Szukaj na tym blogu

niedziela, 10 maja 2015

Zainteresowanym organizacjom mówi tylko: "Nie martwcie się", a krytykom odpowiada, że są wrogami wolnego handlu.

           Sebastian Dullien  
...system arbitrażu daje dodatkową ochronę 
inwestorom zagranicznym kosztem krajowych. 

Australia uchwaliła kilka lat temu prawo, które stanowi, że nie wolno już drukować kolorowych opakowań papierosów - wszystkie muszą zawierać ostrzeżenie przed skutkami palenia, być jednobarwne, pozbawione logo producenta. Wtedy wielki koncern Philip Morris stwierdził, że to gwałci jego prawo własności intelektualnej. Powołał się na TRIPS, czyli Porozumienie w sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej, zawarte jeszcze w 1994 roku między członkami Światowej Organizacji Handlu, i pozwał Australię przed międzynarodowy arbitraż.


Problem z tymi arbitrażami polega na tym, że 
działają poza systemem prawnym danego kraju, 
a mogą zasądzać od rządów gigantyczne odszkodowania. 
W Niemczech koncern energetyczny Vattenfall na podstawie traktatu Karta energetyczna zażądał od rządu idącego w miliardy odszkodowania. Berlin zdecydował się wycofać z energii jądrowej, a Vattenfall jest właścicielem takiej elektrowni. TTIP jeszcze bardziej ułatwi pozywanie rządów o stracone dochody.

To rodzaj komisji prawników, najczęściej specjalistów od prawa międzynarodowego. Problem w tym, że panele często działają w sposób całkowicie nieprzejrzysty. Nie ma możliwości apelacji, a zasady podejmowania decyzji nie są precyzyjnie zdefiniowane. Zawierają tylko takie ogólniki jak "równe i sprawiedliwe traktowanie" obu stron sporu.


...rządy nie będą chciały uchwalać praw chroniących konsumentów. Przypuśćmy, że jest pan premierem jakiegoś kraju i dowiaduje się, że Canberra musiała zapłacić kilka miliardów dolarów odszkodowania koncernowi tytoniowemu za zmianę etykiet na pudełkach. Czy wtedy zmieni je pan u siebie? W Nowej Zelandii wprowadzili podobne regulacje jak w Australii, ale wycofali się z nich, kiedy zobaczyli, że została pozwana.


 Polska podpisała w latach 90. umowę z USA o ochronie inwestycji jeszcze mniej korzystną niż to, co będzie zapisane w TTIP. Trudno dociec szczegółów, ale urzędnicy z Ministerstwa Gospodarki mówili mi: "Chcieliśmy wejść do NATO, więc przyjmowaliśmy wszystkie propozycje Amerykanów".


koszty pracy to nie wszystko. Wiele biedniejszych regionów USA ma podobną strukturę produkcji do krajów Europy Wschodniej. Wytwarzają produkty mało zaawansowane technologicznie, jak meble czy tekstylia. Płace też nie są tam aż tak bardzo wysokie. Łączne koszty produkcji - uwzględniając podatki i koszty transportu, ale też tańszą w Stanach energię - wcale nie muszą być za oceanem wyższe. I może się okazać, że na rynkach Europy Zachodniej na przykład tekstylia z Rumunii będą musiały konkurować z tekstyliami z Luizjany.


Oba systemy są skuteczne, ale działają na zupełnie innej zasadzie, więc trudno je pogodzić. A nie możemy ich ujednolicić, nie wywracając systemu prawnego - albo w Europie, albo w USA - do góry nogami. Dlatego my nie chcemy ich systemu, oni nie chcą naszego.

 W Stanach można wprowadzić na rynek produkty chemiczne, jeśli tylko nie ma wcześniejszych dowodów, że są szkodliwe. Równocześnie USA mają system sądowniczy, który zasądza gigantyczne - idące w setki milionów dolarów odszkodowania - jeśli firma wypuści szkodliwy produkt. Ta kombinacja sprawia, że przedsiębiorstwa same uważają. W Europie odszkodowania są niskie, ale państwo pilnuje standardów.

 Amerykanie byli zainteresowani niższymi cenami, dopóki musieli sprowadzać surowce. Teraz dzięki nowym technikom wydobycia gazu i ropy sami je eksportują, więc wcale nie są zainteresowani tym, żeby ceny na światowych rynkach spadły. A Waszyngton ma wiele narzędzi pozwalających je podtrzymać nawet po podpisaniu TTIP, na przykład system licencji i pozwoleń, które są wymagane przy eksporcie energii z USA.


Chińczycy są częścią światowego systemu. 

Podpisali wiele traktatów o ochronie inwestycji, bo dużo inwestują za granicą. I na przykład ostatnio pozwali rząd Belgii przed panel arbitrażowy przy Banku Światowym za to, że Bruksela w kryzysie znacjonalizowała Fortis. Chińska firma ubezpieczeniowa Ping An miała w tym banku duże udziały i wszystko straciła.

... arbitraż zaburza konkurencję. 

Załóżmy, że ma pan firmę w USA i 
produkuje na eksport do Europy. 
Unia wprowadza jakieś nowe regulacje, 
jest pan stratny. Koniec, kropka. 
Ale jeżeli jest pan amerykańskim inwestorem i 
produkuje ten sam towar tu, na miejscu, 
może się pan procesować. To podwójny standard.
 uprzywilejowywać interesu dużych firm. Bo tylko one korzystają na arbitrażu i one skorzystają na TTIP. 
Średni koszt wniesienia skargi do panelu arbitrażowego to 8 mln dolarów. 
Małej czy średniej firmy na to nie stać. 
Pomijam już to, że w praktyce ten układ uprzywilejowuje amerykańskich inwestorów, bo z tego, co wiem, 
arbitraż będzie się odbywał według reguł amerykańskiego prawa.

Ale za to małym i średnim firmom będzie łatwiej wejść na amerykański rynek. Już nie będą potrzebowały dywizji prawników, żeby zmagać się ze skomplikowanymi przepisami. Po prostu otworzą kolejne biuro. 

- Może coś w tym jest, ale dotychczasowe doświadczenia po wprowadzaniu umów o wolnym handlu wskazują, że 
bardziej korzystają na nich wielkie korporacje. 
Po prostu głównie one mają wystarczająco duży potencjał, 
żeby wejść na nowy rynek.

 TTIP uprzywilejowuje interesy wielkich międzynarodowych firm.
          
 Sebastian Dullien  (Leszczyński, Wyborcza)

Brak komentarzy: