Sprawa z Weinsteina i
reszty, na fali której wypłynęła teraz przy okazji historia z Rudnickim,
mówi o czymś znacznie więcej niż o molestowaniu seksualnym. Mówi o
nadużywaniu pozycji i ogromnej przewagi. O graniu ludzkim onieśmieleniem
i wykorzystywaniu go. I o cholernym przyzwoleniu na to, "bo artysta",
"bo konwencja" i inne takie. Szczerze? Dla mnie nie ma żadnego
znaczenia, jakie tu mamy "konteksty", jaką "konwencję", ani z której
strony politycznej barykady plasuje się cham. Każda, ale to każda
sytuacja, w której zawstydzamy, upokarzamy, ośmieszamy lub w inny sposób
krzywdzimy drugą osobę, jest wstrętna. A kiedy robimy to, wykorzystując
przewagę pozycji, konwencji czy wyszczekania, jest to wstrętne do
potęgi.
Miłego hejtowania. Ja też was kocham, ale waszych hejtów nie czytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz