lipidowy,
który wytworzył barierę lokalności -życiu dał początek.
Przejście od wspólnoty plemienia do wspólnoty państwa,
do wspólnoty europejskiej;
od wspólnoty europejskiej do globalnej
-wiąże się
z dolegliwościami, które teraz nas dotykają.
Większa wspólnota jest lepsza od mniejszej,
dając więcej możliwości i bezpieczeństwa.
Tworzenie takiej wspólnoty ze składników
różnych kulturowo i cywilizacyjnie wymaga długiego okresu
-trudu dostosowawczego.
Fizyka nie byłaby możliwa gdyby nie działała zasada lokalności.
Gdyby wszystko wpływało na wszystko nie byłoby nic.
Istniejemy lokalnie -to znaczy istniejemy w izolacji.
Pęcherzyk lipidowy,
który wytworzył barierę lokalności -życiu dał początek.
Przejście od wspólnoty plemienia do wspólnoty państwa,
do wspólnoty europejskiej;
od wspólnoty europejskiej do globalnej
-wiąże się
z dolegliwościami, które teraz nas dotykają.
Większa wspólnota jest lepsza od mniejszej,
dając więcej możliwości i bezpieczeństwa.
Tworzenie takiej wspólnoty ze składników
różnych kulturowo i cywilizacyjnie wymaga długiego okresu
-trudu dostosowawczego.
Opisując Polskę- według Macieja Nowaka
Kilka dni temu w malowniczym Wleniu pod Jelenią Górą aktorzy pod wodzą reżysera Roberta Jarosza zagrali ostatni spektakl oraz poprowadzili zamykające warsztaty artystyczne w ramach letniego projektu Instytutu Teatralnego i Narodowego Centrum Kultury Gdzie jest Pinokio? Przez półtora miesiąca z wielkim namiotem cyrkowym odwiedzili kilkanaście małych miejscowości, do których od dawna nie zawitali żadni artyści. Poznali Polskę z dala od wielkich miast, Polskę Biedronki i kostki Bauma, Polskę zamierającą po godz. 16, w której nie da się kupić żadnej z codziennych, ogólnopolskich gazet, Polskę sklepów wielobranżowych, skupiających lokalne życie towarzyskie, Polskę pizzerii i kebabów. Zazdroszczę im tego doświadczenia, choć sam ze względu na inne obowiązki nie byłem w stanie ruszyć w trasę.
Pojechałem jednak na finał. Pojechałem luksusowo, odebrany, a następnie odwieziony do Wrocławia przez młodego kierowcę z gminnego ośrodka kultury. Te 120 kilometrów dzielących Wleń od Wrocławia było dla niego wyprawą za siódmą rzekę, za siódmą górę. Wjazd do wielkiego miasta, opasanego magistralami szybkiego ruchu, wiaduktami i zjazdami stał się poważnym wyzwaniem. Mimo włączonego GPS-u oraz asystującego kolegi gubił się pośród drogowskazów i setek aut. Nie dawał po sobie poznać stresu, ale przez całą drogę opowiadał, jak bardzo nie chciałby mieszkać w wielkim mieście, gdzie wszystko toczy się za szybko i gdzie brakuje powietrza.
Po spektaklu zebraliśmy się na pożegnalnym ognisku, by grillować, pić, śpiewać i muzykować. A ja z dyrektorką ośrodka kultury wdałem się w rozmowę o lichym budżecie, festynowych oczekiwaniach władz i publiczności, a przede wszystkim – o samotności i oddaleniu. O fatalnych objazdowych chałturach w wykonaniu znanych z telewizora gwiazd, o tym, co będzie, gdy skończą się unijne fundusze strukturalne i o tym, ile osób wyjechało stąd na zawsze. I nagle uświadomiłem sobie, że właśnie biorą w łeb ideały, w które wierzyłem na przestrzeni ostatnich trzech dekad. Jeszcze w połowie lat 80. pisałem teksty dla miesięcznika „Teatr”, gdzie z młodzieńczą energią przekonywałem, że prowincja to pojęcie anachroniczne, odnoszące się do stosunków społecznych i geograficznych w XIX-wiecznej Rosji, gdzie ukaz cara tygodniami jechał do zapadłych dziur imperium. Chwilę później, na początku lat 90. przeniosłem się do Trójmiasta napędzany skrzydlatą frazą „Myśl globalnie, działaj lokalnie”. I ze śmiechem przyjmowałem głupkowate mądrości stołecznych ciotek: - Panie Maćku, z Warszawy się nie wyjeżdża. A teraz odkrywam, jak przewrotnie urzeczywistniają się ich przepowiednie.
Tak, z Warszawy się nie wyjeżdża, bo można mieć poważne kłopoty z powrotem, skoro jedynym w miarę skutecznym sposobem podróżowania po Polsce jest transport lotniczy. Ale po pierwsze dociera tylko do kilku wielkich miast, po drugie – jest dostępny dla ludzi dobrze zarabiających. Gdy przez 15 lat mieszkałem i pracowałem równolegle w Warszawie i Gdańsku pociąg pokonywał trasę między nimi w 3,5 godziny. Dzisiaj trwa to ponad dwa razy dłużej i stałe funkcjonowanie w obu miastach jest praktycznie niemożliwe. Do innych zresztą dostać się już w ogóle nie można. Jeszcze 3 lata temu na festiwal do Zamościa jechałem pociągiem pospiesznym. Dziś bezpośredniego połączenia ze stolicą nie ma już stąd żadnego. Na festiwal teatrów ulicznych do Jeleniej Góry w pierwszej połowie lat 80. mknęliśmy z Warszawy pospiesznym, który docierał na miejsce w 7 godzin. I było ich każdego dnia kilka. Dziś jedyne bezpośrednie połączenie z Jelonką trwa 10 nocnych godzin i 45 porannych minut. Rozwiązaniem jest oczywiście przejazd samochodem, ale czy człowiek zyskuje pełne prawa obywatelskie wyłącznie na mocy prawa jazdy? I tylko ze sprawnością harcerską nieprzetartego szlaku?
O zapaści systemu komunikacji pisze się dużo, gwałtownie i kompetentnie. To nie moja działka. Sytuacja ta przynosi jednak bardzo konkretne konsekwencje również dla systemu kultury, którym zajmuję się zawodowo. Z jednej strony wszyscy siedzimy w tej samej sieci, oglądamy te same filmy i słuchamy tej samej muzyki, z drugiej – rosną odległości między miejscami, które jeszcze niedawno były blisko. Dla ogromnej ilości osób, które spotykam w Warszawie i poza nią, wyprawa nieco dalej poza widziany z okna horyzont przekracza możliwości techniczne, finansowe i coraz bardziej - psychiczne. Ci, którzy mieli jeszcze siły – wyjechali na stałe. Ci, którzy zostali - gnuśnieją. Polska nieruchomieje. Polska prowincjonalnieje. Pisząc te zdania, czuję, że zdradzam własną młodość.
Źródło"Krytyka"
Subskrybuj:
Posty (Atom)